Wstała na nogi z trudem, zachwiała się nawet całkiem poważnie ale ustała. Rozejrzała się w koło siebie. Niestety z jej płonących oczu nie można było wyczytać emocji. Jedynie lekko rozchylone usta i zmarszczone brwi mogły wskazywać, że kleryczka próbuje się zorientować w sytuacji.
A Sybill była w nie małym szoku. Jeszcze kilka oddechów temu czuła ból uchodzącego z niej życia, strach na nieuchronne zbliżającej się ku niej śmierci... A teraz stała otoczona wiwatującym tłumem, który składał pokłony jej.
- Walkiria Wszechstwórcy - szeptem powtórzyła słowa wypowiadane przez te wszystkie wskrzeszone istoty. Przyjrzała się sobie uważnie. Jej rany zniknęły, nie miała na sobie nawet śladów własnej krwi. W ręku trzymała tarczę. Nie pamiętała kiedy ją wzięła w dłoń. Nie pamiętała nic od momentu utraty przytomności do teraz. Spojrzała w kierunku krateru, który stał w miejscu gdzie powinna była skonać. Tam dostrzegła połyskujące ostrze jej broni. Do tego to dziwne uczucie, jakby wyczuwała każdą z tych istot które jej się kłaniały. Rozumiała co mówili i to nie zależnie czy były to słowa wypowiadane przez elfa, goblina czy krasnoluda.
Sybill przetarła wolną dłonią twarz i pod opuszkami poczuła, że nie ma blizny. Przygryzła palec, czując że wszystkie zęby były na swoim miejscu. Lecz szczęka nadal ją bolała. Ogólnie bolało ją wszystko to w co pamiętała, że oberwała. Wyprostowała się ze stęknięciem i skierowała krótkie spojrzenie na Axima, ale wróciła je na tarczę. Myślała czy jej nie odłożyć, lecz... Czuła niechęć na samą myśl o rozstawaniu się z nią. Czuła, że tarcza emanuje błogosławioną mocą.
- Artefakt Wszechstwórcy? - mruknęła pod nosem.
- To na pewno on napełnił mnie swoją mocą...
Odetchnęła i aż jej się zakręciło w głowie. Skrzywiła się na twarzy. Czuła się wyczerpana jak jeszcze nigdy w życiu. Ale zacisnęła zęby.
- Chwalmy naszego pana! Stworzyciela wszystkiego i władcy każdego życia! - krzyknęła na całe gardło i uniosła tarczę.
Znów zachwiała się, ale tym razem przyklęknęła, zdradzając to jak bardzo jest zmęczona.