Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2017, 11:37   #214
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Ze zdenerwowania żołądek zaczął jej się skręcać odkąd tylko w oddali zobaczyli wioskę. Od razu przełożyło się to na jej chęć do podtrzymywania rozmowy. W pełnym skupieniu jechała pozostały kawałek drogi, uważnie rozglądając się po okolicy.
Po przekroczeniu palisady osady Venora spuściła głowę i starała się nie przyglądać nikomu by nie zwracać na siebie uwagi. Jej wierzchowiec Młot, wyczuwając niepokój właścicielki kroczył wyprostowany niczym struna, z uszami postawionymi na sztorc.
Paladynka rzuciła krótkie spojrzenie w kierunku budynków wskazanych przez Grittę.
~ Bądź dzielny Netir, już jestem blisko… ~ zacisnęła mocniej dłoń na lejcach, za które prowadziła rumaka. Młot groźnie zarżał.
- Tak, na to wygląda… - odezwała się mrukliwie Venora, dopiero gdy znaleźli się na terenie, który wyglądał jak własność kaplicy Lathandera. Rycerka spojrzała na elfkę. - Działaj - powiedziała, skinieniem głowy wskazując na drzwi z symbolem Pana Poranka. Jeśli ktoś miał tu rozmawiać z opiekunem tego miejsca to najbezpieczniej było by to właśnie Harfiarka była tą osobą.

Elfka posłusznie zeskoczyła z wierzchowca i zbliżyła się do małej chatki, pukając do drzwi. Po kilku chwilach mieszkaniec chaty uchylił nieco drzwi, przyglądając się elfce. Był to młody chłopak, może nawet młodszy od Venory. Krótką chwilę porozmawiał z Grittą, po czym wystawił głowę na zewnątrz i rozejrzał się podejrzliwie po okolicy.
-Wchodźcie…- rzekł otwierając szerzej drzwi. Młodzieniec mieszkał bardzo skromnie. Na skrzypiących deskach podłogowych stała wąska komoda, okrągły stolik, jedno krzesło i łóżko.
-Za kaplicą są pale, możecie tam konie uwiązać- oznajmił -Jak wam mogę pomóc?- spytał Albrechta, lecz ten tylko wejrzał na Venorę nie wiedząc, czy mówić, czy po prostu to przemilczeć.
Panna Oakenfold rozglądała się po wnętrzu, ale widząc, że Helmita spogląda na nią wymownie, zdecydowała się zabrać głos.
- Potrzebujemy noclegu w spokojnym miejscu - odparła z naciskiem na ostatnie słowa, by kapłan Lathandera nie pomyślał sobie, że pomylili kaplicę z gospodą.
-Więc powinniście spędzić noc poza palisadą. Najlepiej daleko stąd…- odparł młodzieniec -Ale skoro już tu jesteście możecie zostać do świtu, pod warunkiem że nikomu nie piśniecie ani słowa o tej wizycie…- postawił twardy (dla niego) warunek.
- Ktoś tu z tobą jeszcze mieszka? - zapytała młodego kapłana.

Chłopak rozłożył ręce na boki -A wygląda na to?- spytał zupełnie poważnie -Nie mówcie mi co was tu sprowadza i czego, lub kogo szukacie. Odpocznijcie. Nocą rygluje drzwi więc nikt wam nie zagrozi, ale rankiem ma was tu już nie być… odparł.
- Bardzo uczciwy układ - skinęła mu głową i podeszła do ściany, kładąc tam swój plecak.
~ Postaramy się zostawić po sobie porządek ~ cisnęło jej się na usta, ale nie wypowiedziała tego.
Paladynka czuła jak serce jej bije. Cały czas uspokajała się, by nie dać się ponieść i po prostu nie pójść prosto do miejsca gdzie byli kultyści. Spojrzała na Albrechta. - Pójdziemy we dwie zająć się końmi - powiedziała wskazując na Grittę, by na osobności móc z nią pomówić. Albrecht przytaknął głową rycerce, spokojnie zdejmując z ramion elementy pancerza. Venora wyszła z Grittą na zewnątrz. Elfka bezzwłocznie zajęła się rozkulbaczeniem koni, wyczekując aż Venora przejdzie do rzeczy.
Paladynka zajęła się swoim wierzchowcem, który był tak narowisty, że wiercił się niemiłosiernie.
- Co mu powiedziałaś, że tak się wystraszył? - mruknęła zdejmując siodło. - Kazał nam zniknąć tuż przed świtem. Pasuje ci to? Pamiętaj, że daję ci w tym wolną rękę. My się dostosujemy - dodała wymownie na nią spoglądając.
-Chłopak jest czymś wystraszony. W sumie mu się nie dziwię. Jest wyznawcą dobrego bóstwa w mieścinie ment i czarnych charakterów…- odparła elfka, której znacznie łatwiej szło oporządzanie wierzchowca.

- Aż chce się zapytać jak on się tu uchował - westchnęła paladynka. - Stój że! - zganiła Młota, a ten w końcu przestał się wiercić i rycerka mogła mu w końcu zdjąć ogłowie. - Jak tobie się widzi ta osada? Ja już kiedyś byłam w podobnej - mruknęła wspominając swoją wyprawę do wioski terroryzowanej przez bandytów. I smoczydło.
-Nie ma straży, nie ma nikogo od pilnowania porządku. Jeśli nie będziemy się wychylać za bardzo, to może uda nam się wszystko załatwić i opuścić to miejsce niezauważonym…- westchnęła elfka. -Rankiem, kiedy wstaniemy przygotujecie konie do drogi. Chcę żeby wszystko było przygotowane. Spróbuję znaleźć siedzibę Pomocnej dłoni, wejdę tam i odszukam chłopaka- przedstawiła uproszczoną wersję swojego planu.
- Pamiętaj, że ona rozpozna ciebie i mnie, więc bądź ostrożna - poprosiła ją Venora. Gritta posłała towarzyszce porozumiewawcze spojrzenie -Nie martw się. Pracuję dla Harfy od niedawna, ale wiem jak sobie w takich sytuacjach radzić…-
- Zawsze będę się martwić - mrugnęła do niej. Venora poklepała Młota w nagrodę, że na koniec zachowywał się grzecznie i skinęła do elfki by wracały do środka. Ostatni raz rozejrzała się po okolicy.

Osada świeciła pustkami, a między chatami nie było widać żywego ducha. Większość ludzi siedziała w swych domach lub popijała południowe piwo krasnoludów z Wielkiej Rozpadliny w jedynym tutaj szynku. Tak przynajmniej podejrzewała rycerka. Słońce powoli zachodziło i ostatnie jego fragmenty chowały się za horyzontem. Venora w końcu wróciła do chaty, gdzie młody chłopak odziany dość ubogo, przyrządzał jajecznicę.
-Zjedzcie. Pewnie jesteście głodni- burknął przeładowując jajka z patelni na drewniane talerze, które rozdał gościom.
- Dziękujemy, zawsze jest przyjemnie zjeść coś ciepłego po drodze - odparła i zdjęła swój płaszcz odsłaniając dwa miecze u pasa oraz ukazując w pełni pancerz, który był porysowany i niedoczyszczony. Nic dziwnego, w końcu niewiele czasu mieli, a każdą wolną chwilę chciało się spędzić na odpoczynku.
Panna Oakenfold spojrzała na Albrechta. - Pomożesz mi? - zapytała, i zaczęła rozsupływać rzemienie na naramienniku. Mężczyzna od razu przystąpił do działania i pomógł Venorze pozbyć się ciążącej zbroi.
-Chce wam się tak codziennie?- Gritta zażartowała przyglądając się uważnie całemu procesowi.

Venora zaśmiała się lekko na ten komentarz. Kiedy miała do pomocy kogoś takiego jak Albrecht, kto wie jak je ubierać, to nie było problemu z tym i szło szybko. Gorzej było gdy koniecznym było samej poradzić sobie z tym. Wtedy było to bardziej jak uciążliwe, szczególnie odkąd zaczęła nosić pancerze płytowe i półpłytowe.
- Szkoda, że nie ma takich co same się zakładają. Choć może i są, magiczne, ale pewnie kosztują tyle co pół królestwa - stwierdziła paladynka z westchnieniem ulgi, że nie ma już tego ciężaru na sobie. Rozmasowując sobie bark podeszła do stołu. Sięgnęła do sakiewki i wyciągnęła z niej dwa klejnoty warte w sumie 200 sztuk złota. Położyła je przed gospodarzem spoglądając mu prosto w oczy.
- Chciałam złożyć datek - powiedziała do młodzieńca w tonie wyjaśnienia i w końcu zasiadła do stołu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline