Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2017, 22:10   #218
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=vlvlaMq_tvg[/media]

Nim Venora zdążyła się podnieść, by podjąć kolejne kroki w boju, tuż nad jej głową świsnął bełt. Kusznicy wciąż do nich strzelali, lecz podnosząc się z ziemi rycerka dostrzegła otwartą do piwnicy klapę, a to oznaczało, że Gritta już zaczęła działać.
Nagle na piętrze zabrzmiał dźwięk rogu.
-Wzywają posiłki! Za Helma! Za Cormyr!- krzyknął kapłan podnosząc się z podłogi. Kompani w ferworze walki usłyszeli wartkie kroki kilku osób zbiegających ze schodów, zaś za oknem dostrzegli ruch innych oprychów. Rycerka już wiedziała, że zaraz zostaną otoczeni przez kultystów zarówno od strony wyłamanych drzwi jak i zbiegających ze schodów. Banenici wbiegli do młyna, lecz widząc pobojowisko zawahali się i zatrzymali w miejscu.
-Szybko! Plecami do siebie!- krzyknął Albrecht i sekundę później stali obok siebie z niebiańskim Archonem i Venorą. Wtedy na schodach, obok zhentarimskiego maga, pojawiła się czarna kapłanka, patrząc ze zdziwieniem na dwójkę Helmitów.
-A co to?!- krzyknęła zdumiona kultystka.

Venora dostrzegła w międzyczasie, że ma wolną drogę do Pożogi. Natychmiast schowała Ślepy Los i doskoczyła do swojej ulubionej broni. Mając ognisty miecz w dłoni od razu poczuła się pewniej.
Widząc znienawidzona przez siebie twarz Venora od razu ku niej się skierowała. Ona tu dowodziła i jeśli ją pokonają, to morale reszty padną.
- Na nią! - krzyknęła do towarzyszy paladynka, a ostrze jej miecza buchnęło ogniem.
-Brać ich!- krzyknęła kultystka, wskazując Helmitów palcem. Strzelcy odłożyli swoje kusze, wiedząc że w takim tłumie ostrzeliwanie nie ma sensu. Większość oprychów, która wbiegła od zewnątrz rzuciła się do boju, tylko kilku jakoś nie bardzo paliło się do boju z fanatycznymi Helmitami. Mimo to rycerka, Albrecht i Archon zostali w krótkiej chwili szczelnie otoczeni. Każdy z zhentarimskich pionków raz po raz próbował ugodzić rycerzy, lecz tamci wzorowo się bronili.

- Zabiłam twoich kamratów w Cormyrze! Mając przy sobie wyłącznie miecz! Spieprzałaś przede mną, ale cie znalazłam! Teraz zakończę twoje parszywe życie jak i zabiję każdego kto stanie mi na drodze! - krzyczała paladynka wkładając w to całą nienawiść jaką czuła do kultystki i całego tego zła tu się kotłującego. - Demony nie są w stanie mnie zabić, więc wam tym bardziej się nie uda!
Obietnice i groźby Venory wyraźnie poruszyły część jej przeciwników. Rycerka widziała strach wymalowany na ich twarzach, lecz twarda pozycja czarnej kapłanki utrzymywała szyki jej ludzi w ryzach. Każdy czekał tylko na moment by zadać cios.
-I jak chcesz tego dokonać?- spytała Banenitka -W trójkę?- uśmiechnęła się z politowaniem.

Sekundę później, w tyle magazynu zagrzmiał łomot, tłuczonego szkła i towarzyszące temu jęki, pokiereszowanego oprycha. Coś wrzuciło go do środka z niezwykłą siłą. Venora kątem oka spojrzała w tamtym kierunku i ujrzała smoczy łeb, podobny do tego, który już raz widziała z bliska.
~Żelazny…~ przemknęło jej przez myśl, lecz kiedy smoczydło przeszło obok wybitego okna, rycerka dostrzegła, że ten tutaj nie ma skrzydeł jak miał Żelazny. W jej głowie pojawiło się milion myśli. Wiedziała, że jeśli kultystów w boju wesprze smoczydło, to skreśla ich jakiekolwiek szanse na zwycięstwo w tym boju. Kilku mężczyzn stojących przy wyłamanych drzwiach odsunęło się do tyłu, a oczom wszystkich ukazała się rosła istota o smoczym łbie. Stwór powoli wszedł do środka rozglądając się uważnie po wnętrzu młyna. Z jego gardła dobył się ponury pomruk.


Paladynka przyjrzała się tej istocie na zupełnym bezdechu.
~ Jestem silniejsza niż wtedy i nie jestem sama ~ zaraz opanowała się i uspokoiła myśli. Skupiła się na celu. Na zabiciu kultystów, na tym by Gritta miała wolną drogę do ucieczki z Netirem. To teraz napędzało ją do działania. Troska o bliską jej osobę.
- Już jedno smoczydło próbowało mnie zabić, ale wciąż stoję - warknęła rycerka do kultyski, bo póki smoczydło musiało do nich dojść, to Venora i jej towarszysze broni mieli szansę jeszcze kilku parszywców odesłać z tego świata zanim będą musieli zmierzyć się z siłą smoczego pomiotu. - Strach cię obleciał, ale wytnę sobie drogę do ciebie! - krzyknęła.
Znów zawrzało i miecze poszły w ruch. Venora miała przed sobą, w zasięgu Pożogi aż czterech oponentów, jednak byli to chłopcy z mlekiem pod nosem, którzy nawet dobrze nie trzymali mieczy. Pierwszym ciosem od dołu, Venora rozpruła trzewia przeciwnika. Jego wnętrzności wypadły z brzucha, a chłopak osunął się na ziemię bez tchu w piersi. Z pozostałych trzech tylko jeden zdołał trafić rycerkę, lecz drobne cięcie nie zrobiło na niej wielkiego wrażenia. Albrecht i ogar również nie próżnowali. Kapłan trafił kolejnego zhentarima swoim buzdyganem, lecz tym razem za słabo, aby go wykluczyć z potyczki. Na szczęście kapłan skutecznie zasłaniał się przed atakami rywali.

Archon radził sobie chyba najlepiej. Jego wielki, dwuręczny miecz spadł z góry na człowieka, przecinając go w pół od barku, do ostatniego od dołu żebra. Rycerka nie miała czasu śledzić ruchów smoczydła, lecz przeraźliwy wrzask zza jej pleców sprawił, że poczuła ciarki na plecach, a część kultystów zawahała się jeszcze bardziej.
Venora wzięła głęboki oddech, ponownie skupiając się na drzemiącej w niej mocy. Wyprowadziła solidny cios, lecz i tym razem Tymora postawiła przed nią przeszkodę. Paladynka chybiła o włos swego przeciwnika, który skutecznie uchylił się przed żarzącym się ostrzem służki Helma. Natychmiast z pomocą mu przyszedł inny kultysta, który znajdując lukę między płytami pancerza, drasnął Venorę w odsłonięty bok. Rycerka warknęła i tym razem krótkim pchnięciem zaatakowała tego, który ją zranił. Los bywał przewrotny, a Helmitka doskonale o tym wiedziała. Usatysfakcjonowany krwią paladynki na mieczu chłopak stracił kontrolę nad sytuacją, kiedy na jego twarzy pojawił się fircykowaty uśmieszek. Panna Oakenfold cięła mieczem od boku a uwieńczeniem tego ciosu była tryskająca krwią bruzda na szyi oponenta. Chłopak przewrócił się na plecy drgając jeszcze chwilę całym ciałem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline