Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2017, 20:57   #314
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Spokojnie… Staraj się nie denerwować i nie wysilać bardziej niż to konieczne…- pouczył ją Dundein. Głos krasnoluda brzmiał jakby należał do poczciwego dziadka, który nie potrafi gniewać się na swoje wnuki. Po chwili Venora ujrzała Młota, który podszedł bliżej i wścibsko zbliżył swój wielki łeb do jej głowy. Rycerka nie czuła tej niesamowitej więzi, która na codzień łączyła ją z ogierem, lecz pewnie był to uboczny efekt wampirzego dotyku. Venora przypomniała sobie walkę z umrzykami, a chwilę później w głowie zakołatały jej wspomnienia z przeogromnej burzy piaskowej i ataku czerwonego smoka. Poczuła jak wszystko wiruje w jej głowie i natychmiast zwymiotowała obok. Nigdy nie przypuszczała, że wspomnienia ze snu mogą być tak realistyczne.
Venora czuła się gorzej niż kiedykolwiek. Mdłości jej nie ustępowały i to pomimo tego, że żołądek już i tak miała pusty.
- To moja wina. Wszystko moja wina... - jęknęła czarnowłosa, nie patrząc na swoich towarzyszy. Chyba jedyne co ją w tej chwili pocieszało, to to, że sama była w najgorszym stanie. Balthazaar co prawda też oberwał ale sądząc po tym, że był w stanie ją nieść, oznaczało to tyle, że nie było z nim najgorzej. - Gdybym została całą noc na warcie to by nas nie podeszły... - użalała się nad sobą.

Słysząc jej słowa smoczydło buchnęło parą z nozdrzy i odwróciło się na pięcie -Albo pcha się w kłopoty albo jęczy, że za mało się w te kłopoty wepchała…- skomentował niczym surowy mentor, na nieudaną próbę swego podopiecznego.
-Odrobinę wyrozumiałości…- wtrącił się kapłan, lecz jaszczur nie skomentował -Nie martw się. Negatywna energia psuje pojmowanie niektórych spraw. Odpocznij chwilę i raz jeszcze pomodlę się do Moradina, by przywrócił ci siły. A wieczorem jeszcze raz. Zobaczysz, jutro pochmurne myśli miną i z pewnością przestaniesz tak podle się czuć…- krasnolud wziął głęboki wdech i uśmiechnął się ciepło.
-Nie mamy czasu. Musimy ruszać dalej. Do wschodniej grani jeszcze kawał drogi, a pogoda jak to w górach może się zepsuć w jednej chwili…- warknął Balthazaar -Dasz radę usiedzieć w siodle?- spytał pannę Oakenfold.
Paladynka skierowała na smoczydło swoją twarz, którą teraz miała jeszcze bardziej bladą niż zazwyczaj, prawie tak białą jak u wampirów. Venora próbowała się podnieść do pozycji siedzącej, co jej się z wielkim trudem udało.
- Nie wiem... Może... - pokręciła głową, a minę miała jakby chciała by ktoś ukrócił jej cierpienia w jakikolwiek sposób. Zaraz też spojrzała na kapłana. - A jego wyleczyłeś? - zapytała krasnoluda, bo wiedziała że Balthazaar jej na pewno nie odpowie.

-A gdzie tam… Uparte bydle i tyle… “Zajmij się nią, zajmij się nią…” - cytował jaszczuroczłeka, nawet całkiem zabawnie udając jego gardłowy głos.
-Zjedz coś. Niedługo ruszymy dalej. Za jakiś czas odprawię modlitwę i przywrócę ci odrobinę sił. Będzie już tylko lepiej....- starał się ją pokrzepić.
Panna Oakenfold uniosła spojrzenie na Balthazaara.
- Daj się uleczyć - odezwała się marszcząc w złości brwi. - Lepiej, żeby chociaż jedno z nas było w pełnej formie
Smoczydło chwilę przyglądało się towarzyszce, po czym skinęło głową na znak zgody i skierowało spojrzenie na krasnoluda
-Niech będzie- przystał na to chyba tylko dla spokoju Venory
-W takim razie pomodlę się do Moradina już teraz- odparł brodacz
-I potem ruszamy dalej, w drogę…- dodał jaszczur.
Venora na te słowa po raz pierwszy uśmiechnęła się, bo naprawdę ją ucieszyło, że nie musiała sięgać po groźby, czy szantaż.
~ Muszę chyba wyglądać jeszcze gorzej niż się czuję, skoro on chce wypełnić ostatnią wolę umierającej ~ przeszło jej przez myśl.

~***~

Grzmiące Wierchy wyglądały bardzo majestatycznie z oddali, lecz podróżując wąskimi ścieżkami na skraju przepaści, sprawiały jeszcze większe wrażenie. Venora w trakcie drogi do następnego przystanku głównie spała i odpoczywała w siodle, lecz momentami próbowała zmusić samą siebie, by oprzytomnieć i choć przez chwilę mieć kontrolę nad rzeczywistością. Gdy zarządzili kolejny postój było już po południu. Dundein rozejrzał się po okolicy, a Balthazaar ostrożnie zdjął rycerkę z grzbietu Młota, usadzając ją na wielkim głazie. Krasnolud sięgnął po swój święty symbol i przyłożył go do czoła Venory wypowiadając frazy zaklęcia w krasnoludzkiej mowie. Kilka chwil później objawiona łaska Moradina spłynęła na Venorę, która kolejny raz poczuła ogromną ulgę zarówno na ciele jak i duszy.
Czarnowłosa objęła się ramionami, by powstrzymać drżenie rąk. Choć nadal czuła się dalece od pełni zdrowia to przynajmniej utrzymanie pionu nie było już nadludzkim wysiłkiem.
- Dziękuję, nie wiem co byśmy zrobili bez ciebie. Chyba nigdy się tobie nie będziemy w stanie odwdzięczyć - powiedziała do Dundeina. Westchnęła ciężko. - To było najgorsze czego w życiu doświadczyłam. Wampiry...Zdecydowanie lepiej wspominam pierwsze spotkanie ze smoczydłem, czy choćby beholderem... - stwierdziła Venora i aż wzdrygnęła się.

-Znowu cię wzięło na wspominki?- fuknął Balthazaar -Jeśli nie skupimy się na twojej misji, to smoczydła i beholdery będą najmniejszym z problemów…- dodał po krótkiej chwili.
- Moja misja... - powtórzyła po nim i spuściła wzrok, wbijając spojrzenie w swoje buty. - Miejmy nadzieję, że masz rację i nie jestem żadnym wybrańcem, bo wszyscy będziemy mieli przerąbane... - dodała ponurym tonem i schowała twarz w dłoniach. Venora poczuła na sobie świdrujące spojrzenie Dundeina, który od kilku chwil nie spuszczał jej z oczu, jakby zastanawiał się czy dopytywać o szczegóły dotyczące misji Venory.
Paladynka chwilę trwała w bezruchu. W końcu wyprostowała się i spojrzała na Balthazaara
- Poprzedniej nocy, chyba ten mędrzec próbował się ze mną skomunikować - powiedziała do smoczydła. - Nawoływał moje imię...
-To nie on- odparł jaszczur, a Dundein nie odrywał od dziewczyny wzroku.

- To musiał być on - Venora nie dawała się zbić z tropu. - Czemu zawsze musisz być taki negatywny do wszystkiego? - dodała z wyrzutem.
-Bo to zwykły człowiek. Żaden wieszcz, żaden psion. Zwykły człowiek…- powtórzył i spojrzał na nią -Tak jak ty…- wzruszył ramionami.
Paladynka już by mu uwierzyła, gdyby nie porównał owego mędrca do niej samej. To od razu sprawiało, że tak jak nie przestała myśleć o tym, że Morimond mógł być awatarem jej boga, tak samo teraz nie wierzyła, że strażnik księgi jest zwykłą osobą.
- A ja ci mówię, że to nie jest normalne, że w ataku smoka na mój klasztor ginie przeor, który wtrącił mnie do lochu, a później mój własny mentor zostaje praktycznie jednogłośnie mianowany nowym wielkim przeorem - odparła mu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline