Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2017, 21:35   #142
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wkroczyła do swojej celi i trzasnęła za sobą drzwiami. W głowie jej się trochę kręciło od bimbru Augusta, ale poza tym to czuła się całkiem dobrze. Położyła swoją powyginaną tarczę na podłodze, opierając ją o ścianę, a tuż obok rzuciła plecak. Ciężkim krokiem przeszła na środek pomieszczenia, odwiązała od pasa pochwę z mieczem i położyła na stole, podobnie jak parę rękawic oraz list od sir Morimonda. Usiadła na krześle i zaczęła mocować się z elementami swojego pancerza. A wymagało to od niej nie lada cierpliwości bo brudna i śliska od tego czym usmarowana ona była, nie chciała tak łatwo dać się zdjąć. Kolejne elementy zaczęły zaczęły padać na podłogę, byle jak, byle się uwolnić. Venora dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego jak to wszystko śmierdziało, a ona po prostu przez ten czas przykła do tej woni.

Po dłuższym czasie w końcu była wolna. Rozebrała się do naga, rzucając przepocone i zabrudzone krwią ubranie na podłogę i zbliżyła się do misy stojącej na stoliku, pod którym stało wiadro zimnej wody. Glinianym dzbanem nabrała wody i wlała ją do misy. Wzięła kawałek lnianej tkaniny i zamoczyła ją. Zaczęła skrupulatnie obmywać swoje ciało z brudu. Na koniec przemyła włosy wodą i zaczęła się wycierać do sucha. Przez cały ten czas uważnie przyglądała się tej wielkiej bliźnie jaką miała teraz na piersi.

Narzuciła na siebie świeże szaty i na chwilę przysiadła na łóżku. Opadła na nie plecami w nadziei, że alkohol i lekkie “odsapnięcie” od ostatnich wydarzeń wzbudzi w niej senność. Nawet przymnknęła oczy.
Na nic to jednak jej się zdało. Wciąż nie czuła nawet krzty senności. Zrezygnowana podniosła się i zostawiając celę w nieporządku, opuściła swoją cele.

Bez pancerza który miała na sobie bez przerwy od kilku dni, czuła się niezwykle lekko i swobodnie. Miała nadzieję nie tykać go przez kilka dni. To samo czuła w temacie tarczy, lecz miecz już nie przywoływał w niej niechęci.
Drogę do komnaty Albrechta znała doskonale. Kapłan szukał czegoś w ogromnym kufrze, gdy młódka wkroczyła do pomieszczenia.
-O Venora. Witaj…- mężczyzna zamilknął na chwilę -Nie wyglądasz zbyt dobrze. Wszystko w porządku?- spytał.
Panna Oakenfold wzruszyła ramionami.
- Chyba nie do końca… - odpowiedziała mu przygryzając wargę w zmartwieniu. - Czy miałeś do czynienia ze zmartwychwstałymi? - zapytała niepewnie.
-Ho ho… wiedziałem, że mnie zaskoczysz- odrzekł z uśmiechem -Byłem świadkiem takiego przywołania z martwych. Mój mentor kiedyś odprawił ten rytuał, kiedy byłem jeszcze młody i niedoświadczony. Co konkretnie cię interesuje?- spytał.
- Bo ja chyba coś takiego przeżyłam - odparła nieco czerwieniąc się na twarzy. Co jednak mogło być w wynikiem picia bimbru Augusta. - Znaczy oberwałam całkiem śmiertelnie podczas starcia z demonem… - na dowód tego zaczęła rozwiązywać swoją koszulę by rozchylić ją nieco i pokazać część blizny jaką miała teraz na piersi. - Pamiętam jak oberwałam toporem… - i w skrócie opowiedziała mu co się wydarzyło, jak otrzymała śmiertelną ranę, by i tak powstać z kałuży własnej krwi. Wspomniała też, że od tamtej pory, choć nie spała, to nie była zmęczona. - Teraz czuję się dobrze, ale wolałabym się upewnić. Dlatego chciałam żebyś mnie przebadał - poprosiła zakrywając się koszulą na powrót .

Gdy rycerka opowiadała o starciu z demonem i śmiertelnej ranie od topora, kapłan uśmiechał się tylko pod nosem, jakby cały czas był przekonany, że Venora zwyczajnie próbuje go nabrać, lecz kiedy ta zaczęła mówić o niebiańskim spotkaniu z istotą z innego planu, kleryk spoważniał, splótł ręce na piersi i oparł się o otwarty kufer.
-Yyy… Y no cóż, to niesamowita historia - podszedł bliżej dotykając dwoma palcami miejsca, gdzie topór wbił się w ciało rycerki -Kości są całe. Żadna nawet nie pękła- skomentował -Wygląda na to, że wszystko z tobą w porządku… wzruszył ramionami.
-Demony, giganci, trolle, gobliny. Cholera masz ostatnio przekichane…- pokręcił głową -Byłem pewny, że twoja zbroja przetrwa nawet najsilniejsze uderzenia, to w końcu elfia stal… Ale w sumie tylko stal…- wzruszył ramionami -Nie potrafię wytłumaczyć, czemu nie jesteś zmęczona, ani senna. Chyba jesteś pierwszą osobą, która po tak ciężkiej walce nie padła ze zmęczenia. Ludzki organizm to niesamowity twór i chyba nigdy nie przestanie nas zaskakiwać… Tak jak ty mnie- uśmiechnął się ciepło kładąc dłoń na ramieniu kobiety.
-Byłaś już u Augusta? Co on na to?- spytał.

Pokiwała głową.
- Tak, już mu złożyłam pełen raport. Nawet zamierza wnioskować o to, że miał w moim wypadku miejsce cud - skrzywiła się. - Topór zmiażdżył mi wszystkie kości na piersi i chyba nawet sięgnął serca... - wyjaśniła nie patrząc w oczy kapłanowi. - Niebianin przywrócił mnie do życia - dodała.
-To niesamowite…- Albrecht pokręcił głową nie dowierzając temu co słyszy -Podziękowałaś Helmowi? Gdy mój mentor dokonał wskrzeszenia, ów nieszczęśnik… Albo i szczęśliwiec udał się na pielgrzymkę pod Cormantor by podziękować za ten wielki czyn. Lecz to inna sytuacja. To potężna magia. Tutaj mamy do czynienia z czymś więcej niż wskrzeszenie. To dar z niebios…- znów pokręcił głową.
- Chyba tak... - odparła mu niepewnie, bo słowa niebianina były wciąż świeże w jej pamięci. - Na pielgrzymkę chyba się nie wybiorę, bo praktycznie nie powinnam opuszczać Cormyru do czasu zebrania się komisji od tego cudu... Tak przynajmniej mówił August - wzruszyła ramionami. - Ale mam zgodę na udanie się na kilka dni do rodziny, więc... Pewnie jutro, może pojutrze, wyruszę - na koniec spojrzała na Albrechta i uśmiechnęła się blado.

-Nie martw się na zapas. Odpocznij, jak planujesz, a co będzie potem, to będzie potem- powiedział uśmiechając się do rycerki.
Z przyjemnym szumieniem w głowie wywołanym piciem bimbru, Venorze jakoś łatwiej przyszło zgodzenie się ze słowami Albrechta. Odwzajemniła uśmiech, tym razem już udało jej się wykrzesać z tego ciepły ton. Już miała odejść ale przypomniała jej się jedna sprawa.
- Dziękuję, że użyczyłeś mi swojego konia. Młot to naprawdę wspaniały rumak, który aż garnie się do działania - stwierdziła z uznaniem.
Kapłan machnął ręką -Jak już mówiłem nim wyjechałaś, taki rumak musi pracować inaczej zmarnieje- rzekł, po czym wstał i podszedł do Venory kładąc jej dłoń na ramieniu -Odpocznij. Ostatnie dni były dla ciebie potwornie męczące. Mamy pod rozkazy dość paladynów by w razie potrzeby wysłać ich na misję- rzekł uspokajająco -Nie zapomnij jednak o modlitwach i dziękowaniu Helmowi za to, że tu jesteś ciągle, z nami- pobłogosławił Venorę dotykając jej czoła.

Uśmiechnęła się na jego zapewnienie i z pokorą przyjęła błogosławieństwo.
- Nie zapomnę - zapewniła kapłana, ale miała do niego jeszcze jedną, ostatnią sprawę. Piesza wędrówka do rodzinnego domu zajęłaby jej bardzo dużo czasu, a chciała przecież zwiedzić las w poszukiwaniu miejsca ze swojego snu.
- Czy mogłabym... Pożyczyć na te kilka dni twojego konia? - zapytała. Jak do tej pory Młot był pierwszym zwierzęciem, z którym tak dobrze jej się pracowało, a i jego temperament bardzo jej odpowiadał. - Zamierzam nieco pozwiedzać rodzinne strony to na pewno nie będzie się nudził ze mną, a i wiadomo, że na wsi to nawet trawa jest lepsza - dodała z mrugnięciem oka.
-Oczywiście. Ja już pewnie prędko nie opuszczę swej komnaty…- odrzekł mężczyzna bez chwili zastanowienia.

- Bardzo ci dziękuję - niezmiernie ją to ucieszyło. Zaraz też pożegnała się z nim i opuściła pomieszczenie.

Stanęła na korytarzu zamykając za sobą drzwi. Rozejrzała się w koło, nie wiedząc co teraz ze sobą zrobić. Chwilę rozmyślała nad tym by udać się na posiłek, lecz stwierdziła, że nie czuje głodu. W celi czekała na nią cuchnąca zbroja na wyczyszczenie. Od razu pomyślała, że będzie musiała zapytać Virga, gdzie w górnym mieście znajdzie rzemieślnika, który poradzi sobie z naprawą jej pancerza i tarczy. Z całego jej ekwipunku tylko miecz nie nosił na sobie śladów trudów ostatnich dni. No może był trochę brudny, czuć było od niego spalenizną, ale nic poza tym mu nie dolegało.
Zasępiła się. Najchętniej od razu ruszyłaby w drogę, ale czuła się w obowiązku uczestniczyć w pogrzebie podwładnego. Ciągle też w głowie siedziało jej zamartwianie się o treść listu, którego nie była w stanie odczytać.
- Chyba powinnam odwiedzić Henka - stwierdziła niepewnie. Skierowała się więc ku swojej celi, lecz po drodze zboczyła nieco by odwiedzić kulawego kapłana.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 07-07-2017 o 00:27.
Mag jest offline