| Rycerka nie mogła uwierzyć w swoje szczęście, lecz nie zdekoncentrowała się. Za to widząc Harfiarkę przy potworze mocno się zezłościła.
- Nie pchaj się tu! - Venora zganiła elfkę i natychmiast natarła na beholdera, ponownie celując w jego oczy. Zamachnęła się z całych sił Pożogą, której języki ognia zawirowały w powietrzu. Iskry sypały się spod klingi Venory, ale żaden z ciosów nie ranił potwornego obserwatora. Bestia odwróciła się do Venory plecami, najwyraźniej uznając smoczydło za większe zagrożenie.
Stwór jednak nie zapomniał o rycerce i gdy już się odwrócił wycelował w nią mniejszym okiem, lecz zmotywowana rycerka dostała jakby skrzydeł i z łatwością uskoczyła przed promieniem.
Balthazaar podniósł miecz nad głowę i złapał rękojeść oburącz, dodając impetu swojemu atakowi. Krew znów trysnęła obficie na glebę a beholder zawył z bólu. Potwór wystrzelił w jaszczuroludzia swym najgorszym, czarnym promieniem. Magia trafiła Balthazaara w pierś i wielkolud nagle skulił się z bólu, lecz nie poddawał się i wejrzał groźnie na przeciwnika. Ten jednak nie odpuszczał i wystrzelił kolejnym promieniem w smoczydło.
Magia o szarej aurze trafiła jaszczuroludzia w bark zapierając mu dech w piersi. Kolejny promień już nie trafił i rozjuszone smoczydło wyrwało do przodu szczerząc groźnie zębiska. Zakrzywiony miecz spadł na beholdera niemal go nie powalając. Wtedy z pomocą przyszedł Malvoin uderzając celnie i równie boleśnie co Balthazaar. W boku lewitującej kuli z zębami pojawiła się paskudna dziura, z której wylewały się śmierdzące flaki. Beholder spadł na ziemię, błądząc mętnie małymi oczkami po otaczających go oprawcach, nie miał jednak już sił wystrzelić swą magią. Venora stanęła nad nim okrakiem i wbiła z całej siły swój płonący miecz w centralne oko, dobijając bez cienia zwłoki.
Zapadła cisza gdy chyba każdy z niedowierzaniem przyglądał się martwemu cielsku beholdera. Ostrze Pożogi aż skwierczało, przypalając wnętrzności stwora, a Venora, gdy tylko upewniła się że jest ono martwe na śmierć, zaczęła rozglądać się wkoło.
- Jak nasz stan wygląda? - zapytała zaniepokojonym głosem, wyszukując pomiędzy najemnikami i posągami znajomych twarzy swoich towarzyszy. Rycerka zaraz złapała swój miecz oburącz i wyszarpnęła go z trudem z trzewi obserwatora. Podeszła do Balthazaara, bo wiedziała, że on mocno oberwał. Wyciągnęła miksturę i podała mu. - Wypij - ponagliła go i zaczęła rozglądać się za Grittą i Albrechtem.
-Na bogów… - syknęła elfka. Venora poczuła jak robi jej się ciepło w brzuchu i miękko w kolanach, gdy tuż przed Harfiarką stał posąg gotowego na śmierć kapłana Helma. Skamieniały Albrecht miał na ustach okrzyk bojowy, a jego buzdygan był gotowy do zadania potężnego ciosu.
- Nie… - jęknęła z nagłą rozpaczą w głosie panna Oakenfold. Ręce jej opadły i upuściła to co w nich trzymała. Tarcza i miecz upadły z głuchym łoskotem. - Nie… - powtarzała to, nie chcąc dopuścić do siebie świadomości o tym co miała przed oczami. Powoli, jakby ze strachem, podeszła do spertryfikowanego kapłana, a głos uwiązł jej w gardle. Zatrzymała się na wyciągnięcie ręki od niego, ale bała się go dotknąć, obawiając się, że to ostatecznie ją przekona, że wcale nie śni.
~ Dlaczego nie zostałeś z tyłu?! ~ pomyślała ze złością, wpatrując się w skamieniałe oczy przyjaciela. Zacisnęła dłonie w pięści.
- To da się odwrócić, prawda?! - odwróciła się raptownie, szukając odpowiedzi u Okhe i Gritty. - Musi być na to sposób! - wręcz wymagała od nich potwierdzenia swoich słów.
-Trzeba poszukać doświadczonego maga lub poszukać odpowiedniego zwoju- odparła ze spokojem Okhe.
Te słowa i sposób w jaki wypowiedziała je kapłanka Kossutha pozwoliły paladynce opanować się. Venora spuściła wzrok chwilę myśląc nad tym. W końcu uniosła spojrzenie na Albrechta i serce ją aż zabolało. Ręką przetarła oczy, by pozbyć się łez, które napłynęły jej do oczu.
- Może... Może Pomocna Dłoń miała coś na to, tu, tak na wszelki wypadek? - zasugerowała, szczerze mając na to nadzieję.
-Myślisz, że wtedy tyle by ich tu było?- Mavloin rozejrzał się po istnym wysypie kamiennych posągów otaczających leże beholdera.
-Odszukam ten zwój, jeśli tu będzie- odparła rudowłosa.
-Ej a co z nami? Pokonaliście go. Dałaś słowo paladynko- rzekł ten młodzieniec, który jako pierwszy wyraził chęć współpracy.
Venora, była tak skupiona na swojej stracie, że spojrzała na najemnika jakby pierwszy raz go widziała. W jej wzroku pojawiła się surowość, ale ta związek miała tylko z bólem jaki odczuwała w tej chwili.
- Tak jak obiecałam, jesteście wolni - odparła mu i spojrzała na krasnoluda. - To podstępna organizacja, która nawet swoich ludzi ma za nic. Ale ci co stoją najwyżej musieli wiedzieć, musieli się zabezpieczyć przed beholderem. Chociaż próbować. Jeśli nie to... Byli głupcami! - warknęła na koniec ze złością.
-Strzegłem magazyny - wtrącił kolejny z oprychów -Nie znam się na magii, ale wiem gdzie znajdują się spisy towarów- oznajmił -Jednak zanim wam to wyjawię chcę porozmawiać o zostawieniu mnie tu. Znam te magazyny, znam towary. Teraz to jest wasze i przyda się ktoś kto to zna od podszewki- zaproponował zbir.
Venora już miała mu odpowiedzieć, ale wedle umowy to Okhe miała przejąć całą infrastrukturę należącą do Pomocnej Dłoni.
- Chyba on ci się przyda - stwierdziła rycerka, z nadto wyraźnym naciskiem w tonie głosu. - Ale sprawdzić trzeba nie tylko magazyny. Również gabinety tych co tu byli u władzy
-Pójdziecie w cholerę! Ty zostań, to omówimy wszystko… - warknęła Okhe. Pozostali z tych, którzy przeżyli opuścili jaskinię. Teraz, kiedy ich najwyższy przywódca nie żył, nie było sensu narażać życie i zwyczajnie czmychnęli spod ostrza Venory i jej towarzyszy.
-Jeśli mam tego przypilnować, będę musiała tu zostać i nie popłynę z wami do Cormyru- zadumała się Okhe.
Panna Oakenfold zdała sobie sprawę, że będzie musiała zostawić tu, w tej ciemnej i paskudnej jaskini Albrechta samego. Na tą myśl aż się wzdrygnęła. Przez krótką chwilę nawet rozważała by przenieść go w inne miejsce... Ale to bóg wie czy nie skończyłoby się uszkodzeniem... posągu, a na to nie mogła pozwolić. Długo rozmyślała nad możliwościami. Chciała zostać, a raczej nie chciała zostawiać go tu samego lecz wiedziała, że nie może zwlekać z powrotem do Cormyru, szczególnie teraz gdy czas liczył się by wysłać do Ilipur kapłanów mających otworzyć tu świątynię Helma i zacząć pracę.
- Gritto, ty nadal tu chcesz zostać? - zapytała Harfiarkę, dla upewnienia się.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |