Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2017, 11:45   #310
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Jeśli dalej będziesz interesować się wszystkim poza tą wyprawą, to na pewno…- skomentował jaszczur.
- A ja ci powtarzam, że to nie moja wina. Rzeczy same się dzieją - odparła Venora z pretensją w głosie. - Nie mogę przecież zamknąć oczu i przejść obojętnie obok tego co się dzieje - pokręciła głową. - Jeszcze bym zrozumiała twoją irytację gdybyś sam w to wierzył.
-Oh dajcie już spokój… Czeka nas ciężka noc. Powinniśmy się trzymać razem- Dundein protestował przeciw słownym potyczkom Venory i Balthazaara. Krasnolud wsadził głowę do wielkiego plecaka, skąd wyciągnął owiniętą wiklinową powłoką flaszkę. Zębami odkorkował naczynie i wypił solidny łyk ocierając twarz rękawem.

-S… Spróbuj… Tylko uważaj co by się nie udusić…- syknął do smoczydła podając mu butlę. Balthazaar powąchał butelkę w okolicy korka i nalał sobie trochę do paszczy, oddając krasnoludowi jego własność. Moradinita zrobił trzy kroki w kierunku rycerki i uśmiechając się pogodnie podał jej flaszkę.
-Pij. Rozgrzeje cię-
Paladynka wzięła od niego butelkę i upiła łyk. Alkohol rozpalił jej przełyk i czarnowłosa zakrztusiła się. Zakasłała kilka razy i na koniec odetchnęła.
- Mocne... - skomentowała i upiła jeszcze raz, jednak teraz ostrożniej przełykając. Dopiero wtedy oddała butelkę kapłanowi.


Pogoda w końcu się załamała a z nieba spadły deszcz, porywisty i silny wiatr, oraz rozświetlające okolice błyskawice. Razem żywioły przypominały gniew Talosa, ale na szczęście nikt z tej trójki podróżników nie lękał się boga burz i sztormów. Strumienie deszczówki spłynęły w dół do doliny, porywając ze sobą tony błota, oraz kamieni. Wiatr był tak silny, że między skałami wył niczym gigantyczny, wygłodniały worg. Venora ustaliła swoją wartę na samym końcu, więc bez zbędnych ceregieli odmówiła krótką modlitwę do Helma, po czym położyła się w śpiwór. Jeszcze zanim zasnęła nad głową pojawił się Balthazaar, który szczelnie otulił ją kocem, zapewniając dodatkową warstwę ochrony przed chłodem.
Panna Oakenfold posłała mu zaskoczone spojrzenie, ale nie skomentowała tego w żaden sposób. Gdy już myślała, że on jej nie cierpi i najchętniej zostawiłby w tym lesie, to nagle zaczynał zachowywać się względem niej niczym troskliwy ojciec. Zupełnie nie potrafiła go rozgryźć.

~***~

~Venoro… Gdzie jesteś?... Venoro… Zostało tak niewiele czasu… Venoro…~

~***~

Panna Oakenfold przebudziła się, będąc pewną, że ktoś przed chwilą do niej szeptał. Szybko jednak zrozumiała, że nieustający w sile wiatr uniemożliwiłby jakiekolwiek próby cichego mówienia. Venora była pewna, że jest noc, lecz nie mogła stwierdzić jak późno jest dokładnie. Zaspanym wzrokiem powiodła po kryjówce. Kapłan Wszechojca spał jak zabity, nieopodal niej, zaś wartujący Balthazaar stał u wejścia do ich obozu obserwując ścieżkę prowadzącą na wschód do olbrzymiej puszczy, oraz na zachód, wyżej w góry. Venora uspokoiła się. Smoczydło pilnowało jej choć nie raz dawało do zrozumienia, że nie ma na to ochoty. A może tylko tak mówił, kto wie. Już miała zamknąć oczy i próbować spać dalej, kiedy w blasku błyskawicy, w oddali Venora ujrzała pojedynczą sylwetkę obserwującą nieświadomego Balthazaara. To była kobieta w zbroi i czarnym płaszczu z kapturem narzuconym na głowę. Wiatr targał jej peleryną, lecz ona stała niewzruszona tak jak smoczy strażnik.

Venora zamrugała oczami, gdy wpatrywała się w nieznajomą sylwetkę, zastanawiając się czy naprawdę to widzi, czy tylko jej się wydaje. Postać była kilka metrów od jej towarzysza. Rycerka odruchowo sięgnęła po Pożogę.
- Spójrz w lewo! Ktoś tam stoi! - ostrzegła Balthazaara, przekrzykując grzmoty burzy. Sama zaraz stanęła na nogi, wciąż wpatrując się we wskazanym kierunku. Mocno szturchnęła kapłana by go obudzić i od razu ruszyła ku smoczydle.
Dopiero z tej perspektywy Venora mogła się nieco dokładniej przyjrzeć kobiecie.


Miała jasne włosy i bladą cerę, a kolczuga wykonana była z metalu o hebanowym kolorze. Tajemnicza postać odziana była na granatowo, za wyjątkiem czarnego płaszczu, którym targał wiatr. Balthazaar spojrzał na Venorę, gdy ta pojawiła się obok, a następnie powiódł wzrokiem we wskazanym kierunku.
-Co do cholery… Nie widziałem jej wcześniej!- warknął. Kobieta widząc poruszenie w obozie odwróciła się na pięcie i ruszyła błyskawicznym krokiem w kierunku wyższych partii gór.
Venora ruszyła za nią, skupiając się na aurze nieznajomej. I zatrzymała się nagle, wpół kroku, a zwątpienie wstąpiło na jej twarz.
- Ona jest zła, cholernie... - powiedziała do Balthazaara, spoglądając na niego by upewnić się.
-To wampirzyca!- usłyszeli głos krasnoluda zza pleców. -Słyszałem o niej. Wieśniacy u podnóża gór opowiadali o pięknej szlachciance, która pojawiała się nocą zabierając ze sobą młodych chłopców… Myślę, że to ta sama persona…- oznajmił.
- Musimy ją zabić - stwierdziła panna Oakenfold z determinacją w głosie i mocno zacisnęła dłoń na rękojeści Pożogi.

-No jasne… Tylko powiedz mi jak ją ściągniesz?- Balthazaar skinął głową na kobietę, która właśnie wspinała się po niemal pionowej i mokrej od deszczu ścianie, jakby miała dłonie i buty usmarowane jakimś niesamowitym klejem. Venora posłała jej gniewne spojrzenie i mogłaby przysiąc, że kobieta posyła jej zawadiacki uśmiech.
Panna Oakenfold zirytowała się zachowaniem złowrogiej istoty.
- Wróci. Moja aura za bardzo ją kusi, żeby tak po prostu odeszła i zostawiła nas w spokoju - stwierdziła z przekonaniem w głosie. - Od tej pory przejmę wartę - zdecydowała tonem nie znoszącym sprzeciwu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline