Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2017, 12:06   #300
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
~***~

Gdy Venora odzyskała przytomność czuła jak ból w piersi i brzuchu promienieje po całym ciele. Trudno było jej zebrać myśli. Była pewna, że nie jest w tym samym miejscu, gdzie toczyła bój z golemem, choć wciąż znajdowała się w lesie. Nieopodal niej leżał wilk, ten sam który doprowadził ją do tajemniczego drzewa i ten sam, który pomógł odzyskać Pożogę. Korpus miał owinięty bandażem, ale jego stan zdrowia zdawał się nie być najgorszy. Wilk rzucił tylko krótkie spojrzenie w kierunku Venory, a gdy upewnił się, że z rycerką jest wszystko w porządku położył głowę na ziemi.
-Czyż nie mówiłem, żebyście się stąd wynosili?- usłyszała głos elfa. Mężczyzna podszedł do niej i przyklęknął na jedno kolano wręczając gliniane naczynie.
-Pij. Postawi cię na nogi w kilka godzin- oznajmił chłodnym tonem wręczając w drżące ręce Venory “kubek”.

Paladynce dłuższą chwilę zajęło zorientowanie się w sytuacji. Jęknęła cicho z bólu, gdy sięgnęła po naczynie, ale nie upuściła go gdy w końcu wzięła je w dłoń od elfa. Zawstydzona spuściła wzrok, nie patrząc na opiekuna lasu.
Nie odpowiadając mu od razu upiła solidny łyk tego co jej dał.
- Dziekuję za pomoc… - odezwała się w końcu Venora. - Próbowaliśmy sobie pójść… - zaczęła się tłumaczyć. - Ale się zgubiliśmy w tym labiryncie. A ja chciałam sprawdzić dokąd chce mnie zaprowadzić wilk… - spojrzała w kierunku rannego zwierzęcia. - Wyjdzie z tego? - zapytała druida, bardziej zainteresowana stanem czworonoga niż swoim.
-Wyjdzie. To twarda sztuka…- odparł elf -Trafiliście na bagienny pomiot. To niebezpieczne i bardzo trudne do zabicia istoty. Chyba tylko opatrzność bogów i twój płonący miecz cię uratował…- rzekł wręczając Venorze jej oręż, lecz ona nie miała nawet siły udźwignąć broni -Po tym uśniesz na kilka godzin, lecz kiedy się zbudzisz bólu już nie będzie- wyjaśnił, podchodząc do wilka i czule go głaszcząc po łbie.

- Ale ja nie mogę tyle spać, na pewno nie samotnie w lesie, moi towarzysze na pewno się już niecierpliwią, że tyle mnie nie ma… - zmartwiła się paladynka i już chciała się podnieść, ale ciało całkiem odmówiło współpracy i tylko poczuła jak silny ból rozchodzi się po wszystkich mięśniach. Sapnęła z wysiłkiem i spojrzała za elfem. - Znasz tego wilka? - zapytała w końcu nie mogąc opanować ciekawości, która pomimo cierpienia jakie czuła w tej chwili rycerka, to i tak nie dawało jej to spokoju.
-Znam doskonale- odrzekł nie spuszczając z oczu odpoczywającego futrzaka.
- To wiesz może czemu on zachowuje się jakby mnie znał? - Venora dopytywała dalej.
-Bo to zdecydowanie bardziej bystra bestia niż się wydaje…- skomentował w końcu odwracając się do Venory. Rycerka chciała spytać o coś jeszcze, ale poczuła jak przyjemne ciepło rozpływa się po jej żołądku i powieki same zaczynają opadać.
- Więc kim on jest? - dociekała dalej, usilnie walcząc z ogarniającą ją sennością. Elf wstał i podszedł bliżej do rycerki, podkładając jej pod głowę kępę liści wepchaną do prowizorycznie uszytej z kawałków płótna poduszki. Mężczyzna narzucił na nią stary i podziurawiony koc -Śpij- nakazał i zniknął jej z oczu.
Panna Oakenfold nie chciała odpuścić, ale jej ciało odmówiło dalszej współpracy i świadomość rycerki odpłynęła.

~***~

Świat wirował tak szybko, że Venora czuła iż zaraz zwymiotuje. Pulsujące w jej ciele fale gorąca rozchodziły się energicznie po członkach, a wzrok zdawał się na zmianę raz zachodzić mgłą, a raz wyostrzać niczym u polującego myszołowa. W końcu wzięła głęboki wdech i ocknęła się.
Jaskinia, w której się znajdowała przypominała małą zbrojownię. Masa skrzyń z mieczami, liczne tarcze, elementy pancerzy i od groma mikstur poustawianych na śliskim podłożu.
Paladynka rozglądała się a świadomość ostatnich wydarzeń, które ją doprowadziły do krytycznego stanu, powoli zaczynała do niej wracać. Wraz z nimi pojawiły się obawy gdzie tak właściwie się znalazła. Ostrożnie i powoli zaczęła podnosić się na łokciach. W pierwszej chwili myślała, że może jest to "dom" druida, lecz obecność tylu tarcz i pancerzy zupełnie ją zbił z tropu.
- Jest tu kto? - zapytała rzucając słowa w przestrzeń. Rozglądając się zauważyła, że nie ma na sobie swojego elfiego pancerza, co niekoniecznie musiało dziwić. Lecz zupełnie ją zaskoczyło, że ubrana była w starą sfatygowaną kolczugę. Venora zmarszczyła brwi i zaraz zaczęła gorączkowo szukać Pożogi.

Do pasa przytroczona była pochwa z mieczem, lecz nie była to Pożoga. Miała przy sobie swój buzdygan, lecz to nie na nim jej najbardziej zależało. Nerwowo rozejrzała się wokoło. Dopiero teraz za plecami ujrzała pod ścianą kamienny ołtarz, otoczony płonącymi świecami. Namalowany symbol żelaznej rękawicy z okiem na przedniej ściance piedestału lekko ją uspokoił, bo wiedziała, że jest u siebie. Teraz też dostrzegła fragmenty ostrza Pożogi na ołtarzu. Venora podeszła nieco bliżej by przyjrzeć się temu i upewnić czy dobrze widzi. Rękojeść ewidentnie wskazywała na to iż to fragmenty jej miecza.
Rycerka zupełnie pogubiła się w tym momencie. Jej spojrzenie wędrowało raz na symbol jej boga, a raz na ołtarz z jej uszkodzonym orężem.
~ Gdzie ja jestem?! ~ porządnie zmartwiła się. Krótką chwilę miała nadzieję, że może druid po prostu wyznaje jej boga, ale rozum podpowiadał, że opiekunowie lasu nie obierają za patrona akurat Helma. W końcu zbliżyła się do ołtarzu by dokładnie przyjrzeć Pożodze.

- Co się z nią stało... - kręcąc głową szepnęła do siebie, widząc jak bardzo zniszczony jest jej wierny towarzysz. - Co ja tu robię... - Zaczęła nasłuchiwać czy może ktoś idzie do niej. Nim do głowy przyszła jej jakakolwiek myśl, bądź odpowiedź gdzieś z tyłu rozległo się dźwięczne brzęczenie stalowych buciorów. Venora odwróciła się błyskawicznie, kładąc dłoń na rękojeści swego buzdyganu. Pięcioro mężczyzna wbiegło do jaskini. Każdy był odziany lekko. Dwoje z nich miało twarze zasłonięte bandaną, zaś pozostała trójka miała na głowach zaciągnięte kaptury. Mężczyźni odsłonili oblicza strzepując z ubrań resztki pyłu i piasku.
-Pani!- rzekł jeden z nich pokłaniając się przed nią -Wysłannicy byka! Oczekują cię!- wysapał zdyszany człek.

Venora otworzyła szerzej oczy. Mężczyźni zdawali się doskonale wiedzieć kim ona była, lecz ona sama miała zupełną pustkę w głowie. Nie była w stanie przypomnieć sobie choćby imion mężczyzn, którzy przed nią stali, ani o jakich wysłannikach mówił, którzy najwyraźniej też musieli specjalnie do niej przybyć. I wtedy poczuła jak zimny dreszcz przechodzi jej po plecach, gdy w głowie pojawiła się myśl, że... Śni i jest w jednym ze swoich koszmarów.
~ Ale czy to nie są myśli szaleńca? ~
Nie wiedząc jak się zachować w końcu skinęła głową mężczyźnie.
- Prowadź - odparła mu, siląc się, by jej zagubienie nie było wyczuwalne w tonie jej głosu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline