Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2017, 21:19   #86
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Łazienka. Imogen, Natalie i Alice oraz Fluks

Blondynka spojrzała na Harper i w porozumiewawczym geście skinęła jej głową. Sama wróciła przed kabinę prysznicową.
- Powinnyście się przewietrzyć - powiedziała Olander do Natalie, przyglądając się jej badawczo. Zaraz jednak jej wzrok skierował się na psa. - Dzięki za opłukanie go - uśmiechnęła się. - Jak skończę to do was zajrzę - dodała i sięgnęła po butelkę z szamponem. Był najwyższy czas na drugą fazę mycia. Przyklęknęła więc i zajęła się znowu psem.
Alice trochę niespokojna wizją rozmowy z Natalie również weszła z Imogen do łazienki, zatrzymała się jednak przy drzwiach i czekała co Douglasówna powie. Wolała mieć czas na ucieczkę, jeśli postanowi rzucić w nią mydłem.
- Musimy tak? - Zrezygnowanym tonem odpowiedziała Natalie. Nie chodziło o to, że ma coś bardzo przeciwko, ale tego wszystkiego było.. tak dużo, tak bardzo dużo. Za dużo.
Spojrzała ze wstydem na Alice. Czego ona oczekiwała? Czy to była w ogóle prawda? Nie chciała zrobić jej krzywdy, bo rudowłosa póki co wydawała się sympatyczną osobą, ale dlaczego znowu musiała rozwiązywać nie tylko swoje problemy, ale problemy swoich pieprzonych rodziców? Myślała, że to już wreszcie będzie za nią.
Alice niestety była na tyle niespokojna, że już po tonie i minie Natalie, stwierdziła że to nie ma sensu i że to był raczej zły pomysł. Uśmiechnęła się do niej przepraszająco, a potem zerknęła na Imogen
- Nie… Nie musimy. Nie musimy - powiedziała i spuściła wzrok, wychodząc z łazienki. Alice nie wiedziała do kogo ma mieć pretensje, czy powinna mieć jakieś pretensje. Do swojej matki? Do swojego przybranego ojca, że wpędził ją do szpitala, czy może to że była w szpitalu było winą tego całego Roberta, który okazał się być jej prawdziwym ojcem? Aż ją w skroni zabolało, więc przytknęła dłoń do głowy z miną wskazującą na to, że zaraz się rozpłacze. Potrzebowała się przewietrzyć. Tak, zdecydowanie. Kierowała się więc w stronę wyjścia z chatki, pociągając już lekko noskiem.

Zdawałoby się, że Imogen pozostała sama z Fluksem, lecz Natalie potknęła się i przez to nie zamknęła za sobą drzwi. W rezultacie Olander wcale nie była odcięta od dramy panującej w salonie.

Żwir, piasek, zeschnięte odchody z tylnej części ciała - wszystko spływało wraz z wodą do ścieków. Pies wciąż był nieprzystrzyżony i nierozczesany, ale już teraz wyglądał o niebo lepiej. Niestety Imogen dostrzegła trzy rzeczy w trakcie mycia Fluksa.
Po pierwsze - pies był przeraźliwie wychudzony i zapewne głodował już od dłuższego czasu.
Po drugie - oblepiały go pchły.
Po trzecie - wokół karku tkwiła okropnie ciasna obroża, która wrzynała się w ciało czworonoga. Wcześniej skołtuniona sierść całkowicie ją przysłaniała. Teraz jednak była widoczna wraz z urwanym pierwszym ogniwem łańcucha… oraz blaszką, na którą zazwyczaj wpisuje się imię i nazwisko właściciela, w przypadku zagubienia czworonoga.
- Jak dobrze, że szampon jest przeciwpchelny - powiedziała Immy do Fluksa, zadowolona ze swojej przezorności, gdy spłukiwała go drugi raz. Cała masa pcheł, tych małych czarnych kropeczek, spływała do odpływu brodzika wraz z sierścią. Kilkukrotnie, Immy wybierała kłaki i inne syfki z brodzika i wyrzucała je do toalety. Olander nałożyła kolejną porcję szamponu na psa, by dokonać anihilacji wszystkich pcheł rezydujących na skórze psa. Dopiero wtedy zajęła się obrożą.

Imogen skrzywiła się widząc, że ma ona blaszkę z adresem. Miała nadzieję, że Fluks jest zwykłym włóczęgą, lecz to oznaczało że zwierzak był zwyczajnie zaniedbany przez właściciela. Już oczami wyobraźni widziała, że gdyby nie urwał się z łańcucha to zdechłby z głodu.
- Biedaku - skomentowała to wszystko ze smutkiem. Zdjęła obrożę i wrzuciła ją do zlewu przelotnie tylko spoglądając na przywieszkę. Znajdował się na niej tylko numer telefonu. Zapewne telefonu.
- No cóż, przynajmniej odpada mi szukanie twoich właścicieli - powiedziała do psa i ziewnęła. - Właśnie... Koniec pracy na dziś - mruknęła pod nosem i w tym momencie wyłączyła nagrywanie w Skorpionie.
Pochyliła się nad psem i zaczęła oglądać go dokładnie. Pchły wydawały się umierać w agonii. To było dobrą wiadomością. A Fluks zdawał się być zadowolony z uwagi jaką mu się poświęcało i z położonymi uszami merdał ogonkiem, starając się skraść buziaka albo chociaż polizać Imogen po ręce.
- To będzie ostatnia runda - oznajmiła psu, mając na myśli szorowanie szamponem. - Rozczeszę cię już na zewnątrz, jak będziesz sechł na słońcu - po tych słowach Immy sięgnęła po prysznic i zaczęła opłukiwać psa. Powoli i dokładnie obmyła pianę z sierści Fluksa.
- No i fajnie - skomentowała na koniec Olander, gdy ręką zaczęła ściągać wodę z sierści i wyciskać z niej każdą psią łapkę i ogonek. W końcu puściła psa i zamknęła kabinę by ten się wytrzepał. W międzyczasie sięgnęła po ręcznik i wtedy otworzyła prysznic, wypuszczając psa na podłogę. Od razu rzuciła na niego rozłożony ręcznik i zaczęła delikatnie wycierać.

Fluks wyglądał znacznie lepiej. Czysta, błyszcząca sierść dodała mu dużo uroku. W łazience roztaczał się słodki zapach zielonego jabłuszka. Kiedy jednak Imogen dotknęła okolicy szyi, gdzie wcześniej była obroża, pies zjeżył się i próbował wyrwać. Nawet zawarczał. Wszystko wskazywało na to, że bolał go ślad na szyi.
- Spokojnie - powiedziała Immy do psa, gdy ten zawarczał. Nie dziwiła mu się nawet odrobiny. - Ale muszę ci założyć nową obrożę, tu na kempingu nie pozwalają, żeby psy biegały luzem - mówiąc to Imogen wyprostowała się. - Teraz na dwór i jedzonko - stwierdziła patrząc na psa z góry. Spojrzała do torby z zakupami z zoologicznego i wyciągnęła z niej obrożę. Ta bardzo różniła się od poprzedniej. Była szeroka, wykonana z miękkiej skóry i zapinana na zatrzask. Olander oderwała od niej metkę i pochyliła się nad psem. Delikatnie założyła ją psu na szyję.
- No to chyba już jesteś mój - uśmiechnęła się, miziając go po szyi. - W Portland ci się nie spodoba, ale i tak będę pisać o przeniesienie. Może Ravenna albo Tokio? Solvi będzie ciebie uwielbiać - Immy nieco posmutniała wspominając o córce. Spojrzała na telefon i znów na psa.
- Chodź, czas cię nakarmić - powiedziała i sięgnęła po swoje spodnie. Ubrała je, a telefon schowała do tylnej kieszeni. Starą obroże już chciała wyrzucić gdy stwierdziła, że zachowa numer. Sięgnęła po telefon, odblokowała go i zrobiła zdjęcie blaszki. Dopiero po tym wyrzuciła starą obrożę do śmietnika, a telefon schowała na powrót do kieszeni. Z torby zakupowej wyciągnęła smycz automatyczną i cmoknęła na psa. Zaraz po tym wyszła z łazienki do pokoju wspólnego.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline