Świątynia Pelora.
Brat nie musiał długo przekonywać Hlin co do swojego pomysłu. Udali się więc zamiast do karczmy, prosto do tutejszej świątyni. Kapłanka zaprowadziła ich na zaplecze i zaczęła swoją kapłańską gadkę, co dla krasnoludki było całkiem zrozumiałe i choć sama wyznawała innego boga, to z grzeczności wysłuchała.
- Sądzę, że nasi kompani są wyekwipowani na drogę i nie ma co im głowy zawracać o zdanie, tylko kupić cztery mikstury leczenia. Co jak co, ale to na pewno zawsze się przyda. Nawet przy dwóch kapłanach - stwierdziła z przekonaniem Hlin i wyciągnęła rękę po złoto, które ze sprzedaży żelastwa, trzymał teraz przy sobie jej brat bliźniak.
Henk wcale nie protestował. Zwyczajnie wyciągnął mieszek ze złotem i wręczył siostrze do ręki.
- Niech będzie, więc tak jak już mówiłam, cztery mikstury leczenia ran - stwierdziła z zadowoleniem Hlin i przekazała kapłance mieszek zawierający w sobie dwieście złotych monet. Piegowata kobieta uśmiechnęła się szeroko i zaraz podeszła do półki na której kurzyło się wiele buteleczek o wielobarwnej zawartości. Pochwyciła najpierw dwie i podała Hlin prosto do plecaka, który krasnoludna otworzyła, a następnie jeszcze dwie. Kapłanka przyjęła z radością pieniądze, dziękując za wsparcie jakie dali świątyni oraz obiecując, że będzie się modlić za ich wyprawę.
- Całkiem miła kobiecina - skomentowała Hlin, gdy wyszli już ze świątyni i znaleźli się na ulicy, a kapłanka Pelora machała im energicznie na do widzenia. - Chyba najwyższy czas się czegoś napić - powiedziała do brata.
-No ba! Miło by było!- odparł dziarsko krasnolud -A najlepiej będzie jak jutro roztrzaskamy kilka łbów!- dodał.
- Mam jeszcze trochę bimbru to nie trzeba będzie się sikaczami z karczmy raczyć - na potwierdzenie słów wyciągnęła z plecaka bukłak ze wspomnianą cieczą. - Też nie mogę doczekać się jutra, oby było dużo powodów do sięgania po broń - dodała z nadzieją w głosie. Pierwsza noc w karczmie (jakiś czas przed podróżą)
Rodzeństwo wróciło do swoich kompanów, którzy już zajadali się i zapijali. Krasnoludy zasiadły przy stole i zajęły się tym co dostali od karczmarki. Piwem co prawda nie wzgardzili, ale już pod trzecim kuflu widać było, że działa ono na bliźniaki jakby wodę w siebie wlewały. W końcu Hlin sięgnęła do swojego plecaka i wystawiła trzy butelki z magicznym napojem.
- Kupiliśmy za złoto ze sprzedaży resztek z goblinów. Mamy cztery takie. Jedną zostawiam sobie i po jednej niech weźmie każdy kto nie jest kapłanem - poleciła krasnoludka. - Zawsze jest to zabezpieczenie jak się kapłan wyprztyka z leczących czarów.
Gdy mikstury zniknęły z blatu, Hlin ponownie sięgnęła do plecaka, teraz jednak wyciągając z niego tylko bukłak. Odkorkowała go i pociągnęła z niego. Czując smak prawdziwego krasnoludzkiego bimbru od razu się uśmiechnęła. Podała bukłak bratu.
- Jak kto chce spróbować to proszę, częstować się. Ale ostrzegam, dla niekrasnoludów jest zwykle za mocny - zaśmiała się.
Po kolacji od razu poszli na spoczynek do pokoju. Wspólnie z Henkiem zdjęli z siebie swoje zbroje po czym Hlin wyszła do łaźni. Ciepła woda była dla niej niepotrzebną fanaberią i rozpieszczaniem, więc obmyła się dwoma wiadrami zimnej wody, szorując się z kurzu i potu. Wróciła do pokoju orzeźwiona, akurat na tyle by zabrać się za czyszczenie broni i pancerza. W drodze do Zapadłej Cytadeli
Rankiem, tuż po śniadaniu i ledwo co przed wyruszeniem w drogę, Hlin zakupiła prowiantu dla siebie i brata tak by mieli co jeść przez najbliższe kilka dni.
Marsz do celu jak zawsze był nudny i się dłużył, dla kogoś kto tylko wyczekiwał akcji. Kransoludka raz po raz spoglądała w niebo, jakby grożąc mu, by tylko nie próbowało zacząć padać. Chyba to nawet poskutkowało, bo deszcz ich nie złapał.
Hlin zaśmiała się gdy Aurelio przeczytał co było nabazgrane tymi dziwnymi znakami.
- No po prostu strach się bać - sarknęła z rozbawieniem. - To sobie nazwę wszarze wymyśliły... - pokręciła głową.
Spojrzała na Dahlię i uśmiechnęła do niej pocieszająco.
- Spokojnie kruszynko, trzymaj się blisko za plecami tych co wiedzą jak walczyć, to nawet włos ci z głowy nie spadnie - stwierdziła i spojrzała na Morna. - Mogę iść pierwsza - odparła mu w temacie schodzenia w dół, po linie.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |