[media]http://www.youtube.com/watch?v=Otkly-JbXKU [/media]
-
O boże... - Venora nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że powiedziała to na głos, a nie tylko pomyślała. Zrobiła się blada niczym duch, który im towarzyszył. Przyglądała się demonowi. Tak... To był najprawdziwszy demon. Duch nie kłamał. Czuła to. Nic na tym świecie nie miało w sobie tyle zła co istota, która przybyła prosto z piekieł.
Z zapartym tchem paladynka oceniała ich szanse na przeżycie tego starcia. Spojrzała w dół, na swoje ręce, które zaczęły jej się trząść ze zdenerwowania. A może po prostu ze strachu?
Serce waliło jej jak szalone i zebrało jej się na mdłości. Skronie znów zaczęły jej pulsować tępym bólem.
~ Zginę tak jak dziadek... W walce z demonem ~ pomyślała, będąc całkiem mocno przekonana, że tak właśnie się stanie. Nie mieli jak się uleczyć, nie mieli czarów, nie mieli w tej chwili nic poza tym co trzymali w rękach. Dopadło ją poczucie bezsilności.
Wtedy też zacisnęła zęby, spojrzenie zrobiło się chłodne, a jej wyraz twarzy nabrał zaciętości.
~ Ale zrobię to walcząc, robiąc im tyle szkody ile będę w stanie ~ obiecała sobie.
Venora spojrzała na ducha i skinęła mu głową, przystając na jego propozycję, która tak naprawdę była jedynym sposobem by mieć choć cień szansy, że ktoś wyjdzie z tego żywy. Następnie skierowała wzrok na Ernesta i gestem głowy wskazała mu by wracać po resztę. Sama od razu odstąpiła od wrót, szybkim krokiem kierując się spowrotem, by wybudzić wszystkich i przygotować ich na najgorsze.
-
Wstawać! Do broni! Przyzwali demona!- warknęła ostro, jak jeszcze jej się nie zdarzyło i spojrzała po wszystkich, którzy dopiero wybudzili się po jej słowach. -
Czas pokazać, że paladyni Helma nawet w obliczu śmierci nie lękają się zła! - dodała prędko by nie dać im, ani przede wszystkim sobie, czasu na zwątpienie.
Paladynka podeszła do miejsca gdzie odpoczywała i zabrała stamtąd swoją tarczę i miecz. Po jej ruchach było wyraźnie widać zdenerwowanie. W skupieniu przyjrzała się swojemu napierśnikowi. Wiedziała, że teraz tylko pancerz chronił ją przed śmiercią. Jeden nieuważny ruch z jej strony i będzie martwa. Ognistość jej miecza mogła teraz już nie stanowić dodatkowego atutu. Obawiała się, że przeciwnik będzie odporny na to.
Chyba pozostawało jej już tylko modlić się o to, by po śmierci dostać wygodne miejsce u boku boga.
-
Demona?!- powtórzył ewidentnie przerażony tym faktem Ernest.
-
No to ładnie…- dodał równie sceptycznie Ur-Shak, lecz zarówno jeden jak i drugi mąż chwycili za broń, nie mając zamiaru tanio sprzedać skóry.
-
Helmie otocz nas opieką. Niech twoja łaska sprawi moją skórę twardą jak stal, a wolę niezłomną!- modlił się Wlad klęcząc na jedno kolano, a gdy wstał i sięgnął po miecz spojrzał z błyskiem w oku na dowódczynię -
Mamy jakiś plan?- spytał w końcu robiąc młyńca w powietrzu swoim ostrzem -
Czy po prostu idziemy tam i walimy ich po łbach?
-
Musimy ich wszystkich tu zwabić. Bjorg, duch tej krypty - wyjaśniła Venora na wypadek, gdyby nie każdy kojarzył jego imienia. -
powiedział, że zajmie się sługami piekielnej istoty. Dla nas zostanie demon - powiedziała spoglądając po wszystkich kompanach. -
Będziemy musieli go otoczyć, co powinno go rozproszyć i dać nam lepsze szanse na oddanie ciosu. Ja, Ernest i Ur-Shak zaatakujemy go od frontu, reszta od tyłu. Zrozumiano?
-
Ktoś z was musi im się ujawnić, żeby tu przyszli…- syknął duch do Ur-shaka i Ernesta. Venora i jej paladyni nie mogli bawić się w takie podchody, według kodeksu zasad, który był podstawą ich moralnego kręgosłupa. Na szczęście była z nimi dwójka najemników, którym nic nie broniło brać wroga podstępem. Ur-Shak skinął głową -
Pójdę- burknął po czym rzucił kompanom porozumiewawcze spojrzenie. Półork miał nadzieję, że kiedy wróci jego ekipa będzie gotowa by stanąć demonowi na drodze.
Mężczyzna zniknął za rogiem korytarza i nie było go kilka krótkich chwil. W końcu znów ukazał się ich oczom, dysząc ciężko.
-
Gotujcie się na bój!- warknął, dołączył do towarzyszy i przybrał bojową postawę. Do grobowca najpierw wpadły gnolle. Stwory szczekały, powarkiwały i ruszały się dziko. Bestie wpadły śladem półorka do wnętrza grobowca i wtedy mgła uformowała się na powrót w zjawę. Duch szeptał coś pod nosem i nagle z ścian wyłoniło się kilka cieni, które błyskawicznie przedarły się przez ciała hienoludzi pozbawiając ich pełni sił. Duch z kurhanu uniósł dłoń a kłębiąca się wokół mgła przybrała postać miecza w jego ręku. Nieumarły kilkoma błyskawicznymi ciosami posłał stwory trupem na ziemię i wtedy usłyszeli dudniące kroki zbliżającego się demona.
W wnętrzu kurhanu zapanował smród siarki i zgnilizny. Bjorg odwrócił głowę i ze spokojem wyczekał nadejścia Tanar’ri. Przeklęta bestia z niższego planu wkroczyła butnie i energicznie nie zwracając nawet uwagi na truchła swoich sług. Demon wziął potężny zamach i natarł toporzyskiem na ducha, lecz sekundę przed ciosem, duch rozpłynął się w mgle a demon omal nie wyrżnął na pysk. Stwór wyprostował się i skupił wzrok na Venorze i jej kompanach ciężko dysząc pod kościanym hełmem.
-
Akher tonoranerr khater mines’teral…- warknął mierząc do Venory swoim toporem, który zdawał się być tak wielki, że przeciętny człek musiałby dzierżyć go oburącz, a i to nie bez problemów.
Pladynka czuła jak zimny pot spływa jej po plecach, gdy demon wypowiedział słowa w nieznanym jej języku i wskazał na nią swym orężem. Przez chwilę nawet obawiała się, że w jej kierunku pomknie jakiś czar. Ale to na szczęście się nie stało. Zacisnęła z całych, pozostałych jej sił ręce na swej broni.
-
Na niego! JUŻ! - krzyknęła do swoich kompanów i natychmiast ruszyła na piekielną istotę, nim jej własny rozum uznał to za zły pomysł. By zająć swoje myśli i nie dopuścić do nich strachu, zaczęła recytować pod nosem pieśni pochwalne na cześć Helma.