Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2017, 11:06   #144
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora mocno powątpiewała w słuszność umawiania się z tym krasnoludem co do naprawy jej pancerza. Chwilę jeszcze się wahała czy może jednak lepiej by nie było poszukać gdzieś indziej, ale w końcu odsunęła od siebie wątpliwości.
- Do jutra w takim razie - rzuciła na odchodne i zostawiła Krota w spokoju. Powiedzieć, że krasnolud był dziwny nie było czymś odkrywczym.

Dzień wciąż był całkiem młody gdy panna Oakenfold zaczęła snuć się bez celu po mieście. Co prawda nie przepadała za miejskim zgiełkiem, ale teraz jej to jakoś tak mniej przeszkadzało. Chciała wrócić do biblioteki, ale nie wiedziała jaki czas będzie na to odpowiedni. Wstępnie więc założyła sobie porę obiadową na ten cel.

Venora ruszyła zatem bez konkretnego celu przed siebie. Po drodze mijała dziesiątki, jeśli nie setki mieszczan, kupców, najemników, rzemieślników i miejskich strażników. Teraz, kiedy nie miała na sobie zbroi, ani helmickich emblematów ludzie nie widzieli w niej rycerkę, a zwykłą, młodą dziewczynę. Venora dotarła do przepięknego rynku, gdzie stał posąg poległego króla Azouna. Z tego miejsca było widać królewski zamek w całym jego majestacie. Rycerka znała ten widok, lecz po raz kolejny zawiesiła na nim wzrok na dłuższą chwilę.
Dopiero po paru chwilach czuła, że jest obserwowana. Powoli, spuściła wzrok i w tłumie, paręnaście metrów przed nią stał półork. Ten sam, który zaczepił ją jakiś czas temu. Półork nawet nie drgnął. Stał jak słup soli patrząc Venorze prosto w oczy. Zielonoskóry nagle zniknął za plecami wysokiego męża o posturze drwala. Venora rozejrzała się prędko i zauważyła, że najłatwiej byłoby wejść na podstawę pomnika króla, by rozejrzeć się za półorkiem.

I gdy już miała wstąpić na podwyższenie, przez myśl przeszło jej czy aby takie zachowanie było właściwe, czy przypadkiem wchodzenie na pomnik króla nie będzie uznane za złe zachowanie. Ona musiała się pilnować z tym, bo mogłaby przynieść zniesławienie dla swojego zakonu. Zamiast tego ruszyła prosto w tłum, w punkt przed siebie tam gdzie ostatni raz widziała tajemniczego nieznajomego, który gdy ostatni raz go spotkała, zwrócił się do niej w dziwnym języku.
Venora przepchnęła się przez gęsty tłum mieszczan wokół niej. Większość ludzi, których minęła nawet jej nie zauważyła. Rycerka wyszła naprzeciw wąskiej uliczki biegnącej skrótem w kierunku górnego miasta.


Panna Oakenfold zatrzymała się i przyjrzała uważnie uliczce, wodząc wzrokiem po budynkach, które rosły po bokach. W końcu przestąpiła pierwszy krok, później następny. Szła ku górnemu miastu, uważnie rozglądając się by wypatrzeć półorka.
Znała takie miejsca doskonale. Zwiedziła wiele podobnych domostw w czasie gdy w młodzieńczych latach pomogała z chorymi w czasie epidemii. Dzieciaki bawiły się w rynsztoku, a z okien zwisały połacie suszących się ubrań, koce i wiele podobnych. Po kilku chwilach marszu uliczką, dostrzegła zielonoskórego opartego plecami o róg jednej z chat. Mężczyzna poczekał aż Venora zbliży się do niego na odległość kilkunastu metrów, po czym zniknął za rogiem. Venora miała go “na wyciągnięcie ręki” i nie miała zamiaru rezygnować z tej okazji. Rycerka minęła róg budowli, przy której chwilę czekał na nią nieznajomy i ujrzała prostopadłą uliczkę. Zielonoskory stał w drzwiach jednej z chat, a gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, półork znowu zniknął jej z oczu w klatce.
Venora rozejrzała się dookoła, a gdy upewniła się, że nikt się na nią nie czai, podeszła bliżej. Drzwi pozostały uchylone, a gdy je lekko pchnęła ujrzała schody na górę i dwa razy krótsze do piwnicy.

Venorze zdecydowanie alkohol wypity z Augustem musiał teraz robić za przewodnika skoro znalazła się z własnej woli bez większego powodu w tym miejscu. Roztworzyła drzwi i przekroczyła próg domostwa rozglądając się. Rozsądek zatrzymał jej kolejne kroki. Zdała sobie sprawę, że nie miała przy sobie nic czym mogłaby się obronić. Przestąpiła krok w tył.
- Hej! Czy my się znamy? - zapytała rzucając słowa w przestrzeń. - Czemu wtedy do mnie podszedłeś? Czemu dziś znów mnie obserwowałeś?
-Obserwujemy cię od dawna…- usłyszała z góry donośny głos z dziwnym akcentem.
Ta odpowiedź nieco ją zaniepokoiła przez co zaczynała żałować, że tu zawędrowała. Jeszcze nie chciała uciekać w popłochu, ale na wszelki wypadek spojrzała kątem oka ku drzwiom.
- Czemu? - pytała dalej.
-Bo czas smoków jest bliski…- odpowiedział tajemniczo.
- Jakich smoków?! - tym razem Venora zaniepokoiła się na poważnie, obawiając się, że właśnie wkroczyła do leża sługusów Żelaznego. Lecz wciąż nie uciekała, stojąc w swym miejscu, nie ruszając się nawet o krok w żadną stronę. - Kim jesteś! - dodała z wyraźnym zniecierpliwieniem w głosie.
-Mam wiele imion. Moi mistrzowie nazywają mnie Mgłą nad moczarami. Inni zwali mnie Żelazną pięścią, a jeszcze inni zwali mnie Elz- odrzekł spokojnym tonem -Mówię o smokach: zielonych, czerwonych, ożywionych, opętanych, podziemnych i całej reszcie…- zrobił krótką pauzę, po czym Venora usłyszała dźwięki kroków i skrzypiących desek podłogi. Mężczyzna najwyraźniej wstał i poszedł gdzieś, zapraszając Venorę głębiej.

Panna Oakenfold odrobinę się uspokoiła. Ale nie traciła czujności.
- Ale co ja mam z tym wspólnego? - rzuciła spoglądając w górę schodów. W końcu zdecydowała się wkroczyć głębiej, przestępując powoli po stopniach by wejść na piętro.
-Ty jesteś tylko drobnym szczegółem wielkiej układanki, przepowiedni końca świata ludzi, elfów, krasnoludów i wszystkich innych nacji. To bardzo skomplikowane i nie pojęła byś nawet odrobiny jej zawiłości. Przybyłem tutaj z misją obserwacji, a przypadkiem spotkałem ciebie. W zasadzie zrobił to mój mistrz. Wyczuł w tobie dziwną aurę i nakazał obserwować. Venora usłyszała dźwięk nienaoliwionych zawiasów i po chwili dojrzała słoneczne promienie, wpuszczone przez wejście na dach.

Półork mówił o rzeczach o których ona sama śniła odkąd jej mentor zmarł.
- Dziwną? - Venora była zmieszana jego słowami o jakiejś aurze. Zastanowiło ją od razu czy to miało związek z tym co wyśniła ostatnim razem. O spotkaniu z dziwną istotą, do której zaprowadzić miał ją jej dziadek, a która sprawiła, że to jej mentor miał wizję za nią. - Kim jest twój mistrz, dla kogo pracujecie? - powiedziała i zbliżyła się do przejścia na dach. Zaryzykowała i udała się za półorkiem.
Paladynka musiała się pochylić by przejść przez malutkie drzwi, ale w końcu wyszła na zewnątrz zasłoniła oczy dłonią, rażona słonecznymi promieniami. Półork stał oparty nogą o ogniomur, wyglądając na wznoszące się ponad domy kolumny umieszczone na rynku.
-Dziwną. Każda istota ma swoją, wyjątkową aurę, lecz aury istot tego samego gatunku są zazwyczaj bardzo podobne. Twoja aura wyglądała kompletnie inaczej- wzruszył ramionami.
~ Może to przez planokrwistość ~ przeszło Venorze przez myśl, gdy przyglądała się swojemu rozmówcy.
- Może się pomylił co do mnie? - zasugerowała, wyczekując jego reakcji na jej słowa. - Chcecie czegoś ode mnie, czy tylko zamierzacie się przyglądać? - dodała.
-Mój mistrz się nie myli…- burknął uśmiechając się pod nosem -Jeszcze nie wiemy jaką rolę odegrasz w erze smoków, ale musimy być na bieżąco. Swoją drogą słyszałem o wielkim zwycięstwie nad hordą goblinów… Gratulacje- odwrócił się w jej stronę.

- Dziękuję - odparła choć nie było w tym za wielkiej dumy. - Nie jest mi jednak dane tego świętować w pełni ze względu na żałobę jaką noszę po moim zmarłym niedawno mentorze - dodała i spojrzała w kierunku gdzie wcześniej patrzył Elz, bo tak zdecydowała nazywać półorka. - Czemu mówisz o erze smoków? Przecież nie wszystkie z nich są złe. Nawet bóg Torm ma jednego w roli swego wierzchowca, jeśli wierzyć opowieściom jego wyznawców.

-Przybycie smoków jest przewidziane od tysiąca lat. Wzmianki o tym można znaleźć na każdym kontynencie tego świata. To będzie wojna, którą wygrają złe smoki i ich poplecznicy, a wtedy zapanuje era mordu i rzek krwi…- wzruszył ramionami -Myślimy, że można to powstrzymać odbierając duszę wielkiemu klucznikowi. To istota, która będzie miała największy wpływ na wysyp gadów. Niestety ciągle nie wiemy co to za istota.- wzruszył ramionami po raz drugi -Ja uważam, że to ma związek z Purpurowym smokiem, ostatnim swego gatunku -
- Klucznik... - powtórzyła po nim Venora w zamyśleniu. Po jej minie można było łatwo wywnioskować, że nie traktuje tego co mówił Elz za brednie. - Skąd wiecie, że wystarczy zabicie tej konkretnej istoty, żeby wszystkiemu zapobiec? - zapytała go.
-Nie wiemy półork wyprostował się i podszedł nieco bliżej Venory -Ale to nasze zadanie. Dowiedzieć się kto jest klucznikiem i za wszelką cenę go wyeliminować wyjaśnił nie kryjąc ani trochę zamiarów.
- Chyba nie myślicie, że ja mogę być tym klucznikiem - zaśmiała się nerwowo paladynka cofając o krok w tył by zachować dystans od półorka. Elz zrobił minę jakby ktoś go właśnie spoliczkował -Nie. To będzie coś znacznie większego i ważniejszego dla świata- wyjaśnił.

Panna Oakenfold choć w pełni słowom półorka nie ufała to i tak poczuła lekką ulgę.
- Więc... Pozostaje mi życzyć wam powodzenia - odparła niepewnie. - Nie wspominam najlepiej swojego spotkania ze smoczym pomiotem, a co dopiero jakbym miała stawiać czoła smoku z krwi i kości - pokręciła głową. - Mi wystarczą już moje własne problemy, z demonami i innymi parszywymi istotami - stwierdziła wycofując się do zejścia z dachu. - I na miłość boską, jak chcecie się czegoś o mnie dowiedzieć to wystarczy zapytać, a nie łypać z ciemnego zaułka - prychnęła jeszcze nim zeszła do wnętrza domostwa.

Szybko przeszła przez pokój kierując się do schodów po których na dół, zeskakując po dwa stopnie na raz. Nie oglądając się za siebie ruszyła uliczką ku górnemu miastu. Czuła się zaniepokojona. Jakby demony, portale do piekieł i hordy goblinów nie były wystarczającym dla niej problemem do zmartwień to jeszcze Elz wspomniał o smokach. Oczywistym było, że natychmiast wspomni Żelaznego, smoczy pomiot który prawie odebrał jej życie. Nie wiedzieć czemu wspomnieniami też wróciła do swojej pierwszej, nieudanej, misji. Na nagrobku poległego rycerza był napis, że zginął przechytrzony przez smoka.
Postanowiła udać się do biblioteki i nawet jeśli Henk nadal był zajęty to zdecydowała przetracić czas na przeglądanie ksiąg.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 03-04-2017 o 21:16. Powód: znalazłam ten idealny obrazek :D
Mag jest offline