Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2017, 00:10   #143
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=8uGMeS41ui0[/media]

Obudził ją budzik. Niestety jakiej melodi, czy piosenki by się nie ustawiło na niego to kończyło się zawsze tak samo - nienawidziła tego dźwięku z czystego i szczerego serca. Całe szczęście telefon był w zasięgu ręki na tyle, że nie musiała się za bardzo wysuwać spod kołdry. Przesunęła palcem po ekranie, tak by włączyć drzemkę i ponownie schowała się cała pod pierzyną. Marzyła by móc pozostać w tym miejscu na wieczność, skryta bezpiecznie pod kołdrą przed problemami swoimi i świata. A jednych i drugich od tego tygodnia nazbierało się więcej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Nawet ona sama się nie liczyła z takimi niedogodnościami. Wtuliła się w poduszkę i...

Nie wiedzieć kiedy minęło dziesięć minut i budzik zaczął drażnić Erikę. Obdarzona zrobiła sobie szybką prognozę tego co by się stało gdyby jednak została w łóżku tego dnia i nie wychodziła z niego, nawet na jedzenie. Wtedy pojawił się ten jeden powód dla którego warto było się poświęcić.
- Jutro weekend… - mruknęła pod nosem, zaspanym głosem.

Natychmiast, gdy tylko jej lenistwo straciło czujność, zwlokła się z pościeli i skierowała prosto do łazienki. Postanowiła dać sobie fory i nie myśleć jeszcze o pracy. Zrobi to jak już dotrze do biura.

***

Mogła się spodziewać, że picie wysokoprocentowego wina na pusty żołądek w sytuacji kiedy nic nie jadła, była niewyspana, a do tego zestresowana ostatnimi dniami, właśnie skończy się tym, że w dzisiejszym dniu będzie cierpiała na kaca. Lecz są momenty, kiedy tylko alkohol był w stanie pomóc człowiekowi w życiu. Dowiedzenie się, że szwagier jest mordercą i gangsterem jak najbardziej zaliczało się do tej kategorii.
Męczyło ją tak bardzo, że nie dość, że po drodze zatrzymała się w sklepie spożywczym po kefir to jeszcze do pracy wybrała się taksówką zamiast służbowym mercedesem.

Będąc już w bazie, kilka razy zdarzyło jej się przystanąć i zastanawiać gdzie, którym korytarzem powinna pójść, żeby znaleźć się w skrzydle należącym do Światła. Tyle czasu spędzała na wyjazdach, że nie miała się kiedy przyzwyczaić, wyrobić sobie rutyny biurowej.
Na szczęście na korytarzu przyuważyła Kurta, który bajerował jakąś dziewczynę. Niezwłocznie kazała mu przynieść sobie kawę.

***

Erika niewiele pamiętała z telefonicznej rozmowy jaką przeprowadziła z Vincem poprzedniego wieczoru. Z resztą głowa jej pękała i choć próbowała się skupić to nic poza myślami by zasnąć na biurku, nie była w stanie się wymyślić. Dopiero uwaga Francuza ją oświeciła.
Lorencz była przyzwyczajona, że ze względu na swoje duże rozmiary, przemiana nie była czymś co brało się pod uwagę na co dzień. Lecz tu, w Rammstein, kwaterze głównej Światła w rejonie europejskim, miała do dyspozycji przestronne hangary, w których swobodnie mogła się poruszać w swej postaci zbroi.
- Dzięki za przypomnienie - powiedziała wstając od biurka i posłała mężczyźnie pełen wdzięczności uśmiech.


Wygoniła wszystkich i zagroziła konsekwencjami jeśli ktoś będzie jej przeszkadzał, tudzież podglądał. Erika na kacu nie była osobą z którą można było dojść do kompromisu. Będąc samej w hali, zaczęła się rozbierać. Pizgało jak to zimą, a hangar nie był ogrzewany. Bo czemu miałby być? To byłyby naprawdę duże koszta...
Z myślami krążącymi wokół finansów związanych z kosztami stałymi utrzymania biura, Erika przemieniła się. W mgnieniu oka wszelkie dolegliwości jej ustąpiły. Olbrzymia zbroja stała w zupełnym bezruchu. Obdarzona cieszyła się tym uczuciem lekkości jakie dawała jej ta forma.

Z niechęcią wróciła do ludzkiej postaci i czekających na nią obowiązków. Ubrała się szybko, bo niemiłosiernie zimno było stać tak nago. Równie prędko udała się do z powrotem do swojego biura by stawić czoła problemom tego świata. Ale tym razem już bez bolącej głowy.

***

Na słowa Vinca skrzywiła się. Prawniczka Drwala była wrzodem na dupie. Na szczęście nie ona pierwsza i ostatnia, dlatego też dział prawny Światła był dobrze na to przygotowany i działał bardzo sprawnie, ale też trzeba było mu podsuwać konkretne informacje, żeby sztab prawników miał na czym pracować. Erika westchnęła.
- Odpowiedz jej, że oczekujemy oficjalnego pisma w tej sprawie - powiedziała. - Da nam to tydzień. Później odwołanie, które doda do tego dwa tygodnie - zaczęła wyliczać na palcach. - Sam dobrze wiesz, że zanim cokolwiek zadzieje się w Strasburgu to minie kilka miesięcy - oparła się łokciami o blat stołu i z wdzięcznością spojrzała na Kurta, który przyniósł jej gorący kubek z aromatyczną kawą. Niezwłocznie upiła kilka małych łyków pobudzającego napoju.

- Eh, a co mogło się wydarzyć w Polsce? - mruknęła blondynka. - Ciemny kryształ, myślący jak to ciemne kryształy mają w zwyczaju, zdecydował się odbić swojego przydupasa z naszych rąk i w dupie miał szkody jakie po drodze narobi. Nasz pech, że był silniejszy od naszych i to nie on zginął - zastukała ze zdenerwowaniem paznokciem o blat biurka. - Dodaj do tego, że spotyka się z moją siostrą i już się sprawa robi popieprzona, że ja pierdolę. Boże drogi, gdyby tylko Adria mi powiedziała, że jej facet ma kryształ... Kurwa, ona się z nim od trzech lat spotyka, a ja dopiero w tym roku się dowiedziałam, że on w ogóle istnieje - z oburzeniem uderzyła pięścią o blat biurka. - Zupełnie nie skojarzyłam nazwiska, gdy pojechałam z polską policją zrobić najazd na jego chatę - pokręciła głową z niedowierzaniem. - Więc w piwnicy teraz trzymam gościa, który ma co najmniej cztery moce, przez pół dnia przesłuchań w Polsce pieprzył, że nie potrafi się przemieniać, a później mi w samolocie wygrażał, że jest w stanie przeciwstawić się działaniu blokera, żeby się przemienić - westchnęła przeciągle.

Francuz w pierwszej chwili nie wiedział co powiedzieć, zaskoczony tym co powiedziała, aż w końcu się zebrał w sobie.
- To jest facet twojej siostry?! To nie może być przypadek Erika - Boyard zrobił bardzo poważną minę. - Myślę, że on chciał dobrać do twojego żywiołu. W jakiś sposób poznał twoją tożsamość i postanowił zbliżyć się do ciebie przez twoją siostrę.

Węgierka nie na żarty przejęła się tym co powiedział Vince. Pobladła i wpatrując się w mężczyznę zmrużyła oczy i zaczęła intensywnie myśleć jakie były na to szanse. Przywołała z pamięci pierwsze spotkanie w Trzcianach.
- No dobra, to dlaczego mnie nie zaatakował w Polsce? On jest z moją siostrą od trzech lat, ja mam moc podobnie... - zmartwiła się. Sugestia Boyara obudziła w niej sporą paranoję. Tym bardziej, że Światło miało wyciek informacji i chyba każdy był już tego świadom. - Kurwa, może... Ale czemu by tyle czekał? Każdy dobrze wie, że najłatwiej przejąć moc gdy osoba nie panuje jeszcze nad nią...

- Nie byłaś wtedy dostępna. Spędzałaś cały czas na K2, a jak byłaś poza bazą to zawsze miałaś niewidoczny cień… - zdradził przed nią jedną z tajemnic, której mogła się tylko domyślać.
- A teraz nie mam już tego cienia? - zapytała, głównie z obawy o swoje spotkania z Williamem, ale mogło to zabrzmieć jakby w tym doszukiwała się powodu zdecydowania się na atak takiego kogoś jak Drwal.
- Nie. Odkąd dostałaś aprobatę Białego działasz sama. Cień wrócił do pilnowania szefa - wyjaśnił.
Erika przyjrzała się wnikliwie Francuzowi.
- Baratunde? Pirat mnie ochraniał?! - uniosła brew w zaskoczeniu. - Jak ja go mogłam na Węgrzech nie wypatrzeć?!
- Kiedy potrzeba, potrafi się wmieszać w tłum… Wiesz jak to mówią, czasami najciemniej pod latarnią - zaśmiał się.
Lorencz pokręciła głową z niedowierzaniem, że czarnoskóry Obdarzony umknął jej uwadze. Przynajmniej Rush miał ten fart, że zaczął się z nią spotykać, gdy już nie miała za sobą owego cienia.
- Dobra, ale nawet jeśli, to jak miałby mnie próbować zabić mając dwie-trzy moce? - zapytała go, bo z raportu z ataku, w którym zawierał się ogólny opis napastnika ktoś kto się znał łatwo mógł ocenić siłę wrogiego NO.
- Nie wiem. Po prostu wysnułem taką możliwość. To zbyt nieprawdopodobne, żeby Obdarzony z ciemnym kryształem działający w mafii wiązał się z bliskim posiadacza żywiołu.
- Nie - pokręciła głowę blondynka. - Nie sądzę, żeby się na mnie chciał zasadzić. On na pewno nie jest głupi. Porywczy owszem, ale biorąc pod uwagę jak się zorganizowała w Polsce. Gość ma łeb na karku - westchnęła nie mogąc uwierzyć że sama to powiedziała. - Obrobię się z papierami i przejdę się do niego.
- Bądź ostrożna. Jeśli planował to przez tyle lat… To być może teraz też to jest część jego planu - Boyard w tym momencie lekko zwątpił w aż tak nagraną historię, ale mimo wszystko w przypadku Obdarzonych zdecydowanie lepiej było zapobiegać niż leczyć.
- Nie popadajmy w paranoję - zganiła go, ale przy okazji również siebie samą, bo jego obawy udzieliły się i jej.

Po tej rozmowie Boyard wrócił do swojego gabinetu, zostawiając Erikę samą. Węgierka wyciągnęła telefon i chwilę przyglądała się zdjęciu, które widniało na wyświetlaczu. Widok dwóch bliskich jej sercu osób podziałał na nią bardzo motywująco. Niezwłocznie więc Obdarzona zabrała się do pracy.

Cztery godziny zajęło jej odkopanie się spod sterty raportów, podań i całej tej papierologii bez której nie dało się żyć. Był to spory wyczyn biorąc pod uwagę to, że była na wyjeździe prawie cały tydzień. Dużo było w tym udziału Boyarda, który bez skrępowania wykonywał obowiązki zastępcy nadzorcy gdy tej nie było w Niemczech.
Lunch Erika zjadła w swoim biurze, gimnastykując się by nie zapaćkać makaronem jakiegoś ważnego dokumentu, który w międzyczasie czytała. Po jedzeniu spojrzała na zegarek, rozmyślając nad planem dnia, który sobie nakreśliła rankiem. Już wiedziała, że nie ze wszystkim się uwinie przed weekendem. Ale teraz zaczynała sobie kolejkować obowiązki, dzieląc je na te które musi zrobić w biurze i na te z którymi uwinie się mając tylko laptop i czas jaki spędzi lecąc samolotem.
I właśnie rozmowa z Drwalem znalazła się na liście rzeczy do zrobienia. Zebrała więc to co było jej potrzebne i wyszła z biura.


Droga na podziemny poziom, gdzie w swojej celi przesiadywał Polak, chwilę zajęła Nadzorczyni. Nic dziwnego. Nie było w końcu lepszego miejsca do przetrzymywania pojmanych, niebezpiecznych NO niż głęboko pod ziemią, pod grubymi warstwami betonu. Zabezpieczenia były tak pomyślane by nikt nie opuścił tego miejsca o własnych siłach, a projektowane to było przez samych Obdarzonych.
Jako Nadzorca Erika miała nieograniczony dostęp do zasobów Światła. Również sama mogła decydować o tym jak będzie przeprowadzane przesłuchanie jak i sama podejmowała decyzję co należy zrobić z pojmanym NO.
Węgierka stanęła przed celą Drwala i po wpisaniu kodu dostępu mogła przejść przez śluzę, by wejść do pomieszczenia, gdzie przetrzymywany był jej niedoszły szwagier.

W związku z tym jakie zagrożenie stanowił warunki przetrzymywania Obdarzonego były dosyć ścisłe, jednak nie było to Guantanamo. Jeśli dawka substancji blokującej przemianę była podawana regularnie, to więzień nie różnił się niczym od zwykłych ludzi.
Polak czas spędzał na prostej pryczy w pokoju pozbawionym okien. Z sufitu spływało delikatne, matowe światło. Oprócz tego pokój pozbawiony był innych mebli, toaleta była również na widoku.
Do rozmowy z nią wstawiono tam dwa krzesła i stolik, do którego go teraz przykuto.
- Zapraszam w moje skromne progi - powiedział grzecznie gdy weszła do środka.

Erika usiadła naprzeciw niego i położyła na blacie stolika tablet. Przyglądała się wnikliwie Drwalowi. Zastanawiała się co też jej siostra w nim widziała.
- Znajdujesz się głęboko pod ziemią, w wyspecjalizowanym ośrodku. Cele tutaj są specjalnie przygotowane do tego by tacy jak ty nie byli w stanie się wydostać. Każda próba przemiany w tym miejscu, z powodu braku przestrzeni, kończy się śmiercią dla każdego Obdarzonego większego niż 4 metry - wyjaśniła mu. - I nie, konstrukcja jest tak zaprojektowana, że zabijając siebie, nie jesteś w stanie zrobić krzywdy nikomu poza sobą samym - dodała beznamiętnym głosem. - A ja, niezależnie od tego jak bardzo twoja pani prawnik nie będzie się starać, mogę cię tu trzymać naprawdę bardzo długo - mówiąc to sięgnęła po tablet i go włączyła. Zaczęła przeglądać przetłumaczone na angielski akta Drwala jakie otrzymali od polskiej policji. - Wymień jaka jest twoja moc bazowa a później każdą moc jaką posiadasz, z informacją w jakich okolicznościach wszedłeś w ich posiadanie.

- Nie wiem jaka jest moja bazowa moc, nigdy się nie przemieniłem - wyrecytował formułkę beznamiętnym tonem patrząc jej prosto w oczy.

Węgierka przewróciła oczami.
- Oczywiście, a rączka to sama przykurczu dostała - sarknęła wskazując na wspomnianą kończynę. - Tak się kończy gdy za szybko się przemienisz. Zastanawia mnie czy jesteś taki tępy i głupi czy po prostu tak bardzo nie ogarniasz w jak czarnej dupie się znalazłeś. Po pierwsze nie jesteś już w Polsce, a po drugie jesteś sądzony na zupełnie innych warunkach z powodu posiadania kryształu. Niby obowiązują mnie pewne prawa, ale w praktyce to wychodzi tak, że normalny kryminalista zostaje rozbrojony, a Obdarzonego nie można pozbawić mocy przemieniania na za długo. Moim obowiązkiem jest eliminowanie zagrożenia jakie generują Obdarzeni dla innych Obdarzonych i otoczenia. Ty jesteś takim zagrożeniem. Dlatego też nie zobaczysz światła dziennego tak długo jak ja tej opinii nie zmienię o tobie. Możesz pieprzyć farmazony o tym, że nie potrafisz się przemieniać, ale to ci w niczym nie pomaga. Zapewniam. A dowodów mamy dość na to, że potrafisz się przemieniać jak również na to, że jesteś winny śmierci dwójki moich ludzi oraz jednego niezarejestrowanego obdarzonego. O, jak to piękne zdjęcie z miejsca zbrodni - odwróciła w jego kierunku ekran tabletu gdzie widoczna była wspomniana przez nią fotografia - Wyodrębniono 3 pary śladów Obdarzonych. Jedne są potwierdzone jako należące do zamordowanej NO, drugie do Lisickiego, a trzecie, największe... - spojrzała na niego wymownie.

Drwal patrzył uważnie na Kalipso jakby próbował wyczytać z jej słów więcej, niż ona sama chciała przekazać. Wreszcie się odezwał, prawie szeptem.
- Lisicki sypnął?
- Zamierzasz odpowiedzieć na moje pytanie? - odparła Erika mrużąc oczy w znudzeniu.
- Siedziałem spokojnie na swoim miejscu, nie mieszając się do waszych światłych, światowych spraw. Nie interesowało mnie to w żadnym stopniu, aż do momentu gdy SPdO i wy wparowaliście na moje podwórko. Też dosłownie. Powtórzę to co powiedziałem wcześniej. Moje zniknięcie z granic Polski sprawi wam więcej kłopotów niż śmierć nieodżałowanych Bolta i Eagle’a. Jak oni w sumie się nazywali? Ciągle tylko te pseudonimy wszędzie… W każdym razie - odchrząknął. - Wiem o osiemnastu niezarejestrowanych Obdarzonych w moim kraju, w tym dwie dwójki. Każdy z nich siedział do tej pory cicho, tak jak ja. Nawet jeśli osobiście będziesz ich ścigać… Nie złapiesz wszystkich na raz. Oszacuj sobie ile ludzi straci życie w tym czasie. Wszystko dlatego, że w Wołominie pewna kobieta znalazła się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie.

Lorencz prychnęła.
- Typowe. "Ja". Tylko i wyłącznie widzisz siebie. Żadnego błędu w tym co robisz - pokręciła głową z dezaprobatą. - Może nie byłbyś w czarnej dupie, gdyby nie to, że zamiast poczekać i wyciągnąć swojego kumpla z pudła z pomocą swojej zajadłej prawniczki, musiałeś zorganizować rzeź. Zabiłeś mnóstwo ludzi. Nawet niech ci przez głowę nie przejdzie, że uwierzę w twoje dobre serce i troskę o bezpieczeństwo w Polsce. - Nie rozmawiałam jeszcze z Adrią. Poczekam z tym do poniedziałku - Węgierka wstała z krzesła i wzięła do ręki tablet. - Masz czas na przemyślenie swojej pozycji. To już nie jest twoje podwórko. Zjebałeś po całości i zwróciłeś na siebie uwagę świata. Teraz już nie ma od tego ucieczki. Tu obowiązują zupełnie inne reguły gry - to mówiąc odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia.
- Jeśli oczekujesz, że od tak wyłożę moje wszystkie karty na stół, to jesteś w błędzie. Zapytam inaczej… Załóżmy hipotetycznie, że przyznam się. Co z tego będę miał?

Erika zatrzymała się i oparła o ścianę. Skrzyżowała przed sobą ręce. Skierowała na Drwala chłodne i obojętne spojrzenie.
- Będzie to wstęp do rozmów o tym jaki los będzie ciebie czekał dalej. Im więcej informacji przekażesz tym lepiej twoja przyszłość będzie wyglądała.
- Czyli mam przekazać ci swoje źródła, licząc na to, że okażesz mi łaskę? Nic z tego. Chcę konkretów.

- W dupie mam twoje zachcianki - wzruszyła ramionami. - Przejaw mojej dobrej woli to to, że jeszcze Adria nie widziała zdjęć twoich dokonań. Nic więcej nie dostaniesz, a jak będziesz się opierał to mam ludzi, którzy bez problemu wyciągną z ciebie informacje siłą. Ciekawe zdolności potrafią przynosić kryształy... Ale wtedy to już będzie twój koniec. Zdaj sobie sprawę, że okazuję ci łaskę samym tym, że tu się pofatygowałam. Nie wiem co moja siostra w tobie widziała, ale przez wzgląd na nią jestem skłonna cię wysłuchać i ocenić jak zagubione dziecko, a nie mordującego z zimną krwią zwyrodnialca.
- Nie wycieraj sobie ust Adrią - na chwilę się zezłościł, ale szybko się opanował. - Czas działa na moją korzyść. Być może rzeczywiście ktoś wyciągnie ze mnie wszystkie informacje siłą. Ale wtedy będzie już za późno - odetchnął głęboko i oparł się o krzesło. - Nie sprzedam swoich kontaktów i informacji za obietnicę ciepłej wody pod prysznicem. Zastanów się co mi możesz zaoferować i porozmawiamy ponownie. Tylko zrób to szybko - dodał.

- Nie Drwal - odparła mu ostrym tonem. - Wciąż nie rozumiesz. To w twoim interesie jest mnie zainteresować, przekonać, że warto dać ci szansę. I nie zrozum mnie źle, ja wcale nie każę ci się płaszczyć przede mną Jeśli coś się wydarzy w Polsce, bo nie chcesz mi tego powiedzieć... - wzruszyła ramionami. - Będzie to twój kolejny gwóźdź do trumny - stwierdziła z zimnym wyrachowaniem.

- Być może - wzruszył ramionami. - Pochowasz mnie obok tych trupów które pojawią się w Polsce przez twój upór. To ty chcesz czegoś ode mnie. Powiedz co dostanę w zamian i wtedy być może się dogadamy.
- Ja mogę wszystko. Od sprawienia, że będziesz miał ciepłą wodę pod prysznicem, po obsadzenie cię na wygodnej posadzie w Świetle czy międzynarodowym koncernie, w którym mamy udziały. Wszystko kwestia wagi informacji jakie posiadasz i tego co możesz wnieść współpracą ze mną. Po co sobie życie bardziej utrudniasz? Weź przykład z Lisickiego. Tak ładnie współpracował, że od razu został skierowany na szkolenie by pracować dla mnie. Co więcej potrafię sprawić, że winy zostają wymazane.

Drwal patrzył jej w oczy mając beznamiętny wyraz twarzy. Trwało to kilka sekund.
- Daj mi coś do pisania.
Erika wzięła w dłoń tablet i ustawiła go na edytor tekstu. Podeszła do stołu i podała urządzenie osadzonemu.
Ten zaczął stukać po wyświetlanej klawiaturze, mówiąc jednocześnie:
- Chcę wrócić do kraju i powrócić do statusu quo. SPdO ani Światło nie będzie się wtrącało do mojego biznesu, a w zamian za to będę waszym informatorem.
- Będzie to trudne, ale nie niemożliwe - odparła mu Obdarzona. - Daj mi dwa nazwiska i tyczące się z nimi adresy. Sprawdzimy je, na tą chwilę w zamian za to ja powiem Adrii, że jesteś oskarżony, ale są to tylko niepotwierdzone plotki - zapewniła go. - Gdy kontakty się potwierdzą, przygotujesz kolejne, a ja... No cóż, zaczniemy działać nad twoją kartoteką.
- Zgoda - oddał jej tablet. - Dodam informację, że ci Obdarzeni współpracują z niemiecką organizacją, albo niemiecką gałęzią czegoś większego.
Na tablecie zapisane były dane dwóch osób, tak jak chciała tego Kalipso. Piotr Soból i Jakub Hausmann oraz ich ostatnie adresy w Berlinie i Poznaniu.

Erika uniosła spojrzenie znad tabletu na Drwala.
- Choć wiem, że jesteś samolubnym skurczybykiem to wcale nie skreślam tego, że zależy ci na dobru mojej siostry - powiedziała cicho. - Nie traktuj mnie jak swojego wroga. Do zobaczenia w poniedziałek - odwróciła się i wyszła z celi.

***

- Macie zadanie domowe na weekend - odezwała się Lorencz od progu gabinetu Boyarda i zamachała tabletem. Podeszła do biurka i położyła go na blacie, przed Francuzem. - Dwa nazwiska do sprawdzenia, Drwal obiecuje kolejne. Szczerze to Lisickiemu zarządzę wypłacenie premii uznaniowej, gdy tylko przejdzie rekrutację i już dostanie się u nas do roboty. To ten, który wsypał tego co trzymamy w piwnicy - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Szybko poszło - Vincent był nie mało zaskoczony. - Przypalałaś mu stopy czy co?
- Gdzie tam, może Jack by tak zrobił, ja preferuję podtapianie w wannie zimnej wody - powiedziała w żartach. - Opowiem później. Czas mnie goni, a muszę stąd wyjść punkt 17 jeśli mam zdążyć na samolot.
- Zostawiasz nas tu na weekend samych? Z tym wariatem? - jej zastępca nie był zachwycony takim obrotem sytuacji.
- O nie, ja tu nie zostaję. Obiecałam mojemu synowi ten wyjazd dawno temu i nie ma takiej siły, żeby mnie tu zatrzymać - odparła mu Węgierka z pełną powagą. - A do Drwala nie chodźcie. I tak wątpię, że będzie chciał z kimkolwiek gadać. Do poniedziałku niech siedzi i tylko mu filmy i jakieś magazyny podsyłajcie, żeby się nie nudził za bardzo bo wygląda na typa co z nudów gotów jest bombę wodorową zrobić z zeskrobanego ze ściany tynku - nakazała. - Ty wyślij kilku naszych, żeby sprawdzili te nazwiska co podał. Wspominał, że należą do jakiejś organizacji, tu w Niemczech niby ma siedzibę. Cholera wie co możemy znaleźć - wzruszyła ramionami. - Będę u siebie - dodała i zostawiła swojego zastępcę z materiałem, nad którym mógł pracować.

Wróciła do swojego biura i spojrzała na zegarek. Skrzywiła się gdy spostrzegła, że wizyta u Drwala zajęła więcej niż sobie planowała. Był już ten czas kiedy musiała zacząć przerzucać materiały na służbowy laptop i w pliku notatnika zapisywać sobie to co musiała zrobić przed poniedziałkiem. Organizowała się w pełnym skupieniu, by o niczym nie zapomnieć. Jeszcze tego by jej brakowało by przez pośpiech czegoś nie dopilnować.
Mijały kolejne kwadranse, Lorencz w tym czasie wypiła jeszcze jedną kawę i przegryzła kanapkę podstawioną jej pod nos przez Jane. Zmęczenie już zaczynało wychodzić z Węgierki, ale na szczęście determinacja trzymała ją na wysokich obrotach.

***


Była już ciemna noc, kiedy wyszła z biura. Nic dziwnego, w końcu zimą o godzinie 17 mrok ogarniał ulice. Erika z torbą podróżną w jednej ręce i z laptopem w drugiej, wsiadła do taksówki i pojechała wprost na lotnisko. Całą drogę jechała duszą na ramieniu, czy nie utknie w korku godzin szczytu i o co za tym idzie czy zdąży na swój lot. Nawet zastanawiała się czy nie lepiej jakby się wróciła i pojechała służbowym autem, na sygnale.
Zganiła się prędko w myślach. To byłoby rażące nadużycie.

Na swój lot dotarła w ostatniej chwili. Była zdyszana, bo od wejścia biegła sprintem, starając się jednocześnie dopatrzeć na ekranie telefonu na którym terminalu musi się stawić. Ostatni wysiłek musiała podjąć by znaleźć swoje miejsce, ale tu skorzystała z pomocy stewardessy, która pomogła jej też z bagażem, bo z tych wszystkich nerwów Węgierce znów zaczął doskwierać ból w ręce. Erika opadła bez sił na swój fotel i stwierdziła, że da sobie pół godziny na odetchnięcie.
Po tym czasie, ze szklaneczką whisky z colą i lodem u boku, wyciągnęła laptop i wróciła do pracy.

***

Kolejny szaleńczy bieg do taksówki, szybka jazda przez miasto na przedmieścia Budapesztu. Rodzice napadli ją gdy tylko wysiadła z samochodu. Na jej szczęście Izsak był szybszy od nich i rzucił się matce w ramiona ciesząc się jak zawsze gdy do niego wracała.
- Jedziemy? Jedziemy? - z ekscytacji aż podskakiwał.
- Tak, już taksówka poczeka, a ty nie biegaj bez kurtki po mrozie! - zagoniła prędko syna do domu.
Erika starając się jak najbardziej ogólnikowo odpowiadać na potok pytań jej rodziców, dopadła w końcu bagażu syna i jeszcze na ostatnią chwilę sprawdziła czy niczego nie zapomnieli.
- Gdzie dziobak? - zapytała Erika spoglądając wpierw po swoich rodzicach, później na Izsaka.
- Dziobak! - pisnął chłopiec i pobiegł do salonu.
- A może zjesz coś? - nalegała matka Eriki.
- No tak bez kolacji chcesz jechać? - wtórował jej ojciec.
- Nie mam czasu - Obdarzona niewzruszenie ograniczała się do zdawkowych odpowiedzi. Zapięła torbę. - Izsak, gotowy? - krzyknęła przez dom i ruszyła do wyjścia. Chłopiec dołączył do niej w korytarzu. Erika ubrała go i trzymając za rękę poprowadziła do taksówki.

“Nareszcie” odetchnęła z ulgą gdy znów była w drodze, po raz kolejny tego dnia zmierzając na lotnisko. Siedzący obok niej Izsak nakręcał się jeszcze bardziej, nie mogąc nacieszyć się, że ten wyczekiwany dzień będzie już jutro. Erika przyglądała mu się troskliwym spojrzeniem. Ale i ona się cieszyła przecież podobnie jak on na ten wyjazd. Wyciągnęła telefon i napisała wiadomość.

Cytat:
Jesteśmy w drodze. Będziemy za dwie godziny w Londynie : D
Wysłała i od razu schowała telefon głęboko w kieszeni torby laptopa by przypadkiem go nie zgubić. Wtedy nie miałaby jak się skontaktować z Willem po dotarciu na miejsce.
Nie zdążyła odłożyć torby, gdy poczuła wibracje telefonu. W myślach obiecała sobie, że spojrzy na telefon dopiero w samolocie. Jednak nie musiała długo czekać by ciekawość wzięła w niej górę. Odczytała wiadomość.

Cytat:
Napisał ”Will”
Czekam na Was : )
Erika uśmiechnęła się szeroko. Nie mogła się doczekać kiedy będzie w końcu w Londynie. Dobrze wiedziała, że przy Williamie będzie mogła zapomnieć na te dwa dni o swojej pracy i po prostu odpocznie psychicznie od wszystkiego, zrelaksuje się i tylko w niedzielę wieczorem będzie musiała stoczyć ze sobą walkę by w ogóle zmusić się do powrotu do rzeczywistości.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline