Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2017, 23:45   #298
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Paladynka jednak pozostawała głucha na słowa smoczydła. Na jej twarzy determinacja nie zmniejszyła się.
- Jeśli teraz nic nie zrobimy to później może być za późno! - krzyczała.
-Za późno? - warknął Balthazaar -Za późno…- powtórzył już spokojniejszym tonem jakby pogodził się z faktem, że misja, którą on uznał za priorytetową przez zwlekanie rycerki można powoli spisać na straty.
Panna Oakenfold nadal szła przed siebie, rozglądając się za opiekunem lasu. Wiedziała jednak, że jeśli go nie przekonała to nie miała żadnych szans na znalezienie go teraz. Ale wciąż miała nadzieję, że druid jednak im pomoże. Niestety po elfie nie było śladu. Druid zniknął gdzieś na górze, z oczu kompanii.
-Pies go trącał! Poradzimy sobie bez niego! Po prostu trzeba maszerować na wschód i tyle!- warknął Dzik, który zdaje się kompletnie zapomniał o spięciu ze smoczydłem.
Panna Oakenfold zwróciła na niego gniewne spojrzenie, ale nie odpowiedziała nic. W milczeniu wróciła do nich, podchodząc do swojego wierzchowca. Młot w przeciwieństwie do swojej pani nie ukrywał irytacji i tupiąc, prychał z niezadowoleniem i zniecierpliwieniem.
- Ruszajmy więc, bo jeszcze korzenie tu zapuścimy - powiedziała z ironią Venora, poganiając towarzyszy.

Balthazaar obserwował krótką chwilę poirytowaną towarzyszkę. Miał świadomość, że bez pomocy elfa przyjdzie im błądzić w tym przeklętym labiryncie może nawet wiele dni.
odróżując przez labirynt leśnego wąwozu Venora uważnie patrzyła pod nogi. Jeden, źle postawiony krok na śliskim kamieniu, bądź na mchu mógł znacznie pogorszyć sytuację. Paladynka przeszła zaledwie kilka kroków, gdy kątem oka dostrzegła wilczy łeb, wystający na górze zza występu skalnego. Czworonóg spojrzał na rycerkę ciężko dysząc. Ten widok rozpromienił oblicze Venory.
~ Czyżby druid zmienił zdanie? A może jest to zupełnie inna istota? ~ paladynka zatrzymała się i posłała pytające spojrzenie ku zwierzęciu. Już kiedyś jakaś tajemniczy byt pomógł jej. W sumie to uratował jej życie przed ghulami na cmentarzu. Doskonale pamiętała ślady jakie zostawiła tamta istota i do tej pory nie portafiła określić co to mogło być za stworzenie. Rycerka uśmiechnęła się lekko na to wspomnienie, choć wtedy, gdy siedziała zabarykadowana w cmentarnej kaplicy wcale jej do śmiechu nie było. Niewiarygodne było to, że tamte wydarzenia wydawały się być tak odległe, choć raptem minęło od nich dwa, może trzy miesiące. Teraz była pewna, że żaden ghul nie stanowił już dla niej najmniejszego zagrożenia. To wspomnienie dobitnie jej uświadomiło, jak bardzo ona sama zmieniła się w tym jakże krótkim czasie.

- Nikt ma nie chwytać za broń - rozkazała Venora. - Zostańcie tu - dodała i upewniwszy się, że nikt za nią nie idzie, sama skierowała się ku wilkowi. Szła powoli, tak by go nie spłoszyć.
- Mam wrażenie, że mnie znasz. Czy ja ciebie też powinnam? - zapytała wilka, gdy się do niego zbliżyła.
Wilk podniósł uszy na sztorc i przez krótką chwilę zamerdał ogonem. Czworonóg wesoło przeskoczył na kolejne, skalne wzniesienie, potem na następne i następne. Basior spojrzał w dół labiryntu jakby chciał się upewnić czy Venora za nim idzie.
A paladynka, zaciekawiona zachowaniem zwierzęcia, podążyła za nim.
- Zobaczę czego chce - rzuciła jeszcze przez ramię do swoich towarzyszy.
-Czekaj!- krzyknął za nię krasnolud -A co jeśli to pułapka?- rozłożył bezradnie ręce. Venora jednak nie przejmowała się marudzeniem krasnoluda i mimo wszystko ruszyła do przodu, choć nawet Młot prychał nerwowo i ostrzegawczo. Kilkadziesiąt metrów dalej rycerka spojrzała w górę szukając śladu basiora. Już przeszło jej przez myśl, że czworonóg zmienił zdanie i jej uciekł, kiedy znad występu skalnego pojawił się jego ciekawski łeb. Wilk skręcił w prawo, a Venora udała się za nim wchodząc w wąską szczelinę między kamieniami, gdzie dostrzegła stare, porośnięte mchem schody.


- Byłoby dużo prościej gdybyś potrafił mówić - westchnęła rycerka patrząc na wilka. Była bardzo ciekawa dokąd ją prowadzi zwierzak i co czekało tam na nią, choć niepokój, który czuła od swego rumaka sprawiał, że wkradała jej się powoli myśl czy aby mądrze robi dając prowadzić się obcemu i może nawet dzikiemu zwierzęciu. Balthazaar o dziwo za nią nie podążył, więc albo nie uważał by paladynkę czekało coś złego. Albo liczył, że w końcu ją coś zje i jego problemy się skończą.
Ostrożnie stawiając kroki, Venora zaczęła wspinać się po schodach w górę.
Wilk czekał na nią na górze, uważnie jej się przyglądając jak pokonuje kolejne stopnie. Gdy Venora dotarła na górę wilk obwąchał dłoń rycerki i znów ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Wszędzie dookoła widać było skalne labirynty, w których błądziła z kompanami.
Panna Oakenfold rozejrzała się. Zupełnie nie rozumiała o co może chodzić zwierzęciu, ale nie zamierzała jeszcze wracać. Postanowiła przejść jeszcze kawałek, w nadziei, że to przyniesie jej jakieś wyjaśnienie.

Wilk przeszedł jeszcze dobre pięćdziesiąt metrów nim zatrzymał się i usiadł przed ogromną, płaczącą wierzbą, która rosła samotnie. Czworonóg odwrócił łeb w kierunku Venory jakby chciał dać jej do zrozumienia, że to już są na miejscu.
Panna Oakenfold przekrzywiła nieco głowę przyglądając się drzewu. Przez chwilę starała się ocenić czy w okolicy nie znajduje się żadne z żywych drzew jak te które dotkliwie ją poraniły gdy szukali relikwiarzu licza. W końcu powolnym krokiem zaczęła zbliżać się do wilka, aż zrównała się z nim i zatrzymała tuż przy jego boku. Spojrzała z góry na zwierzę.
- Ładne drzewo - mruknęła do niego, z lekkim uśmiechem i skierowała zaraz po tych słowach wzrok na wierzbę. - Mam do niego podejść? - zapytała, ale wiedząc, że wilk jej nie odpowie, sama zdecydowała się zbliżyć i obejrzeć z bliska pień.

Pień nie miał w sobie nic nadzwyczajnego. Drzewo, jak drzewo. Rycerka spojrzała z bliska na korę, ale nie miała pojęcia czy wierzba jest zdrowa, albo ile może mieć lat. Dopiero gdy uniosła głowę do góry ujrzała na ułamanej przy samym konarze gałąź, olśniło ją. Zerwana obroża ze splecionego rzemienia i jakiejś skóry i zaschnięta krew wisiała na wysokości wyciągniętej ręki Venory. Wystarczyło tylko po nią sięgnąć.
Paladynka nie myśląc za wiele, wyciągnęła rękę by pochwycić to i przyjrzeć się z bliska. Obrożę złapała w palce i ściągnęła z kawałka złamanej gałęzi. Basior widząc to wybałuszył oczy i postawił uszy do pionu przyglądając się uważnie dłoni Venory.

- Dawno temu, jak byłam mała to spadłam z takiego drzewa - powiedziała czarnowłosa, oglądając dokładnie znalezisko z każdej strony. - Rodzice strasznie się na mnie zezłościli. Tydzień leżałam w łóżku z zabandażowanymi plecami. To tej pory mam po tym ślad - wspomniała dawne, beztroskie czasy i spojrzała na wilka. - To twoje? Chciałeś, żebym ci to zdjęła stąd? - zapytała i opuściła dłoń, tak by zwierzak mógł powąchać to co trzymała. Choć wyglądało na to, że tylko straciła czas, to nie była nawet trochę zła na wilka. Basior powąchał obrożę i zamerdał ogonem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline