Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2017, 13:58   #178
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- To pocieszająca informacja - odparła jej Venora z lekkim uśmiechem. - Dziękuję za rozmowę - dodała i odwróciła się na pięcie, by wrócić do towarzyszy.
-Lękasz się czegoś, mimo iż twe serce nie zna strachu. Widzę to w twoich oczach. Słyszę w barwie twojego głosu…- odezwała się niespodziewanie, lecz wtedy ich rozmowę przerwało stukanie ciężkich, żelaznych buciorów. Venora spojrzała przez ramię na schodki, prowadzące z mostku na górny pokład. Ujrzała zakutego w stal krasnoluda, który nie wiedzieć czemu nie zdjął swego pancerza mimo iż to niewygodne i wysoce niebezpieczne na statku. Jego twarz była skryta pod hełmem i jedynie przez niewielkie, wąskie otwory widać było piwne oczy i usta, a na napierśniku spoczywała broda o barwie kory dębu. Krasnolud szedł powoli i spokojnie w ich kierunku.
-Pani?- burknął niskim, gardłowym głosem.
-Wszystko w porządku mój przyjacielu- zwróciła się do wojownika, po czym spojrzała na Venorę.


Venora skrzyżowała ręce przed sobą, przez co wyraźnie dała do zrozumienia, że nie zamierza sięgać po uwieszoną przy jej pasie Pożogę. Paladynka przygryzła wargę wykazując niepewność jak powinna zareagować na słowa kobiety. Odwróciła się w końcu by spojrzeć na rudowłosą. Zbliżyła się do niej, wyprostowała ręce, trzymając je luźno po bokach ciała i wbiła zimne spojrzenie błękitnych oczu w oczy kobiety.
- Każdy się przecież czegoś boi - odpowiedziała. - Może w walce nie czuję strachu, ale lęk, że mogę nie podołać zadaniu to już nie to samo - dodała i przekrzywiła lekko głowę. - Jeśli można zapytać, jakie zdanie ma pani​ na temat kampanii "Pomocna dłoń" - zapytała.
Okhe wbiła skonsternowane spojrzenie w czarnowłosą dziewczynę, lecz ciszę przerwał krasnolud.
-Zmień ton dziecinko, bo żaden bóg ci nie pomoże…- warknął kładąc dłoń na trzonku swego jednoręcznego młota, wetkniętego za pas.
-Spokojnie przyjacielu- odezwała się rudowłosa -Pomocna dłoń to nie banda portowych chłystków, czy złodziejaszków. To świetnie zorganizowana grupa handlarzy nielegalnymi towarami, przemytem na wielką skalę. Są podejrzewani o handel z piratami oraz powiązania z budzącymi niepokój kultami. Są bezwzględni i niebezpieczni…- odrzekła opierając ręce na biodrach.

-W czym problem?- Venora usłyszała za plecami głos Albrechta, który najwyraźniej zauważył rosnące napięcie pomiędzy rozmówcami.
-Taka tam pogawędka dwóch hardych bab uśmiechnęła się ciepło i spojrzała na Venorę.
Paladynka zmrużyła brwi nie do końca rozumiejąc co w jej zachowaniu nie pasowało krasnoludowi, że aż tak się zdenerwował.
- Wszystko w porządku, nie ma powodu do niepokoju - odpowiedziała kapłanowi ze spokojem w głosie, gdy na chwilę się odwróciła w jego stronę. Wróciła spojrzeniem na kapłankę Kossutha. - Czyli potwierdza się to co już wiemy - stwierdziła, a smutek na jej twarzy zrobił się bardziej wyraźny, jak zawsze gdy traciła panowanie nad zamartwianiem się o los bratanków. Westchnęła ciężko. - Możemy więc się spodziewać, że tam gdzie oni to i znajdziemy kręcących się przy nich kultystów - dodała kierując te słowa do Albrechta.
-Nie jestem zdziwiony…- odrzekł.
-Czy mógłbyś znieść tutaj dzban wina?- rudowłosa zwróciła się do krasnoluda, nie odrywając wzroku od Venory i Albrechta. Brodaty wojak burknął coś w swoim języku i udał się brzęcząc zbroją do kapitańskiej kajuty.
-Jakich to kultystów szukacie?- spytała kobieta.

- A jakich kultystów może szukać paladynka będąca służką Helma? - odpowiedziała jej Venora pytaniem na pytanie. Od samego początku ani ona, ani towarzyszący jej kapłan nie ukrywali się ze swoją wiarą, więc nie mówiła o czymś co by było na tym pokładzie tajemnicą. Uśmiechnęła lekko, w przyjaznym tonie. - Wyznawcy Bane'a w zemście, za udaremnienie ich działań, zabrali mi to co dla mnie najcenniejsze. Więc udaje się tam by im to odebrać - powiedziała wprost.
-To odważna i godna pochwały postawa, lecz szalona i głupia przy okazji- odrzekła bez ogródek.
Rycerka zaśmiała się pod nosem.
- Wcale nie twierdzę, że to jakkolwiek mądre działanie. Ale czasem stajemy w sytuacji bez wyboru - wzruszyła ramionami bezsilnie. - A jeśli nie wyjdę z tego cało... to pozostanie mi tylko mieć nadzieję, że nie pokrzyżuję tym planów jakie mój bóg dla mnie ma.
-Bogowie i ich samolubne plany… Czasami mam wrażenie, że bogowie to dzieci, których kaprysy odbijają się na tysiącach…- po chwili dołączył do nich krasnolud, wręczając Okhe dzban i puchary. Kobieta nalała do pucharu wina i podała go Venorze, po czym nalała sobie wina -Co cię tam sprowadza?- spytała w końcu Venorę.

Panadynka przyjęła puchar i upiła z niego łyk. Wino przyjemnie wypłukało niesmak pozostawiony przez niedawny posiłek. Nie skomentowała słów rudowłosej, choć z nimi się zupełnie nie zgadzała, przynajmniej w kwestii swojego boga. Helm, pan obowiązku był tym który niósł porządek w świat chaosu.
- Netir i Ergon. Mali chłopcy porwani z osady znajdującej się między Suzail, a Marsember - wyjawiła, nie uważając by ta wiedza miała pozostać tajemnicą. W końcu wrogowie Venory wiedzieli dobrze kogo porywają. - Moi bratankowie - dodała, co wyjaśniło jak bardzo osobista była to sprawa.
-I od czego zaczniecie?- dopytywała.
-[i] Okaże się po dobiciu do brzegu [i]- odparła nie chcąc wprost przyznać się, liczyć mogą wyłącznie na kontakty niedoświadczonej Harfiarki. Venora wypiła kolejny łyk wina i odwróciła wzrok, spoglądając w morze.
-Widzisz drogie dziecko, Pomocna Dłoń to grupa, którą trzeba w Ilpur respektować i bać się jej. Przedstawiciele innych gildii nie powinni się przeciwstawiać i wchodzić im w drogę. Jak się domyślasz Pomocna Dłoń może liczyć na usługi nie tylko wyznawców Czarnej pięści. Powinnaś bardzo ostrożnie szukać sprzymierzeńcow i pomoc przestrzegła ją.
- Zdaję sobie z tego sprawę i dziękuję za ostrzeżenie - skinęła głową z wdzięcznością. - No cóż, jak raz to ja przyjdę po kłopoty, a nie one do mnie - sarknęła.

Rudowłosa uśmiechnęła się, skinęła głową Venorze, dopiła wino i odeszła, a wraz z nią krasnoludzki obrońca.
-Nie wiem czy mówienie jej tak wielu rzeczy było rozsądnym pomysłem…- burknęła Gritta, stając obok rycerki.
- Nie jest to coś czego sama by się nie wywiedziała - stwierdziła Venora, odprowadzając wzrokiem właścicielkę statku. - Moja osoba pasuje do miejsca, w które się wybieramy niczym pięść do nosa. Więc mogę wzbudzać podejrzenie, ono niepewność, a z niego już niedaleko do wrogości. Tak przynajmniej ona wie, że nie płynę tam niszczyć ich porządku rzeczy, działać na jej niekorzyść. Może więc chociaż z jej strony nie będziemy mieć wrogiego nastawienia - wzruszyła ramionami. - Uważam, że kultyści i tak się mnie spodziewają. Inaczej nie porywali by chłopców, a zabili na oczach ich rodziców - dodała ponurym tonem.
-Pewnie masz rację- wtrącił Albrecht.

~Gdyby tylko mój dziadek czy sir Morimond żyli... ~ przeszło Venorze przez myśl, że ostatnie wydarzenie, owa mapa, której szukała kultystka, wskazywało, że to wszystko mogło mieć dużo głębsze motywy niż tylko zemsta za udaremnienie wymordowania pielgrzymów...
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline