Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2017, 21:28   #308
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Na bogów, nawet na chwilę ich samych nie mogę zostawić - paladynka przygryzła wargę zmartwiona, czy krasnolud i smoczydło poradzą sobie. Poważnie zastanawiała się nad powrotem. Dopóki nie dostrzegła nowego przeciwnika.

~ Fuj, wszystkie flaki mu wylazły na wierzch ~ skrzywiła się.

- Paskudne są, ale na szczęście nie regenerują się jak żywe... - skomentowała, wspominając swoją poprzednią walkę z takowym. Paladynka uniosła buzdygan i natchnęła w niego boską energię, która rozświetliła jej broń. Dopiero wtedy ruszyła na trolla, zostawiając krasnoluda za sobą.
Za plecami Venory dudniły gromkie słowa modlitwy do Moradina. Krasnolud prosił o objawioną łaskę w swoim rodzimym języku, a efekty rycerka ujrzała jeszcze zanim zdążyła dobiec do przeciwnika.
Czarne, burzowe chmury nad jej głową zalśniły pomarańczową łuną. Nagle z nieba spadł snop buchającego ognia, który uderzył w trolla, niemal go nie przewracając od siły uderzenia. Venora zasłoniła twarz, choć w duchu wiedziała, że jej ciało jest nie wrażliwe na ogień.

Paladynka dopadła umrzyka, ale rozproszona świetlistą łuną spowodowaną przywoływaniem boskiej pomocy przez krasnoluda, nie trafiła na tyle celnie ile by chciała, bo choć trafiła, to wiedziała, że była w stanie większe obrażenia zadać brzydalowi. Troll apatycznie zaryczał i zamachnął się łapskami. Przed jedną Venora się wybroniła tarczą, lecz druga ręka zielonego olbrzyma trafiła ją w bark. Rycerka z bólu jęknęła w złości że tak się odsłoniła i cofnęła o krok w tył, by złapać równowagę. Ale nie odpuszczała. Tłuczek do mięsa - jak zwykło się żartobliwie nazywać buzdygan, nie był może jej ulubioną bronią, ale na pewno więcej działał na szkodę martwego niż mogłaby to zrobić Pożoga, więc rycerka nie marudziła. Po prostu włożyła całą siłę w atak i zamachnęła się bronią w udo przeciwnika, niczym toporem na osikę.
Buzdygan z łatwością pokruszył niewielkie płytki kostne na udzie trolla, pozostawiając sporą bruzdę w gnijącym mięśniu. Troll zawył i uniósł obie łapy do góry by uderzyć w Venorę, lecz ta zdążyła wyprowadzić kolejny, celny cios w nogę stwora. Buzdygan rozłupał kość ożywieńca, a ten zwyczajnie stracił równowagę i runął na plecy wijąc się jeszcze chwilę, nim rycerka nie dobiła go miażdżącym ciosem w głowę.

-Musimy stąd spadać!- krzyknął kapłan, równając się z Venorą -Kolejni nas zauważyli…- wskazał palcem kilka szkieletów biegnących ochoczo w ich kierunku. Panna Oakenfold spojrzała jeszcze na swoich kompanów i akurat dostrzegła jak Balthazaara stojąc na grzbiecie chimery przebija ją na wylot swoim dwuręcznym mieczem, zaś Dzik wbija swój mniejszy toporek w środek koziego łba.
Paladynka skinęła mu głową.
- Chodźmy do moich - rzuciła do krasnoluda i pośpieszyła we wspomnianym kierunku, po drodze uderzając buzdyganem w stojących jej na drodze przeciwników.
-Ustawić szyk obronny!- warknął Dzik, a jego żołdacy stanęli murem u wejścia do ich kryjówki, zaraz po tym jak do grupy dołączyła Venora i jej nowy towarzysz. Rycerka miała chwilę by złapać oddech, podczas gdy żołnierze odpierali atak kilku ożywieńców.
-Ai, ai bracie!- Dzik powitał kapłana.
-Niech Wszechojciec was błogosławi! Co tu robicie do ciężkiej cholery?! Już żem myślał, że przyjdzie mi tu kopnąć w kalendarz samemu…- pokręcił głową, łapiąc za swój święty symbol z mosiądzu -Czy któreś z was jest ranne?- spytał jeszcze nim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć na jego pierwsze pytanie.

- Ja poproszę - odezwała się rycerka bez skrępowania i stanęła w jednym szeregu z pozostałymi zbrojnymi. - Helmie wspomóż mnie w misji wytępienia tych abominacji, które skażone plugawą magią wyszły ze swych grobów! - Venora wzniosła swe prośby wprost do Czujnego Oka, by odegnać nieumarłych i nieco ulżyć w walce towarzyszom.
Helm tego dnia był wyjątkowo przychylny działaniom swej rycerki. Jej święty symbol Boga strażników wręcz eksplodował jaskrawym światłem, a wszystkie szkielety, które były w pobliżu rozsypały się w pył. Kompani mieli chwilę spokoju i mogli odetchnąć z ulgą, choć horda ożywieńców wciąż nie miała końca.
Venora uśmiechnęła się triumfalnie, bo nawet małe zwycięstwa potrafiły ją cieszyć.
~ Dziękuję że nade mną czuwasz ~ pomyślała spoglądając w niebo. Zaraz po tym, korzystając z tej chwili wytchnienia, przyjrzała się wszystkim kompanom, szczególnie uważnie wpatrując się w Balthazaara. - Ładnie sobie poradziliście z chimerą. Potrzebujesz leczenia? Tylko szczerze - odezwała się do niego.

-Nie, ale zobaczcie na tego pojeba…- wskazał ręką Dzika, który miał na udzie ślad po ugryzieniu potężnej, gadziej szczęki. Dzik chrząknął coś pod nosem w krasnoludzkiej mowie, że aż kapłan Moradina, wejrzał na niego z ukosa
-No chyba się przyda leczenie… Szkoda że mi spodni nie poszyje ta magia…- pokręcił głową. Dundein bez chwili namysłu złapał oburącz swój młot, unosząc go na wysokość swojej twarzy i w mowie krasnoludów wypowiedział modlitwę, której efektem było zatamowanie krwotoku z nogi Dzika, oraz częściowe zasklepienie śladów po kłach. Wojownik przyjął to z wielgą ulgą.
-Ciekawe dokąd zmierzają…- warknął Balthazaar, który cały ten czas przyglądał maszerującej hordzie, która dopiero teraz powoli zaczynała się przerzedzać i kończyć -Przecież było ich z tysiąc, jak nie więcej…- dodał, spoglądając na Venorę.

Paladynka wzruszyła ramionami.
- Też chciałabym wiedzieć - odparła mu z ciężkim westchnięciem. - Mam nadzieję, że Srebrny Sokół będzie gotowy na nich - dodała ze zmartwieniem i spojrzała na kapłana. - Wiesz może skąd wyruszyły? Długo za nimi podążasz? Moglibyśmy spróbować określić ich cel, jeśli spojrzymy na mapę i uwzględnimy kierunek jaki do tej pory obierali - zaproponowała Venora i spojrzała na smoczydło, które takową mapę posiadało.
-Nawet nie wiedziałem, że są tak blisko. Szukam starego artefaktu zakonu Moradina, dlatego tu zawędrowałem…- wzruszył ramionami, zawiedziony brakiem możliwości udzielenia pomocy.
- Więc wygląda na to, że jedyne co możemy zrobić to ostrzec tych co będą na drodze tej armii - skomentowała rycerka. - Przy okazji uszczuplić ich zastępy choć trochę. - pokręciła głową, bo zupełnie nie wiedziała jak dobrać się do tak licznej zgrai trupów.
-Nie koniecznie…- warknął brodaty kapłan -Kilka mil stąd znajdują się źródła dopływu Burzowego Strumienia. Widziałem tam drewnianą zaporę. A gdyby tak zwabić ich do koryta rzeki i jednocześnie zniszczyć zaporę?... Woda mogłaby porwać część umrzyków... - zaproponował Dundein.

Venora żywo zainteresowała się propozycją krasnoluda. Ten pomysł wydawał się być naprawdę dobrym rozwiązaniem i już rycerka otworzyła usta by zgodzić się i zarządzić wyruszenie do owej zapory, gdy rozsądek zaczął bić na alarm. Panna Oakenfold nagle zwątpiła, że to jest jakkolwiek dobre rozwiązanie.
- Tak, tylko, że ta zapora po coś tam jest. Może nam się nie udać, a wtedy tylko więcej nieszczęścia przyniesiemy tym w dole rzeki. Nieumarli z resztą nie potopią się jak żywi i spłyną w dół rzeki, robiąc jeszcze większe problemy - westchnęła na koniec i zaczęła rozglądać się w koło, jakby szukając podpowiedzi na znalezienie rozwiązania problemu. - Może... Może zwabmy ich do labiryntu w lesie? - zaproponowała coś równie prawdopodobnego w osiągnięciu powodzenia, co pomysł Dundeina. - Wtedy druidzi będą mieli czas się ich pozbyć, z naszą pomocą czy bez - mówiąc to zaczęła przyglądać się po twarzach krasnoludów i smoczydła.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 10-09-2017 o 23:13.
Mag jest offline