Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2017, 11:01   #138
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wpatrywała się nieobecnym spojrzeniem w pieczęć rodową należącą do jej zmarłego mentora. Czy to z rozkojarzenia, czy powstania z martwych, Venora nie potrafiła skupić myśli na jednym temacie. W głowie huczało jej od natłoku kłębiących się myśli. A najtrudniejsze z nich dotyczyło słów niebiańskiej istoty.
~ "kiedy na to zasłużysz" ~ dudniło jej w myślach echo tego co powiedział. Pokręciła głową chcąc pozbyć się tego wszystkiego z głowy. Zakryła dłonią twarz, oddychając ciężko.

W końcu jako tako zebrała się w sobie i spojrzała na trzymany już w dłoni list. Tyle zachodu by go odzyskać... Luka stracił przez to życie, tak samo jak towarzysze Ernesta.
Paladynka wzdrygnęła się na słowa najemnika, które wyrwały ją z rozmyślań. Venora rozejrzała się po komnacie, jakby pierwszy raz ją widziała. Jej spojrzenie stanęło na zwłokach paladyna, wywołując smutek na twarzy kobiety. Pokiwała głową.
- Tak, trzeba odpocząć - zgodziła się z Ernestem. - Trzeba będzie odprawić modły za zmarłych, opatrzyć rannych… - dodała spuszczając spojrzenia na własną rękę, w której dłoni miała zaciśniętą na liście od sir Morimonda. - Idź przodem, powiedz reszcie co tu zastaliśmy, ja... Zaraz do was dołączę

Człek skinął posłusznie głową, a następnie udał się do ciasnego przejścia ukrytego pod jedną z mogił i zniknął Venorze z oczu. Rycerka została sama w komnacie pełnej trupów. Kobieta rozejrzała się po pomieszczeniu po raz kolejny. Powoli podeszła do ciała Luki i położyła dłoń na jego głowie.
- Pokornie proszę Helmie byś otworzył przed bramy do swego niebiańskiego planu - powiedziała na głos, po czym odstąpiła od martwego paladyna. Venora nie była kapłanem, więc nie do końca wiedziała jak powinno wyglądać właściwy rytuał pożegnania zmarłego. Na tą chwilę, jako dowódca, zrobiła tyle ile mogła. Już miała ruszyć w ślad za Ernestem, gdy zdecydowała, że najpierw tu, w samotności, przeczyta list. Uniosła rękę, przełamała pieczęć i rozwinęła go.
Niestety jak się okazało nie miało pójść tak łatwo, jakby tego chciała rycerka. Nieznany język, w jakim zapisano treść wiadomości po chwili zastanowienia nie był już dla Venory zaskakujący. Morimond miał jej do przekazania coś ważnego i te wieści nie mogły trafić w niepowołane ręce, to też ukrył je w postaci jakiegoś nieznajomego Venorze dialektu.
Paladynka delikatnie złożyła list i schowała go. Spuściła głowę i wbiła spojrzenie w usmarowaną krwią posadzkę. Czuła zawód, że nie potrafiła rozczytać​ zapisków jej mentora. Pokręciła głową. Tylko gdzie powinna szukać pomocy by poznać treść?
~ Moi przełożeni? Nie, oni mieli sir Morimonda za dziwaka... Henk? Może... A może powinnam udać się na dwór mentora? Albo znaleźć to miejsce w lesie... ~ Venora była naprawdę zagubiona w tym wszystkim.

Ruszyła ku wyjściu ale zawahała się. Cofnęła się i podeszła do wiedźmy. Wspomnienie o uczonym, przypomniało jej o jego prośbie. Przeszukała więc jej ciało, głównie w poszukiwaniu jakiejś księgi czy zwojów, bo jeśli nie była zaklinaczem, tylko czarodziejem, to powinna mieć coś takiego.

W zgodzie z własnym rozsądkiem Venora zajęła się najpierw sprawdzeniem komnaty i trupa wiedźmy. Pomarszczona skóra o szaro-błękitnym odcieniu nosiła ślady wielu poparzeń i okaleczeń. Paskudne babsko miało na sobie stare, przemoczone i przesiąknięte jej własnym smrodem łachy. Na szyi wisiał rzemień z nawet ładnym rubinem okuty w srebrną ramkę. Na wskazującym palcu lewej dłoni miała piękny pierścień z malutkim szafirem. W głębokiej kieszeni swoich szat miała schowane dwie fiolki z czarną mazią, oraz bezbarwną cieczą. Za pasem schowała sobie prosty sztylet, który lekko się mienił magiczną aurą, gdy Venora uniosła go by mu się przyjrzeć. Ku zdziwieniu rycerki wiedźma nie miała przy sobie żadnych zwojów.
Upewniwszy się, że czarownica nie ma nic więcej wartego uwagi przy sobie wstała i ruszyła powoli w stronę ołtarza, rozglądając się na około. W półmroku komnaty, pod ścianą znajdowało się posłanie z wilczych skór, oraz tobołek z masą talizmanów, oraz dziwacznych przedmiotów pewnikiem niezbędnych do rzucania zaklęć. Tuż pod ołtarzem Venora dostrzegła opasłe tomiszcze, obite w ludzką skórę. Paladynka ledwie dotknęła księgi a po plecach przeszły ją ciarki. W środku opisane były rytuały i obrzędy, których Venora zdecydowanie nie chciała zagłębiać.

Kiedy w końcu miała pewność, że sprawdziła wszystko, udała się do grobowca, gdzie wraz z kompanami walczyła z hienoludźmi. Gnolle nie miały przy sobie zbyt wielu wartościowych rzeczy, lecz przy truchle żelaznorękiego herszta kobieta natrafiła na mistrzowsko wykuty topór. Znalazła również łącznie trzydzieści siedem złotych monet i dwanaście srebrników.
Ostatecznie rycerka udała się do grobowca, gdzie czekał na nią Ernest i jej nieprzytomni towarzysze. Ich stan, zdaniem Venory był stabilny, a liczne rany po opatrzeniu już nie krwawiły.
-Znalazłaś coś ciekawego?- zagaił najemnik ze skwaszoną miną.
Venora usiadła na podłodze, plecami opierając się o ścianę. Ona sama wyglądała dobrze, nawet niespecjalnie bardzo była zmęczona. Jedynie dziura w jej pancerzu była świadectwem tego co się stało w międzyczasie.
- Talizmany, nieco kosztowności, splugawioną księgę rytuałów... - wymieniła paladynka i skrzywiła się, bo nie wiedziała co powinna z nią zrobić. - Nawet nie wiem czy spalenie jej jest dobrym pomysłem - dodała w temacie księgi. - Ale wygląda na to, że wiedźma nie przewidziała, że demon zechce też i jej śmierci - wzruszyła ramionami
-Mhm…- mruknął mężczyzna nie odrywając wzroku od dziury w pancerzu swej towarzyszki. Niedługo później również i on ułożył się do snu i w momencie stracił świadomość, zmęczony bojem i podróżą. Venora została sama z własnymi myślami i refleksjami. Niestety przez ostatnie wydarzenia były to głównie gorzkie refleksje. W końcu z samej nudy Venora próbowała zmróżyć oczy i usnąć choćby na trochę, lecz powieki automatycznie same się podnosiły co było tak irytujące, że rycerka nie mogła tego opisać żadnymi słowami. Tak oto spędziła kilka godzin, aż do momentu jak przytomności nie odzyskał Wlad. Rycerz otworzył oczy i przetarł dłonią twarz po czym rozejrzał się po skąpanym w bladym, blasku dogasającej pochodni grobowcu.
-Lady Venora!- niemal krzyknął zrywając się na równe nogi -Myślałem, że nie żyjesz… Byłem pewien, że nie żyjesz… Jak… jak to możliwe?- zbliżył się wartko do swej dowódczyni brzęczeniem swej zbroi budząc również Barsa i Manasa.

Rycerka odruchowo skrzyżowała ręce przed sobą, jakby chcąc nimi zakryć ziejącą dziurę w jej napierśniku. Odwróciła wzrok, usilnie zastanawiając się co im powiedzieć. Ostatnie godziny o tym rozmyślała, ale nadal nie miała niczego w głowie.
~ Powiedzieć im prawdę? Zbyć? ~ wahała się. Lecz przecież oni byli świadkami całego zajścia, widzieli jak demon zadaje jej śmiertelny cios, a następnie pada na ziemię, by po chwili leżeć w kałuży własnej krwi...
~ Jeśli ktokolwiek ma w to uwierzyć to tylko oni ~ Venora westchnęła ciężko i usadowiła się wygodniej.

- Demon zabił mnie - stwierdziła bezbarwnym głosem, a jej własne słowa jej samej wydawały się nieprawdopodobne. - Umarłam, a po śmieci napotkałam sługę Helma który, tak jak to mawiają, miał mnie zabrać do planu naszego boga - skrzywiła się. - Jednak tak się nie stało - zrobiła długą pauzę podczas, której zastanawiała się czy już w tym momencie urwać opowieść czy iść z nią dalej. - Ten niebianin powiedział, że bramy planu Helma są dla mnie zamknięte dopóki nie wypełnię swojego zadania jakie mi powierzono tu do wykonania - gdy to powiedziała spojrzała Wladowi prosto w oczy. Mógł on wyraźnie dostrzec, że panna Oakenfold nieudolnie próbuje skryć to jak bardzo czuła się z tym zagubiona.

Rycerz spojrzał na swoich młodszych kolegów, po czym znów spojrzał na Venorą. Paladynom nie było wolno kłamać ani ukrywać swojej tożsamości. To był priorytet w ich kodeksie honorowym. Wlad najwidoczniej uwierzył w każde słowo swej dowódczyni bez mrugnięcia okiem. Mężczyzna niespodziewanie padł na kolano pochylając głowę przed panną Oakenfold.
-Sferotknięta…- rzekł na tyle głośno by Manas i Bars go usłyszeli. Młodzieńcy spojrzeli na siebie, po czym zrobili to samo co ich starszy kolega okazując Venorze respekt.
-Czasami bogowie objawiają się swoim sługom, czasami wybierają z pośród nich kogoś do specjalnego zadania. Samo takie spotkanie zwie się sferotknięciem. To bardzo rzadkie zjawisko, bo bogowie zazwyczaj ograniczają kontakt z wiernymi do zsyłania im łask w postaci magii objawienia…- wyjaśnił prędko dając Venorze jeszcze więcej do myślenia.

Paladynka odruchowo wyprostowała się, prawie stając na baczność. Zamrugała oczami, trawiąc to co powiedział jej towarzysz. Owszem, wiedziała czym było sferotknięcie, lecz myśląc o swojej sytuacji w ogóle nie wpadła na to, że mogłoby to być właśnie to.
- To by wiele wyjaśniało… - mruknęła do siebie, po czym spojrzała po pokłonionych przed nią paladynach. - Powstańcie, proszę… - powiedziała do nich czując się niezręcznie w tej sytuacji. - Musimy się zbierać… Ja jestem w pełni sił, więc mogę całą swoją energię przeznaczyć na uleczenie was - dodała spoglądając po zebranych w komnacie. Wtedy przypomniała sobie o jeszcze jednym członku tej drużyny.
- Bjorgu, dziękuję ci niezmiernie za pomoc. Gdyby nie ty nasza sytuacja byłaby pewnie przesądzona. Jestem twoim dłużnikiem - powiedziała w przestrzeń, wierząc że duch ją cały czas na nich baczy. - Jeśli taka będzie twoja wola, to zrobię co w mojej mocy by Zakon Helma wysłał tu osoby, które będą w stanie cię uwolnić i odesłać na wieczny spoczynek.

Rycerka usłyszała tylko wyjący w odmętach korytarzy kurhanu wiatr. Manas zbudził ze snu Ernesta i Ur-Shaka. Trudno było stwierdzić jasno, który z mężczyzn jest bardziej poszkodowany potyczką z gnollim demonem. Wszyscy mieli cięte rany, każdy miał masę siniaków. Venora musiała rozsądnie skorzystać ze swych objawionych mocy.
Venora podniosła się z podłogi i podeszła do półorka. Przyklękła przy nim i zaczęła wypowiadać słowa modlitwy w celu zesłania na niego łaski leczenia od jej boga. Pozostałych, tych najbardziej wymagających pomocy, miała zamiar podratować swoją paladyńską mocą nakładania rąk, dzieląc ją odpowiednio pośród nich, by zapewnić żeby każdy miał siły na powrót do stolicy.
- Niestety Luka zginął - powiedziała przerywając ciszę, po tym jak ostatnie zasoby jej objawionych mocy zużyła na Wladzie. - Zabierzemy jego ciało i wracamy do Suzail.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline