Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2017, 19:54   #304
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Balthazaar spojrzał na nią zdrowym okiem, na krótką chwilę przerywając szykowanie sarniny. Jaszczur odłożył kawał mięsa na liściastą glebę, a nóż wytarł w futro zabitej sarny i obrócił nim kilka razy w szponiastej dłoni.
-Spotkałem wielu takich jak ja- odrzekł spokojnym tonem, wziął głęboki wdech i znów spojrzał na Venorę -Także niebieskich…-
Panna Oakenfold po raz kolejny nie była w stanie z pyska Balthazaara wyczytać co też może mu chodzić po głowie. Ale jego potwierdzenie, że widział niebieskołuskich, dawało nadzieję na dowiedzenie się czegoś konkretnego. O ile jej nie zbędzie swoim zwyczajem.
- A takiego niebieskiego co by pasował do mojego opisu? - dociekała.
-Wszystkich zabiłem…- ukrócił wątpliwości towarzyszki, spuszczając wzrok na nóż do skórowania.
- To dobrze - odparła mu z odrobiną ulgi w głosie, choć dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że ten który jej się przyśnił mógł albo wcale nie istnieć, albo zwyczajnie nie mieć okazji na spotkanie Balthazaara. W końcu Smocze Wybrzeże było sporą krainą, a głównie tam paladynka doszukiwała się tych, którzy personalnie chcieliby jej zaszkodzić. - A czy spotkałeś się kiedyś z wizerunkiem potężnego byka o dwóch ogonach?

-Byk?- zastanowił się chwilę -To często używany motyw w herbach i proporcach- spojrzał na Venorę -A co ci znowu ten byk zrobił?-
Rycerka przewróciła oczami.
- Nic nie zrobił. Spotkałam się niedawno z taką istotą. Tak jakby… - wyjaśniła w bardzo pokrętny sposób. - Chyba źle to określiłam... Chodzi mi bardziej o taką istotę, bestię magiczną może - sama się nad tym zastanowiła czym mógł być byk z jej snu. - O, albo rycerze byka? Spotkałeś się z kimś takim?
-Nigdy- odparł kręcąc głową -Może kiedyś pojmę choć cząstkę z tego co ci siedzi w głowie-
-Co z tym mięsiwem?!- sarknął z drugiej strony ogniska Dzik. Balthazaar rzucił mu chłodne spojrzenie i zabrał się za oprawę reszty mięsa.

- Żebym to ja sama coś z tego rozumiała... - westchnęła cicho Venora i uśmiechnęła się smutno. Wstała i spojrzała na smoczydło. - Nie będę ci teraz przeszkadzać. Prześpię się chwilę. Obudź mnie jak sarnina będzie gotowa - poprosiła. - Chciałabym przy posiłku jeszcze z tobą porozmawiać o paru sprawach. Znaczy... jeśli będziesz w ogóle miał ochotę na rozmowę ze mną - dodała i nie czekając na odpowiedź odeszła od niego, wracając do swojego posłania. Jej elfia zbroja leżała schludnie złożona obok śpiwora, dając odpocząć jej ciału od noszenia tych ciężkich metalowych płyt. Venora napiła się z bukłaku wody i położyła na posłaniu. Okryła szczelnie kocem, dłonią objęła rękojeść leżącej tuż przy niej Pożogi i zamknęła oczy próbując się zdrzemnąć.

~***~

Rycerkę zbudził gromki śmiech żołdaków Dzika. Mężczyźni większość czasu skupiali się na obserwacji terenów, ale kiedy ktoś trzymał wartę, a ich bezpieczeństwo nie było zagrożone zmieniali się w zwykłych, żądnych piwa i mięsa mężczyzn. Każdy ze swoją historią, każdy coś potrafił, wszak krasnolud wybrał sobie najlepszych z tych, chroniących most.
Venora otworzyła oczy i ujrzała gwieździsty firmament nad głową. Ognisko wesoło strzelało, jakby grupa nie miała przed sobą niebezpiecznej i trudnej wyprawy w góry.
Balthazaar podsunął jej niemal pod twarz swój drewniany talerz oraz żeliwne sztućce, oraz co najważniejsze świetnie upieczony, bez grama tłuszczu kawał mięsa prosto z karku.
-Ustal warty…- burknęło smoczydło, wręczając jej talerz.
Zapach pieczeni był tak przyjemny, że Venora poczuła głód i to pomimo posiadania magicznego pierścienia wyżywienia. Paladynka natychmiast wyprostowała się do pozycji siedzącej przejmując od smoczydła jedzenie.
- Jej, pachnie świetnie - skomentowała i spróbowała. Zdecydowanie nie spodziewała się po nim takiego kunsztu kulinarnego. Jedzenie było tak dobre, że w pełni skupiła się na jego delektowaniu, przypominając sobie o ustaleniu wart dopiero gdy zniknęła połowa zawartości talerza.
- To może ty, ja i na końcu Dzik? - zaproponowała kolejność. - Chyba, że jesteś zmęczony, to przesunie się ciebie na koniec - dodała bo w końcu to on był ich przewodnikiem odkąd odłączył się od nich elfi druid.

-Dam radę- odrzekł stanowczo, siadając ze skrzyżowanymi nogami. Smoczydło wzięło do szponiastej łapy spory kawał udźca, razem z kością i wtopiło haczykowate zębiska w słabo upieczone mięso, że aż polała się jeszcze odrobina krwi -Chciałaś gadać o czymś- burknął żując odgryziony kęs.

Panna Oakenfold wyraźnie się ucieszyła, gdy Balthazaar z własnej inicjatywy zaczął temat. Była jeszcze nie do końca wybudzona, więc nawet nie miała żadnych oporów by powiedzieć mu to co sobie umyśliła przed drzemką.
- Odkąd zmarł sir Morimond dręczą mnie koszmary. Co prawda nie co noc, ale one są dziwne, wydają się być realne niczym jawa - spojrzała na niego. - Niby nic nadzwyczajnego, każdy pewnie takie ma jak odpowiednio dużo złego przeżyje... Lecz wczoraj po raz pierwszy nie byłam w nich biernym widzem. Obudziłam się w śnie i z początku myślałam, że to kryjówka druida, który mnie leczył. Ale nie. To był jakiś magazyn, podziemia, w których kryli się uchodźcy. Nikogo nie kojarzyłam, ale oni mnie znali bardzo dobrze. Był kolejny sen znów w tym samym zapylonym świecie śmierdzącym siarką, w którym chromatyczne smoki sieją terror - mówiła cicho, chcąc by ta rozmowa została tylko między ich dwójką. - W snach chyba nie powinno się czuć jakby się było wyrwanym innej opowieści? Ja już sama nie wiem co o tym myśleć - westchnęła ciężko, robiąc zbolałą minę.

-Może zamiast wysyłać Albrechta do egzorcysty, sama powinnaś dać się takiemu przebadać- rzucił bardzo poważnie -Słyszałem o wielu rodzajach czartów. Być może nie jest w stanie przejąć nad tobą kontroli, dlatego nawiedza cię w snach…- zastanawiał się, zerkając zdrowym okiem na towarzyszkę.

- Może... - mruknęła bez pretensji. Venora poważnie zastanowiła się nad tym co powiedział, bo sama nigdy w ten sposób do tego nie podchodziła. Teraz myśląc o tym, porównując swoje sny z tym co doświadczał Albrecht, porządnie się zaniepokoiła. Ale wtedy przypomniała jej się inna istotna kwestia.
- Nie, chyba nie - pokręciła głową. - Ja te koszmary miałam już jako dziecko. Myślę, że gdyby to było opętanie to mój dziadek, jako paladyn, upewnił się w pierwszej kolejności co do tego. Bo to właśnie on jakoś sprawił, że za mnie miał je Morimond. Miałam o tym sen-wspomnienie, a moi rodzice potwierdzili to gdy ich później spytałam czy to prawda - wyznała. - Wspominałeś, że mój mentor miał wpływowe znajomości. Czy one, tak jak twoje, sięgały aż samych niebian? W moim zakonie niektórzy myślą, że Morimond mógł być awatarem Helma...
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline