Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2017, 20:25   #234
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rycerka nie mogła uwierzyć w swoje szczęście, lecz nie zdekoncentrowała się. Za to widząc Harfiarkę przy potworze mocno się zezłościła.
- Nie pchaj się tu! - Venora zganiła elfkę i natychmiast natarła na beholdera, ponownie celując w jego oczy. Zamachnęła się z całych sił Pożogą, której języki ognia zawirowały w powietrzu. Iskry sypały się spod klingi Venory, ale żaden z ciosów nie ranił potwornego obserwatora. Bestia odwróciła się do Venory plecami, najwyraźniej uznając smoczydło za większe zagrożenie.
Stwór jednak nie zapomniał o rycerce i gdy już się odwrócił wycelował w nią mniejszym okiem, lecz zmotywowana rycerka dostała jakby skrzydeł i z łatwością uskoczyła przed promieniem.
Balthazaar podniósł miecz nad głowę i złapał rękojeść oburącz, dodając impetu swojemu atakowi. Krew znów trysnęła obficie na glebę a beholder zawył z bólu. Potwór wystrzelił w jaszczuroludzia swym najgorszym, czarnym promieniem. Magia trafiła Balthazaara w pierś i wielkolud nagle skulił się z bólu, lecz nie poddawał się i wejrzał groźnie na przeciwnika. Ten jednak nie odpuszczał i wystrzelił kolejnym promieniem w smoczydło.

Magia o szarej aurze trafiła jaszczuroludzia w bark zapierając mu dech w piersi. Kolejny promień już nie trafił i rozjuszone smoczydło wyrwało do przodu szczerząc groźnie zębiska. Zakrzywiony miecz spadł na beholdera niemal go nie powalając. Wtedy z pomocą przyszedł Malvoin uderzając celnie i równie boleśnie co Balthazaar. W boku lewitującej kuli z zębami pojawiła się paskudna dziura, z której wylewały się śmierdzące flaki. Beholder spadł na ziemię, błądząc mętnie małymi oczkami po otaczających go oprawcach, nie miał jednak już sił wystrzelić swą magią. Venora stanęła nad nim okrakiem i wbiła z całej siły swój płonący miecz w centralne oko, dobijając bez cienia zwłoki.

Zapadła cisza gdy chyba każdy z niedowierzaniem przyglądał się martwemu cielsku beholdera. Ostrze Pożogi aż skwierczało, przypalając wnętrzności stwora, a Venora, gdy tylko upewniła się że jest ono martwe na śmierć, zaczęła rozglądać się wkoło.
- Jak nasz stan wygląda? - zapytała zaniepokojonym głosem, wyszukując pomiędzy najemnikami i posągami znajomych twarzy swoich towarzyszy. Rycerka zaraz złapała swój miecz oburącz i wyszarpnęła go z trudem z trzewi obserwatora. Podeszła do Balthazaara, bo wiedziała, że on mocno oberwał. Wyciągnęła miksturę i podała mu. - Wypij - ponagliła go i zaczęła rozglądać się za Grittą i Albrechtem.
-Na bogów… - syknęła elfka. Venora poczuła jak robi jej się ciepło w brzuchu i miękko w kolanach, gdy tuż przed Harfiarką stał posąg gotowego na śmierć kapłana Helma. Skamieniały Albrecht miał na ustach okrzyk bojowy, a jego buzdygan był gotowy do zadania potężnego ciosu.

- Nie… - jęknęła z nagłą rozpaczą w głosie panna Oakenfold. Ręce jej opadły i upuściła to co w nich trzymała. Tarcza i miecz upadły z głuchym łoskotem. - Nie… - powtarzała to, nie chcąc dopuścić do siebie świadomości o tym co miała przed oczami. Powoli, jakby ze strachem, podeszła do spertryfikowanego kapłana, a głos uwiązł jej w gardle. Zatrzymała się na wyciągnięcie ręki od niego, ale bała się go dotknąć, obawiając się, że to ostatecznie ją przekona, że wcale nie śni.
~ Dlaczego nie zostałeś z tyłu?! ~ pomyślała ze złością, wpatrując się w skamieniałe oczy przyjaciela. Zacisnęła dłonie w pięści.
- To da się odwrócić, prawda?! - odwróciła się raptownie, szukając odpowiedzi u Okhe i Gritty. - Musi być na to sposób! - wręcz wymagała od nich potwierdzenia swoich słów.
-Trzeba poszukać doświadczonego maga lub poszukać odpowiedniego zwoju- odparła ze spokojem Okhe.
Te słowa i sposób w jaki wypowiedziała je kapłanka Kossutha pozwoliły paladynce opanować się. Venora spuściła wzrok chwilę myśląc nad tym. W końcu uniosła spojrzenie na Albrechta i serce ją aż zabolało. Ręką przetarła oczy, by pozbyć się łez, które napłynęły jej do oczu.
- Może... Może Pomocna Dłoń miała coś na to, tu, tak na wszelki wypadek? - zasugerowała, szczerze mając na to nadzieję.
-Myślisz, że wtedy tyle by ich tu było?- Mavloin rozejrzał się po istnym wysypie kamiennych posągów otaczających leże beholdera.
-Odszukam ten zwój, jeśli tu będzie- odparła rudowłosa.
-Ej a co z nami? Pokonaliście go. Dałaś słowo paladynko- rzekł ten młodzieniec, który jako pierwszy wyraził chęć współpracy.

Venora, była tak skupiona na swojej stracie, że spojrzała na najemnika jakby pierwszy raz go widziała. W jej wzroku pojawiła się surowość, ale ta związek miała tylko z bólem jaki odczuwała w tej chwili.
- Tak jak obiecałam, jesteście wolni - odparła mu i spojrzała na krasnoluda. - To podstępna organizacja, która nawet swoich ludzi ma za nic. Ale ci co stoją najwyżej musieli wiedzieć, musieli się zabezpieczyć przed beholderem. Chociaż próbować. Jeśli nie to... Byli głupcami! - warknęła na koniec ze złością.
-Strzegłem magazyny - wtrącił kolejny z oprychów -Nie znam się na magii, ale wiem gdzie znajdują się spisy towarów- oznajmił -Jednak zanim wam to wyjawię chcę porozmawiać o zostawieniu mnie tu. Znam te magazyny, znam towary. Teraz to jest wasze i przyda się ktoś kto to zna od podszewki- zaproponował zbir.

Venora już miała mu odpowiedzieć, ale wedle umowy to Okhe miała przejąć całą infrastrukturę należącą do Pomocnej Dłoni.
- Chyba on ci się przyda - stwierdziła rycerka, z nadto wyraźnym naciskiem w tonie głosu. - Ale sprawdzić trzeba nie tylko magazyny. Również gabinety tych co tu byli u władzy
-Pójdziecie w cholerę! Ty zostań, to omówimy wszystko… - warknęła Okhe. Pozostali z tych, którzy przeżyli opuścili jaskinię. Teraz, kiedy ich najwyższy przywódca nie żył, nie było sensu narażać życie i zwyczajnie czmychnęli spod ostrza Venory i jej towarzyszy.
-Jeśli mam tego przypilnować, będę musiała tu zostać i nie popłynę z wami do Cormyru- zadumała się Okhe.
Panna Oakenfold zdała sobie sprawę, że będzie musiała zostawić tu, w tej ciemnej i paskudnej jaskini Albrechta samego. Na tą myśl aż się wzdrygnęła. Przez krótką chwilę nawet rozważała by przenieść go w inne miejsce... Ale to bóg wie czy nie skończyłoby się uszkodzeniem... posągu, a na to nie mogła pozwolić. Długo rozmyślała nad możliwościami. Chciała zostać, a raczej nie chciała zostawiać go tu samego lecz wiedziała, że nie może zwlekać z powrotem do Cormyru, szczególnie teraz gdy czas liczył się by wysłać do Ilipur kapłanów mających otworzyć tu świątynię Helma i zacząć pracę.
- Gritto, ty nadal tu chcesz zostać? - zapytała Harfiarkę, dla upewnienia się.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline