Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2017, 23:04   #316
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Smoczydło posadziło pannę Oakenfold z niezwykłą lekkością, jakby była małą dziewczynką. Po chwili trójka kompanów ruszyła w dalszą drogę jedynym dostępnym i przejezdnym szlakiem. Droga momentami była kręta i zawiła. Kompani tracili cenny czas na pokonywanie niewielkiej trasy, która wiła się po zboczu góry. Grzmiące Wierzchy były stosunkowo niewielkim pod względem objętości górskim pasmem, lecz największe szczyty sięgały grubo ponad pięć tysięcy metrów. Niższe partie gór porośnięte były bujnie wysokimi trawami, gdzie pasły się górskie kozice, a z kolei niziny u podnóża gór zieleniały od potężnych i zdrowych drzew, które z góry było doskonale widać.
-Musimy przedrzeć się za tamtą górę- Dundein wskazał palcem bliźniaczy szczyt -Jeśli pogoda będzie sprzyjała i nie będzie trzeba się kryć przed wampirami powinniśmy zejść za trzy dni, może cztery- wyjaśnił.
Venora skrzywiła się widząc ile jeszcze ich czekało. W sumie to nie powinna narzekać, bo teraz obchodzono się z nią niczym z jakąś księżniczką, przy której inni skaczą. Czuła się z tego powodu głupio i źle. Całe szczęście, że mieli przy sobie kapłana Moradina, bez którego chyba nadal czułaby się niczym żywy trup. A tak już coraz mniej się tym zombim czuła.
- Ja już czuję się na tyle dobrze, że mogę całą noc dziś pełnić wartę. Dzięki temu szybciej będziemy mogli wyruszyć - odezwała się paladynka. - Wy nie spaliście od tamtego czasu? - zdała sobie nagle z tego sprawę.

-Spaliśmy…- warknął Balthazaar ucinając temat -I nie ma w ogóle mowy o żadnej warcie- dodał.
- Czemu? Przecież tylko śpię ostatnie godziny... Na to mogę się przydać, na pewno nawet w takim stanie wyczuję zagrożenie. No i też widzę w ciemności - nie dawała za wygraną. To był dobry znak tego, że wracają jej siły.
-Nie zgodzę się na to. Znużenie może dopaść cię w każdej chwili, a wtedy narazisz całą grupę- rzekł kapłan.
- A was nie dopadnie? - odparła urażonym tonem panna Oakenfold. - Nigdy nie zaspałam na warcie! - próbowała go przekonać. Dundein spojrzał na Balthazaara, a ten tylko rozłożył bezradnie ręce
-I tak cały czas- skomentowała kąśliwie jaszczur -Dobrze, ale jeśli odczujesz choćby odrobinę zmęczenia, od razu obudzisz któregoś z nas- postawił warunek.
- Obiecuję! - odpowiedziała zadowolona, że dopięła swego. Mogąc się na coś przydać od razu poczuła się lepiej i jakoś tak dalsza trasa nie wydawała się już taka uciążliwa jak jeszcze chwilę temu.

~***~

Krasnolud rozglądał się uważnie, jakby czegoś wypatrywał w oddali. Wyraz jego twarzy wyrażał zaniepokojenie.
-Jeśli udamy się skrótem dotrzemy do Grzmiącego Przesmyku…- rzekł biorąc głęboki wdech -To powinno przyspieszyć naszą podróż o dzień…- spojrzał pytająco na Venorę.
- To chyba lepiej przez ten przesmyk, to główna trasa, tak? - zapytała.
-Tak… Ale jest problem…- nie za bardzo wiedział jak się do tego zabrać -Po drodze musielibyśmy minąć cmentarzysko trolli. Być może okolica będzie bezpieczna, ale gwarancji nie ma…- wzruszył ramionami. Balthazaar aż się zbliżył słysząc coś o trollach.
- Uch… - Venora skrzywiła się. Gdyby była w pełni sił to to nawet nie byłby temat do dyskusji. Ale teraz... - Nie wiem, ja więcej problemu mogę ściągnąć niż pożytku na tą chwilę. Pozostawiam tobie decyzję Balthazaarze. Zawsze mógłbyś użyć mojego buzdyganu w walce z nieumarłymi... Tak to byłby dobry pomysł. Gorzej jeśli tam się nam napatoczy nekromanta - powiedziała, spoglądając na jaszczura.

-Ja jestem w pełni sił…- odparł jaszczur napinając mięśnie na torsie i ramionach.
-Jutro będę dysponował mocą odegnania trupów… Można spróbować przejść obok…- dodał od siebie brodacz.
- ...I od ilu godzin już jesteś na nogach? - zwróciła uwagę smoczydłu. - Dobrze więc, idźmy skrótem
-Nigdy tam nie byłem, ale słyszałem, że nieopodal bram cmentarzyska znajduje się wąska szczelina w skale… Na tyle wąska, że troll się tam nie wciśnie, na tyle szeroka, że twój kompan się zmieści…- krasnolud opowiadał z pasją -Tam też jeden z moich przodków wyciosał i poświęcił pomnik Berronar Czyste Srebro. To było na długo przed przybyciem tu trolli rzecz jasna- podkreślił -Miejsce jest chronione magią Matki i żaden nieumarły nie jest w stanie wedrzeć się do środka…- oznajmił z dumą -Moglibyśmy tam na noc się zatrzymać, złożyć hołd bogini i rankiem wypoczęci ruszyć dalej do Przesmyku- spojrzał pytająco na Venorę.

- A co z Młotem? Zmieści się tam? - dopytała klepiąc ogiera po szyi.
Krasnolud spuścił wzrok. Ręce mu opadły kiedy doszło do niego, że jego zacny plan nie przewidział przechowania wierzchowca, a przecież nawet nie zastanawiał się czy Venora w ogóle pomyśli o zostawieniu go na zewnątrz.
-Nie…- odrzekł smutno -Więc odpocznijmy tu, a jutro po prostu spróbujemy się przedrzeć obok cmentarzyska i już- zapropował.
Zwierzę prychnęło, strzygąc uszami, jakby zainteresowane, że uwaga wszystkich na nim się skupiła.
- Nie martw się, nie zostawie ciebie... - mruknęła Venora do ogiera i pogłaskała go czule. - Dobrze, odpocznijmy tu. - dodała już mówiąc do wszystkich. Sama po tych słowach zaczęła ostrożnie schodzić z grzbietu Młota, starając się nie zlecieć na ziemię.


Miejsce nie było im zbyt przyjazne. Brakowało tu wszystkiego. Nie było ochrony przed wiatrem, ani przed ewentualnym deszczem. Byli wysoko, więc zapalenie ogniska byłoby znakiem dla każdej istoty w promieniu wielu mil. Jedyne co im sprzyjało to gołe niebo i dochodząca do pełni Selune, która rozświetlała całą dolinę z wolna znikającą we mgle. Kolejny dzień z podróży dobiegł końca, a Venora czuła, że odpowiedzi na jej pytania są na wyciągnięcie ręki.
-Rano pomodlę się do Moradina i poproszę o dar uzdrowienia dla ciebie - rzekł, nim schował głowę pod kocem. Balthazaar również ułożył się na sporym głazie, który zdawał się być jeszcze lekko nagrzany. Venora zaś miała przed sobą całą swoją wartę.

I panna Oakenfold była pewna, że podoła temu zadaniu. Usadowiła się na kamieniu, na który uprzednio położyła swój śpiwór, żeby w miarę wygodnie spędzić ten czas. Na początku serce jej mocno biło, bo z góry zakładała, że w koło na pewno czyhają na nich wampiry. Rozglądała się uważnie po okolicy, ale głównie skupiała się na wyczuwaniu aur złych istot, bo to był jej największy atut w tej chwili. U pasa uwieszoną miała pochwę z Pożogą, której towarzyszył również toporny buzdygan, ale Venora nie łudziła się, że będzie w stanie jakkolwiek stawiać opór na wypadek ataku.
~ Pierwsze co, to rzucę w Balthazaara buzdyganem, żeby się obudził ~ pomyślała spoglądając na śpiące smoczydło i uśmiechnęła się rozbawiona tym pomysłem.
Ale jej dobry nastrój był tylko chwilowy. Zasępiła się spoglądając na krasnoluda ~ Gdyby nie Dundein, to byłoby naprawdę źle... Jak ja miałabym ratować świat jak nie potrafię o siebie samą zadbać i ciągle ktoś musi mi przychodzić na ratunek? ~ poważnie zmartwiła się.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline