Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2017, 12:40   #148
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację

W łaźni poczuła się prawie tak samo błogo co w zaświatach. Tylko westchnęła na to porównanie i swoje myśli. W tamtej chwili wskrzeszenie przyjęła prawie niczym karę, za bycie nie godną śmierci i udania się przed oblicze Helma. Teraz dopiero zdała sobie sprawę, jak głupie to były myśli.
Na szczęście tutaj w gorącej mgiełce snującej się nad lustrem wody, wszystkie trudy i zmartwienia zdawały się być gdzieś daleko. Można było na tą chwilę zapomnieć o tym wszystkim co ją niepokoiło. Venora tak bardzo chciała się od tego odciąć, że nawet nie patrzyła na swoją pierś, gdzie o realności jej problemów, przypominała duża blizna.
Rycerka siedziała zanurzona po szyję w gorącej wodzie do czasu aż nie zgłodniała. Wychodząc z kąpieli wpierw poczuła osłabienie, lecz gdy skończyła się wycierać wróciły jej nowe siły i pozytywne myśli. Zupełnie jak po powrocie z walki do Grumgish.

Paladynka idealnie zgrała się z czasem, bo gdy wróciła do zakonu to pora obiadowa już trwała. Oznaczało to, że jeszcze zdoła dostać coś ciepłego. Z wesołym uśmiechem stanęła w kolejce po swoją porcję, nie odmawiając luźnej rozmowy tym, którzy czekali razem z nią. Jej spojrzenie tylko raz i bardzo przelotnie, spoczęło na Ludwiku. Nie rozumiała jego wrogości, ale też nie miała zamiaru wchodzić z nim w konfrontację z tego powodu. Prędko jednak przegoniła od siebie myśli z nim związane. Nie chciała sobie psuć wybornego nastroju.
Jedząc wspomniało jej się, że powinna była kupić dla siebie wino na wieczór, by wypić je przed snem. Nie miała jednak zamiaru się wracać i znów wychodzić na ulicę. Zmęczenie powoli wkradało się, więc rycerka miała nadzieję, że uda jej się zdrzemnąć po obiedzie.

Syta i w pełni zrelaksowana skierowała się do swojej celi.
Zastał ją tam idealny porządek. Nawet nieprzyjemny zapach brudu jaki miała na sobie zbroja zdążył się już wywietrzyć przy szeroko roztwartym oknie jakie zostawiła wychodząc. Zamknęła za sobą drzwi i podeszła do okna by i ono zaraz zostało zatrzaśnięte.

Paladynka biorąc do ręki książkę od sir Augusta, usadowiła się wygodnie na łóżku. Oparła głowę o poduszkę i otworzyła lekturę, licząc że czytając uda jej się zasnąć.
Lecz nim udało jej się przeczytać pierwsze litery, usłyszała pukanie do drzwi. Odłożyła więc książkę na stolik i podniosła się z łóżka.
Wyraźnie ucieszyła się na widok Albrechta i niezwłocznie zaprosiła go do środka. Venora nawet nie zakładała, że już dziś kapłan skończy tłumaczenie, więc natychmiast poczuła ekscytację gdy otrzymała je do ręki.

Jej zniecierpliwienie było tak duże, że nawet nie usiadła tylko od razu rozwinęła rulon i zaczęła czytać.
A to jak mina na twarzy panny Oakenfold zmieniała się w trakcie jak przesuwała wzrokiem po wyrazach, obrazowało jej emocje jakie czuła zagłębiając się w treść. Wpierw zniecierpliwienie przeszło w zaciekawienie, by zmienić się zaraz w skupienie. Nagłe zdziwienie po chwili przerodziło się w zmartwienie. Na koniec nawet przygryzła wargę i wydawała się być zaniepokojona.
~ Czemu zostawiłeś mnie z tym samą, bez wyjaśnienia?! ~ jęknęła w myślach, prawie z pretensją, gdy wspomniała swojego mentora.

- Dzię... Dziękuję ci... - odparła spoglądając niepewnie na Albrechta. Venora wyglądała jakby nagle na jej plecy ktoś narzucił wielki plecach wyładowany kamieniami. Rycerka w końcu podeszła do swojego łóżka i usiadła na jego brzegu wciąż wodząc spojrzeniem po treści rozwiniętego przed nią listu. Nie mieściło jej się w głowie jak ona mogła być ratunkiem. Nie chciała jednak myśleć, że sir Morimond mógłby opisywać brednie. Był paladynem, a oni nie mogli kłamać.

-Wszystko w porządku?- zaniepokoił się kapłan.

Panna Oakenfold uniosła spojrzenie na Albrechta. Chwilę myślała co mu odpowiedzieć, ale to, że przecież już i tak znał treść listu... Zachęciło ją do zwierzeń.
- Chyba nie - odparła mu, gdyż kłamać przecież nie mogła. Wskazała mu gestem ręki by usiadł na krześle, co zwiastowało, że jej opowieść krótka nie będzie. - Dziś, chodząc po mieście, byłam obserwowana. Nie był to jednak pierwszy raz. Poznałam tego półorka, kiedy przy pierwszym spotkaniu podszedł do mnie i powiedział coś w obcym mi języku. Dziś za nim podążyłam. Tak, wiem to głupie z mojej strony było. W każdym razie... W opuszczonym domostwie półork przedstawił się jako Elz. Pokrętnie stwierdził, że jest z organizacji chcącej zapobiec nadejściu ery smoków. Jego mistrz ponoć uważa, że mam mieć swoją rolę w tym wydarzeniu. Nie wiedzą jednak jaką, stąd te ich podchody - zwinęła list i położyła go obok siebie, na łóżku. - Ja natomiast... Od śmierci mojego mentora miewam dziwne sny. A zaczęły się one nocą przed moją wyprawą do Grumgish. Teraz co noc śni mi się albo koniec świata, albo urywki czegoś co wygląda jak wspomnienia z mojego wczesnego dzieciństwa, a co całkiem dobrze tłumaczy ostatnie wydarzenia jakie stają się moim udziałem. Mój brat uważa, że nie powinnam się tym przejmować, że to tylko sny, ale ten list... - wskazała skinieniem głowy na tłumaczenie zrobione przez kapłana. - I moje wskrzeszenie oraz słowa niebianina, który przywrócił mnie do życia wyraźnie wskazują na to, że sir Morimond może się nie mylić.

Kapłan wysłuchał słów niewiasty, raz po raz przytakując głową -Poszukam informacji o tym Wzgórzu Berethina i nie zostaje nic innego, jak tylko tam się udać i poszukać odpowiedzi na twoje pytania…- zaoferował pomoc ciepłym tonem.
- Dziękuję, to z pewnością mi pomoże - odparła Venora uśmiechając się blado. - Mam podejrzenie, że jest to miejsce niedaleko moich rodzinnych stron. W snach byłam prowadzona w pewne miejsce w głębi lasu... To głównie z tego powodu wybieram się tam - wyznała. - Ale nie jest wykluczone, że są to dwa różne miejsca. Wtedy zmienię plany i udam się wprost tam gdzie wskazał sir Morimond.
-Powinnaś najpierw odpocząć i zebrać siły. Domyślam się, że to nie będzie łatwa wyprawa…- wzruszył ramionami.

- Już bardziej chyba nie wypocznę - stwierdziła siląc się na żartobliwy ton. - Z resztą, mój mentor raczej nie wysłałby mnie w niebezpieczne miejsce. Chyba - nie była pewna własnego założenia. - A ty, co o tym wszystkim myślisz? - zapytała go. Sama czuła się za bardzo stać po środku tej zawieruchy by móc bez emocji ocenić sytuację. Albrecht natomiast wydawał się być jej obiektywny. - Czy powinnam w ogóle wspominać przełożonym o tym? - wzięła do ręki list.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline