Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2017, 14:43   #226
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora zapewniła kapłankę, że wyruszą bez zwłoki i zostawiła ją samą nie chcąc niepotrzebnie zajmować jej swoją osobą. Dnia zostało całkiem sporo, więc paladynka uznała, że najlepiej będzie spędzić go na zewnątrz, w zadbanym ogrodzie posiadłości Okhe.
Dzień minął śmiałkom w dość sielskiej atmosferze. Ergon i Netir biegali z resztą dzieci, których imion Venora nawet nie mogła spamiętać. Raz po raz do zabawy dołączała Gritta, kilka razy też i Albrecht integrował się z dziećmi, pokazując im swoją tarczę, oraz jak trzymać broń. Venora odpoczywała i zbierała myśli. Udało jej się odbić bratanków i teraz zostało jej tylko odprowadzić bezpiecznie chłopców do rodziców. Rycerka zdała sobie sprawę, z tego że każda, kolejna misja czy wyprawa czegoś ją uczy. Z wszystkich starć wyciągała jakąś lekcję i choć była młodą dziewczyną, zbierała masę nowych doświadczeń. Wieczorem po kolacji, wszyscy (z wyjątkiem smoczydła, które zostało w ogrodzie) zasiedli w salonie przy kominku a Albrecht opowiadał o bohaterskich czynach Rycerzy Purpurowego Smoka.
Kiedy w końcu przyszła pora do spania, Venora pożegnała wszystkich domowników i gości Okhe, zabrała bratanków i udała się do izby. Łóżko było zdecydowanie za ciasne dla niej i chłopców, ale nikt z tej trójki nie narzekał.

19 dzień Przypływu lata 1372 roku rachuby Dolin. Posiadłość Okhe

Venora zbudziła się wypoczęta i zadowolona. Od kilku nocy, nie prześladowały ją koszmary i bez wątpienia wpływało to na nią pozytywnie. Pogoda za oknem nie zachęcała do opuszczania łóżka, lecz czekała ich długa droga do Cormyru i nic nie było w stanie ich zatrzymać, nawet czarne chmury na niebie. Rycerka zbudziła bratanków i wspólnie udali się do jadalni. Malvoin jak zwykle stał niczym posąg, w swej ciężkiej zbroi, w kącie izby, wodząc dociekliwym spojrzeniem po licznej grupie gości. Kiedy dołączyła do nich Okhe, wszyscy zjedli śniadanie i zaczęli szykować się do wymarszu, do Ilipur. Venora udała się do pokoju zajmowanego przez Albrechta, by wspólnymi siłami sprawnie i szybko założyć swoje pancerze. Niedługo później kompani byli gotowi do drogi. Kiedy wyszli na zewnątrz Balthazaar stał już obok powozu nie dając na siebie czekać. Smoczydło przyglądało się rycerce zdrowym okiem uważnie, lecz nieustannie milczało nie dając się rozgryźć nikomu.
-Jesteście gotowi?- spytał Malvoin pojawiając się na ganku, tuż za nim wyszedł Ricko, a na końcu Okhe -No to ruszajmy!- krzyknął młody chłopak uśmiechając się szeroko.


Rozdział VI: Szalony starzec

Zdobyte doświadczenie: 7500 PD


Kiedy wszyscy dosiedli koni, a dzieci i Balthazaar usiedli na wozie cała grupa ruszyła w kierunku portowego miasteczka. Kapryśna pogoda nie ulegała zmianie i porywisty wiatr, regularnie szarpał ich włosami a nawet i pelerynami. Deszcz również kilka razy dał im się we znaki. Tuż przed południem grupa dotarła na niewielką polanę, pośród lasu, zaledwie milę od Ilipur.
-Co do cholery?...- mruknął Ricko wstając z kozła powozu. Na polanie majaczyło kilkanaście sylwetek w ciemnych szatach.
-Kultyści...- mruknął Albrecht zatrzymując powóz wiozący dzieci. Ricko wartko zeskoczył z siedziska i ostrożnie ruszył w kierunku postaci.
-Ricko!- warknęła Okhe, lecz chłopak najwyraźniej po ostatnich dokonaniach czuł się dość pewnie.
-Kim jesteście i dlaczego zakłócacie nasz spokój?!- krzyknął stąpając powoli i ostrożnie w kierunku nieznajomych.
-Przygotujcie się. Mam złe przeczucia...- warknął Malvoin łapiąc za swój topór.


- Zapewne chcą się zemścić - odezwała się Venora uważnie przyglądając się nieproszonemu towarzystwu. - Tak walka będzie nieunikniona. Musimy chronić wozu - powiedziała do towarzyszy. - Albrechcie bądź w gotowości. Na razie zostańcie tu - dodała i pogoniła Młota. Paladynka na wielkim bojowym rumaku podjechała do przodu, stając na równi z Rickiem. - Czego tu chcecie? - rzuciła głośno i ostrym tonem paladynka, a zarazem zaczęła badać aurę istot stojących przed nią i młodym wojownikiem.
-Waszej śmierci!- odparł jeden z osobników, odsłaniając z pod kaptura twarz. Venora widziała go na oczy pierwszy raz, lecz ich aura była wyraźnie wyczuwalna z daleka i rycerka już wcześniej podejrzewała, że to spotkanie skończy się rozlewem krwi. Tajemniczy kapturnicy odsłonili twarze jeden po drugim, odsłaniając również płaszcze na bok, by łatwiej było dobyć broni przy pasie.
-Ta ruda kurwa zadarła z niewłaściwymi ludźmi. Ty z resztą też. Ją powiesimy na drzewie obok trupów na jej posesji, a ciebie rzucimy psom na pożarcie…- obiecał sięgając po półtoraręczny miecz.

Jego kompani jak na znak zrobili to samo. Venora widziała, że ich wyposażenie nie jest złupione gdzieś na trakcie, lecz jest znacznie lepszej jakości niż to które zdobyli w starym młynie. Ci ludzie byli wysłannikami Pomocnej Dłoni, nie byle młokosami, którym wydawało się, że potrafią walczyć.
- Podziękujcie tchórzliwej Agnes, że ściągnęła mnie na wasz kark! - warknęła paladynka i zeskoczyła z konia, który natychmiast ruszył z powrotem do wozu. Venora dobyła Pożogi, której ostrze zapłonęło, dając wyraźny sygnał reszcie towarzyszy paladynki, żeby brali swą broń w dłonie. - Ricko, walcz blisko mnie! - nakazała chłopakowi, by nie dać się okrążyć przeciwnikom. Kolejne co musiała zrobić to uwolnić zaklęcie z tarczy.
Mężczyzna nieco zdziwiony odwrócił się do jednego z kompanów, po czym uśmiechnął się pod nosem -Widzę, że nasza młoda Agnes zdążyła już sobie narobić wrogów…- zaśmiał się -Pewnie jej duma mocno ucierpi, kiedy to polująca na nią paladynka zginie z naszych, nie jej rąk…-
-Stradiusie…- odezwał się nagle jeden z milczących do tej pory mężczyzn -To nasz narybek…- wskazał palcem na wóz z dziećmi. Sługa Pomocnej Dłoni znów się uśmiechnął pod nosem -Wiesz co boli bardziej od porażki? Ostatecznie utracona nadzieja. Gotujcie się do walki- warknął i zrzucił z pleców pelerynę. Podobnie poczynili jego towarzysze.
- Nie pozwolę wam ich tknąć! - warknęła Venora.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline