Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2017, 17:25   #294
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Paladynka zapatrzyła się na ten widok z zapartym tchem. Zdała sobie sprawę, że dopóki nie pokonała Żelaznego, to nawet Balthazaar napełniał ją obawą. Lecz teraz, po kolejnym dekadniu spędzonym z nim w podróży, w końcu była w stanie widzieć go takim jaki był naprawdę - nie morderczą bestią, która lubuje się w mordowaniu, a szlachetną i dumną istotą. Wierzyła mu gdy uchylił jej rąbka tajemnicy swojej przeszłości. Wcześniej był dla niej zwykłym najemnikiem, a teraz... Zastanawiała się czemu ktoś taki jak on, mimo tego, że wyraźnie nie było mu na rękę niańczenie jej, to jednak był tu w tym lesie z nią i ją chronił.
~ Kim był ten ich wspólny przyjaciel... ~ Venora zmarszczyła brwi wspominając treść listu Morimonda, który przekazał jej Balthazaar. Im dłużej o tym myślała to tym więcej miała pytań, dla których odpowiedzi nie była w stanie znaleźć. W pewnym momencie smoczydło zaczęło schodzić z pnia i spojrzało w jej kierunku, najwyraźniej czując na sobie jej wzrok, który na koniec nawet nie był dyskretnie na niego skierowany. Venora nieco zmieszała się i odwróciła głowę, udając zaciekawienie pobliską kępą krzaków.

~***~

Do zmroku przebyli jeszcze kilka mil. Droga była dość trudna i męcząca. Balthazaar wybrał na miejsce noclegu ogromną kępę krzewów, w których wyciął przejście, a także miejsce na nocleg o szerokości około dziesięciu metrów i wysokości dwóch i pół. Było to dobre miejsce na kryjówkę, gdyż pozostawali ukryci nawet dla istot widzących w ciemnościach.
-Nie zapalimy dziś ogniska. Zbyt tu niebezpiecznie- oznajmił Balthazaar, co Dzik skomentował drwiącym prychnięciem. Smoczydło spojrzało na krasnoluda robiąc w jego kierunku kilka spokojnych kroków
-O co ci chodzi karle?- spytał w końcu, kładąc dłoń na rękojeści swego miecza o falującym ostrzu.
-Boisz się orków?- spytał krasnolud rechocząc złośliwie pod hełmem. Balthazaar zmrużył oczy i lekko przechylił głowę w bok.
-Zamknij świński ryj, bo nie dotrzesz do druida…- warknął jaszczur. Krasnolud błyskawicznie wstał na nogi łapiąc za swoje toporki. Widząc to zbrojni z oddziału jak jeden mąż dobyli mieczy, choć nie bardzo wiedzieli przed kim się bronić.
-Grozisz mi padalcu?- warknął krasnolud
-Nie, obiecuję ci to…- znów przemówił Blthazaar, gdy nagle Venora przerwała mu w pół zdania. Paladynka czym prędzej znalazła się między smoczydłem, a krasnoludem. Chyba jako jedyna nie sięgnęła po broń, która spoczywała uwieszona u jej pasa.

- Czy wy dwaj możecie w końcu przestać?! - syknęła i spojrzała gniewnie na obu. - Jeszcze tego trzeba, żebyście się wzajemnie pozabijali. Przypominam, że wrogów do walki nam tu nie brak, żeby trzeba się było między sobą tłuc - zganiła ich obu. - Nie zapalimy ogniska, bo to nie tylko orków może nam na kark sprowadzić - zadecydowała zgadzając się z tym co wcześniej powiedziało smoczydło - Warty wezmą ci, którzy są w stanie widzieć w ciemności. Będę to ja i Balthazaar na pewno, Dzik również. A teraz przestaniecie bawić się w te durne samcze zagrywki i w końcu weźmiecie za odpoczynek, zrozumiano? - spojrzała po krasnoludzie i smoczydle oczekując ich reakcji.
-Bez różnicy, to dla mnie żaden przeciwnik…- odrzekł krasnolud wracając na swoje miejsce. Smoczydło odprowadziło wzrokiem brodacza i ruszylo wąskiem, wyciętym własnymi rękami korytarzem.
-Idę ukryć wejście do tej kryjówki- westchnął jaszczur znikając w gęstych zaroślach.

- Ja wezmę pierwszą wartę - odparła Venora, która nie zamierzała komentować przechwałki krasnoluda, bo wcale nie wykluczała że jakimś cudem jednak mogło to być prawdą. Ale poczuła ulgę, że odstąpili od siebie. Bardzo ją za to ucieszyło, że Balthazaar powiedział dokąd się udaje. Dla niej był to drobny znak, że jednak relacja między nimi jest w stanie zacząć zmierzać w dobrym kierunku.
Paladynka spojrzała po zbrojnych i machnęła do nich ręką by w końcu udali się na spoczynek. Sama, dając im przykład, podeszła do Młota i z tobołków wyciągnęła swoje zwijane posłanie. Ułożyła je na ziemi i usiadła na nim w klęczki. Postanowiła w tym momencie umieścić w pierścieniu zaklęcia, póki jeszcze wszyscy nie spali i nie musiała się jeszcze skupiać we wsłuchiwanie się w nocne odgłosy lasu. Zerkała przy tym w kierunku wyjścia z kryjówki, wyczekując powrotu smoczydła.

Balthazaar wrócił niedługo później układając sobie na legowisko te bardziej zaliścione gałęzie. Jaszczur ułożył się wygodnie w centrum obozowiska i zamknął oczy. Żołnierze rozmawiali jeszcze dobrą godzinę. Wspominali bitwy; te w których brali udział, oraz te większe które znali tylko z opowieści. Piechurzy opowiadali o wielkich rycerzach Cormyru, oraz najlepszych pojedynkach i turniejach jakie widziało królestwo.
W końcu jednak przyszedł czas na sen i każdy z nich usnął, nawet Dzik ciężko dyszał. Venora siedziała wygodnie na kamieniu, raz po raz zwracając uwagę w kierunku wyciętego w to miejsce tunelu. Rycerka nale usłyszała szelest w otaczających ją krzakach, lecz nie była w stanie stwierdzić gdzie dokładnie. Jej dłoń od razu powędrowała na rękojeść Pożogi, a ona choć chciała zbudzić któregoś z towarzyszy, nie zdążyła nic zrobić. Z gęstwiny wyłonił się wilk. Miał jasne futro i ciemną plamę na dolnej części szyi. Jego niezwykle bystre oczy spoglądały na Venorę. Wilk obwąchał leżącego obok żołnierza, lecz nie zrobił nic niepokojącego (o ile jego wizyta nie była dla Venory niepokojąca sama w sobie). Wilk ruszył powoli w kierunku obserwującej go rycerki, zupełnie jakby doskonale ją znał i się jej nie bał.


Paladynka w napięciu przyglądała się zachowaniu zwierzęcia, wahając się co zrobić. Mógł to być samotny wilk, a równie dobrze zwiadowca większej grupy. Ale jego spojrzenie wydawało jej się być zbyt mądre na zwykłą bestię. Jako dziecko, mieszkając na skraju lasu, słyszała opowieści o druidach wędrujących po lesie pod postacią zwierzęcia. Jeden z robotników ojca raz nawet opowiadał jak niedźwiedź o mądrym spojrzeniu uchronił go przed stadem wilków. Czy ten tu, mógł być właśnie takim strażnikiem lasu? Tym elfem, którego szukali, albo jego zwierzęcym towarzyszem? W końcu rycerka zaryzykowała. Zabrała dłoń z rękojeści i powoli wyciągnęła ją do zwierzęcia by pozwolić mu się obwąchać.
- Jestem Venora, a ty? - odezwała się do wilka szeptem, nie chcąc zbudzić pozostałych, bo mogliby oni spłoszyć “gościa”.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline