Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2017, 11:09   #164
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- To się jeszcze okaże - Venora uśmiechnęła się tajemniczo i przysunęła ostrze miecza bliżej twarzy mężczyzny, tak, że mógł poczuć ciepło jakim biła klinga. - Znalazłaś coś? - zapytała Gritty, nie odrywając spojrzenia od wyznawcy Bane'a.
-Kilka mieczy. No i to…- kopnęła nogą niewielki kufer, w którym znajdowało się kilka szklanych flakonów z granatową mazią.
-Cóż to parszywa gnido?- Gritta podeszła do jeńca posyłając mu soczystego kopniaka w udo, ten jednak zbytnio nie przejął się ciosem śmiejąc się harfiarce prosto w twarz.
Venora odeszła od mężczyzny i zbliżyła się do wspomnianego kufra. Przykucnęła przy nim i wzięła w lewą dłoń flakon by przyjrzeć mu się dokładnie.
- Jakaś mikstura... Pewnie trucizna do skażenia wody - stwierdziła zgadując niż opierając się na jakiejkolwiek wiedzy. - Trzeba będzie to wylać - dodała.
-Śmiało! Wylejcie. Jeśli ich nie potrujemy, to wyrżniemy w pień mieczami i toporami- odrzekł zadowolony ze swej zaradności.


- Czyli to naprawdę trucizna - wywnioskowała paladynka z powagą i zaraz wyprostowała się. Wróciła do elfki i podała jej trzymaną butelkę. - Chcesz sprawdzić działanie tego, nim się pozbędziemy flakonów? - zapytała ją.
-Co masz na myśli?- spytała zaintrygowana.
Rycerka wzruszyła ramionami i postawiła na stole butelkę.
- Paladyni nie brukają swoich ostrzy truciznami, więc ja nawet nie jestem w stanie potwierdzić, że jest nim owy płyn. Zastanowiło mnie tylko to czy ty może jakiś sposobów na określenie tego posiadasz - po tych słowach spojrzała na baneitę. - A tego to zwiąż i zaknebluj.
-Mogę struć krew tego śmiecia tym świństwem- zaproponowała -Jeśli padnie w parę chwil, to znaczy, że to trucizna- zdawała się mówić całkiem poważnie.
- Ja cię nie będę powstrzymywać - westchnęła Venora i odwróciła się, wracając do skrzyni.
-Co?! Nie możesz! Musisz ją powstrzymać! Powstrzymaj ją!- krzyknął spanikowany mężczyzna.

Tego Venora się nie spodziewała... No może troszkę, gdy się tak dłużej zastanowić.
- Każdy może próbować zawrócić z drogi spaczenia i zła - powiedziała biorąc w rękę kolejną butelkę trucizny. - Ale to trudna droga, wymagająca poświęcenia. Zadośćuczynienia.
Człek już miał coś powiedzieć, gdy nagle z zewnątrz dobiegł ich krzyk nieznajomego mężczyzny -Wróciłem nieroby! Agnes wróciła?- osobnik stanął w progu patrząc na całą scenę przez krótką chwilę. Człek miał na sobie kolczugę, zaś na szyi wisiała mu peleryna z symbolem Bane’a.
-Co to kurwa?- warknął dobywając miecza.
Venora niewiele myśląc chwyciła butelkę że stołu i rzuciła nią w nowoprzybyłego. Bane’nita odsunął się pół kroku w bok i butelka przeleciała tuż obok niego. Podczas gdy Gritta poczęła ładować kuszę, mężczyzna rzucił się w kierunku Venory. Miecz świsnął w powietrzu rozcinając krwawą bruzdę na barku rycerki.

Paladynka syknęła z bólu. Ale zagryzła tylko zęby, tak mocno, że aż zazgrzytały. Tak bardzo to jej przypomniało o braku jej pełnej płytówki...
Zebrała się w sobie pomimo odniesionej rany. Pochwyciła miecz oburącz by wesprzeć ramię zranionego barku i kontratakowała.
Pożoga buchnęła płomieniami, a sekundę później kilkanaście pękniętych oczek kolczugi upadło z brzękiem na podłogę, a wraz z nimi krew.
Venora poczuła jak ogarnia ją euforia i samozadowolenie z własnej skuteczności. Lecz od razu skarciła się w myślach. Musiała być skupiona jeśli chciała wyjść z tego żywa. Zrobiła jeden krok w tył, by złapać dystans i zrobić sobie miejsce, a następnie zamachnęła się i zaatakowała, nie dając chwili oddechu swojemu przeciwnikowi.
Tym razem Venorze nie poszło tak po jej myśli jakby tego sobie życzyła. Oponent uniknął dość łatwego do przewidzenia ataku. Człek już miał wyprowadzić kontrę gdy brzęk uwalnianej linki kuszy rozniósł się echem po izbie chatki. Mężczyzna omal się nie przewrócił gdy bełt wbił się w jego pierś. W mgnieniu oka z rany wyciekło sporo krwi, a Bane’nita spojrzał z żalem na Grittę i dopiero wtedy osunął się nieprzytomny na ziemię pod nogami Venory. Rycerka odsapnęła z ulgą gdy niespodziewanie dotarło do niej, że poświęcenie pełnej uwagi nowemu rywalowi było błędem. Okaleczony oprych pod nieuwagę walecznych kobiet zdołał wstać i zajść cicho Venorę od tyłu. Młoda kobieta zaklęła siarczyście w duchu, gdy poczuła na szyi zimne ostrze ząbkowanego sztyletu, oraz okaleczony kikut na wysokości piersi.
-Tylko się rusz a przerobię cię na durszlak…- warknął Venorze do ucha.

Paladynka zamarła w bezruchu. Tylko po jej twarzy było widać jak bardzo była zła, ale nie na to, że oponent zaszedł ją od tyłu, tylko dlatego, że sama mu na to pozwoliła. Bo przecież gdyby zabiła go od razu, zamiast się łudzić, że zejdzie on ze ścieżki zła, to to by się nie wydarzyło. Ale skoro już była w tym bagnie to równie dobrze mogła próbować się z niego wyciągnąć rozmową. Odetchnęła, by uspokoić myśli
- Nie rób tego - powiedziała Venora opanowanym tonem głosu. - Pomyśl. Wystarczyłyśmy tylko my dwie by pokonać waszą trójkę. A ja nawet nie mam uzbrojenia. Jednym ciosem powaliłam ciebie. Możesz mnie teraz dźgnąć. Może to przeżyję, może nie. Ale dla ciebie na pewno skończy się to śmiercią. Już moja towarzyszka o to zadba - paladynka spojrzała na elfkę i powoli mrugnęła do niej, dając jej znak by nie wahała się działać. - Ale daję ci opcję. Możesz żyć. Pomóż nam, a ja pomogę tobie stać się lepszą istotą i dla odmiany mógł zrobić coś dobrego dla świata - powiedziała, dając mu okazję zmienić swoje życie.

Mężczyzna schował głowę za plecy Venory uniemożliwiając harfiarce oddanie strzału jak tylko się dało.
-A ja myślę, że twoja towarzyszka nie zaryzykuje twoim życiem i odłoży kuszę…- powiedział. Elfka spojrzała na Venorę, nie potrafiąc ukryć ani odrobiny swego zwątpienia.

Paladynka nie spodziewała się tego po elfce. Wydawała się jej ona być bardziej odważną, skorą do ryzyka. Ale może... Zwyczajnie nie chciała przypadkiem skrzywdzić służki Helma? Tak czy inaczej wyraźnie było widać, że jeśli rycerka sama nie zadziała to nic się nie wydarzy. Znaczy wydarzy się to, że dowódczyni tej grupy wróci i one obie będą miały jeszcze większe kłopoty niż te aktualne. Venora przełknęła ślinę. Miała obolałe ramię, a z barku sączyła się jej krew. Na skórę na jej szyi napierało ostrze oprycha, który trzymał je lewą ręką. Prawą, okaleczoną, trzymał ją.
Venora miała tylko jedno wyjście i tylko jedną szansę, że to jej się uda. Paladynka zamknęła oczy. To co zamierzała, musiała zrobić szybko i wszystko na raz. Uniosła ręce w górę, tuż przy sobie, puszczając z prawej dłoni miecz. Dłońmi celowała w ręce przeciwnika - lewą by pochwycić jego przedramię i odsunąć od siebie grożące jej ostrze, a prawą do jego okaleczonej ręki, by wbić w ranę paznokcie. Jednocześnie naparła w tył, na napastnika, całym swoim ciałem jednocześnie nie przejmowała się, że mogą upaść na podłogę. W tym samym czasie też szarpnęła głową w tył tak by odsunąć szyję od broni, którą jej groził, licząc, że może uderzy go w również w twarz, rozbijając nos.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline