Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2017, 19:50   #134
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
~ Aleksander nie kłamał ~ przeszło paladynce przez myśl, gdy odzyskując przytomność ostrożnie rozglądała się po otoczeniu. Słowa dochodziły do niej jakby zza jakiejś przesłony. Musiała się skupić, żeby zrozumieć co do niej mówią. W pierwszej chwili miała problem nawet z rozpoznaniem kto przed nią stoi. Cholernie łupało ją w skroniach. Zdecydowanie musiała mocno oberwać w głowę.
Ale to nie było jedyne co jej dolegało. Bolało ją chyba wszystko co mogło, dobitnie dając do zrozumienia, że jednak żyje. Podniosła się do pozycji siedzącej, starając się nie syknąć z bólu. Jedyną ulgę jaką poczuła, to tą gdy dotarły do niej słowa jednego z paladynów. Manas uleczył ją, zawracając z prostej drogi ku Helmowi.

- Zwyciężyliśmy... - powtórzyła niemrawo Venora próbując się podnieść co wywołało tylko zawroty głowy. Potrzebowała jeszcze chwili, kilku oddechów, żeby zebrać się w sobie.
- Dziękuję Manas - wydusiła z siebie patrząc na paladyna, który ją uleczył.

Gdyby tylko ją tak wszystko nie bolało, to pewnie by się ucieszyła, że pokonali ich. Lecz teraz najzwyczajniej nie czuła się na tyle dobrze, by uznać "bycie żywym" za coś lepszego niż spokój tamtego snu jaki miała po utracie przytomności. Zaraz przy niej pojawił się też Ernest a po chwili również półork z miksturą leczenia.


Po jego słowach Venora spojrzała w kierunku trupa ogra, przy którym leżeli dwaj paladyni. Ten widok sprawił, że zaczęła gorączkowo rozmyślać gdzie popełniła błąd, że ponieśli tak druzgoczące straty. Ur-Shak wyciągnął do niej rękę.

Pomógł jej wstać. Co proste nie było, zważywszy na to ile ważyła z całą tą swoją zbroją. Paladynka gdy stanęła na własnych nogach to zaraz zapragnęła na powrót usiąść. W poprzedniej pozycji jakoś mniej ją wszystko bolało. Ale nie zamierzała się użalać nad sobą. Zacisnęła więc zęby, zakryła dłonią twarz i odetchnęła ciężko. Oswajając się powoli z nową falą bólu opuściła ręce rozglądając się za swoją bronią, jakby nie chcąc szybko podejmować tej niezwykle trudnej dla niej decyzji o tym, który z paladynów ma otrzymać miksturę.
Tarcza i miecz leżały w okolicy, ale nie zdecydowała się po nie pójść. Zwlekanie z decyzją, tylko działało na niekorzyść poszkodowanych. Uświadomiła sobie też, że w zanadrzu miała jedną "sztuczkę" podpatrzoną od Virga, gdy ten po walce łatał żołnierzy. Venora spojrzała na Ur-Shaka.

- Daj to Barsowi - powiedziała i wskazała półorkowi ręką mężczyznę, o którego jej chodziło, bo nie wiedziała czy na pewno on kojarzy ich z imion. - Ja zajmę się tym drugim - stęknęła i ruszyła powoli do Wlada.

- A gdzie jest... Luka? - nagle ją olśniło, że brakuje jej jednego z paladynów. Zatrzymała się i nerwowo rozejrzała się po pobojowisku. Zdenerwowanie sprawiło, że nawet ból stał się bardziej znośny. końcu odpowiedź przyszła jej sama. - No tak, kazałam mu czekać w przejściu - odpowiedziała sobie, wzdychając z ulgą. Potrząsnęła głową i uderzyła się w czoło własną pięścią. Zrobiła to co prawda lekko, ale i tak ją zabolało, musiała pewnie tam mieć albo sińca, albo rozcięcie.

Tym razem ruszyła szybciej, zaciskając zęby, myśląc czy to co wymyśliła w sprawie Wlada jej się uda. Stanęła przy nim i ostrożnie przyklękła najpierw na jedno kolano, później na drugie. Teraz dokładnie widziała obrażenia mężczyzny. Było z nim źle i to bardzo.
Panna Oakenfold zdjęła rękawice, kładąc je obok siebie.
- Helmie błagam cię o łaskę… - kobieta zaczęła modlitwę do swego boga.

Odmawiając modlitwę Venora czuła jak przez jej ciało przepływa pozytywna energia magii leczącej, która skumulowała się w jej dłoniach, a następnie spłynęła na nieprzytomnego rycerza. Wlad był najstarszym z towarzyszących Venorze w wyprawie paladynów. Był według hierarchii jej kleru na samym dole, na równi z młodzikami, lecz miał znacznie więcej doświadczenia w boju i panna Oakenfold nie mogła tego nie docenić.
Już po krótkiej chwili wlad otworzył oczy i wziął łapczywie wdech, jakby został wyciągnięty spod wody. Mężczyzna rozejrzał się panicznie dookoła a na samym końcu skupił wzrok na swej dowódczyni.
-Zawiodłem…- rzekł skruszonym tonem.
- Już dobrze - odparła starając się mieć uspokajający ton głosu, - Pokonaliśmy ich i wszyscy żyjemy- uśmiechnęła się do niego blado i poklepała go po napierśniku dla dodania otuchy.
Z cichym jękiem paladynka podniosła się z klęczek.
- Odetchnij jeszcze chwilę i zbieramy się stąd - dodała przecierając twarz dłonią, co niestety tylko bardziej roztarło krew, brud i pot na jej twarzy.

Panna Oakenfold odwróciła się od Wlada i powoli rozejrzała po pozostałych. Bars również wracał do swoich zmysłów. Co prawda wszyscy byli ranni, ale najważniejsze, że nikt nie oberwał na tyle by zostać posłanym prosto do boga. Powoli Venora ruszyła by zebrać z podłogi swój sprzęt. Jej wzrok skierował się na bezgłowego gnolla. Czy dobrze zrobiła, że skupiła się na nim, zamiast walczyć z ogrem? Tego się nie dowie. Mogła więc albo uznać, że popełniła błąd, albo tak działając uniknęła większego. Bo przecież, gdyby nie trafiła ogra to reszta miałaby jeszcze do pokonania tego z żelazną łapą.
Rycerka westchnęła, nieco za bardzo, co wywołało ból w klatce piersiowej. Zakryła usta dłonią, tłumiąc kaszel.

W końcu znalazła swój miecz oraz tarczę. Ten pierwszy miał się dobrze, natomiast tarcza zyskała kolejne żłobienia i wgięcia na swym licu. Pochyliła się nad nimi i uniosła, chowając jeden do pochwy przy pasie, a drugie oparła o swoją nogę.
- Czas ruszać, zabieramy stąd co się przyda i wracamy do ducha - powiedziała na głos, spoglądając po kompanach. - Wszyscy musimy odpocząć. Poproszę ducha by pozwolił nam na to w jego krypcie - po tych słowach skinęła na mężczyzna i ruszyła do wyjścia z pomieszczenia.
-Zaczekaj- Wlad podszedł do Venory i położył jej dłoń na skroni, nim kobieta zrozumiała co się dzieje, poczuła jak lecznicza moc spłynęła na jej ciało przynosząc delikatną ulgę w bólu -Skoro mamy odpocząć to i tak odzyskam objawioną łaskę Helma, a ty przynajmniej nie będziesz cierpieć niepotrzebnie- dodał opiekuńczym tonem -Teraz możemy ruszać- wymusił lekki uśmiech. Wlad cierpiał nie mniej niż Venora, lecz podstawą kodeksu rycerskiego paladyna było ulżyć w cierpieniach innym w pierwszej kolejności. Venora poczułą nieco więcej sił i nawet tarcza przestała jej tak ciążyć. Paladynka z wdzięcznością spojrzała na towarzysza i skinęła mu w podzięce głową.

Kompani ruszyli w kierunku wielkiego holu, kierując się za dowódczynią. Rycerka przecisnęła się przez uchylone wrota i wyszła na zewnątrz.
-A gdzie Luka?- spytał Manas rozglądając się na wszędzie podobnie jak i reszta.
-Zwiedzać mu się zachciało?- burknął pesymistycznym tonem Ernest.
-Patrzcie...- ich uwagę zwrócił Ur-Shak, który przyklęknął na jedno kolano na posadzce wskazując palcem kilka kropli krwi.
-Jest świeża...- dodał po krótkiej chwili.
-Tam też jest kilka kropli...- Bars wskazał miejsce, nieopodal zapieczętowanych wrót do grobowca, którego nie potrafili otworzyć.

Paladynka zaklęła siarczyście, zupełnie jak to zwykli robić pomocnicy pracujący na tartaku jej ojca, gdy byli czymś poirytowani.
- ... Przepraszam - żachnęła się, że powiedziała to na głos. Rozejrzała się z nadzieją, że paladyn po prostu zdecydował się na chwilę odejść od posterunku, a ta krew tu już była wcześniej, tylko jej zwyczajnie nie zauważyli...
- Luka! - Venora wypowiedziała głośniej imię towarzysza, ale nie krzycząc, lecz odpowiedziało jej jedynie echo odbite od posępnych ścian i sklepienia grobowca.
Venora zgrzytnęła zębami i skierowała kroki ku katakumbie zajmowanej przez ducha. Ona w końcu znał sposób by otworzyć wrota. Skrzywiła się zaraz, bo przecież wszyscy potrzebowali odpoczynku, a to z każdą chwilą będzie zmniejszało szanse Luki na przeżycie...
~Co powinnam zrobić?!~ jęknęła w duchu paladynka.

Gdy tylko przekroczyli próg pierwszego od lewej grobowca, pod ich nogami pojawiła się gęsta mgła. Venora mogłaby przysiąc, że słyszy do tego szepty ścian, lecz domyślała się, że to może być zwyczajnie efekt ogromnego zmęczenia i bólu, który przyjęła na barki tego dnia. Po chwili mgła w okolicy środka kurhanu uniosła się i przybrała formę tego samego mężczyzny, który objawił im się wcześniej. Duch uśmiechnął się z satysfakcją i wzruszył ramionami -Widzę, że nie było łatwo… syknął do Venory.
Paladynka prawie zgromiła wzrokiem ducha. Ale powstrzymała się, bo nie był on przecież winien ich ran.
- Tak, nie było. Poza tym zaginął nasz towarzysz, który pilnował przejścia między kurhanami - przyznała kobieta. - Ślady krwi prowadzą do tego pomieszczenia które ty mówisz, że wiesz jak można je otworzyć. Ale teraz potrzebujemy odpoczynku. Czy pozwolisz nam odpocząć tu? - zapytała ducha.
-Odpoczywaj gdzie chcesz- rozłożył ręce na boki -A kiedy już zdecydujesz się odnaleźć trupa swojego kompana i staniesz pod wrotami wypowiesz głośno słowo “Tundertein”, a wrota staną przed wami otworem- dopełnił obietnicy zdradzając sposób na przejście do ostatniego z kurhanów.

Panna Oakenfold zacisnęła zęby po słowach ducha. Miał rację, szanse na uratowanie Luki, były żadne jeśli nie zrobią tego teraz... Ale wtedy postawi na szali życie może i więcej jak jednej osoby. Paladynka spojrzała po towarzyszach. Naprawdę bardzo potrzebowali odpoczynku. Wiedziała, że musi o tym zadecydować.
- Czy jesteś w stanie nam powiedzieć, czy znajduje się ktokolwiek żywy za tamtymi wrotami? - zapytała jeszcze.
-O tak, jest tam kilka żywych istot- odrzekł duch.
-Gnolle pewnie. Mamy dość sił by wyciąć je w pień!- wtrącił Ernest.
-Nie - pokręciła głową Venora. - Wszyscy są ranni, zmęczeni, ledwo stoją. Naprawdę niewiele potrzeba by któreś straciło życie - dodała pewna swojej decyzji.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline