Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2017, 22:26   #162
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rycerka zeskoczyła z konia, by nie górować nad kapłanem. Skłoniła głowę oddając mu szacunek.
- Witaj, jestem Venora Oakenfold, paladynka Helma, a to Gritta, harfiarka - przedstawiła je i od razu przeszła do rzeczy. - Wiem, rozumiem, że nie możecie nic powiedzieć, ale wystarczy, że wysłuchacie nas. Przybywamy by ostrzec was przed zagrożeniem. Gritta napotkała na rycerzy Bane'a, którzy prawie ją zabili, ale była w stanie dotrzeć do mnie. Podejrzewamy próby zatrucia wody w waszej świętej studni - wyjaśniła powód ich najścia.
Kleryk wziął głęboki wdech i tylko jęknął nieznacznie, na znak że rozumie.
-Mówiłam?- syknęła elfka -I tak tam pójdą…- dodała, na co kleryk tylko wzruszył ramionami, minął obie kobiety i powolnym krokiem nadal kierował się na północ w kierunku celu pielgrzymki.
Venora podrapała się po głowie, intensywnie myśląc co dalej. Było niestety tak jak się obawiała. Pielgrzymi najwyraźniej uznali, że ich bóg uchroni ich przed trucizną, czy inną krzywdą. Panna Oakenfold nie popierała takiego podejścia, bo wychodziła z założenia, że nie należy nadużywać dobroci swego bóstwa opiekuńczego, zakładając, że zawsze będzie czuwać z ratunkiem.
- Do stolicy jest za daleko, więc nie ma szans na czas dotrzeć po wsparcie - paladynka skrzywiła się mówiąc to. - A ty masz kogoś kto mógłby pomóc? - zapytała elfkę.

-Szczerze mówiąc nie. Przydzielono mi te rejony nie dawno. Chyba żaden z moich przełożonych nie spodziewał się takich rzeczy jak umrzyki, sługusy Bane’a czy cholerne smoczydła…
- Zaraz - Venora otworzyła szeroko oczy. - Smoczydła? Powiedz gdzie i kiedy napotkałaś na smoczydła - nalegała, mocno tym tematem zaniepokojona.
Gritta zmrużyła oczy. Nie spodziewała się takiej reakcji Venory -Nie ja. To akurat doniesienia kilku chłopów. Troje w różnych miejscach na zachodnich kresach królestwa, jeden kupiec podróżujący z Sembii również natknął się na bandę oprychów dowodzonych przez smoczydło. Cudem uniknął śmierci. Dlaczego tak cię to interesuje?- spytała -Z resztą jeśli zechcesz mogę pokazać ci raporty. Uratowałaś mi życie jakby nie patrzeć. Jestem ci za to winna ogromną przysługę. Mogę przynosić ci swoje raporty regularnie jeśli chcesz…- zaproponowała formę zapłaty za ocalenie życia.

- Tak, byłabym wdzięczna za raporty - odparła Venora. - Osobiście zajmowałam się sprawą bandytów na szlakach, porwaniami i rozbojami - wyznała z powagą. - Razem z towarzyszką natrafiłam na ich siedlisko, gdzie terroryzowali wieśniaków, a tam... No cóż, dobrze, że posłałam po wsparcie, bo nie byłoby czego ze mnie zbierać. Nie byłam w stanie z nim walczyć, był za silny - pokręciła bezsilnie głową i zacisnęła pięści wspominając to wydarzenie. - Ale moi towarzysze pokonali go i bandytów. Tak jakby. Niestety smoczydło nam uciekło i słuch po nim zniknął - panna Oakenfold nie widziała teraz innego rozwiązania jak jechać do Stolicy i prosić o pomoc. Wiedziała jednak, że nim wrócą to może być już po wszystkim. - Niech to szlag - zirytowała się. - Mój zakon jest już przyzwyczajony, że rzeczy mi się przytrafiają, więc bez problemu by przysłali wsparcie, ale nie mam jak ich poinformować o tym - stwierdziła patrząc na oddalających się pielgrzymów.

-Jedźmy tam. Po prostu. Zobaczymy okolicę, pomyślimy na miejscu jak zaatakować. Może uda nam się ich przegonić…- zaproponowała.

Venora przyjrzała się jej ze zdumieniem.
- Zastanawia mnie czy jesteś tak pewna swoich umiejętności czy po prostu nierozważna - stwierdziła rycerka kręcąc głową. Zrobiła kwaśną minę, ale zaraz wskoczyła na Młota. - Może napotkamy jakiś patrol na szlaku - stwierdziła z nadzieją w głosie, po czym skierowała rumaka na drogę prowadzącą do studni. Próbowała sobie przypomnieć czy gdzieś w okolicy nie ma posterunków straży.

-Co to za różnica?- odrzekła nieco sfrustrowana -Trzeba ich powstrzymać tak czy siak. Taka jest nasza misja. Przysięgałyśmy przed kimś innym walkę z siłami zła, ale cel mamy taki sam więc rusz swoją paladyńską rzyć i jedźmy utoczyć krwi tym skurwysynom zanim zrobią komuś krzywdę!- rzekła dotykając się ręką za zasklepioną już ranę. Venora przez chwilę zastanawiała się jeszcze nad ewentualnymi źródłami pomocy, lecz nie przychodził jej do głowy żaden kandydat, ani posterunek straży. Nie było też co liczyć na cudowne natrafienie patrolu strażników dróg, gdyż członków tej jednostki zwykle było zdecydowanie za mało w proporcji do wielkości królestwa.

Paladynka puściła uwagę elfki mimo uszu i spojrzała w niebo. W tej chwili próbowała odgadnąć czy Helm wystawia na próbę jej rozsądek czy może odwagę. Niestety, między leniwie sunącymi chmurami, nie dostrzegła żadnego znaku od wiecznie czujnego boga.
Po swoim niedawnym wskrzeszeniu była bardzo niechętna by decydować się na powtórzenie ruch doznań. Uśmiechnęła się krzywo na myśl o tym czy przypadkiem jej misja w jakiś sposób nie czyniła jej nieśmiertelnej do czasu wypełnienia zadania. Pokręciła głową uznając te myśli za graniczące z bluźnierstwem.
~ Nigdy nie zawiedź pokładanego w tobie zaufania. Chroń słabych, biednych rannych, i nie poświęcaj ich za nikogo innego lub siebie. ~ wspomniała dogmat swego boga.

- To jedziemy - mruknęła Venora i po upewnieniu się, że miecz nadal wisi jej u pasa, pogoniła rumaka by wszedł w galop.

~***~

Niespełna godzinę później niewiasty dotarły w okolice świętej studni. Był to wyżynny teren, żywo porośnięty drzewami i gęstymi krzakami. Kamienną i zaniedbaną wbrew pozorom studnię Venora zauważyła od razu. Jej wygląd nie mógł wzbudzać najmniejszych pozorów. Był to krąg kamieni scalonych murarską zaprawą, z banalnym mechanizmem kołowrotka do którego przymocowany był sznur z wiadrem.


-To tutaj szepnęła Gritta zeskakując z wierzchowca. Jej ręka automatycznie sięgnęła do pasa gdzie sprawdziła obecność małej kuszy, krótkiego miecza oraz harmonijki wetkniętej za pas. Venora uświadomiła sobie, że chyba nawet trochę podziwia odwagę elfki, gdyż nie tak dawno omal nie straciła tutaj życia, a teraz sama aż się prosiła by tu wrócić i dokończyć swej misji.
-Wieśniacy dotrą tu wieczorem. Prowadzący pielgrzymkę kapłan napoi wszystkich wodą i następnie przenocują tu do świtu- wyjaśniła krótko organizację pochodu wiernych.
-Widzisz tamte knieje?- wskazała palcem mały gaj -Tam znajduje się stara chata. Tam się ukrywali i jestem niemal pewna, że tam właśnie będą… spojrzała Venorze głęboko w oczy.

Paladynka spojrzała we wskazanym przez elfkę kierunku. Wciąż wahała się czy aby dobrze robiła. Rozsądek wciąż bił na alarm. Ale co mogła innego zrobić? Jeśli odejdzie, szukając wsparcia, to tamci pielgrzymi zginą, a ją sumienie będzie gryzło aż po ostatnie jej dni życia.
Natomiast samo wspomnienie o chatce w lesie, przywiodło paladynce wspomnienie domku drwalskiego...
~ Przynajmniej jak raz, problem by się sam rozwiązał ~ przeszło jej przez myśl, choć skrzywiła się przypominając sobie wyłamane drzwi, wszędzie rozmazaną krew i ślady pazurów oraz zupełny brak ciał... Problemem tylko było to, że mógł to uczynić zarówno druid, jak to tłumaczyła wtedy paladynka Liamm, jak i "Żelazny"... Choć, czy smoczydło zabiłoby tego kłusownika co go martwego znalazły z Liamm wcześniej?

- Gdybym tylko miała jakiś pancerz i tarczę. Jakikolwiek - westchnęła panna Oakenfold pod nosem do siebie. Skierowała wzrok na twarz Gritty. - Pójdziemy tam. Daleko to jest? Myślę, że dla pewności warto byś krótki zwiad zrobiła beze mnie, bo skradać to się nie potrafię - stwierdziła Venora, zabarwiając ten ton głosu na lekko żartobliwy.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline