Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2017, 14:45   #210
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Nie… Chyba nie chcę o tym mówić…- wzdrygnął się kapłan, lecz w końcu się opanował i kompani ruszyli gigancimi schodami na szczyt gór, gdzie mieli spotkać się z właścicielami zaginionego klejnotu. Albrecht nie był zbyt towarzyski ani rozmowny, a to tylko bardziej martwiło paladynkę.
Na górę dotarli niedługo przed północą. Dwa potężne paleniska rozświetlały “dom” olbrzymów.
-Venoro, chodź ze mną. Wy poczekajcie tutaj- Ricko zwrócił się do kapłana i harfiarki.
Giganci spędzali wieczór w sielankowym nastroju. Jeden z nich nucił tubalnym głosem starą pieśń o deptaniu krasnoludów i goblinów. Ricko powitał ich okrzykiem z daleka. Nie chciał ich wystraszyć, więc wolał oświadczyć swoją obecność za wczasu. Najstarszy z gigantów spojrzał na młodzika z rozbawieniem -Po co żeś wrócił?- spytał.
-By oddać wam waszą własność!- odparł butnie Ricko, wyciągając spod pazuchy szlachetny kamień. Na widok klejnotu gigant zaniemówił. Spojrzał wielkimi ślepiami na rozmówcę i towarzyszącą mu kobietę.
-Dotrzymaliście słowa…- oznajmił, a pozostała dwójka gigantów przytakiwała głową.


Pertraktacje trwały krótko. Giganci zgodzili się na warunki umowy proponowanej przez Okhe. Ich część dotyczyła zaledwie udzielenia schronienia, w ostateczności. Okhe natomiast zaproponowała im dostarczenie potrzebnych towarów, jeśli giganci mieliby jakąś potrzebę. Olbrzym zażyczył sobie trzech beczek piwa i krowę na początek. Ricko, wszystko odnotował i obiecał że w ciągu kilku dni dostaną czego chcą.
Było już po północy, kiedy wrócili do czekających Gritty i Albrechta.
-I co? Udało się? Co teraz? Środek nocy, a pogoda dopisuje. Rozbijamy obóz?- dopytywała harfiarka.
- Można powiedzieć, że poszło już z górki - odpowiedziała Venora z lekkim rozbawieniem. Fakt, że rozmowy poszły tak gładko i szybko, bardzo ją ucieszył. - Ricko bardzo dobrze sobie poradził z negocjacjami. Okhe będzie zadowolona - pochwaliła chłopaka, pomijając fakt, że posiadanie kryształu na starcie wszystko ułatwiało.
Paladynka była w przednim humorze po tym spotkaniu.
- Zdecydowanie odpoczniemy. Ledwo już na nogach stoję. Jeśli miałabym jeszcze schodzić po tych schodach... - pokręciła głową podkreślając swój zdecydowany sprzeciw dla prędkiego powrotu. - A gdy ja i Albrecht odpoczniemy, to będziemy mogli zaleczyć nam wszystkim pozostałe rany - dodała na koniec spoglądając na kapłana.
-W zasadzie możemy zostać tutaj na noc. Giganci właśnie na taką pomoc wyrazili zgodę- wtrącił beztrosko Ricko.

15 dzień Przypływu lata 1372 roku rachuby Dolin. Bezimienne góry, na południe od Ilipur

Dom gigantów był paradoksalnie bardzo bezpiecznym miejscem. Nikt o zdrowych zmysłach nie zbliżał się w te rejony. Do rana wszyscy wypoczęli, choć akurat Albrecht nie wyglądał na zbyt wypoczętego. Mimo kiepskiego samopoczucia kapłan pomodlił się jak co rano do Helma.
-Nie mogę się doczekać jak wrócimy do domu i o wszystkim opowiem Okhe!- Ricko był bardzo podekscytowany wykonanym zadaniem.

Radość chłopaka w żadnym stopniu nie była przesadzona. Jego entuzjazm był zaraźliwy i zapewne również Venorze by się udzielił gdyby nie jej zmartwienie się. Albrecht zachowywał się jak cień osoby która z nią wyruszyła. Obawiała się że opętanie mogło mu zostawić skazę na duszy, zachwiać jego wiarę.
Wyruszyli jak tylko zjedli i zajęli się ranami. Panna Oakenfold nalegała by Ricko z Grittą ruszyli przodem, przez co sama mogła skupić się na kapłanie.
- Powiesz mi co cię trapi? - zapytała Albrechta. - Mamy cztery godziny drogi i zapewniam cię że przez ten czas nie dam ci się zbyć - dodała ku przestrodze.
- Poprostu się nie wyspałem… - odparł mężczyzna.
- Albrechcie, to był bardzo potężny demon, którego nie pokonalibyśmy, gdyby nie umowa z diabłem. Nikt nie ma ci za złe to co się tam wydarzyło - stwierdziła z naciskiem panna Oakenfold. - No może trochę Gritta, ale wątpię, żeby długo to wypominała. Proszę, nie zamartwiaj się tym.
-Dobrze, już dobrze…- odburknął Helmita -Chodźmy. Niczego tak nie pragnę jak ściągnąć zbroję…- pokręcił głową przyspieszając kroku.
- Z resztą to moja wina, że nie zauważyłam symptomów opętania - stwierdziła zaraz, nie dając mu spokoju. - Powinnam poznać, skojarzyć fakty, że kiedy byłeś otumaniony to jest to coś poważnego. Już wtedy był czas na rzucenie przez ciebie odpowiedniego czaru.

Albrecht zrobił skwaszoną minę. Nie miał siły na rozmowę. Mężczyzna wyglądał gorzej niż dwa dni wcześniej, kiedy to on czuwał nad Venorą w nocy i nie miał sposobności na odpoczynek.
-Możemy przełożyć rozmowę na potem? Nie mam siły nawet otwierać ust… - skomentował pod nosem.
Choć paladynka miała wrażenie, że mężczyzna jedynie chce ją zbyć to ustąpiła.
- Dobrze, ale tylko jeśli obiecasz, że jak już odpoczniemy to nie będziesz tego w sobie dusił i normalnie o tym porozmawiamy - powiedziała, tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Nie ma o czym rozmawiać tak po prawdzie…- wzruszył ramionami i uśmiechnął się blado.
- Nie odpuszczę ci tego - zapewniła go patrząc mu prosto w oczy. Uśmiechnęła się ciepło i lekko szturchnęła go łokciem w bok. - Swoją drogą, całkiem mi zaimponowałeś, gdy okazało się, żeby ciebie obezwładnić potrzeba było trzech osób - powiedziała z mrugnięciem oka.
-To nie byłem ja- widać starania Venory szły na marne. Kapłan nawet przez chwilę nie poczuł się lepiej.

~***~

Niedługo później czworo towarzyszy dotarło pod ruiny starej twierdzy, gdzie dosiedli koni i ruszyli wygodnie siedząc w siodłach, w dół górskiego zbocza. Pod posiadłość Okhe dotarli przed południem.
-Zawołam służbę by zajęli się wierzchowcami - zapewnił Ricko. Kompani mogli skierować swoje kroki wprost do domu. W progu powitała ich starka, która od razu zaprosiła na posiłek.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline