Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2017, 22:49   #172
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Kapłan pochylił się i wyciągnął z pod niewielkiego blatu zamocowanego do ścianki działowej kufer. Z środka wyjął cztery fiolki z błękitną mazią, którą Venora znała przecież całkiem dobrze.
-Użyj tylko w ostateczności. Są dość silne i może się po nich zakręcić w głowie- przestrzegł kapłan.
Paladynka skinęła głową na znak, że rozumie i schowała mikstury do torby. Następnie sięgnęła do swojego pasa i wyciągnęła broń kultysty.
- Możesz mi coś o niej powiedzieć? - zapytała.
-Ten pas, to dość łatwa i powszechna “zabawka”. Zaklęta w nim magia wzmacnia fizycznie właściciela- wyjaśnił, po czym spojrzał na miecz odebrany kultyście -To cacko również jest wzmocniony magią. Na klindze wyryto staroświatową mową napis: Ślepy los- wyjaśnił oddając rycerce jej nowy nabytek -Solidny oręż- skomentował. Venora porozmawiała z Virgiem jeszcze jakiś czas. Kapłan obiecał jak najszybciej wysłać wiadomość do rodziny rycerki zgodnie z jej prośbą oraz przechować list od Morimonda, a także pobłogosławił ją szczerze. Venora już miała powoli zbierać się do drogi, gdy nagle drzwi do magazynu stanęły otworem, a schowani za ścianką działową rozmówcy usłyszeli kroki ciężkich buciorów. Venora zamarła w obawie, że ktoś zaraz ją nakryje i będzie zadawał pytania po co jej to wszystko. W napięciu wyczekiwała tego co zaraz miało się wydarzyć.
Nagle ich oczom ukazał się Albrecht, który z lekkim uśmiechem na ustach powitał Virga skinieniem głowy -To…- poklepał rękojeść swej buławy -ochroni cię lepiej niż jakiś tam wisiorek. Ruszam z tobą- oznajmił, obdarowując pannę Oakenfold ciepłym uśmiechem.

A ona miała nie mało zdumioną minę widząc go. Zamrugała kilka razy, jakby chcąc się upewnić, że nic jej się nie przewidziało. Zdała też sobie sprawę, że ze zdenerwowania przestała oddychać.
- Ale... Ale... - wydusiła z siebie, ale zamilkła. Uśmiechnęła się zaraz szeroko i promiennie. Westchnęła z ulgą, przyglądając mu się i podeszła do niego. Położyła mu dłoń na ramieniu. - To... wiele dla mnie znaczy - mruknęła cicho. Odwróciła się do Virga.
- Dziękuję za wszystko i przepraszam za kłopoty które przez to będziecie mieli - powiedziała ze skruchą.
-Idź. Niech łaska Helma spływa na ciebie bezustannie…- rzekł, przyglądając się Venorze z spokojem. Gdy kapłan i rycerka opuścili magazyn Albrecht spojrzał kątem oka na towarzyszkę -Konie są gotowe do drogi. Gdziekolwiek się nie udamy…- dodał.

- Idziemy teraz do Żeliwnego Kotła, szukać uschniętego bluszczu - odparła mu rycerka, która odkąd kapłan zadeklarował swój udział w jej misji wyraźnie się rozpogodziła. - Musimy szybko się wynosić… - dodała cicho, poprawiając sobie plecak na ramieniu. Zaraz spojrzała na mężczyznę. - Jesteś tego pewien? Będziesz miał niemałe problemy…
-Nie jestem rycerzem. Moja misja to niesienie dobrego słowa na całym świecie. A moje skromne obowiązki powierzyłem równie kompetentnej osobie. Nikt niczego mi nie może zarzucić- wyjaśnił prędko pewien swojej racji.
-Założysz pancerz?- spytał po chwili zaintrygowany prowadząc Venorę po ciemnym korytarzu podziemnej części kompleksu świątynnego.

Paladynce wystarczyło to zapewnienie, zawsze miała Albrechta za mądrą osobę i teraz nie zamierzała wątpić w to, uznając, że wie on co robi i jest świadom zagrożenia. Zastanowiła się nad jego pytaniem. Poniekąd byłoby jej wygodniej mieć już zbroję na sobie, bo wtedy zwyczajnie nie myślała o jej ciężarze, ale ciche przejście przez dziedziniec byłoby wtedy wykluczone.
- Na razie nie jest mi potrzebny - odpowiedziała gdy już przemyślała sobie plusy i minusy. - Dopiero jak opuścimy miasto. Chyba do końca powinnam zachować pozory.
-Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? Nie lękasz się, że kryjąc swoją tożsamość urazisz Helma?- dociekał.

Zaskoczyło ją to pytanie.
- Eh... Nigdy tak tego nie… - nie wiedziała co mu na to odpowiedzieć, aż przypomniały jej się słowa mentora. - To nie tarcza ani zbroja czynią ze mnie paladyna, a mój duch i prawe postępowanie w imię dobra. Zdejmując pancerz i odkładając broń nie przestaję być tym kim jestem. To tylko narzędzia - z nostalgią dokończyła sentencję Morimonda. - No i nie chodzi mi o ukrywanie tego kim jestem, udawanie kogoś innego, tylko o nie zwracanie uwagi na siebie... I to, że zamierzam złamać bezpośredni zakaz przeora - westchnęła ciężko. - Tak, chyba o to Helm może się bardziej na mnie zezłościć… Chyba całe szczęście, że przeor nie miał okazji wypowiedzieć tego zakazu
Albrecht wyprowadził Venorę wyjściem, nieopodal stajni. Na szczęście nikt nie zwracał szczególnej uwagi na dwójkę ludzi. Kompani weszli do stajni, gdzie czekały już przygotowane wierzchowce. Spokojnie opuścili teren klasztorny nie niepokojeni przez nikogo. Droga przez miasto była dość szybka i łatwa. Na szczęście Albrecht kiedyś odwiedził wspomnianą przez Venorę gospodę i znał drogę. Gdy dotarli na miejsce, już na zewnątrz usłyszeli głośną muzykę, hulańce i śpiewy. Gdy wkroczyli do środka goście nie specjalnie się nimi zainteresowali.

[media]http://i.imgur.com/c1TSMMJ.jpg[/media]

Miejscowi, handlarze, przybysze i cała masa najróżniejszych person wesoło i głośno spędzała wieczór w szynku. Za szynkwasem stał człek, który przeżył dobre pięćdziesiąt wiosen.
-Ciężko będzie znaleźć miejsce do usadzenia tyłków…- skomentował kleryk rozglądając się dookoła.
- Mam nadzieję, że nie będzie to i tak konieczne - stwierdziła Venora, która trzymała się blisko swojego towarzysza, by nie zgubić się w tym tłumie. Wskazała mu gospodarza. Jeśli ktoś miał wiedzieć gdzie jest Gritta to obstawiała właśnie tego człowieka. - Chodź - powiedziała krótko i po złapaniu Albrechta za ramię, pociągnęła go za sobą do szynkwasu.
- Szukam uschniętego bluszczu - powiedziała Venora do mężczyzny przyglądając mu się uważnie.
Osobnik spoważniał i odłożył na bok przecierany, żeliwny kufel. Gospodarz w końcu odchrząknął, nachylił się nieco i burknął półgłosem
-Za parę chwil. Na tyłach gospody- odrzekł i zniknął za drzwiami gdzieś w kuchni, bądź magazynku.
Rycerka odsunęła się od lady i spojrzała na Albrechta z zadowoleniem.
- No więc nie musimy długo czekać - stwierdziła i poprowadziła go do wyjścia. - Będzie czekać na tyle gospody - dodała, mówiąc mu do ucha, gdy szli przez głośną salę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline