Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2017, 11:28   #302
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Zmieni, zmieni. Właściwie to już zmienił- odpowiedział.
- Naprawdę? - ucieszyła się. - Dziękuję ci, bez twojej pomocy to nie byłoby możliwe.
-O świcie do ciebie dołączy i poprowadzi cię przez las- wyjaśnił -Idź odpocząć i uspokój swoich kompanów. Smoczy potomek martwi się i denerwuje twoją nieobecnością- uśmiechnął się.
- Akurat w to będzie mi ciężko uwierzyć bez zobaczenia tego na własne oczy - odparła na wspomnienie o zamartwianie się smoczydła o nią. - To był dziwaczny dzień - stwierdziła. - Czy mógłbyś mnie zaprowadzić do moich towarzyszy? Martwię się, że mogłabym się zgubić i znów na coś natrafić… - Iyen przytaknął, a następnie skinął głową na kierunek, w którym mieli się udać. Mężczyzna ruszył swobodnym, lekkim krokiem na południe.

Niedługo później rycerka ujrzała małe ognisko, na które najwidoczniej poszukiwacze dostali przyzwolenie, od opiekunów lasu. Na widok Venory Balthazaar wstał na nogi i zrobił kilka kroków w jej kierunku -Zrób to jeszcze raz, a obedrę cię ze skóry- warknął obojętnie ją mijając. Smoczydło odeszło w nerwach gdzieś między drzewa.
-Możecie tu odpocząć spokojnie. Żadne zwierzę was nie będzie niepokoić, a orków tu nie ma w okolicy- wyjaśnił druid.

Venora popatrzyła za Balthazaarem, mając mocno mieszane uczucia co do powitania jakie jej urządził. Było to niezmiernie nieprzyjemne co powiedział, ale... mimo to wskazywało na prawdziwość słów Iyena. Groźba smoczydła zabrzmiała niczym ojcowska troska o dziecko, które zrobiło sobie porządną krzywdę, ale jakimś cudem wróciło żywe. Dużo cieplejsze powitanie sprawił jej wierzchowiec. Młot przytruchtał do niej i prawie przewrócił, przytulając do niej swój wielki czarny łeb. Paladynka pogłaskała wierzchowca i w końcu spojrzała na druida.
- Dziękuję ci jeszcze raz za wszystko - powiedziała do niego z uśmiechem. - Bądź zdrów i trzymaj się z dala od kłopotów - dodała z lekkim rozbawieniem i wyciągnęła do niego rękę by uścisnąć mu dłoń w geście pożegnania i podziękowania.
Iyen uścisnął jej dłoń i odszedł zostawiając ją z Dzikiem i jego zbrojnymi. Venora chwilę porozmawiała z krasnoludem, po czym rozłożyła swój śpiwór i ułożyła się nieopodal ogniska do snu. Noc była jeszcze młoda i do świtu zostały jakieś trzy godziny.

17 Dzień Słonecznego zenitu. Las Hullack

Nie udało jej się usnąć. Być może to właściwości dziwacznego naparu elfa sprawiły, że czuła się w pełni wypoczęta, a może to moc pierścienia. Tak czy siak Venora spędziła ten czas na rozmyślaniu i obserwacji gwiazd.
Po kolejnej godzinie bezczynności rycerka wyciągnęła Pożogę z pochwy i ułożyła ją na rozłożonym na ziemi płótnie. Wspominając jak we śnie jej klinga roztrzaskana leżała na ołtarzu, zaczęła czyścić jej ostrze doszukując się na niej rys zwiastujących uszkodzenia jakie wtedy widziała.
~ Czyżby to po walce z tamtym smokiem? ~ zastanowiło ją, mając na myśli poprzedni sen. Ciekawiło ją, czy jej koszmary łączą się w chronologiczne wydarzenia, czy może są losowe i niezwiązane ze sobą. ~ Rycerze byka... Czyżby tej istoty, która walczyła z niebieskim smoczydłem? ~ rozmyślając tak o tym, wyczekiwała powrotu jej łuskowatego towarzysza, martwiąc się, co też on wyprawia poza obozem.
Kilka chwil przed świtem do obozu powrócił Balthazaar. Smoczydło milcząc zajęło się przygotowaniami do drogi. Niedługo potem dołączył do nich również elf. Srebrny Sokół obrzucił każdego z gości krótkim i chłodnym spojrzeniem -Na co czekamy? Ruszajmy, bo długa droga przed nami- odezwał się w końcu.
- Wszyscy gotowi do drogi? - zapytała Venora rozglądając się po swoich kompanach. Ona sama niewiele miała do szykowania się, bo wszystko zdążyła przygotować podczas bezsennej nocy. A gdy każdy potwierdził choćby skinieniem głowy, paladynka spojrzała na druida.
- Ruszajmy - powiedziała do elfa. - I dziękuję za wszystko - dodała z lekkim uśmiechem.


Grupa ruszyła za elfem. Droga marszu biegła obok miejsca, gdzie Venora odpoczywała pod wpływem druidycznego naparu. Rycerka dopiero teraz miała okazję przyjrzeć się miejscu dokładniej. Drzewa tutaj były zdrowe i silne, wszędzie wkoło znajdowała się masa grzybów, a krzaki gęsto porastały leśne owoce. Największą uwagę jednak skupiły na sobie kamienie poukładane w dziwny kształt na ziemi.
-A to co za ustrojstwo?- warknął w swoim stylu Dzik.
-Ustrojstwo?- powtórzył za nim elf
-Boży gaj Silvanusa. Widziałem kiedyś takie miejsce na południu w tropikalnej puszczy. Tyle, że kilkanaście razy większy…- odparł Balthazaar. Wojownicy zdawali się zawiesić broń i już sobie nie skakali do gardeł.
-Wy budujecie w swoich miastach kaplice i świątynie, a my mamy swoje sposoby na oddanie czci bogom, oraz uświęcenie ziem do modlitw…- skomentował Srebrny Sokół.

- Są piękne - skomentowała ten widok Venora. Odkąd wyruszyli dobry nastrój jej nie opuszczał. W trakcie drogi z zadowoleniem przyglądała się, że krasnolud i smoczydło przestali sobie grać na nerwach. Widocznie podczas jej nieobecności musieli w końcu się dogadać. Jedyny zły aspekt był w tym, że Balthazaar jeszcze bardziej starał się ją ignorować niż wcześniej. Raz nawet przeszło jej przez myśl, że gdy zniknął na noc to pewnie musiał modlić się przez ten czas do swego boga by dał mu cierpliwość i nie udusił nieznośnej rycerki. Gdy ruszyli dalej paladynka w końcu nie wytrzymała i zrównała się z Balthazaarem.
- Przepraszam, że cię zdenerwowałam. Może nie był to najmądrzejszy sposób, ale przynajmniej już nie błądzimy po lesie - odezwała się do smoczydła.
-Znam się na tropieniu i potrafię się odnaleźć w lesie, o ile to nie jakiś zasrany Cormanthor. Wyprowadziłbym nas, jakbyś choć trochę zawierzyła moim umiejętnościom…- odpowiedział nawet na nią nie patrząc.
~ A mimo to błądziliśmy po lesie ~ zauważyła w myślach, ale nie zamierzała mówić tego na głos. Westchnęła.
- Przepraszam - odparła szczerze. - Poniosło mnie. To nie było mądre z mojej strony - dodała świadoma, że rozsądek to na tą wyprawę zapomniała ze sobą zabrać. - Nie musiałeś jednak znikać na całą noc z obozowiska
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline