Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2017, 20:51   #236
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Smoczydło potrafiło powozić i robiło to całkiem sprawnie, a gdy zbliżył się do Młota, to koń nawet nie drgnął. Nie czuł ani strachu ani lęku. Jaszczur dotknął szponiastą łapą po grzbiecie i pogłaskał przyglądając się badawczo reakcji wierzchowca. Venora patrzyła z podziwem, jak zapina wierzchowcowi dyszel powozu. Nim znaleźli odpowiedni lokal minęła niecała godzina, a słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Niebo było pastelowo pomarańczowe.
-Dzbany Elii- przeczytała pod nosem nazwę przybytku. W środku panowała raczej pustka. Ledwie kilku gości zasiadało przy masywnych ławach w karczemnej izbie. Venora skierowała kroki do szynkwasu, gdzie z właścicielem dobiła targu na wynajęcie trzech pokoi. Wielkiego i dwóch pojedynczych. Starszy mężczyzna nie miał z tym problemu, tym bardziej że nie wybrzydzał w gościach.
Jedzenie tutaj było dość smaczne i warte swojej ceny, ale Venora miała świadomość, że nie musi pytać o nocleg w stodole, skoro po ciężkim boju zagarnęła łupy pokonanych.
Refleksje przerwało smoczydło, które w szponiastych łapach przyniosło dwa kufle, ociekające pianą gęstego piwa. Dzieci zaprowadzili na górę do izby, a właściciel zamknął na cztery spusty stodołę by nikt przypadkiem nie próbował dobrać się do dobytku Venory.


Balthazaar postawił kufel przed rycerką, usiadł i wlał sobie połowę swojego piwa do otwartej paszczy. Stwór przetarł jaszczurzy pysk i sięgnął ręką do plecaka, skąd wyjął tubę na zwoje. Dokładnie tą samą, w której miał list dla Venory. Smoczydło ostrożnie przebierało pazurami, aż w końcu złapało starą i delikatną mapę. Najpierw przetarł ręką blat stołu, a dopiero wtedy położył mapę przed Venorą. Był to pergamin przedstawiający Cormyr, część Sembii, oraz odrobinę południowego brzegu Smoczego Wybrzeża. Balthazaar zerknął zdrowym okiem na rycerkę i dotknął końcem pazura punkt podpisany jako Marsember. Venora powiodła wzrokiem za jego dłonią. Jaszczur skierował rękę na górę mapy, wskazując ogromny las, na północny wschód od Grzmiących Szczytów. Był to w kompletnie przeciwną stronę niż Suzail.


Paladynka przyjrzała się miejscu, które wskazywał jej towarzysz.
- Przynajmniej nie jest to Thay... - mruknęła pod nosem Venora, wspominając ze smutkiem obawy Albrechta. Sięgnęła po kufel i upiła z niego piwa. Zastanawiała się kiedy będzie miała możliwość tam się udać. A to pozostawało wielką tajemnicą, bo nie była w stanie określić jak zostanie przyjęta w zakonie, czy nie wtrącą jej do lochu dla samego przykładu, czy nie dostanie nakazu by nie opuszczać bram miasta... No i w końcu czy uda jej się przekonać przełożonych by wysłali kapłanów na misję do Ilipur… I czy pozwolą jej w tym uczestniczyć.
~ Muszą, w końcu znam Okhe, będę najlepszą osobą do rozmów z nią ~ pomyślała w zadumie, wyciągając analogię do powodów, dla których postawiono ją na czele oddziału zbrojnych gdy ruszyli do Grumgish. A powrót do Ilipur przesuwał wyprawę do wskazanego przez Balthazaara miejsca o co najmniej cały dekadzień. Niby mogłaby po odprowadzeniu dzieci ruszyć tam… Ale wtedy złamałaby obietnicę daną sir Augustowi. I przecież nie po to zostawiła Albrechta samego by nie dopilnować wysłania Helmitów na Smocze Wybrzeże. Paladynka uniosła spojrzenie znad mapy na pysk smoczydła.
- Jak mnie znalazłeś wtedy tam w młynie? - zapytała Venora zmieniając temat.
-Znalazłem cię jeszcze w Suzail. Potem już wystarczyło za tobą podążyć, żeby mieć pewność, że to właśnie ciebie szukam- odpowiedziało nieoczekiwanie smoczydło. Miał zachrypnięty, gardłowy głos, lecz władał wspólnym bez kompleksów.

Venora aż się zakrztusiła piwem. Prędko odstawiła kufel by nie rozlać zawartości i zakasłała. Zupełnie nie spodziewała się, że jej odpowie, bo jeszcze w trakcie podróży statkiem uznała że jej łuskowaty towarzysz jest albo niemową, albo złożył śluby milczenia.
- Ty mówisz... - palnęła, stwierdzając oczywistość. Zaraz też w jej głowie pojawiło się mnóstwo pytań,, które chciała mu zadać, lecz milczała dłuższą chwilę nie mogąc na żadne się zdecydować. - Czemu wcześniej się nie odzywałeś? Od jak dawna mnie śledzisz? Sir Morimond cię przysłał? - zadała pierwsze z nich.
-Powiedzmy, że wpłynął na moją obecność tutaj…- mówił wolno, jakby rozważał każde słowo. Resztę przemilczał.
Panna Oakenfold westchnęła. Nie lubiła gdy rozmówca wybiórczo podpowiadał na pytania, ale nie zamierzała naciskać.
- Wiesz o jego śmierci? - spytała, bo wolała się upewnić.
-Była dla mnie znakiem, że czas ruszać na misję- odparł Balthazaar, dopijając na raz resztę piwa w kuflu. Złocisty trunek spłynął mu między wielkimi zębiskami, a smoczydło otarło tylko ręką szyję i paszczę.
Venora zmrużyła oczy, nie rozumiejąc tej odpowiedzi.
- Ale jaki to ma związek z jego śmiercią? - mruknęła, nieco zaniepokojona tym.

-Morimond bardzo o ciebie dbał, kiedyś. Wiedział, że jego czas w końcu się skończy i nie będzie mógł cię dalej chronić i kształcić na wielkiego rycerza. Dlatego poprosił kilku wpływowych przyjaciół by się tobą zaopiekowali. Miał obsesję na twoim punkcie i zadbał o wiele byś ziściła legendę- smoczydło zaśmiało się lekko i spojrzało Venorze głęboko w oczy -Walczysz świetnie, ale żaden z ciebie wybraniec. Uwierz mi, możesz spać spokojnie…- dodał Balthazaar, rozkładając się wygodniej na ławie.

Panna Oakenfold uśmiechnęła się z nostalgią. Jej mentor zawsze traktował ją tak jakby była najbardziej wyjątkową osobą na świecie. Jednak na zapewnienie Balthazaara skrzywiła się. Venora oparła łokciami o blat stołu i podparła głowę na rękach. Wbiła spojrzenie w ledwo ruszony napitek.
- Na twoim miejscu nie zakładałbym się o to - stwierdziła. - No chyba, że mówiąc o wpływowych znajomych mojego mentora masz na myśli kontakty u samych niebian - dodała cicho. Smoczydło zaśmiało się raz jeszcze ukazując skrawek pożółkłych kłów
-Jak wspomniałem, twój mentor poprosił wpływowych przyjaciół- wzruszył ramionami -Jego obsesja doprowadziła go do szaleństwa. To jest moje zdanie- skomentował chłodno.
- Wszyscy tak o nim mówią… - westchnęła, ale nie było w tym pretensji. - Ale ja tak o nim nie myślę. Nie po tym co działo się w moim życiu w ostatnim miesiącu - stwierdziła bez skrępowania i przejmowania się tym co pomyśli sobie o niej smoczydło. - Czyli co teraz? Będziesz mi towarzyszyć jak długo? - zapytała. Balthazaar wzruszył tylko ramionami, raz jeszcze stukając pazurem w wyznaczone miejsce na mapie.
Panna Oakenfold powiodła wzrokiem na mapę.
- Aha, czyli jak tam dotrzemy to skończy się twoja misja - skomentowała, w ten sposób tłumacząc sobie jego odpowiedź. - Może uda się w miesiąc z tym uporać - oceniła. - Ale wszystko będzie zależało od tego ile zejdzie mi się w Suzail - burknęła pod nosem i sięgnęła po kufel z piwem. W zamyśleniu, po raz kolejny rozważając możliwe opcje czekające na nią w stolicy, upiła kolejny łyk.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline