Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2017, 16:58   #264
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Co stało się z tym schwytanym goblinem?- przerwała Marret, zerkając raz na Venorę, raz na przeora.
- Początkowo trafił na przesłuchanie do Purpurowych Smoków. Obecnie przebywa w lochu zakonu Helma. Tego samego, do którego i mnie wtrącono - odparła Venora. - Twierdzi, że służy prorokowi Tiamat, który poszukuje jakiejś korony, mającej ponoć umożliwić jej powrót.
-Tiamat?- zaintrygowała się Marret zeznaniami Venory.
- Tak - skinęła głową czarnowłosa paladynka. - Osobiście podejrzewam, że tym prorokiem może być smoczydło, które opluło mnie kwasem, wypalając moja zbroję - dodała przyglądając się Marret. - To właśnie Tiamat ma symbolizować biała dłoń. Pięć głów bóstwa chromatycznych smoków
-Toż to zwykłe spekulacje, domysły dziecka, które ponosi wyobraźnia. Nie masz żadnych dowodów na rozgadywanie takich rzeczy…- warknął Kreigh.

Venora spojrzała w sufit, jakby w geście by Helm dodał jej cierpliwości. Wzięła głębszy oddech.
- Dzielę się jedynie własnymi spostrzeżeniami opartymi na posiadanych przez siebie informacjach - odparła mu spokojnie. Venora przewróciła oczami. Niektóre z pytań i stwierdzeń, które padły w wielkiej komnacie godziły w jej inteligencję i były specjalnie skonstruowane by zrzucić większą winę na rycerkę. Kobieta wodziła wzrokiem po suficie szukając cierpliwości. Spojrzenie zatrzymała na oknie, kiedy na jej oczach eksplodowało kilka budynków w portowej dzielnicy.
Venora zamarła w bezruchu. Wyglądało to tak niewiarygodnie, że paladynce przeszło przez myśl czy przypadkiem nie jest to sen.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=zDW2fdLsGt4 [/media]

Nieświadomy skład sędziowski zadawał jej kolejne pytanie, lecz ona nie kodowała żadnych słów. Nawet nie była świadoma, kto do niej mówi. Z czarnych kłębów dymu wyłoniła się postać czerwonego smoka. Wielka bestia, której głowa przerastała wielkość powozu, zbliżała się z zawrotną prędkością w kierunku Górnego miasta i kompleksu świątynnego. Smok wyglądał jakby miał staranować swoim ciałem budynek, lecz niespodziewanie zatrzymał się w powietrzu wykonując imponujący manewr skrzydłami.

- O boże… - wypowiedziała z przerażeniem i niedowierzaniem czarnowłosa paladynka.

Ogromne błony skrzydeł przysłoniły całe niebo widziane przez wielką szybę w komnacie. Dopiero teraz skład komisji sędziowskiej zorientował się co się dzieje i czemu Venora nie zwraca na nich uwagi od dobrych kilku chwil.
Venora nawet nie zdążyła zareagować. Smok otworzył szeroko paszczę i buchnął falą ognia prosto w kierunku oszklonej ściany komnaty.
Rycerka skoczyła odruchowo w bok, lądując za grubą kolumną. Huk pękającego szkła rozniósł się echem po sali przesłuchań. Panna Oakenfold zasłoniła twarz ręką, lecz i tak zdążyła dostrzec falę ognia wypełniającą całe pomieszczenie.

Krzyki składu sędziowskiego pobudziły wyobraźnię Venory, która z przerażeniem już widziała w głowie zwęglone ciało Aleksandra.
Potok czarnych myśli przerwał szczęk stali, a kiedy rycerka otworzyła oczy ujrzała przepełnioną dymem komnatę. Wartko wyjrzała zza kolumny i dostrzegła dosłownie zdmuchnięty stół oraz kilka ciał porozrzucanych w jego okolicy. Smok zniknął z zasięgu wzroku Venory, lecz pojawił się równie wielki problem. Tam, gdzie kilka chwil temu siedział przeor, właśnie teraz stał Żelazny. Smoczydło było znacznie lepiej uzbrojone i wyposażone niż w czasie pierwszego spotkania z Venorą.


Gad dobył półtoraręczego miecza, który zapłonął ogniem tak samo jak to się działo z jej Pożogą.
-Gdzie jesteś dziwko?!- krzyknął głośno. Wielkolud podszedł do ciała jednego z sędziów i zmiażdżył mu głowę potężnym kopnięciem.
Rycerka była w szoku po tym nagłym i okrutnie skutecznym ataku. Tkwiła w swym ukryciu za filarem, rozglądając się po zdewastowanej sali, w gorączkowym szukaniu opcji na przeżycie. Z przerażeniem stwierdziła, że jej jako jedynej chyba udało się skryć przed smoczym oddechem. Nie było to jednak coś co by w tej chwili jakkolwiek pocieszało Venorę, zważywszy na to, że była zupełnie naga. Bo tak właśnie czuła się bez zbroi płytowej, miecza i tarczy. Dosłownie nie miała nic, a to zawdzięczała zawiści przeora. Jego na pewno nie było szkoda paladynce, jednak w komisji zasiadały osoby, które nie zasłużyły na taki koniec.

Serce Venory biło jej jak oszalałe. Czuła w kościach, że to ją nawołuje Żelazny, choć po cichu liczyła, że może jednak się myli i przybył tu po Marret. Blondwłosa aasimarka jako jedyna była uzbrojona spośród wszystkich członków komisji, więc jeśli ktoś miał przeżyć to tylko ona.
~ Co on tu robi?! Skąd wie?! ~ ale Venora nie mogła czekać by się przekonać jak jest naprawdę, czy uzyskać odpowiedzi na te pytania. Wciąż nie mogła uwierzyć, że atak nastąpił w miejscu, które uważała za najbezpieczniejsze... Panna Oakenfold wiedziała, że ma czasu na rozmyślanie i musi uciekać jak najdalej stąd. Doskonale pamiętała co obiecał jej zrobić ten jaszczur i nie zamierzała mu ułatwiać zadania. Paladynka wzięła kilka głębokich oddechów by zapanować nad stresem. Raptownie wyprostowała się i odpychając się z całych sił rękami od filaru, rzuciła się biegiem do drzwi by wydostać się z komnaty.

Kłęby dymu ułatwiły jej ucieczkę. Rycerka przebiegła przez komnatę niepostrzeżenie i cicho. Drzwi miała już na wyciągnięcie ręki, gdy usłyszała szczęk stali i dotarło do niej, że ktoś z komisji sędziowskiej przeżył i tam walczy z Żelaznym. Venora odwróciła się i ujrzała słaniającą się na nogach Marret, która tam pod kompletnie rozwalonym oknem próbuje dotrzymać kroku rozjuszonemu smoczydle. Venora rozejrzała się wokół. Pod ścianą nieopodal miejsca gdzie teraz stała leżało ciało paladyna - strażnika. Panna Oakenfold automatycznie skierowała wzrok na miecz i tarczę nieprzytomnego (bądź wielce prawdopodobne, że martwego) rycerza.
Venora wyczekała aż kolejny zgrzyt stali sprawi, że jej podniesienie broni zostanie zagłuszone i wzięła w dłoń miecz i tarczę. Jednak nie było jej zamiarem walczyć. O nie, nie bez pełnej zbroi. To było tylko po to by czuć się pewniej z tym co planowała zrobić, a dym miał jej ułatwić. Idąc nisko na nogach, skierowała prędkie kroki w drogę na powrót do sali. Chciała wrócić i wesprzeć Marret nakładaniem rąk, tak jak kiedyś krasnoluda Malvoina, walczącego z demonem.

Powiew wiatru na chwilę odsłonił czarną, gryzącą w oczy zasłonę i Venora ujrzała Żelaznego w pełnej krasie. Wysoki, postawny, górujący muskulaturą nawet nad Balthazaarem. Ruszał się płynnie, żwawo i zaskakująco zwinnie. Jego muskularne skrzydła mogły bez większego problemu unieść ciało chronione ciężką zbroją. Używał ich w walce by ogłuszać i chronić się przed atakami Marret. Smoczydło było skupione na aasimarce i nawet nie dostrzegało zbliżającej się w jego stronę Venory.
Rycerka po kilku krokach była pewna, że może szarżować, że lepszego momentu nie będzie.

~ Może... Może... Się to uda? ~ pomyślała zaciskając mocniej dłoń na rękojeści miecza. Już chciała natchnąć boską energia ostrze, które trzymała, dodając do tego moc karcenia zła i ruszyć szarżą ku plecom smoczydła, by wbić mu między skrzydła klingę...
I tak by pewnie zrobiła, gdyby nie doświadczenie, które nie raz jej udowodniło, że może jej zwyczajnie się nie udać. Paladynka zapanowała nad swą potrzebą czynienia rzeczy heroicznych i pokornie przystąpiła do wypełnienia swojego planu, uleczenia Marret, bo to ona była lepszym rycerzem i miała największe szanse w starciu ze smoczydłem. A gdy zużyje na niej całe nakładanie rąk to miała jeszcze błogosławione czary.
~ Trzymaj się dzielnie, wsparcie na pewno już tu biegnie... ~ pomyślała Venora spoglądając na blondwłosą aasimarkę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 06-08-2017 o 18:54.
Mag jest offline