Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2017, 01:52   #272
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Pomieszczenie obok piwnicy, pod karczmą było nieco nadymione. Czuć było zapach spalenizny. Dodatkowo, Chloe dostrzegła, że drzwi, które jeszcze niedawno zdobił magiczny znak, teraz były szerokim przejściem. Za nimi ciągnął się mroczny tunel… Eldritcha nigdzie nie było.
Czułe uszy Chloe złapały dźwięki od strony domu maga i jakieś głosy. Za plecami zaś dało się słyszeć szuranie. Półogr mamrotał coś do siebie, a potem upadła chyba łopata…

Chloe spojrzała gniewnie w kierunku tunelu, z którego dopiero co przeszła.
"Wytrzymała menda" przeszło jej przez myśl w temacie półogra. Nie tracąc więcej czasu podeszła do miejsca gdzie osobiście uprzątnęła narzędzia i przedmioty wcześniej znalezione w tym miejscu. Schowała sztylet i wzięła do ręki zapasową lampę wraz z hubką i krzesiwem. Utrata Bika była dla niej bolesna nie tylko fizycznie. Mały konstrukt w tych okolicznościach był niezwykle przydatny co udowodnił choćby tym, że ostrzegł przed niebezpieczeństwem czyhającym w domu maga. Podeszła do otwartego, zapewne przez Ocaleńca, przejścia i zajrzała przez nie.

- Eld - powiedziała w przestrzeń, przekraczając przez próg.
Prawdopodobnie nikt jej nie odpowiedział. Trudno było ocenić, gdyż z bocznego korytarza, gdzie zapewne zaprowadził Muriellów Theseus, dało się słyszeć wyraźnie idące osoby. Stąpały ciężko i robiły wiele hałasu.
- Później wywiedziemy o co chodzi i kto mi synów tak urządził. Teraz wracamy do domu - Głos kobiety odbił się echem w głównej sali.
Chloe zastygła w bezruchu i przysłuchiwała się odgłosom. Gdy oddaliły się, odstawiła latarnię na podłogę i wyszła, kierując się do piwnicy maga. Musiała najpierw sprawdzić co stało się z jej ojcem.

* * *

Ziemia lekko się zatrzęsła i z sufitu posypał się pył. Theseus musiał podeprzeć się ręką o coś by nie upaść. Do komnaty wpadła łopata i wiadro cegieł z góry rozbijając się na podłoże.

- Na pięść Wielkiego Budowniczego - sapnął Cicerone, nadal trzymając się ściany. Spojrzał nieufnie na sklepienie i skrzywił się lekko.
- Strzeż mnie Ojcze, by to miejsce nie stało się moim grobem - szepnął, odpychając się i ruszając w stronę wyjścia. Jego krok przyspieszył, kiedy przypomniał sobie, że pod ziemią nadal znajdowała się jego córka.

W ciemnym korytarzu potknął się kilka razy i znów musiał wesprzeć się o ścianę, gdy zatrzęsło Szuwarami. Był gdzieś w połowie drogi, gdy w tych mrokach zderzył się z Chloe.
- Lilium! - Theseus spróbował się powstrzymać przed krzyknięciem. Rozpoznając w niej swoją dziedziczkę, złapał ją za ramię tak, by mogła się na nim wesprzeć.
- Nic ci nie jest? - zapytał troskliwie, jakby zapominając o trzęsącej się ziemi.

Chloe cofnęła rękę od rękojeści sztyletu, gdy tylko usłyszała głos cicerone. Westchnęła z wyraźną ulgą.
- Jestem cała - odparła prędko. - Niestety zniszczyli Bika - dodała z wyraźną złością w głosie. - A ty? Nic ci nie zrobiły te mendy? - zapytała z troską.
- Nic mi nie jest. Zabrali swoich krewnych i odeszli. Bałem się, że się na nich natkniesz - odparł kapłan, próbując wypatrzeć twarz gosposi w ciemności.
- Dobrze wiedzieć, że wyszłaś z tego cało. Co do twojego małego przyjaciela… próbowałaś go odzyskać?
- Tak, ale niestety nie znalazłam go tam gdzie wydawało się, że upadł - westchnęła. - Ale mniejsza o to.. Eld otworzył przejście, wydaje się że tam poszedł - dodała zaraz.
- Powinniśmy się za nim udać. Kto wie, jakie niebezpieczeństwa mogły tam na niego czyhać - skwitował Cicerone. - Jesteś pewna, że chcesz porzucić tego całego Bika, lilium?
- Nie naprawię go. Oberwał łopatą od tamtego mieszańca, to była delikatna konstrukcja... Poza tym... Poczułam ból w ręce z której krwi użyłam by go włączyć. Na pewno został zniszczony - wyjaśniła. - Chodźmy więc. Mam latarnię przygotowaną przy wejściu.
- Rozumiem… No dobrze, zatem prowadź, córko. Miejmy nadzieję, że nasz drogi karczmarz nie wpadł jeszcze w tarapaty…
- To chodź - odpowiedziała krótko i pociągnęła go za rękę by podążał za nią. Po dojściu do przejścia, dziewczyna sięgnęła po lampę i z użyciem hubki i krzesiwa, zapaliła ją. - Pójdę przodem - dodała i podniosła źródło światła.
- Będę szedł tuż za tobą - przytaknął Theseus, czując się trochę bezradny bez własnego źródła światła.

Był to ostatni moment, gdyż znów dobiegły do nich dziwne dźwięki. Tym razem od stronym niedawno odkrytego grobowca.
Oboje podążyli w głąb ciemnego tunelu, za Eldritchem. Korytarz opadał cały czas w dół. Było tam coraz mniej tlenu i płomyk w lampie wił się i migotał walcząc o życie. W końcu, po dość ostrożnym marszu, poczuli powiew powietrza. Nie było ono najświeższe, ale dla nich zbawienne. Jeszcze chwila, a komuś mogło zakręcić się w głowie.
Chloe dostrzegła zawalony sufit oraz szczątki desek na swojej drodze. Przez dziurę wpadało nieco światła. To ono zarysowało fragmenty trumny, kości i kilka czaszek. Leżały też tu szmaty, które pewnie kiedyś były ubraniami...
Theseus zaś, czuł jakby czyjąś obecność za plecami. Może nie zaraz, blisko, ale miał wrażenie, że ktoś za nimi idzie. Obracał się kilkukrotnie, ale nie dostrzegł nikogo.

- Widzisz coś tam, córko? - szepnął ojciec Glaive, jakby obawiał się zakłócić panującą to być może od wieków ciszę. Odwrócił się też do niej plecami, uparcie wpatrując się w stronę, z której przybyli.

Dziewczyna podeszła do trumny i zaczęła ją oglądać, później zainteresowała się ścianami które oświetliła sobie lampą, poszukując płaskorzeźb.
- Ktoś tu dawno temu wyzionął ducha - stwierdziła, mając na myśli dostrzeżone kości i czaszki.
Światło lampy padło na głębokie ślady butów w usypisku. Ktoś musiał się tędy niedawno wspinać. Gdy Chloe popatrzyła do góry, zobaczyła jakieś pomieszczenie. Wyglądało to na kolejną kryptę. Było tu jednak znacznie więcej powietrza.
Theseus zaś usłyszał furkot tuż za sobą i gdy tylko się odwrócił dostał odpryskiem piasku w oczy.

- Chodźmy tędy - machnęła ręką Chloe, w kierunku dostrzeżonych śladów. Sama od razu zaczęła ostrożnie wspinać się w górę.
- Argh… - sapnął Theseus, odruchowo zaczynając pocierać oczy. - Uważaj, ktoś tam chyba jest - dodał jeszcze, mrużąc okropnie powieki i próbując się pozbyć z nich piasku.
Chloe natychmiast odwróciła się, a jej wolna dłoń powędrowała do rękojeści sztyletu. Próbowała dostrzec to o czym mówił duchowny.


Theseus zamrugał oczami. Ledwo mógł je otworzyć, ale mimo wszystko spróbował. Coś w ścianie się poruszało. Usypała się garść piachu i zamigotało zielonkawe światełko. Bardzo słabe.
- Piiiii!
Wrzasnęło stworzonko i wyrwało się z dziury, w którą zapewne musiało się wbić chwilę temu.
- Pi!Pii!
Uciekajcie! Dzieci!



- Bik! - Chloe ucieszyła się widząc swojego małego towarzysza. - Gdzie uciekać? Jakie dzieci?! Mów jaśniej! - podeszła do niego natychmiast i po schowaniu sztyletu wzięła konstrukta w dłoń.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline