Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2017, 21:09   #93
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
W domku: część pierwsza

Zaprowadzenie Fluksa do środka co prawda niewiele zmieniało, ale zawsze było to już coś - nieco mniej hałasu, krzyków, ludzi i nieco mniej zapachów. Immy zamknęła psa w pokoju gdzie spała Natalie, by zwierzak w razie czego miał ograniczone pole do prowadzenia destrukcyjnych działań, uprzednio jednak kobieta zabrała wszystkie rzeczy osobiste Douglas poza zasięg psiego pyska. Zostawiła psu wodę w pokoju.

Impreza na powietrzu rozkręcała się w najlepsze, a na kempingu już tylko o tym mówiono. Imogen jeszcze przed snem nie miała ochoty w tym uczestniczyć, a teraz myślała już tylko o tym by wyjechać, wrócić do stolicy i zabrać się za robotę... I wypić dobrą szkocką w hotelu. Potrzebowała jej by móc myśleć jasno, gdy do rozwiązania miała trudne problemy. A miała na głowie cholernie trudne decyzje do podjęcia.

Bez konieczności ciągłego pilnowania psa, Immy ze wzrokiem wbitym w ekran smartfona przeszła przez pomieszczenie wspólne i weszła za parawan. Położyła telefon na brzegu łóżka. Na jego wyświetlaczu widoczne były adresy helsińskich ośrodków pomocy zwierzętom. Olander wyciągnęła ze swojej torby długą i zwiewną białą koszulkę oraz przylegający do ciała podkoszulek. Zrzuciła z siebie to co miała i ubrała podkoszulek. Następnie sięgnęła po pistolet i szelki. Ten pierwszy położyła na łóżku, a naramienne paski szelek do kabury zaczęła na siebie ubierać.

Wchodząc do środka Alice zerknęła za Imogen, jednak dostrzegła tylko ruch za parawanem. Zapewne za nim musiała znajdować się Olander. Następnie Harper ściągnęła ręcznik z głowy i zaczęła przecierać włosy
- W sumie to nie pamiętam, czy zapisałam twój numer. Hmm… Nie wolisz poczekać? Fluks pewnie by wolał pobiegać jeszcze trochę po trawie bardziej, niż kisić się w jakimś psim hotelu - próbowała zagadać do blondynki, która skryła się za parawanem, ale ten i tak nie krył dźwięków, więc mogła do niej przez niego mówić i tak szanując jej prywatność i nie pchając jej się w strefę komfortu.
Imogen pokręciła głową.
- Nie ma sensu tracić czasu - odparła poprawiając ułożenie pasków szelek od kabury. - A Fluks... - westchnęła. - Przemyślałam wszystko. Nie poradzę sobie. Mam małe dziecko, które sama wychowuję. Nie mam rodziny, a i jeszcze w tym miesiącu chcę wyprowadzić się ze Stanów... Znalazłam kilka ośrodków pomocy dla bezdomnych zwierząt. Zrobiłam co mogłam dla niego, o resztę zadbają kompetentni ludzie - po tonie głosu Immy można było wyczuć, że czuje się z tą decyzją źle. - Jeszcze dziś go tam zawiozę - dodała markotnie. - Mój numer zapiszę na kartce i zostawię wam gdzieś na blacie kuchennym.

Alice przez dłuższy moment pozostawała zupełnie milcząca.
Dlaczego?
Bowiem poczuła się bardzo źle.
Fluks miałby trafić do jakiegoś schroniska, albo czegoś takiego?
No niby to logiczne, był bezpańskim psem, którym się zajęli, żeby mu pomóc.
Z jakiegoś jednak powodu zrobiło jej się niedobrze.
Bardzo niedobrze.
Przełknęła ciężką piłkę w gardle, myśląc sobie jakie to smutne. Wiedziała jakie to uczucie być zagubionym bez kogoś, kto by się chciał tobą zaopiekować. W końcu mimo, że była mała, gdy wzięli ją pod skrzydła dziadkowie, wiele razy o tym myślała, że mogła wylądować w sierocińcu.
- Nie możesz go oddać - odezwała się śmiertelnie poważnym, pogłębionym głosem. Wręcz mrocznym i niepokojącym.

- Nie mam innego wyjścia. On potrzebuje pełnej uwagi, opieki i resocjalizacji - westchnęła Imogen i wzięła do ręki pistolet. Sprawdziła magazynek, zabezpieczenie i dopiero wtedy schowała do kabury. - To jest bardziej... Odpowiedzialne rozwiązanie niż narażać go na stres związany z chaosem mojego życia... A kraje skandynawskie mają dobry system opieki nad takimi zwierzakami - mówiąc to, Olander zaczęła ubierać na siebie koszulę.

Alice stała w bezruchu, po czym przygryzła wargę. Ręce miała w połowie ruchu do głowy z ręcznikiem, najwyraźniej chciała nim znowu przetrzeć włosy. Te wisiały teraz pofalowanymi strąkami i wyglądały jak burza niespokojnych rudych pnączy
- To ja się nim zajmę! Proszę, nie oddawajmy go do schroniska. Dałaś mu już nawet imię! - głos jej aż zadrżał, co blondynka na pewno usłyszała bardzo wyraźnie. W postawie Alice było coś głębszego.
Olander zrobiła zdziwioną minę. Zupełnie jakby się przesłyszała. Odwróciła się na pięcie i podeszła do parawanu zza którego wyjrzała.
- Mówisz serio? - zapytała Immy rzucając badawcze spojrzenie na Alice.
Alice miała tak poważne i mroczne spojrzenie, że jej jasne oczy mogły się wydawać Imogen wręcz niecodziennie niepokojące
- Tak. Mówię - szczeknęła, wyraźnie nieświadoma swego zachowania stała, gotowa do kolejnej obrony zwierzęcia, jakby szykowała się do pojedynku z blondynką. Jak zaszczute zwierzę, gotowe ugryźć pierwsze w obronie. Ale nie zachowywała się jak szalona, więc coś faktycznie było na rzeczy.

- To wspaniale! - Immy uśmiechnęła się szeroko, wyraźnie uradowana z propozycji Alice.
Alice wyglądała tak, jakby ktoś dokonał falstartu i jakby zjadła piasek kurzu. Zmieszana bąknęła idiotyczne
- Co…? - bo dane jej się nie zgadzały. Jej umysł bowiem oczekiwał sporu. Walki. Obrony racji Fluksa. A tu jej ktoś kubeł wody na głowę wylał, jakby to już w ogóle było potrzebne, bo przecież robiła i tak za pannę z mokrą głową.
- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło... - odetchnęła Imogen. - Znaczy... Jesteś pewna że tego chcesz? Że dasz sobie z nim radę? - zapytała podchodząc do Harper.
Alice kiwnęła głową i potrząsnęła głową, jakby otrząsając się z czegoś nieprzyjemnego
- Tak, na pewno znajdzie się jakiś psi hotel z resocjalizacją tu na miejscu… - zaproponowała opcję, bo trzymanie psiaka w zwykłym hotelu faktycznie było złym pomysłem
- Ale nie chcę go porzucać… Znaczy, oddawać… Znaczy… No rozumiesz. - zmieniała zdanie jakby każde kolejne słowo było dla niej niewłaściwe i szukała tego właściwego, ale zrezygnowała, odwracając kota ogonem.

- O przetrzymanie Fluksa na czas zadania się nie martw - odparła jej Olander. - Już pytałam o takie miejsce Enni i powiedziała, że sama chętnie się nim zajmie. Opłacę jego pobyt tu i po wszystkim przyjedziemy po niego. OK? - uśmiechnęła się radośnie na koniec.
Alice stała chwilę jeszcze sztywna, po czym jakby zrzuciła ciężar z pleców i wreszcie opuściła ręce
- Dobrze… Dobrze w porządku. I tak mieszkam zupełnie sama, nie mam nikogo, więc taki towarzysz to będzie dla mnie przyjemność.
- Ah, nie spodziewałam się, że to tak dobrze się ułoży - Immy była tak bardzo ucieszona tym, że po prostu podeszła do Alice i ją przytuliła z całej siły.

Alice za to stała chwilę zaskoczona reakcją Imogen, że po prostu uśmiechnęła się i też ją przytuliła
- Chyba zachowałam się głupio, przepraszam. Trochę drażni mnie ten temat… - powiedziała tylko z dłuższą pauzą informacyjną, że albo nie chce rozwijać, albo to nie jest dobry moment na to.
- Nic się nie stało - mruknęła Olander i pogładziła ją dłonią po plecach. Po chwili puściła ją i odstąpiła o krok spoglądając na rudowłosą. - Zostawię wszystkie rzeczy Fluksa. Psie żarcie jeszcze jest, ale musisz mu dawać w małych porcjach - zaczęła wymieniać to co mogło ułatwić Alice opiekę nad psem. - Musisz na razie uważać na jego szyję, ma ją poranioną od starej obroży, chyba był trzymany na łańcuchu, z którego się zerwał. Opatrzyłam mu to. Nowa obroża jest szeroka i miękka, więc nie podrażnia mu tego. Eh... - westchnęła. - To czas na mnie.

- Dobrze, będę o niego dbać - oznajmiła Alice jak wzorowy zuch.
- Pamiętaj zostawić numer, dobrze? - przypomniała jej. Sama zastanawiała się co teraz z psiakiem. Chyba powinna się pójść przywitać, co nie?
- Masz jakieś psie smakołyki? Ciasteczko takie, czy coś? Chciałam się przyjść z nim przywitać przekupczo - oznajmiła Alice i spojrzała w stronę drzwi do pokoju, gdzie siedział Fluks.
- To chodź od razu wymienimy się numerami - stwierdziła Immy i odwróciła się od razu ruszając za parawan.
Alice wyciągnęła telefon z kieszeni spodni, gdzie już siedział, najwyraźniej wsadzony tam przezornie w celu zatelefonowania gdzieś.
- Mhm… - weszła za nią za parawan.

- Nie mam niestety ciastek ani nic takiego - powiedziała blondynka siadając na łóżku. Wzięła do ręki telefon i spojrzała wyczekująco na Alice by ta podała jej swój numer.
- Hmm, coś wymyślę… - stwierdziła Alice i zaraz wypikała w swoim telefonie numer, który wcześniej zapisała z karty
- To będzieee… 044 046 7545… Jak dzwonimy wewnątrz Finlandii, to pewnie bez kierunkowego. Hm… - powiedziała i spojrzała na Imogen, licząc że pośle jej strzałkę.
Olander wpisała podyktowany ciąg cyfr i wdusiła ikonkę słuchawki. Po chwili telefon Alice zawibrował i zabrzmiała standardowa melodyjka jej smartfona.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline