Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2017, 08:16   #24
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Wyprawa do wnętrza ziemi

Strażnica lorda Hetalana w Byrny
Region Miasta-Państwa Niezwyciężonego Suwerena


15 grudnia 4433 roku BCCC, środa, wieczór

Lodowato i pochmurnie



Ardin - król svirfnebli z Glimmerfell, Hetalan - lord Byrny, Margery - jego żona

Svirfnebli z zapartym tchem obserwowali każdy gest i chłonęły każde słowo Anlafa, kiedy ten starał się uchronić ciało Ardina Złotobrodego, wodza ich klanu, od grobowej zgnilizny, jak druid nazwał tę dotąd nieznaną chorobę. Żmudna praca wsparta magią Gai przyniosła pożądany skutek - z każdą kolejną chwilą ciało gnoma odzyskiwało swą naturalną, hebanową barwę. Cała chatka, a zdawało się że i cała osada Czaszkowej Skórki, rozbrzmiała gromkimi wiwatami na cześć niesionego na drobniutkich, czarnych rękach znachora, który zjawił się znikąd i w najmniej spodziewanym momencie. Na samych podziękowaniach się nie skończyło - klan Glimmerfell miał gest, i to jaki. Ofiarował wam kilka cennych wytworów gnomiej kultury, uchronionych przed plagą ghuli: złoty, wysadzany jadeitami kielich, wykutą z ciemnego metalu magiczną zbroję o przyłbicy w kształcie twarzy svirfneblińskiego wojownika, księgę zaklęć po iluzjoniście Schnickticku, któremu nie udało się uciec z Podmroku, dwie mikstury mogące w błyskawicznym tempie zagoić rany i przedmiot o niezliczonych zastosowaniach, zwany “berłem trwania w bezruchu”.

Jednak nie wszędzie było tak radośnie. Zeszłej nocy jedna z chłopskich rodzin mieszkających w gospodarstwie na odludziu została wymordowana przez nieznanych sprawców. Nastroje w Byrny stawały się coraz bardziej nerwowe, niespokojne.

Ardin, mimo że jeszcze słabowity, nalegał, abyście jak najszybciej się z nim spotkali i przedstawili mu grododzierżcę Hetalana. Zanim do tego doszło, odebraliście kolejną partię ekwipunku, wymieniliście złupioną na goblinach cenną rudę na złote riliki - oficjalną walutę Thunderhold. Anlaf w międzyczasie dokupił potrzebny mu ekwipunek.

Podpierający się laską gnomi król zawitał do warowni w Byrny. Towarzyszyli mu Krieger i jeszcze jeden wojownik z królewskiej świty, Firble. Po wymianie oficjalnych formułek zasiedliście wspólnie z uchodźcami z Glimmerfell oraz Hetalanem i jego żoną Margery do stołu - tego samego, przy którym wczoraj siedzieliście z kapitanami i porucznikiem Grondmossem.

Hetalan poruszał się niespokojnie na swoim siedzeniu, słuchając niepokojących słów Ardina. Pewnie myślami był cały czas przy sprawie mordu dokonanego ubiegłej nocy na Byrnejczykach. Przywódca gnomów opowiadał, jak to wszystko się stało, a opowieść ta brzmiała jak rodem z krainy najdziwniejszych snów - nie potrafiliście sobie wyobrazić wszystkich tych niespotykanych stworzeń i miejsc, jakie przewijały się w relacji Ardina Złotobrodego.

Nikt nie wie, skąd się wzięły darakhule. Wiadomo, że wszystko zaczęło się od ataku na jedną z drowich enklaw. Mroczne elfy zostały pożarte przez ghule, a ich niewolnicy zasilili upiorne szeregi tej hordy, a w zasadzie armii, armii Białego Królestwa - bo istnienie Białego Króla, Króla Ghuli Doresaina, i jego obecność w Podmroku były już dobrze znanymi faktami, choć nikt nie był w stanie zrozumieć przyczyn stojących za jego manifestacją tutaj, w świecie śmiertelników.

Ponoć jeszcze do niedawna zagrożenie ze strony ghuli wydawało się zaledwie mrzonką. Było to wtedy gdy zamieszkujący Podmrok przybysze z odległych gwiazd, illithidzi, połączyli swe siły z podziemnymi ryboludźmi zwanymi kuo-toa. Magiczne zdolności tych pierwszych i zastępy ich potworów, zwanych umbrowymi olbrzymami w połączeniu z niewrażliwością tych drugich na dotyk ghuli zagroziło darakhulom ostatecznym unicestwieniem, kiedy przebiegłe sługusy Białego Króla weszły w porozumienie z płaszczowcami. Te zamieszkujące najciemniejsze zakamarki wynaturzenia przepędziły ryboludzi, a wtedy ghule, odporne na psioniczne sztuczki łupieżców umysłu, przypuściły brutalny kontratak na podziemne miasta illithidów.

Odnawiająca swe siły armia zatrzymała się w Podmroku, aby wznieść trupie miasto, zwane przez ghule Kilenorem. Tam też znajduje się mózg Białego Królestwa, Doresain. A wraz z nim serce i jednocześnie powód tej zarazy - przeklęty artefakt zwany Kulą Cienia, przed którym pozostałych przy życiu mieszkańców Podmroku zdążyli przestrzec najodważniejsi i najsprytniejsi z illithidów, zanim podjęta przez nich infiltracja nie została brutalnie przerwana pazurami ghuli.

- Czy pomożecie nam wykorzenić te plugastwa z ich ciemnych kryjówek? - zapytał Ardin Złotobrody. - Jeśli jesteście prawdziwymi bohaterami, poprowadźcie moich i waszych wojowników tam, gdzie żaden ludzki kapitan nie odważyłby się zapuścić - dostojny svirfneblin zacisnął drobne dłonie na sękatej lasce.


Rashad słuchał słów króla gnomów z niepokojem przemieszanym z ciekawością. Gdy ten zadał pytanie skłonił się z wpojoną mu od młodości dworskością:

- Czcigodny Ardinie, zaszczytem jest zaufanie którym nas obdarzasz. Wydaje się, że w tych potwornych ghulach i ich obmierzłym władcy mamy wspólnego wroga... jednak operacja przeciwko takiemu przeciwnikowi musi być dobrze przygotowana i oczywiście aktualnie nasza drużyna jest na służbie Lorda Hetalana, więc w pierwszej kolejności musimy zająć się bezpieczeństwem mieszkańców Byrny, których niepokoi grupa mrocznych elfów przybyła w te strony. Musimy rozwiązać ten problem, pytanie tylko czy jeżeli powodem obecności drowów jest również inwazja ghuli, to czy nie istnieje droga do szukania porozumienia... rozumiem, że drowy te są z enklawy, z której pochodzi nasza towarzyszka Shillen co jest interesującym zrządzeniem losu... przeniósł spojrzenie na drowkę.

Shillen z niedowierzaniem słuchała słów Ardina. Nie mogła uwierzyć, że cokolwiek było w stanie przepędzić z Podmroku jej rasę. Rasę, która powszechnie była uznawana za najsilniejszą z podziemnych ras. - To niemożliwe, nie było mnie tam tylko kilka lat, a tyle się tam wydarzyło… - mruknęła do siebie pod nosem. Pogrążona w myślach prawie nie słyszała tego co mówił Rashad. Dopiero na wspomnienie o jej enklawie ocknęła się. - Hm... Jeśli to faktycznie enklawa z której pochodzę, to może być problem z dogadaniem się z nimi. Jak wspominałam jakiś czas temu, byłam zmuszona z niej uciekać. Oczywiście było kilka elfów, którzy zostali mi przyjaźni i pomogli w ucieczce, ale nie wiem czy wciąż żyją. Jeśli oprawca mego ojca odkrył, że mi pomogli… To raczej więcej ich nie spotkam. Istnieje też nadzieja, że moi bracia przerażeni tym co się dzieje w Podmroku zechcą współpracować - wzruszyła ramionami, nie potrafiła wyobrazić sobie swego gatunku uciekającego przed kimś niczym psy z podkulonymi ogonami.

Lord Byrny długo myślał, głaszcząc rękę swej żony. W końcu wyprostował się i przemówił:

- Skoro jesteście na mojej służbie... - zaczął Hetalan, nawiązując do słów Rashada - to tak, w pierwszej kolejności Ardinie Złotobrody chciałbym, jeśli pozwolisz, aby moi... Nasi wspólni znajomi rozmówili się z elfami. Myślę, że dobrym posunięciem byłoby zapewnienie im towarzystwa kilku twoich żołnierzy dla uwiarygodnienia naszej sprawy - grymasy niechęci na twarzach Kriegera i Firbla, do tej pory zarezerwowany wyłącznie dla Shillen, powiększyły się. Paktować z odwiecznym, śmiertelnym wrogiem wydawało się dla szeregowych gnomów rzeczą niemożliwą. Ich król lepiej skrywał swoje myśli, przebierając palcami po lasce, którą położył na stole.

- Niech tak będzie. Jestem w stanie zapewnić wam dwudziestu moich najlepszych wojowników podziemnych - potwierdził szarooki Ardin, patrząc wam w oczy. Kaszlnął.

- Jednak - zaznaczył grododzierżca - jeśli miałaby wywiązać się z tego walka lub elfy byłyby... Niechętne do negocjacji, wycofacie się. To zadanie dla moich żołnierzy, nie dla was. Strzegą tych ziem od wielu lat i znają teren.

- Wy natomiast - wziął oddech - powinniście pomóc Ardinowi Złotobrodemu. - Myślę, że... To jest powód, dla którego gwiazdy was do nas zesłały - zapadła cisza. Margery spojrzała w wasze oczy zatroskanym spojrzeniem.


- Czemu gwiazdy czy też bogowie nas tu przysłali… zanim się tu zjawiliśmy walczyliśmy ze sługami demonów, więc może kontynuowanie tej walki jest naszym przeznaczeniem… - odparł Rashad odpowiadając Margery melancholijnym spojrzeniem. Nie powiedział, że dla niego mogła to być możliwość odkupienia za konszachty z pewnym władcą demonów…

- Tak królu, myślę że możemy ciebie wspomóc, tylko nie wydaje mi się, żebyśmy na razie byli gotowi na przypuszczenie szturmu na Kilenor, potrzebujemy zebrać siły, informacje, może jeszcze innych sprzymierzeńców, zaczynając może nawet od drowów… czy jest jakieś inne zadanie które byś miał dla nas?

Srogie spojrzenie Margery zdawało się mówić: "to są ci twoi... Bohaterowie? Już robią w portki." Hetalan postanowił ratować sytuację. Zwrócił się do króla:

- Ardinie... Nie mówimy chyba o wielotysięcznych armiach, jakie ścierały się niegdyś na chociażby równinie Gwalion? - zapytał retorycznie, nie mając choćby najmniejszej nadziei na to, że król z głębokich podziemi będzie znał historię Powierzchni. - Tylko o ciasnych, klaustrofobicznych tunelach, w których wojny wygrywają małe oddziały?

- Tak, lordzie. Muszę przyznać, że tak trafna ocena sytuacji jak na powierzchniowca mnie... Zaskoczyła.

Margery uśmiechnęła się.

- Mój mąż dawniej częściej bywał poza warownią - dodała tajemniczo.

- W takim razie - Hetalan pochylił się do przodu - mogę wesprzeć naszą sprawę oddziałem Grondmossa, czterdziestoma żołnierzami - dodał wyjaśnienie dla gnomiego króla.

Król Ardin pokłonił się przed grododzierżcą.

- Dziękuję, panie, choć nie wiem, jak żołnierze z powierzchni odnajdą się w czerni Podmroku. My svirfnebli od stuleci poruszamy się po tunelach Glimmerfell, ćwiczymy się w sztuce kamuflażu i walki w niewygodnych warunkach.

- Uważam - kontynuował - że powinniśmy działać jak najszybciej, kiedy darakhule nie wznowiły jeszcze swego upiornego marszu. Kto wie, może ich następnym celem będzie właśnie to miejsce - zapatrzył się w stół. - Powinniśmy ich ubiec, jednak nie koncentrować się na wyżynaniu w pień każdego z tych stworów ani próbie mocowania się z demonem, a na zdobyciu tego, co według illithidów było przyczyną ich powstania, Kuli Cieni.


-W takim razie zgadzam się, że powinniśmy skupić siły na zdobyciu tej Kuli zamiast na frontalnym ataku, czy iilthidzi mieli również informacje gdzie ta Kula jest trzymana i jak strzeżona? Pytanie też, jaką trasą najlepiej udać się do miasta ghuli, jeżeli jest możliwa więcej niż jedna. W takich sprawach przygotowanie i informacje mogą się okazać równie użyteczne, jeżeli nie bardziej, jak zapał i męstwo… - Rashad spojrzał na Margery “Ale co damy które bohaterskie czyny znają tylko z książek mogą o tym wiedzieć” - pomyślał.

- Każdy z moich wojowników zna te tunele. A Kula Cieni? Gdzie indziej może być, jeśli nie w Kilenorze?

- Illithidzi? Ich już... Nie ma. Ci, którzy przeżyli kontratak ghuli, odcięli się od Podmroku w swym mieście, stworzonym ze stali i... Wznieśli je w powietrze, ku waszemu niebu, ku gwiazdom, z których przybyli. A przynajmniej próbowali... Nawet głęboko pod ziemią słyszeliśmy donośny huk.

Margery otworzyła usta zdziwiona.

- Pamiętasz? - zwróciła się do męża. - Ten grzmot... Jakby gwiazda spadła z nieba.

- Tak - rzekł Hetalan - ale było to daleko na północy, gdzieś w Górach Majestatycznych.


- Czy ktoś ma może więcej informacji o owej Kuli Cieni? - czarodziej zainteresował się artefaktem, którego zdobycie mogło mieć istotne znaczenie dla powodzenia ich misji.

- Najbliżej Kuli Cienia byli illithidowie, których już nie ma w znanej nam części Podmroku, a darakhule zazdrośnie strzegą artefaktu - odpowiedział Ardin. - Ponoć to właśnie dzięki Kuli Biały Król pojawił się w naszym świecie, w naszych tunelach - powiedział Ardin.

- O tym, co skrywa Podmrok, nie dowiecie się z Powierzchni - pozwolił sobie dodać Krieger. Trudno było nie przyznać mu racji.


- Jako czarodziej uważam, że paktowanie z mrocznymi elfami nie jest najlepszym pomysłem, zresztą nie wiadomo, czy zechcą pomóc, a nie zbliżamy się w ten sposób do rozwiązania problemu. Tracimy czas, który jest cenny, i kosztuje życie mieszkańców Byrny. Wybrałbym rozwiązanie prostsze… wkraść się do owego miasta ghuli, zniszczyć lub przejąć artefakt i ewentualnie zabić ich przywódcę, jeśli będzie trzeba. Svirfnebli wiedzą, jak walczy się pod ziemią, i korzystając z ich pomocy i wiedzy może udać się coś, czego nie dokaże armia wojowników. Na przykład wejść tam nie zwracając na siebie zbyt wiele uwagi - elf przytaknął królowi gnomów, którego pomysł brzmiał po prostu najsensowniej.

- Twoich słów nie powstydziłby się sam Calieh - rzekł z aprobatą Ardin. Anlaf zrozumiał, że miał na myśli przebiegłego, ale łasego na pochlebstwa bożka złodziei, który za zabiegi i kubany wskazywał swoim wyznawcom łatwy łup.

- Jestem tego zdania, że moi bracia pomogliby nam o ile obiecamy, że pomożemy odzyskać im dom. Ja nie miałam wyboru i musiałam wyjść na górę, ale uwierz mi Katonie, że zdecydowanie wolimy siedzieć w Podmroku, jak najdalej od naszych jasnych kuzynów do których należysz. - rzuciła drowka. - Zresztą z kim lepiej będzie udać się do Podmroku jak nie z jego rdzennymi mieszkańcami? - wyszczerzyła białe kontrastujące z hebanową skórą zęby w stronę czarodzieja.

- Byrny dodać Glimmerfell dodać... - zabrała głos Margery, jednak nazwa drowiej enklawy wypadła jej z głowy.

- Ylesh Nahei - uzupełnił jej wypowiedź Firble.

- Tak, to już trzy domy do uratowania. Nawet jeśli jesteście tymi, za których uważa was mój mąż, a chciałabym, żeby tak było - spojrzała szczerze w oczy Hetalanowi - dalej jesteście stworzeniami ze skóry i kości. Całego świata nie zbawicie.


- Z gnomami głębinowymi, którzy podziemia znają również - wrócił Katon do pytania Shillen. - Zakładam, że mroczne elfy w podzięce za odzyskanie domu wbiją nam sztylet w plecy, lub wezmą w niewolę, aby świętować zwycięstwo przed swoją mroczną boginią. Gnomi król jest tu z nami i zakłada swoim słowem, a nie kryje się w jaskiniach i nie morduje ludzi Byrny w zasadzkach. I nie przywołuje demonów z otchłani, takich co rozerwą zbrojnego na strzępy pazurami wielkości sztyletów - elf spojrzał bez emocji na drowkę.

Gnomi król pochylił głowę na znak dobrych intencji.

- Wciąż nazywasz ich braćmi? Wiedząc, co najpewniej ci zrobią jak wpadniesz w ich ręce? Ciekawe…

- Jak to mówią, rodziny się nie wybiera, kuzynie - wycedziła elfka akcentując ostatnie słowo. - Poza tym nie wszyscy z nich są moimi wrogami, część pomogła mi uciec. Zresztą wbrew tego co się o nas mówi, nie zawsze zabijamy wszystko co się rusza. Spędziłam w twoim towarzystwie dość dużo czasu, a jednak wciąż żyjesz - mrugnęła do czarodzieja z szyderczym uśmiechem na twarzy.

Margery ledwo powstrzymała się od parsknięcia, widocznie rozbawiona, ale też zakłopotana waszymi przekomarzankami.

- Katonie, Shillen, nie marnujmy czasu na niepotrzebne spory - wtrącił z pewną irytacją Rashad - wiadomym jest, że drowom, zresztą nie tylko im, nie można naiwnie ufać, będą szukać w potencjalnych układach swojej korzyści. Jednak rozumiem że ich problem musi być tak czy inaczej rozwiązany a możliwości są dwie, albo porozumienie, albo zmuszanie siłą do opuszczenia Troll-Wie, co może oznaczać narażenie życia dla żołnierzy grododzierżcy.

Zwrócił się do Hetalana:

- Czy mamy pewność że za ostatnimi atakami na mieszkańców stoją mroczne elfy? Nie wiem Lordzie, czy ktoś już badał to gospodarstwo gdzie doszło do ataku, może moglibyśmy pomóc… jeżeli chodzi o negocjacje z drowami to moglibyśmy zaaranżować spotkanie w jakimś odpowiednim miejscu, na przykład wzgórzu pomiędzy Byrny a Troll-Wie, tak by uniknąć obawy przed zasadzką po obu stronach, nasz druid mógłby np wysłać zwierzę z listem z propozycją spotkania i warunkiem żeby żadna ze stron nie miała ze sobą więcej niż dziesięciu osób.

- Śledztwem zajmie się jeden z moich kapitanów. Tak będzie prościej. Ludzie ich znają, będą skłonniejsi z nimi rozmawiać.

- A kto inny jak nie drowy...? - dodał z przekąsem Krieger. Ardin uspokoił go jednym gestem.


- Z trudem to przyznaję Rashadzie, ale twój plan wydaje się dobry. Jeśli to faktycznie moja była enklawa to w liście można powołać się na moje imię. Nie sądze by wierzyli, że żyję, bo dla nich samotny drow na powierzchni to martwy drow, ale myślę że ciekawość sprawdzenia czy przeżyłam ściągnie ich na wzgórze - powiedziała Shillen bez entuzjazmu. - Heh… Nie sądziłam, że przyjdzie mi znowu widzieć ich twarze i pewnie z wzajemnością.

- Wciąż nie dostrzegam przeszkody, która powstrzymałaby nas przed ich zniszczeniem, tym bardziej, że jest to w interesie większości tu zgromadzonych... z pewnymi malutkimi wyjątkami - elf spojrzał na Hetalana i na króla gnomów. - Drowy atakują zarówno władztwo, jak i svirfnebli, to czyni was tymczasowymi sojusznikami. Drowy kontrolują, lub chociażby wysługują się goblinami z okolicy, więc pozostaną zagrożeniem niezależnie od tego,czy uda się z nimi dogadać czy nie. I kiedy zejdziemy do podziemi aby szukać Kuli Cienia, zaatakują - czarodziej pozostał sceptyczny do pomysłów wojownika.

- Ta warownia przetrwała rzeczy gorsze niż cztery tuziny elfów - skomentowała Margery.

Shillen uderzyła pięścią w stół - A może dlatego, że z tego co wynika z opowieści to nie mroczne elfy są tu największym problemem? - elfka wbiła złowrogie spojrzenie w elfiego czarodzieja. - Moja rasa została przepędzona ze swoich domów tak samo jak gobliny. Problemem w tej chwili są te krwiożercze ghule, które mordują wszystko na swojej drodze - pod wpływem emocji drowka wstała z krzesła opierając ręce o blat stołu. Margery uniosła brwi, zdziwiona. - W takiej sytuacji mógłbyś na chwilę schować swoją niechęć do mojej rasy do kieszeni, Katon! - syknęła przez zaciśnięte zęby. - Spróbujmy dogadać się z tymi drowami i przepędźmy te plugastwo jakim są ghule, a potem będziesz znowu mógł nienawidzić mnie i mojej rasy. Z wzajemnością zresztą. - Elfka wzięła głęboki oddech i usiadła z powrotem na krześle. - Przepraszam za mój wybuch… - zwróciła się do gospodarza.

- Niechęć do rasy? - czarodziej parsknął - ja po prostu ważę fakty - czarodziej zaczął wymieniać, zginając palce. - Byrny ma problem z drowami, ale samo ich nie pokona. Z naszą pomocą i gnomów jest na to duża szansa. To raz - czarodziej wymieniał dalej - Zarówno Byrny, jak i gnomy nie powstrzymają same owych ghuli, o których coś tam wiem a z którymi będą mieli problem wszyscy. To dwa - czarodziej zgiął drugi palec. - Skoro zarówno gnomy, jak i Byrny samo nie przeciwstawi się całej armii ghuli, również my tego nie zrobimy. Nie potrzeba więc kolejnych popleczników, i kolejnych wojowników, zwłaszcza takich, którzy są niepewni i znani są ze zdrady. Będziemy zmuszeni sami wejść do podziemi, i przekraść się do tego miasta i zdobyć ów artefakt, o którym niewiele wiemy. To trzy. Z uwagi na powyższe, opuszczenie Byrny bez zlikwidowania jedynego zagrożenia na powierzchni jest… nielogiczne. I moja… niechęć nie ma tu nic do rzeczy i jeśli jest to jedyne, co dostrzegasz w moich słowach… cóż, przynajmniej wiem jak myślisz i nie podoba mi się to. Jeśli ktokolwiek kieruje się tu uczuciami, to mogą być to mieszkańcy Byrny, którzy stracili synów w Troll-wie, albo sfirvnebli, którzy walczą z drowami od stuleci, i dla których paktowanie z wrogiem jest równie uwłaczające jak dla mnie - czarodziej zaplótł ręce, czekając na opinię innych.

- Większe problemy z drowami mój drogi, to pojawiły się kiedy owe drowy zostały wygonione ze swego domu, tak jak gobliny. Owszem, nie mogę zaprzeczyć, że napadali i rabowali znacznie wcześniej, ale to tak samo jak lud z którego wywodzi się nasz Skandi - wskazała palcem na Oscara - ich metody mordowania i torturowania są równie wymyślne i okrutne jak mojej rasy, ale blondaska jakoś nikt za to nie linczuje! Wiem, że nie należę do łagodnej i lubianej rasy, ale w tym przypadku… choć trudno mi to przyznać… Mroczne elfy są takimi samymi ofiarami jak gobliny i reszta mieszkańców Podmroku - mówiła przeszywając wzrokiem czarodzieja jakgdyby mogła go nim uderzyć - sam słyszałeś, że część drowów została pożarta przez ghule tak samo jak gobliny. Jako ponad stuletni mędrzec powinieneś też znać przysłowie, że “wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem”. A w tej chwili drowy, gobliny i powierzchniowcy mają wspólnego wroga, który może zniszczyć nie tylko moją rasę, której tak wszyscy nienawidzą, ale i wiele innych…

Oscar uśmiechnął się ponuro pod nosem na wspomnienie o wymyślnym nawijaniu jelit skazańców wokół pali. W słowach Shillen było dużo prawdy, jednak chłodne kalkulacje Katona nie zachęcały do współpracy z drowami, może i słusznie. Ale jeżeli ghule zdołały przegnać nawet łupieżców umysłu, o których to Oscar jeszcze jako pirat słyszał wiele opowieści - choć zdawał sobie sprawę, że większość to wyssane z palca brednie pijanych marynarzy - i którzy dysponowali nawet stalowym, latającym miastem, to potrzebowali sojuszników.

- Zgadzam się z pomysłem Katona - odezwał się wreszcie Skandyk - bezpośredni szturm jest ryzykowny i niepewny, dopóki nie znamy dokładnie naszego wroga. Dlatego skłaniam się ku pomysłowi, by mała grupa, czyli my, wkradła się do Kilenor i zwędziła Kulę. Zadanie śmiertelnie niebezpieczne, ale wiem jak możemy je sobie ułatwić. Tutaj do gry wchodzicie wy, mości królu, panie grododzierżco. A dokładniej wasi żołnierze. Możemy sprawić, by ghule myślały, że faktycznie postawiliśmy na frontalny szturm i skoordynować nasze działania z atakiem dywersyjnym. Kiedy oddziały odwrócą uwagę wroga, my gwizdniemy Kulę, zabijemy kogo się da i zrobimy zamieszanie za liniami wroga. Powstałe zamieszanie powinno pozwolić także na bezpieczne wycofanie waszych żołnierzy. No i oczywiście również dla nas - dodał z uśmiechem - A w działaniu dywersyjnym mógłby nam też pomóc, przy odrobinie perswazji, nie kto inny, a drowy. Wszakże nie musimy grać z nimi w otwarte karty, ani tym bardziej wyjawiać informacji o Kuli Cienia - chyba, że łupieżcy umysłu im także o tym powiedzieli.

- Tego nie wiemy - wyjaśnił Ardin.

- Martwi mnie jeszcze jedna rzecz... - kontynuował Oscar - Skąd pewność, że ta cała Kula w ogóle istnieje? Że to wszystko prawda?

- Nie wiem, ile w tym prawdy, ale illithidzi - zaczął Ardin, uważnie lustrując reakcję Katona - pojmali i zniewolili czarodzieja, który błąkał się, oszalały i zagubiony w Podmroku. Był... - wskazał laską na elfa - z twojego ludu. Ponoć z sześcioma innymi magami wspólnie zamierzali zgłębić tajniki tego przeklętego artefaktu dla własnych, mglistych celów poprzez plugawe rytuały, których zrozumienie pozostanie poza naszym zasięgiem - popatrzył po svirfneblinach. - A zeszli do Podmroku dlatego, aby w razie porażki uchronić Powierzchnię przed mocą Kuli... Naszym kosztem - popatrzył na Shillen. Ardin Złotobrody uważnie dobierał słowa, aby nie urazić Katona, którego już zdążył docenić za poparcie dla swojej sprawy, ale prawda bywała bolesna i jako przywódca musiał stawić jej czoła.

Katon początkowo zdziwił się, słysząc wzmiankę o swoim ludzie, jednak kiwnął tylko głową, zastanawiając się przez chwilę.

- Jeśli dobrze rozumiem… - Shillen wpatrywała się w Ardina przenikliwym wzrokiem próbując pojąć to co przed chwilą powiedział - To te elfy konsekwencje i szkody poniesione podczas swojej porażki chciały zrzucić na rasy, żyjące w Podmroku? - Mroczna elfka spojrzała w kierunku Katona - Heh, wygląda na to, że wcale dużo lepsi on nas nie jesteście, kuzynie - rzuciła szyderczo w stronę elfiego czarodzieja.

Katon wzruszył ramionami. Nie zamierzał ciągnąć tego wątku, nie znając ani intencji elfich czarodziejów, ani nie mając informacji o mocach i przeznaczeniu artefaktu. Zakładał, że mogli mieć rację, próbując okiełznać jego moce, jednakże zakładał również, że coś mogło zakłócić rytuał, który niekontrolowany, mógł zrobić więcej szkody niż pożytku. Całą sprawę należało dokładnie zbadać.

Amira wstała odrobinę zbyt gwałtownie:

- Myślę, że nie jest to dobry moment na rodzinne kłótnie, bo nie czas i miejsce ku temu - spojrzała surowo na gorączkujących się towarzyszy. - Katonie warto w tym momencie pomyśleć logicznie odsuwając na bok uprzedzenia. Jeśli chcesz zaatakować swych mrocznych braci, zdążysz to zrobić później, jednakże jeśli ich zaatakujemy teraz na zawsze stracimy szansę na ich wsparcie w Podmroku, oraz na bezkrwawą kooegzestęcie na powierzchni. Musimy cenić krew ludzi, którzy nas wspierają, jeśli wykrwawimy się teraz w być może niepotrzebnej walce, kto obroni kobiety i dzieci jeśli plugastwo zacznie wychodzić z podziemi? Jak osłabieni damy radę skarać ten artefakt? Moim zdaniem Shillen - celowo zaakcentowała to imię chcąc jeszcze bardziej go upokorzyć - mimo że skrzywdzona przez swych braci mówi obiektywnie i rozsądnie. Dlatego po przeanalizowaniu potencjalnych zysków i zagrożeń uważam, że krótkoterminowa i ostrożna współpraca z drowami jest najrozsądniejszą z możliwych opcji. Niezależnie od tego jak potoczą się dalsze tory tej wojny. - Gdy skończyła mówić, skłoniła się w stronę grododzierżcy, po czym w spokoju zajęła swoje miejsce. Przywoła elfiego dupka do porządku i czuła się z tym bardzo dobrze, nawet więcej na jej rany po wypowiedzianych przez niego w karczmie słowach spłynął miód satysfakcji.

- Wolałbym, abyś nie nazywała mnie “kuzynem” Shillen, a i rodzinną kłótnią tego bym nie nazwał, bo ja nie podnoszę głosu, a podaję argumenty a elfka nie jest z mojego rodu. Nie ufam jakiejkolwiek umowie, zawartej z mrocznymi elfami, i mówię to głośno jako członek tej… rady, aby inni mogli wysłuchać ostrzeżenia. Jeśli grododzierżca, ty królu czy moi towarzysze zechcą z tych uwag skorzystać, to zupełnie inna sprawa. Nie wiem o jakich elfach mówi król, ale nie wszystkie działania mojego ludu są zrozumiałe dla innych, szczególnie te dotyczące starożytnych artefaktów. Być może wiedzieli dużo więcej niż my obecnie na temat tego artefaktu i najpewniej byli do tego przygotowani. Być może coś poszło nie po ich myśli, a magiczna moc, niekontrolowana może przynieść wiele zła. Być może trzeba artefakt zniszczyć, bez względu na koszty - bo czym jest życie kilku, czy kilkuset wobec milionów innych, które mogą być zagrożone? Mam nadzieję, że istotnie mieli jakieś nieczyste zamiary, a nam uda się wybrać inne rozwiązanie, bez szkody dla mieszkańców powierzchni i podmroku. Sojusz z wrogiem zarówno Byrny, jak i gnomów jest etyczną łamigłówką której nie chce mi się rozwiązywać, bo nie jestem kapłanem, ani mnichem. Rzekłbym, zwalczamy ogień ogniem nie przewidując tego konsekwencji. Być może sprowadzamy się do poziomu owych… czarodziejów którzy wybrali tak drastyczne rozwiązanie?

- Jako elf wyedukowany wiesz, że jeśli masz do kogoś pełne zaufanie nie zawierasz z nim sojuszy bo po prostu mu ufasz i wierzysz. Sojusze zawiera się dla wspólnej sprawy, gdy nie ma pełnego zaufania, a potencjalne dobro przewyższa zagrożenie i z taką sytuacją mamy do czynienia. Mówisz też “mam nadzieję, że istotnie mieli jakieś nieczyste zamiary” cóż lepiej od tego świadczy o twym uprzedzeniu a tym samym brak zimnej, kupieckiej wręcz analizy sprawy? Dlaczego też przyjmujesz, że zniszczenie podmroku jest jedyną opcją a nie bierzesz pod rozwagę tego, że ktoś z twego ludu może się po prostu mylić? W podmroku też mogą żyć miliony czy chcesz je tak łatwo poświęcać?

- Tylko to, że znając ich intencje i działania, które byłyby katastrofalne dla wszystkich dokoła, możemy wypracować inne rozwiązanie - Katon nie dawał się sprowokować - Widzę, że zdecydowaliście w sprawie… sojuszu, więc nie będę więcej doradzał w tej kwestii. Obym jednak się mylił. Jeśli jednak nie, mam nadzieję, że macie plan na wypadek zdrady naszego… sojusznika.

Elfka spojrzała na orichalankę ze spojrzeniem wyrażającym coś na kształt wdzięczności. Nie wiedziała dlaczego kobieta wsparła jej zdanie, ale cieszyła się z tego.

Amira z lekkim uśmiechem satysfakcji skinęła głową w stronę elfa:

- Jestem przekonana, że każda z obecnych na tej sali osób bierze pod rozwagę opcję, iż tymczasowy sojusznik może nas zdradzić. Taki jest urok sojuszy, jednak myślę że kontynuowanie tego tematu jest bezcelowe i prowadzi wyłącznie do niepotrzebnego zamieszania. Poczekajmy więc na decyzje Hetalana w tej sprawie. Jeśli zaś chodzi o ten artefakt, nie wiemy czy istnieje ale znowu ma kupiecka rozwaga mówi mi że jeśli tak zdobędziemy przewagę, jeśli nie przeprowadzimy rekonesans a uzyskane z niego informacje niewątpliwie pozwolą na podejmowanie dalszych racjonalnych decyzji. Zatem w każdym wypadku uważam, że nasza misja jest warta poniesienia ryzyka.

- Zgadzam się z Amirą a ciekawość i pragnienie mocy jest cechą właściwą czarodziejom a nie czymś co wyróżnia akurat elfy... - wtrącił Rashad zwracając się do króla gnomów:

- Wasza wysokość a czy mieliście może jakiekolwiek pokojowe relacje, dyplomatyczne lub handlowe, z enklawą Ylesh Nahei, zastanawiam się czy wiemy coś o ich przywódcach?

Dopiero kiedy zobaczyłeś minę Ardina, dotarło do ciebie, że popełniłeś swoise faux pas. Svirfnebli nienawidzili się z drowami. Król zażegnał kłopotliwą sytuację przeczącym ruchem głowy.

Anlaf słuchał z powagą próbując w myślach rozwiązać problematyczną relację z drowami. Wspomniał czasy na pirackim statku kiedy to od czasu do czasu Shillen zdradzała jakiś strzęp informacji o swoim ludzie. - Skłócimy je między sobą - wypalił znienacka. Widząc, że nagle skupił wzrok wszystkich na sobie rozwinął myśl: - Drowy znaczy. To przecież ich najsłabszy punkt. Z tego co opowiadała mi kiedyś Shillen ciągle walczą między sobą o dominację. Kiedy poprowadzimy kampanię przeciwko ghulom będziemy musieli znaleźć jakąś silną pretendentkę na przywódczynię i zawrzeć z nią cichy sojusz wewnątrz sojuszu. Zaoferujemy jej wsparcie po zwycięstwie. Najpierw wspólnie pokonamy nieumarłych, a potem wywołamy chaos w szeregach drowów.

- Właściwie jedna silna pretendentka siedzi z nami przy stole - Amira uśmiechnęła się pod nosem.

- Może kiedyś nią byłam Amiro, ale po zabiciu mego ojca jestem zbiegiem, którego nawet jeśli przyjęliby z powrotem to i tak zbyt wiele bym tam nie znaczyła - uśmiechnęła się ponuro do towarzyszki. - Moja enklawa raczej nie czeka na powrót “zaginionej królewny”. Ale zawsze istnieje możliwość negocjacji współpracy. Może jesteśmy rasą dość krwiożerczą, ale nie głupią. Wydaje mi się, że wiedzą że bez pomocy nie odzyskają domu - przeniosła wzrok na Anlafa - chociaż jeśli chaos który chcesz wywołać Anlafie, oprócz wykonania naszej misji pomógłby mi odzyskać enklawę którą rządzili moi rodzice, cóż byłabym dłużniczką i waszą i szanownego Hetalana oraz króla gnomów.

- Zamiast więc się oburzać, zadaj sobie pytanie, czy jesteś w stanie ich… okiełznać? Mnie interesuje jedynie… rozwiązanie problemu, i poprę te decyzje, które zagwarantują bezpieczeństwo ze strony drowów. A jeśli uda się oszczędzić walki obu stronom… moi bogowie również się ucieszą - czarodziej pokiwał głową. Barabanił palcami po okładce księgi z czarami iluzyjnymi. Lektura którą zaczął była obiecująca, i dawała pewne nadzieje na wypełnienie misji.

- Wyślijmy może najpierw list z wiadomością o spotkaniu, jak proponował Rashad - westchnęła elfka - spróbujmy się z nimi dogadać, a jeśli nie będą chcieli współpracować… to cóż jeśli innego wyjścia nie ma… Będziemy z nimi walczyć…

- Nie będziecie - rzekł stanowczo Hetalan. Jego oblicze było nachmurzone od mnogości możliwości, które rozważał, nie pozwalając sobie zakosztować krótkotrwale słodkiego smaku umysłowego lenistwa.

- Ludzi żyjących z miecza zawsze dzieliłem na takich, którzy są prawdziwie odważni i na takich, którzy pozostają tchórzami w głębi serca. Owszem, będą przydatni w bitwie, kiedy będzie ich tysiąc, ale w samotnej walce męstwo szybko ich opuści. Wy jesteście najpewniej jedynymi, którzy są w stanie zmierzyć się z tym koszmarem, a sądzę, że to zbyt łagodne określenie na to, co was czeka...

- Zbierzecie svirfnebli i wyprawicie się do Glimmerfell. Ruszajcie o świcie. Trzeba się z tym szybko rozprawić.

- Zaś ja, my... - popatrzył na króla Ardina. - Zabitym mieszkańcom nie oddam już domów ani nie przywrócę do życia ich zmarłych, ale może będę w stanie dać niewielką przyjemność zasmakowania sprawiedliwości. Będę bronił każdej piędzi swojej ziemi, każdego poddanego, każdej kobiety i dziecka, wszystkich, którzy nazwali mnie lordem.

- Daliście wyraz temu, że układy z drowami nie są pewne. Ja nie mogę pozwolić sobie na okazanie słabości. Ani na wykrwawienie was w tej walce, bo mamy ważniejsze bitwy do wygrania, te czekające w podziemiach Glimmerfell. Tą zostawcie porucznikowi Grondmossowi. Mroczne elfy mają krew jego ludzi na dłoniach. Będzie bardziej skory do odpowiedzenia oko za oko mrocznym elfom i bardziej przydatny tutaj niż głęboko pod ziemią.

Grododzierżca przesuwał wzrokiem po waszych twarzach. Był wyraźnie zmęczony. To nie była kolejna audiencja o wieśniaczych sporach dotyczących ustalania granic.

- Lordzie Hetalanie, zgadzam się, że powinieneś odpłacić twoim oprawcom tą samą monetą. Swoją radą mogę pomóc w walce z wrogiem, którego dobrze znam - rzekł Ardin.

- Królu Ardinie, szczerze dziękuję. Kiedy uporamy się z mrocznymi elfami, dopilnuję, aby każdy svirfnebli czuł się w Byrny jak w domu. Prześladowania będą surowo karane.


Shillen zacisnęła ręce w pięści i wbiła wzrok w stół. Nie chciała oglądać w tej chwili twarzy siedzących przy stole, a w szczególności elfa, na którego obliczu z pewnością w tej chwili panowała satysfakcja z takiego obrotu sytuacji. Elfka gotowała się ze złości, jednak nie chciała tego zbytnio okazywać i sprzeciwiać się decyzji Hetalana, gdyż wiedziała, że się jej to nie opłaci.

Rashad po słowach lorda zwęził oczy, przesuwając spojrzenie pomiędzy Shillen, Katonem, a dwoma władcami. Zastanawiał się, czy opłaca mu się spierać z decyzją władcy, z jednej strony drowy mogły być potężnymi sojusznikami przeciwko ghulom (a przecież obecność Shiilen pośród nich prosiła się o wykorzystanie), z drugiej jednak były one podobno powiązane z Chaosem, była duża szansa że zdradziliby go, tak jak paskudnie został zdradzony przez kultystów Mechuitiego. Czy bogini ciemnych elfów Lolth nie była przypadkiem mieszkającym w otchłani demonem? Może w nieprzejednanym nastawieniu gnomów, które przecież znały drowów lepiej niż oni, był jednak sens….

- Sytuacja nie jest prosta, ale zadecydowałeś panie, więc tak uczynimy. Wedle mojej wiedzy Lolth, którą drowy uznają za swoją boginię, jest potężnym demonem. Zanim przybyliśmy do Byrny, podczas naszej wyprawy mieliśmy do czynienia z agentami demonicznych władców, jakiś czas towarzyszyłem kapłance Mitry, która strzegła kawałka potężnego podobno artefaktu Prawa, zwanego Siedmiocześciowym Berłem. Niestety, misja kapłanki zakończyła się porażką i fragment Berła wpadł prawdopodobnie w ręce władczyni demonów zwanej Królową Chaosu. Władca Białego Królestwa Doresain jest też demonem, więc może to być dodatkowy argument by na drowy mieć szczególne baczenie.
 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 16-06-2017 o 15:27.
Lord Cluttermonkey jest offline