Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2017, 09:30   #155
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Walkiria W Kąpieli

Do drzwi Sybill rozległo się ciche pukanie. Żona właściciela o rudych, długich lokach przyniosła dwa wiadra gorącej wody. Dziewczyna za nią trzymała suknię, ręczniki, szczotki i olejki do ciała. - Jestem Tika, to moja córka Laura. Pomożemy ci przy kąpieli. Laura wyjęła balię stojącą w rogu i zaczęła zalewać wrzącą wodą. Tika próbowała nie patrzeć w płonący wzrok Sybill i zaszła ją od boku przyglądając się zbroi ze skóry orków. - Mój mąż często wracał z wypraw w podobnym stanie. Zbroje, które na niego nakładam z największą pieczą, rozerwane niczym kartka pergaminu na wietrze lub każdy skrawek rozszarpanej zbroi łatany zbrojami poległych towarzyszy i wrogów. Znalazła wiązania na plecach i pod pachami, zaczęła powoli je rozwiązywać.
Sybill doskonale wiedziała o czym mówiła kobieta. Nie raz i nie dwa musiała po powrocie z misji przynieść żonom tą trudną do przekazania wiadomość o śmierci ich męża. Nigdy to nie było łatwe dla niej do wypowiedzenia, nawet z czasem, ale nawet nie wyobrażała sobie smutku tych kobiet które po jej słowach przestawały już mieć nadzieję i stawały się wdowami. Arunsun choć już taką młodą panną nie była to jednak sama nigdy nie zdecydowała się na związek, głównie przez tą wrytą w nią obawę przed utratą. Dużo łatwiej było zaakceptować śmierć towarzysza gdy się nie angażowało uczuciowo.

Ciężkie płaty skóry zaczęły się ruszać wpuszczając powietrze pod przepoconą i zakrwawioną koszulę. Każda zdejmowana warstwa przynosiła ulgę plecom i piersi. W końcu ostatnia przepocona warstwa opadła z mokrym pluskiem. Kobieta spojrzała na walające się resztki skóry z grymasem.
- To straszne do czego zmusza nas wojna.- Następnie chwyciła za rękawy koszuli i pomogła ją zdjąć, następnie spodnie, kalesony i bieliznę. Córka dotknęła ręką wodę - Można już usiąść.- Obie kobiety chwyciły Sybil za ręce i pomogły zanurzyć się w bali z gorącą i parującą wodą. Córka zaczęła obmywać szmatką stopy i nogi. Matka przecierała delikatnie twarz usuwając z niej bruzdy krwi, piachu i krople potu. - Czy to prawda pani co gadają ludzie w mieście? Wszechstwórca przemówił do pani i zesłał na ziemię by rozgromić zielonych i wskrzesić naszych ukochanych? - Zapytała podekscytowana córka. - Nie wierz, temu co gadają ludzie dziecko. Sama widziałaś z kim pani wkroczyła do tawerny. Wyroki i przykazania bogów, nigdy nie są takie proste, jakby mogły wydawać się ludziom. Wraz z Caramonem przekonaliśmy się o tym niejeden już raz na naszych wyprawach.

Sybill spojrzała po kobietach.
- Wszechstwórca nie daje prostych zadań - zaczęła Arunsun po chwili zadumy. - On chce tworzenia, harmonii. Wojna i mordowanie są tym czego nasz stwórca chce uniknąć. Orkowie z mojej świty są najlepszym świadectwem tego, że tym czego chce nasz bóg to pojednanie. Sądzę... że ich rasa została podstępem wrobiona w walkę przeciw nam. Oni są prymitywni, ale nikt nie pokazał im jak być dobrym, dbać o innych - stwierdziła Walkiria.
Kobiety obmyły resztę ciała i zaczęły pielęgnować mokre włosy wcierając w nie pachnące olejki. Słodki zapach kwiatów wypełnił pokój zapachem łąki. Laura złapała za szczotkę i zaczęła rozczesywać włosy. - Pani, a czy te płonące oczy bolą, gdy płoną? Czy palą się podczas snu, bo co jakby spaliły poduszki i prześcieradła? Czy nie jest trudno widzieć przez te płomienie? Czy widzi pani kto jest dobry, a kto zły? - Nastolatka miała zadać grad jeszcze innych pytań, ale matka spojrzała na nią karcąco. - Ja już dokończę czesanie włosów, idź do ojca pomóc przy gościach. Dziewczyna kiwnęła głową i opuściła pokój. Kobieta w ciszy, czesała włosy, a następnie układała w warkocz. Empatia podpowiada Sybill, że Tika walczy z własnymi myślami i licznymi obawami.
Kleryczka uśmiechnęła się do nastolatki.
- Nie, nie bolą mnie te płomienie - odparła z starając się skryć rozbawienie. - Widzę podobnie jak wcześniej... No może odrobinę lepiej, choć tego nie jestem całkiem pewna - na kolejne pytanie pokręciła głową. - Nie widzę kto jest dobry a kto zły. Jedynie czuję... Czy ktoś ma dobry nastrój czy też jest smutny - dodała, choć tego sama w pełni pewna nie była. Zamyśliła się wspominając uczucie jakie towarzyszyło jej w otoczeniu towarzyszy, a szczególnie to, które było obecne gdy Axim był przy niej blisko. Mimowolnie uśmiechnęła się.

Po skończonej kąpieli pomogła wstać i osuszyła ręcznikami. Położyła Sybill na łóżku i zaczęła wcierać olejki w plecy. Krążyła po szyi i barkach - Te olejki stworzył brat Caramona, mają długotrwałe działanie lecznicze, wspierają użytkowników tajemnych mocy ułatwiając ich przepływ i co najważniejsze pomogą wyspać się przed jutrzejszymi próbami. - Jej ręce zaczęły wirować po łopatkach, spłynęły pod pachy i krążyły wokół piersi. Kobieta pochyliła się do ucha kleryczki i wyszeptała - Uważaj pani na kapłanów, zbyt zapatrzeni są w stare pergaminy i księgi, aby potrafić otworzyć się na nowe zmiany. - Jej ręce wróciły na łopatki i zaczęły spływać po okolicach nerek w kierunku bioder i pośladków. Wciąż z ustami przy uchu wyszeptała - Dumni mężczyźni nigdy nie będą gotowi na powrót kolejnej Walkirii Wszechstwórcy, mogą przyjąć cię w swe progi, miło się uśmiechać, ale przy najbliższej okazji zatrują twój kielich lub pozbędą się wbijając sztylet w plecy czy spalą na stosie jako heretyka przy najmniejszym potknięciu. Pilnuj się! - Kobieta zacisnęła dłonie mocno na nagich pośladkach Sybill, która odwróciła się by na nią spojrzeć. Oczy kobiety wskazywały sufit. Lekka, niezauważalna dla zwykłego człowieka złotawa mgiełka unosiła się w powietrzu, ktoś musiał używać kapłańskiego czaru na wysokim poziomie do obserwacji i podsłuchiwania. Tika zakryła plecy kleryczki ręcznikiem. - Dokończymy masaż innym razem pani, mąż pewnie się już niecierpliwi przy tylu gościach w tawernie. - Kobieta pogładziła ręką czystą suknie wiszącą na krześle po czym zabrała wiadra i wyszła.

"Kolejnej Walkirii..." te słowa echem dudniły w myślach Sybill, gdy ta przyglądała się magicznej aurze dostrzeżonego zaklęcia. Zastanawiało ją kim była żona karczmarza, że tyle wiedziała. Ale nie musiała być nikim wyjątkowym. Wystarczył dobry obserwator, inteligentny na tyle by potrafić znaleźć przyczyny i powiązać je z faktami by na koniec wyciągnąć właściwe wnioski.
Arunsun wstała, ręcznik się z niej zsunął na podłogę i naga podeszła do tej mgiełki. Wyciągnęła ku niej rękę i pomachała, jakby chcąc ją w ten sposób rozgonić. Było to dość dziecinne zachowanie, ale na koniec Sybill uśmiechnęła się sama do siebie. Odwróciła na pięcie i podeszła do krzesła na którym leżało jej świeże ubranie. Czuła się wspaniale po kąpieli i masażu. Jak nowonarodzona.
Sięgnęła po suknię i narzuciła ją na siebie. Kleryczka już nawet nie pamiętała kiedy ostatni raz było jej tak dobrze. Zaraz jednak ukróciła swoje rozpamiętywanie. Była tu tylko z jednego powodu. Bo dostała wieści o oblężeniu zamku i niewiele myśląc chciała ruszyć na ratunek siostrze, która tam się znajdowała. Jeśli w ogóle jeszcze żyła.

Sybill zdała sobie sprawę, że gdyby nie to wydarzenie i jej potrzeba ruszenia na ratunek jedynemu członkowi rodziny jakiego miała, to nie stałaby tu teraz, z płomiennym spojrzeniem i grupą nawróconych na Wszechstwórcę istot.
Skończyła się ubierać i w końcu opuściła pomieszczenie.

Kadle kończył dzielić złotem ze szkatuły, a swoją część złota oddał Walkirii.
- Musisz się zastanowić co chcesz zrobić z zielonymi. Jeśli chcesz uczynić z nich straż przyboczną to warto zainwestować w uzbrojenie dla nich, aby nikt nie miał śmiałości fikać samej Walkirii lub jej świcie. Stan ich wyposażenia na polu bitwy może zaimponować innym zielonym, którzy albo uciekną ze strachu, albo będą chcieli dołączyć do nas. Z drugiej strony można kilku zostawić w mieście i przyuczyć ich jakiegoś zawodu, umiejętności lub żeby zarabiali na utrzymanie innych. Można też, któregoś odesłać na powierzchnię by dla nas szpiegował lub zwerbował więcej sił. Przydałby się też jakiś widoczny symbol, że są częścią naszych wojsk, aby nie dźgnąć ich w ferworze walki lub nie zostali zamordowani przez straż i mieszkańców miasta.

Sybill nie wyglądała na szczęśliwą, że już miała zajmować się tym tematem.
- Zadecyduję o tym po dniu jutrzejszym, gdy porozmawiam z kapłanami - stwierdziła wbijając swój płomienny wzrok w Kadla. - Na teraz rozdajcie im wszystkim szarfy z symbolem Wszechstwórcy. Jutro wrócimy do tematu.
- Kapłani nie dają szat ot tak, ale coś się wymyśli po jutrzejszych próbach w takim razie. Nasi goście biesiadują w stajni, wyglądają na spokojnych. Możliwe, że nie zrobią nic głupiego. - Mężczyzna podrapał się po głowie, jego myśli zaczęły schodzić na inne tematy. - Siadaj do przyjaciół, wznieście toasty i korzystajcie z uroków wieczora. Mnie czeka długa rozmowa z Rafaelem. Trzeba naprawić ten ruch oporu, bo zapadnie się pod własną ambicją.
- Dziękuję - odparła mu Sybill ze skinieniem głowy. - Jutro jeszcze o wszystkim pomówimy - zapewniła go.
Nie czekając na jego odpowiedź Walkiria ruszyła dalej, by dołączyć do biesiadujących. Arunsun była głodna ale też spragniona mocnego alkoholu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline