Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2017, 18:55   #174
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
8 dzień Przypływu Lata 1372 roku rachuby dolin. Suzail

Kiedy w końcu się przebudziła, omal nie spadła z łóżka. Rycerka łapczywie wciągała do płuc powietrze. Nie takie znowu świeże w tak wielkim mieście jak Suzail, lecz na pewno większej świeżości niż to we śnie. Usta miała suche jakby po kilkudniowym pobycie na pustyni Anauroh. Powoli odzyskała świadomość i doszło do niej, że to był tylko jeden z wielu snów, jakie ostatnią ją nawiedzały w różnych okolicznościach.
Albrecht siedział na ziemi, na rozłożonym śpiworze, czyszcząc pieczołowicie swój buzdygan przy lekkim blasku świecy.
-Dzień dobry- rzekł cicho by nie wystraszyć towarzyszki -Chyba coś ci się przyśniło...- dodał, lecz widząc, że Venora nie jest zbyt rozmowna zwyczajnie dał jej spokój, nie chcąc być natrętnym. Paladynka natomiast, wciąż jeszcze mając żywe wspomnienia snu przed oczami, przetarła twarz dłonią, rozmyślając nad tym co w nim widziała. Za każdym razem po przebudzeniu nie mogła uwierzyć temu jak bardzo koszmar był realny, trudny do odróżnienia od jawy. Wydawały się nie być osobnymi snami, a jedną ciągłą linią czasową, pokazującą jej kolejne wydarzenia z... przyszłości? Venora oblizała spierzchnięte usta starając się przekonać siebie, że gardło miała zaschnięte z powodu wymęczenia ostatnich dni, niż wydarzeń ze snu. Zaniepokoiła ją myśl, jakoby to co działo się we śnie mogło mieć fizycznie wpływ na jej cielesność. Sięgnęła po kubek z wodą i duszkiem wypiła całą zawartość, gasząc pragnienie. Przeczesała włosy palcami,,zebrała się w sobie i podniosła się z łóżka.
Pora najwyższa była już wstawać, to też paladynka prędko ubrała się i przyszykowała wszystko, czego nie zrobiła przed snem i z nie opuszczającym ją uczuciem niepokoju, wyczekiwała przyjścia Gritty. Na szczęście wszystko zbiegło się w czasie dość korzystnie i agentka harfy pojawiła się na tyłach karczmy niedługo później. Swoją obecność potwierdziła pukaniem w drzwi. Po krótkim przywitaniu z nią, Venora z pomocą Albrechta przywdziała podarowany przez Virga pancerz, na koniec narzucając na plecy tarczę i mocując przy pasie dwa miecze. Wkrótce oboje wartko pozbierali pozostałe swoje rzeczy i ruszyli za elfką. Prowadziła ich wąskimi uliczkami dzielnicy kupieckiej, która do życia budziła się zawsze po świcie. Raz po raz tylko mijali kogoś ze straży miejskiej, bądź upitych gości pięknego Suzail.

Kompani dotarli w końcu do dzielnicy portowej, gdzie natomiast życie tętniło niemal nieustannie. Większość okrętów ruszała o świcie, to też nierzadko były one ładowane aż do ostatniej chwili pobytu w porcie.
Gritta poprowadziła ich do niewielkiego magazynu w dokach, gdzie miała odbywać się rekrutacja chętnych na układ z handlarzem z Ilipur.
-Poczekacie tutaj- syknęła i zniknęła za drzwiami, a Venora miała chwilę by przyjrzeć się nocnemu życiu dzielnicy portowej. Doki były raczej opustoszałe. Tylko trzy wielkie okręty cumowały w porcie, czwarty właśnie wpływał z morza, no i był jeszcze jeden ostatni.
Łajba raczej mizernych gabarytów, na której burcie znajdował się brzydki napis Łowca wielorybów.


-Dalej nie jesteś chętna do gadania?- zagaił Albrecht wyrywając rycerkę z zamyślenia.
Venora wbiła w niego pytające spojrzenie, ale po chwili wspomniał jej się poranek, tuż po przebudzeniu i załapała do czego nawiązuje.
- Przepraszam jeśli wyglądało to dla ciebie, że cię ignoruje - odparła do niego ze skruchą. Chciała go zapewnić, że nie musi się o nią martwić, ale uznała, że należy mu się prawda. - Ja po prostu odkąd miewam te koszmary to zdarza mi się... rozkojarzyć - zaczęła się tłumaczyć. - Ale nie myśl proszę, że ciebie nie słucham, ani tym bardziej, że ignoruję - zapewniła. - Z resztą zawsze mi się z tobą przyjemnie rozmawia - dodała uśmiechając do niego.
-Wiesz, tak szczerze mówiąc to nienawidzę pływania…- wyznał uśmiechając się do towarzyszki, lecz nim ta zdążyła mu odpowiedzieć z magazynu wyłoniła się Gritta.
-Wszystko załatwione. Możemy ruszać- wyjaśniła.
- Doskonale - odparła jej Venora i spojrzała na kapłana. - Ja jeszcze nigdy nie płynęłam statkiem - wyznała mu, ale nie była tym faktem zaniepokojona. - Chodźmy - dodała z ciepłym uśmiechem.
Elfka od razu poprowadziła ich na przycumowany nieopodal okręt.
Załadunek był już zrobiony, to też wystarczyło tylko wprowadzić pod pokład konie. Przed kładką przywitał ich młody mężczyzna, który pokierował ich do kajuty, którą mieli dzielić z dwoma najemnikami. Mężczyzna wrócił się na pokład by zaprowadzić ich wierzchowce.
-Czołem. Jestem Lucian, a to mój kamrat Boro- przedstawił się wstając z pryczy. Dwójka ludzi nie wyróżniała się niczym specjalnym.
-Jestem Albrecht. A to Venora i Gritta-

Paladynka przyjrzała im się uważnie, odruchowo już sprawdzając charakter aury roztaczanej przez obcych​, z którymi mieli dzielić tą przestrzeń na czas podróży. Jako, że kapłan już ją przedstawił, Venora jedynie skinęła głową na powitanie i zaraz udała się do jednej z wolnych koj, na której położyła swój plecak i płaszcz odkrywając w pełni swoją zbroję pół płytową. Tarczę ułożyła pod pryczą by nie zawadzała. Zaczęła odwiązywać od pasa miecze. Rozejrzała się po kajucie, która wydała jej się ciasna i przytłaczająca, klaustrofobiczna wręcz. Dodając do tego lekkie kołysanie statku, które z pewnością się wzmocni na pełnym morzu, to rycerka zaczynała mieć pewne podejrzenia czemu Albrecht nie przepada za tego rodzaju transportem. Sama za to zdała sobie sprawę, że w pancerzu może mieć problemu by poruszać się po pokładzie jeśli będzie za mocno bujać.
- Pomożesz mi z pancerzem? - poprosiła kapłana, uznając że przynajmniej na teraz nie jest jej on potrzebny, a bez niego będzie jej z pewnością wygodniej poruszać się.
-Oczywiście- odparł i czym prędzej pospieszył z pomocą rycerce. Niedługo później wszystkie metalowe fragmenty jej pancerza były poskładane w kształtną całość na podłodze. Gdy otaczająca towarzyszy ich morskiej podróży aura okazała się nie niepokoić Venory, kobieta była spokojna o swój ekwipunek. Żaden z mężczyzn nie miał złych intencji.
-Idę na pokład- oznajmiła Gritta opuszczając kajutę.

Panna Oakenfold masując sobie dłonią kark podziękowała Albrechtowi, bo bez jego wprawionych rąk miałaby problem, żeby zdjąć z siebie to żelastwo. Virgo nie żartował, że pancerz nie jest tak wygodny jak jej elfia zbroja, za którą bardzo zaczynała tęsknić. Zdała sobie też sprawę z tego, że jeśli jakimś cudem wróci do Suzail to z pewnością będzie miała problem, żeby opłacić jej naprawę. Lecz to było tylko jednym punktem na coraz dłuższej liście problemów z jakimi będzie musiała się zmierzyć, gdy następnym razem postawi stopę na bruku stolicy Cormyru.
Paladynka odprowadziła wzrokiem elfkę i skierowała spojrzenie na Luciana i Bora. Nie wyczuwając od nich zła, rycerka przestała być spięta.
- Jesteście z załogi czy pasażerami? - zapytała uprzejmym tonem, chcąc ich nieco poznać. W międzyczasie na powrót przymocowała do pasa broń.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline