Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2017, 16:47   #168
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora otworzyła oczy, gdy Gritta właśnie rzucała nazbierane na opał drewno. Silny wiatr od morza targał złotymi włosami jedynej w swoim rodzaju elfki. Harfiarka przykryła nieprzytomną Venorę i rozkulbaczyła Młota by mógł odpocząć bez obciążenia na grzbiecie. Niebo było zachmurzone, a dzień powoli dobiegał końca.
-O zbudziłaś się! Jak się czujesz?- spytała dokładając kilka patyków do ogniska.

Paladynka powoli podniosła się do pozycji siedzącej. Miała zbolałą minę, ale nie chodziło tu o umęczenie ciała wielogodzinnym marszem. Czuła, że całkowicie zawiodła. Bolało to bardziej niż śmiertelny cios zadany jej przez demona w katakumbach. Nie była w stanie uratować najbliższych jej osób. Przybita przez tą świadomość Venora nawet nie odezwała się do swojej towarzyszki. Wbiła nieobecne spojrzenie morze. Jej własne myśli dobijały ją jeszcze bardziej, gdy wymieniała sobie co zrobiła źle. A, że w tej chwili panna Oakenfold była dla siebie w ocenie surowa chyba nawet bardziej niż sam sir Ludwik, to lista stała się całkiem pokaźna.
Venora wstała bez słowa ze swojego miejsca i ruszyła w kierunku plaży. Tam gdzie ostatni raz widziała statek, na którym wyznawcy Bane'a porwali jej bratanków. Łzy mimowolnie popłynęły po policzkach rycerki, gdy została pokonana przez rozdzierającą ją od środka bezsilność.


-Venoro!- usłyszała za plecami wołanie towarzyszki. Silny wiatr coraz mocniej targał włosami rycerki -Venoro!- gdy rycerka odwróciła się ujrzała jak agentka harfy idzie w jej kierunku trzymając w ręku niewielki przedmiot. Gritta w końcu dogoniła ją i wręczyła jej przedmiot. Była to niewielka luneta, która powiększała obraz widziany z oddali -Dojrzałam herb na żaglu. To jakaś kupiecka kompania. Dowiem się co to za gildia i dokąd płynął ten okręt... Obiecuje ci!- krzyknęła by mieć pewność, że Venora dobrze ją usłyszała.
~ Jeśli wciąż będą żyć ~ pomyślała z bólem paladynka, ale skinęła elfce głową. Venora czuła się zagubiona, nie wiedziała co zrobić, a powrotu do domu się po prostu obawiała. To co tu się wydarzyło było dla niej o stokroć gorsze od śmierci Pavla. Z przerażeniem rycerka myślała co też mogło teraz czekać chłopców, wyobrażała sobie jak musieli się bać otoczeni przez te potwory. Paladynka przetarła wierzchem dłoni policzki z łez, rozmazując na swojej skórze brud, pot i zakrzepłą krew. Usiadła na piasku, tam gdzie stała i wpatrywała się w wielką wodę.
-Jeśli ruszymy teraz, do świtu dotrzemy do Marsember. Znajdziemy tam któregoś z moich przyjaciół i wyślemy gońca z wiadomością do twojej rodziny. Ja w między czasie poszukam informacji o znaku na żaglu...- próbowała pocieszyć zagubioną rycerkę, kładąc jej dłoń na ramieniu -Znajdziemy ich...- powtórzyła.

Venora spojrzała na Grittę jakby pierwszy raz ją na oczy widziała. Po jej słowach w oczach paladynki pojawiła się wdzięczność. Panna Oakenfold była zdeterminowana uczepić się choćby najmniejszego danego jej strzępka nadziei na to, że uda się uratować dzieci. Podniosła się z ziemi, dusząc w sobie jęk bólu, gdy poczuła jak bardzo ma obolałe mięśnie.
- Tak zrobimy - odparła jej Venora z ciężkim westchnieniem, ale zaraz zrobiła strapioną minę. - Nie mam jednak żadnych pieniędzy przy sobie. Nawet podstawowego ekwipunku. Wszystko co posiadam, zostało w stolicy - poważnie się zmartwiła.
-W takim razie…- zamyśliła się elfka -Wracajmy do Suzail. Przygotujesz się i dopiero wtedy ruszymy w drogę- zaproponowała -To przeze mnie opuściłaś rodzinny dom i to przeze mnie nie uchroniłaś bliskich… Nie mogę tego tak zostawić- dodała stanowczo.
Venora spuściła wzrok.
- Ale wtedy stracimy cenny czas. Już teraz szanse na znalezienie ich są małe - wypowiadając te słowa głos jej się załamał. - Czy widziałaś, w którym kierunku popłynęli? - zapytała podnosząc spojrzenie na morze.
-Zdecydowanie na południe- odparła.

Paladynka zacisnęła dłonie w pięści, aż kłykcie jej zbielały. Z wysiłkiem udało jej się zebrać w sobie i skupić myśli. Z pamięci wyłuskała mapę tych krain. Po drugiej stronie było Smocze Wybrzeże. Venora zacisnęła szczęki, aż zgrzytnęła zębami. Intensywnie myślała nad tym jakie miasta portowe tam się znajdowały. Stolicą tamtego rejonu był Westgate, ale ono było całkowicie na wschód. Na północ były trzy główne porty, ale panna Oakenfold nie była w stanie teraz tego sobie przypomnieć. Za to wybrzeże Cormyru... Venora nieco się uspokoiła zdając sprawę, że Suzail tak naprawdę nie jest wiele dalej od Mesember, a ze stolicy łatwiej jej zdaniem było ustalić co się dzieje, czy choćby znaleźć pomoc. Rycerka nie mogła się oszukiwać, że sama uratuje bratanków.
- Tak... Wracamy do Suzail - wymruczała pod nosem Venora.
Gritta skinęłą jej głową i odwróciła się na pięcie zostawiając rycerkę samą. Elfka zapięła z niemałym trudem siodło na grzbiecie Młota i już niedługo później była gotowa do drogi. Kiedy w końcu Venora się zebrała, obie kobiety ruszyły na zachód w kierunku królewskiego miasta.

7 dzień Przypływu Lata 1372 roku rachuby dolin. Suzail


Mury Suzail ujrzały niedługo przed świtem. Paladynka nawet nie spodziewała się, że tak prędko ujrzy z powrotem stolicę królestwa Cormyru. Ale droga była mimo to długa i męcząca. Venora była w jej trakcie milcząca, odpowiadając jedynie zdawkowo. Było to też dość czasu by ciągle na nowo przeżywać ostatnie wydarzenie. Na przemian całą drogę to drżała o życie swych bratanków, to szukała rozwiązania by przyjść im z pomocą. Bała się, że kultyści zechcą użyć ich jako krwawych ofiar dla swego boga. Chyba jedyną nadzieją dla ich przeżycia w tej chwili była myśl, że kultystka zdając sobie sprawę, że nie podoła paladynce, uciekła i porwała chłopców by byli jedynie zakładnikami mającymi ściągnąć ją, Venorę, wraz z mapą prosto w paszczę smoka. Gorzej jeśli oczekiwali, że to malcy mają być tym czego chcieli...
W rodzinie Venory nie mówiło się o tym, ale w ostatnim czasie, szczególnie po rozmowie z Arthonem i jej niedawnej śmierci, rycerka zwróciła uwagę na to czego nie widziała wcześniej. Jej dziadek był paladynem, trójka z pięciorga dzieci jej ojca również, jej wuj wedle słów Arthona przejawiał podobne "cechy" co i ona sama. A to nie było zwyczajne. Nie było, więc wykluczone, że i malcy mogli zacząć przejawiać pewne predyspozycje...
Kultyści złych bogów zawsze pragnęli zdeprawować dobro i prawość tak niezwykłych osób jakimi byli paladyni. Słyszała opowieści co zwykło dziać się z paladynami pojmanymi przez wyznawców zła i zepsucia.

-Jaki jest plan?- dopytywała Gritta.
- Ty rozpytaj się o ten znak na statku, a ja... - Venora sama nie wiedziała od czego zacząć. - Wezmę swoje rzeczy. Spotkamy się przy pomniku króla na rynku - powiedziała. - Ile czasu potrzebujesz?
- Ciężko mi to określić… - zasępiła się na chwilę - postaram się jak najszybciej ale nic nie mogę obiecać - dodała.
- Rozumiem - odparła krótko paladynka. Sama nie wiedziała ile czasu straci w swoim zakonie zanim zbierze wszystko czego będzie potrzebowała w drodze.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline