Nie widząc większego powodzenia swoich działań,
Theseus ruszył dalej korytarzem. Spróbował złapać stojącego najbliżej
Ocaleńca i odciągnąć go od walki za siebie, tak by go zasłonić.
- Nikt nie będzie przelewał krwi w mojej parafii! - wrzasnął kapłan.
Eldritch rzucił krótkie spojrzenie kątem oka na cicerone. Spojrzenie pełne niedowierzania i politowania, ale nie zdołał uniknąć pochwycenia. Jedynie wykręcenie ciała jak korek z butelki od wina dało mu wolność.
Theseus sapnął, kiedy Ocaleniec wyrwał się do dalszej walki. Nic jednak nie mógł poradzić na gibkie ruchy młodzieńca. Może gdyby on miał z dziesięć lat mniej… Zamiast rzucać się za nowym właścicielem gospody, Glaive profilaktycznie spojrzał za siebie, przez chwilę przyglądając się sytuacji panującej w głównym pomieszczeniu.
I mogło mu się nie spodobać to, co zobaczył. Oto reszta brakujących szeryfów właśnie wparowała do gospody.
Tymczasem
Chloe zdawała się nie robić sobie nic z własnych obrażeń. Była skupiona na swoim oponencie i postanowiła wykorzystać odwrócenie uwagi jakie dał jej ojciec Glaive. Choć Raul zdecydowanie nie był przeciwnikiem do walki dla niej, to jedyne co musiała robić to tylko go skaleczyć. A może aż tyle? Starając się uniknąć oberwania kordelasem Gruchy, dziewczyna próbowała go zranić, choćby zarysować mu ramię, czy dłoń trzymającą broń, którą chciał ją uderzyć.
Thobias zdobył się na wysiłek i wrzasnął, próbując wyartykułować imię Raula, ale tylko się zapluł. Półogr jednak zareagował oglądając się spowrotem. Jego dłoń miała już głębokie cięcie ‘lustereczkiem’ Chloe.
-
Ty szmato! - Wysyczał pół ogr patrząc jak jego krew kapie na podłogę.
Gliniac zamachnął się z całej siły na gosposię, ale ta z gracją baletnicy, uchyliła się do boku, bez problemu umykając przed jego ciosem. Zaraz wolną dłonią Chloe mocno pochwyciła napastnika za rękę, w której trzymał kordelas po czym jednocześnie pociągnęła go w kierunku, w którym był wychylony i podcięła mu nogę. Drobna dziewczyna wykazała się nie lada wyszkoleniem, gdy wykorzystując masę Gruchy przeciw niemu, powaliła go na ziemię. Z głuchym łoskotem półogr padł na deski korytarza, prosto pod nogi Throdynara. Chloe odskoczyła od niego i przyjmując postawę gotowości do ataku, stanęła przy cicerone i Eldritchu.
-
Zaraz padną - syknęła do nich, ale czujnie przyglądała się przeciwnikom. -
Co tam się dzieje? Wziąłeś kogoś ze sobą do pomocy? - to pytanie wyraźnie było skierowane do jej ojca.
Eldritch natomiast zrobił szybki przewrót do przodu chwytając “w locie” rapier. Chwilę później był już na nogach twarzą do Gliniaca.
- Zabawne Gliniac… tak bardzo boisz się wypowiedzieć moje prawdziwe imię, że nazywasz mnie truposzem? Raz już odegnałem śmierć… drugi raz wam się nie uda. - powiedział z zadziornym, kpiącym uśmiechem.
- Ta-tak - otrząsnął się kapłan, zerkając na Chloe.
- Była ze mną panienka Sophie oraz pan Trottier z golemem Vincem. Oni…
W tym momencie walnęły dwa strzały w sali biesiadnej, dźwięki bijatyki, wrzaski i odgłos stukających o podłogę buciorów.
- Nie podoba mi się to... dobijmy go i wycofajmy się do piwnicy… - mruknął Eldritch podchodząc do Gliniaca, by kucnąwszy przy nim rzec jadowitym szeptem
- ...jakieś ostatnie słowo tchórzliwy morderco?
Gliniac zmusił sztywniejące mięśnie twarzy do szyderczego uśmiechu. Choć być może jego uśmiech po prostu tak wyglądał.
- Szjmsye w uip chu...u... - Wymamrotał i wielką łapą zamachnął się zupełnie nieskutecznie na Choe.
- Dość tego! - krzyknął wyznawca Wielkiego Budowniczego i zerwał się, łapiąc Ocaleńca za fraki.
- Żadnego zabijania, słyszycie?!- Następnie batiseista napiął mięśnie i spróbował go odciągnąć od powalonego napastnika.
-
Zostaw go, teraz nie stanowią zagrożenia - syknęła gosposia do Eldritcha, wbijając w niego swoje przenikliwe spojrzenie. Odwróciła po chwili wzrok spoglądając na koniec korytarza, tam skąd przybył cicerone. Tam działo się coś niedobrego. Wsłuchała się w to co nigdy jej nie zawiodło. Instynkt. On podpowiadał jej by nie angażować się w otwartą walkę. Rozum tylko temu przyklasnął gdyż dziewczyna w olbrzymim stopniu polegała na efekcie zaskoczenia.
-
Bierzcie za chabety Gruchę i wrzucajcie do piwnicy - stwierdziła Chloe. -
Eld, nie zabijemy go, bo ma informacje o tobie. Chce je poznać. Ty pewnie też - przemówiła do rozsądku Ocaleńca. -
I to na pewno nie on cię zabił - zapewniła go, by ostudzić jego pragnienie dokonania zemsty.
Po tej wypowiedzi Chloe na szybko przeszukała powalonych, by przede wszystkim zabrać im bronie, które od razu wrzuciła do piwnicy.