|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-07-2017, 21:21 | #41 |
Reputacja: 1 | Dziewczyna przyjrzała się wbitym palom i wyrytym na nich runom. Zacisnęła lekko usta i dolną wargę, myśląc intensywnie. Przekręciła głową w prawą, a później w lewą stronę. Po chwili odwróciła się do Tarji. - Tarja, niestety nie przypomina mi to nic konkretnego. Aurelio, przyjrzyj się temu. Może Tobie coś wpadnie do głowy. - Czekajcie. Dahlia wysunęła się na przód grupy, wyglądając za krawędź przepaści. Nie widziała na dole nic konkretnego. Lina niepokojąco ginęła w coraz głębszych ciemnościach. W niej ona także nie wzbudziła zbytniej ufności. - Wyślę Jamesa. Tam na dole nie będzie wzbudzał żadnych podejrzeń, jeśli ktoś się na nas zasadza. Pogładziła nietoperza po główce i spojrzała mu prosto w oczy. Wyciągnęła rękę nad urwisko, a nietoperz zawisł swobodnie. Z cichutkim piśnięciem rozciągnął czarne skrzydła i zanurkował, ginąc w ciemnościach. |
30-07-2017, 14:28 | #42 |
Reputacja: 1 | Rano Ostatnio edytowane przez Brilchan : 01-08-2017 o 23:31. Powód: lireli |
30-07-2017, 17:01 | #43 |
Reputacja: 1 | - Na dole nie ma nic niepokojącego. Dahlia wyciągnęła dłoń, a James podleciał i przyległ do niej. Objął skrzydłami całe przedramię, wtulając się w swoją Panią. Usłyszawszy co oznaczają dziwaczne runy na słupach, przeszedł ją dreszcz. Do odważnych nie należała. Dobrze, że przyszło jej podróżować z dzielnymi wojownikami, zaprawionymi w boju. Może dzięki tej przygodzie nauczy się panować nad własnym strachem i nabierze pewności siebie. James był zdecydowany i doskonale znał swoją wartość, a także możliwości. Co za nieszczęście... - To będzie trudna misja - westchnęła, czując narastający niepokój. |
30-07-2017, 21:24 | #44 |
Reputacja: 1 | Świątynia Pelora. Brat nie musiał długo przekonywać Hlin co do swojego pomysłu. Udali się więc zamiast do karczmy, prosto do tutejszej świątyni. Kapłanka zaprowadziła ich na zaplecze i zaczęła swoją kapłańską gadkę, co dla krasnoludki było całkiem zrozumiałe i choć sama wyznawała innego boga, to z grzeczności wysłuchała. - Sądzę, że nasi kompani są wyekwipowani na drogę i nie ma co im głowy zawracać o zdanie, tylko kupić cztery mikstury leczenia. Co jak co, ale to na pewno zawsze się przyda. Nawet przy dwóch kapłanach - stwierdziła z przekonaniem Hlin i wyciągnęła rękę po złoto, które ze sprzedaży żelastwa, trzymał teraz przy sobie jej brat bliźniak. Henk wcale nie protestował. Zwyczajnie wyciągnął mieszek ze złotem i wręczył siostrze do ręki. - Niech będzie, więc tak jak już mówiłam, cztery mikstury leczenia ran - stwierdziła z zadowoleniem Hlin i przekazała kapłance mieszek zawierający w sobie dwieście złotych monet. Piegowata kobieta uśmiechnęła się szeroko i zaraz podeszła do półki na której kurzyło się wiele buteleczek o wielobarwnej zawartości. Pochwyciła najpierw dwie i podała Hlin prosto do plecaka, który krasnoludna otworzyła, a następnie jeszcze dwie. Kapłanka przyjęła z radością pieniądze, dziękując za wsparcie jakie dali świątyni oraz obiecując, że będzie się modlić za ich wyprawę. - Całkiem miła kobiecina - skomentowała Hlin, gdy wyszli już ze świątyni i znaleźli się na ulicy, a kapłanka Pelora machała im energicznie na do widzenia. - Chyba najwyższy czas się czegoś napić - powiedziała do brata. -No ba! Miło by było!- odparł dziarsko krasnolud -A najlepiej będzie jak jutro roztrzaskamy kilka łbów!- dodał. - Mam jeszcze trochę bimbru to nie trzeba będzie się sikaczami z karczmy raczyć - na potwierdzenie słów wyciągnęła z plecaka bukłak ze wspomnianą cieczą. - Też nie mogę doczekać się jutra, oby było dużo powodów do sięgania po broń - dodała z nadzieją w głosie. Pierwsza noc w karczmie (jakiś czas przed podróżą) Rodzeństwo wróciło do swoich kompanów, którzy już zajadali się i zapijali. Krasnoludy zasiadły przy stole i zajęły się tym co dostali od karczmarki. Piwem co prawda nie wzgardzili, ale już pod trzecim kuflu widać było, że działa ono na bliźniaki jakby wodę w siebie wlewały. W końcu Hlin sięgnęła do swojego plecaka i wystawiła trzy butelki z magicznym napojem. - Kupiliśmy za złoto ze sprzedaży resztek z goblinów. Mamy cztery takie. Jedną zostawiam sobie i po jednej niech weźmie każdy kto nie jest kapłanem - poleciła krasnoludka. - Zawsze jest to zabezpieczenie jak się kapłan wyprztyka z leczących czarów. Gdy mikstury zniknęły z blatu, Hlin ponownie sięgnęła do plecaka, teraz jednak wyciągając z niego tylko bukłak. Odkorkowała go i pociągnęła z niego. Czując smak prawdziwego krasnoludzkiego bimbru od razu się uśmiechnęła. Podała bukłak bratu. - Jak kto chce spróbować to proszę, częstować się. Ale ostrzegam, dla niekrasnoludów jest zwykle za mocny - zaśmiała się. Po kolacji od razu poszli na spoczynek do pokoju. Wspólnie z Henkiem zdjęli z siebie swoje zbroje po czym Hlin wyszła do łaźni. Ciepła woda była dla niej niepotrzebną fanaberią i rozpieszczaniem, więc obmyła się dwoma wiadrami zimnej wody, szorując się z kurzu i potu. Wróciła do pokoju orzeźwiona, akurat na tyle by zabrać się za czyszczenie broni i pancerza. W drodze do Zapadłej Cytadeli Rankiem, tuż po śniadaniu i ledwo co przed wyruszeniem w drogę, Hlin zakupiła prowiantu dla siebie i brata tak by mieli co jeść przez najbliższe kilka dni. Marsz do celu jak zawsze był nudny i się dłużył, dla kogoś kto tylko wyczekiwał akcji. Kransoludka raz po raz spoglądała w niebo, jakby grożąc mu, by tylko nie próbowało zacząć padać. Chyba to nawet poskutkowało, bo deszcz ich nie złapał. Hlin zaśmiała się gdy Aurelio przeczytał co było nabazgrane tymi dziwnymi znakami. - No po prostu strach się bać - sarknęła z rozbawieniem. - To sobie nazwę wszarze wymyśliły... - pokręciła głową. Spojrzała na Dahlię i uśmiechnęła do niej pocieszająco. - Spokojnie kruszynko, trzymaj się blisko za plecami tych co wiedzą jak walczyć, to nawet włos ci z głowy nie spadnie - stwierdziła i spojrzała na Morna. - Mogę iść pierwsza - odparła mu w temacie schodzenia w dół, po linie. |
31-07-2017, 20:44 | #45 |
Reputacja: 1 | Półka skalna
|
31-07-2017, 21:19 | #46 |
Reputacja: 1 |
|
31-07-2017, 23:04 | #47 |
Reputacja: 1 | Henk & Hlin Henk nie potrafił długo usiedzieć na miejscu. Nawet w trakcie odpoczynku od wędrówki. Maszerowali już jakiś czas i ktoś zaproponował postój. On jednak jak to miał w swoim zwyczaju szybko poszukał zaczepki w osobie swojej bliźniaczej siostry. -Jak tam droga siostro z formą? Marniejesz mi w oczach. Co brakuje konkretnej bitki?- zagaił Henk. Krasnoludka upiła spory łyk wody z bukłaka i przyjrzała się oceniająco swojemu bratu. Zakorkowała bukłak, schowała go do plecaka, który zaraz dokładnie zapięła. Hlin wstała i uśmiechnęła się zawadiacko. - Ha! No jasne! - odparła ucieszona i zatarła ręce. - To co, tak jak zawsze? - zapytała sięgając po swój miecz. Henk wyszczerzył zęby radośnie sięgając w pośpiechu po swoje toporki -Tak jak zawsze!- zapewnił -Do pierwszej krwi!- dodał robiąc powolne kroki wokół siostry. Polanka pod drzewem była na tyle duża, że bez większych problemów mogli trenować nikomu nie zawadzając. Hlin powolnym ruchem, niczym z namaszczeniem, wyciągnęła swój miecz. Wyraźnie po nim było widać, że właścicielka pieczołowicie dbała o niego. Wojowniczka zrobiła szeroki wymach jedną ręką, by w końcu chwycić rękojeść w obie dłonie. - To kto zaczyna? - zapytała, stając w lekkim rozkroku, na ugiętych kolanach. -No, a kto inny?!- warknął przez zaciśnięte zęby biorąc szeroki zamach krasnoludzkim, bojowym toporem. Krasnoludka, jak zawsze była wolniejsza od swojego brata, więc zamiast atakować po prostu przeszła do obrony. Henk natomiast jak zawsze włożył w cios za dużo siły, przez co Hlin z łatwością uskoczyła w tył, nim jednak się zorientowała brodaty wojak wyprowadził zdradliwe cięcie mniejszym toporkiem od boku. Gdyby walczyli na poważnie krasnoludka miałaby między żebrami wbitą głowicę topora. Na szczęście był to tylko trening i Henk powstrzymał cios uśmiechając się złowrogo. Hlin zezłościła się, bo kto to widział by młodszy bliźniak miał być lepszy od niej i z warknięciem zamachnęła potężnym mieczem. Niestety jej ruch był zbyt powolni i chybiła strasznie, gdy Henk bez problemu uskoczył przed jej klingą. -Jesteś zbyt przewidywalna moja droga siostrzyczko. Masz na twarzy wypisane, gdzie chcesz uderzyć… Patrz mi w oczy, nie na moje nogi!- skomentował zadziornie, po czym ruszył do ataku. Kolejny raz zaatakował najpierw swoim cięższym toporem. Hlin poderwała swój dwuręczniak i sparowała cios brata, lecz tym samym odsłoniła bok i po raz kolejny miała na wysokości piersi głowicę małego toporka. Ponoć złość piękności szkodzi, lecz Hlin nie przejmowała się tym nawet trochę. Zamachnęła się z całej siły na brata i... w ostatniej chwili ustawiła miecz płazem skierowanym na jej brata. Doskonale wyczuła gdzie się pojawi. Miała ten dziwny zmysł, który sprawiał, że potrafiła czasem przewidzieć, gdzie znajdzie się jej bliźniak. I tak właśnie było tym razem. Henk oberwał centralnie w pierś, aż mu dech zaparło. Krasnolud uklęknął na jedno kolano podnosząc prawą dłoń -Li… Litoś… Litości…- wykrztusił z siebie uśmiechając się do siostry kwaśno. Dostał bęcki i to na własne życzenie. -Dzisiaj ty… Jutro ja…- obiecał siostrze, jak z resztą za każdym razem, kiedy obnażała jego słabości w boju. Hlin natychmiast zrobiła przepraszającą minę. Czasem się zapominała w ferworze walki i nawet w trakcie treningu poważnie podchodziła do starcia. - Wszystkie kości całe? - zapytała z nutą troski w głosie i wyciągnęła rękę by pomóc mu wstać. -A coś ty myślała? Moje kości twardsze od mithrilu…- zażartował wojak. - No… - wyraźnie się ucieszyła. - To następnym razem patrz gdzie kicasz! - zganiła go. -A bodnij mnie…- skomentował z przekąsem, gładząc się dłonią po obolałej od ciosu płazem miecza piersi. ~***~ Henk schodził po linie jako czwarty. Jego siostra i Morn szybko znaleźli się na dole i dali znak, że jest bezpiecznie. Brodacz skupił się na linie i na tym by nie pociągnąć się za własną brodę. Spokój krasnoluda zakłóciły okrzyki Tarji i hałasy bitki. Brodacz przyspieszył własne ruchy i po chwili znalazł się na dole. -Co jest? Z gryzoniami sobie nie radzita?! Chodź no tu śmierdzący kurwiu! Grrrr…- warknął dobywając obu toporów. Miał proste zamiary. Zabić najbliższego przeciwnika.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |
01-08-2017, 23:16 | #48 |
Reputacja: 1 | Aurelio nigdy nie potrafił zrozumieć zamiłowania innych krasnolodów do wojaczki nie żeby był pacyfistą. Nie miał problemu z walką czy samoobroną jakby miał nie zostałby poszukiwaczem przygód po prostu walka nie wydawała mu się szczególnie ciekawa jeżeli nie miał akurat pomysłu na żadną ciekawą taktykę. |
02-08-2017, 21:10 | #49 |
Reputacja: 1 | Krasnoludka gdy stanęła pewnie na nogach, zaczęła rozcierać dłonie, jedną o drugą, po tym zejściu po linie w dół. Czym prędzej usunęła się z przejścia i zaczęła się rozglądać w koło. Wtedy dostrzegła wszarzy. - Szczury! - prychnęła i sięgnęła po broń, ale gryzonie już do niej doskoczyły gryząc ją po nogach. Na ich nieszczęście kolczuga Hlin Zaraz przy niej stanął Henk. - Tera taki mocny w gębie, hę? - odgryzła się na komentarz brata, ale uśmiechnęła się. Jej bliźniak mógł być pewien, że siostra będzie mu wypominać przegraną przynajmniej do czasu aż on w sparingu jej nie pokona. Hlin zacisnęła mocno dłonie na rękojeści. - Czas oczyścić to miejsce! - warknęła robiąc zamaszysty, koszący ruch swoim mieczem w najbliższego gryzonia. I tak zamierzała robić, aż zabraknie celów. |
03-08-2017, 12:21 | #50 |
Administrator Reputacja: 1 | Morn po cichu przeklinał Dahlię (za pomysł z nietoperzem), jej nietoperza (który nie raczył nic zauważyć), siebie wreszcie (za to, że nie posłuchał własnej intuicji). Gdyby jako pierwsze zeszły krasnoludy, nie byłoby takich problemów. A tak... Sięgnął po broń, lecz zamiast zaatakować cofnął się o krok. Nie miał zamiaru narażać się na ataki z dwóch stron. Co innego, gdyby szczurołaki się rozdzieliły. W tej sytuacji postanowił odgrodzić się stalą od przeciwnika i poczekać na lepszą okazję. |