Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2017, 00:58   #27
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Pacierza ani wina nie odmawiała, więc Alice bardzo radośnie przyjęła kubek z domowym winem. Takie lubiła najbardziej, a gdy była w Teksasie to nie było dnia kiedy by się takowym nie raczyła. Albo nalewkami. Babcia jej przyjaciółki robiła przepyszne.

Halsey słuchając jak inni opowiadają o sobie aż poczuła się lepiej.
"Każdy ma swoje spaczenie" pokrzepiła się w myślach. Sama o sobie powiedziała tyle, że przeszła przeszkolenie, tu w NY, ale epizod na froncie skrupulatnie pominęła w tej krótkiej opowieści o sobie. Wspomniała, że wyjechała z rodzinnego miasta, bo chciała sprawdzić czy całe stany są tak popierdolone czy tylko tu. Konkluzja gdzieś się zagubiła, gdy kolejne kubki wina poszły w ruch, a dygresje poprowadziły na zupełnie inne tematy. W którymś momencie Alice przyznała, że choć co niektórzy mogą się z tym nie zgadzać, ale ona lubi Teksas, a ludzie tam są spoko. Na krzywe spojrzenie Zee, Alice przyznała, że rozumie powody, dla których ona może nie podzielać tej opinii.
W którymś momencie chyba nawet zaczęły się przyśpiewki.

Późną nocą wszyscy rozeszli się do swoich kątów. Alice z przyjemnym szumkiem w głowie skierowała się do wagonu sypialnego. Dziś mogli sobie wybierać, mogli spać gdzie chcieli, bo miejsca nie brakowało. Halsay wybrała sobie pusty przedział gdzieś na środku wagonu. Zasunęła za sobą drzwi i położyła plecak na podłodze. Powiesiła płaszcz, zdjęła kurtkę i uwiesił tuż obok. Zaczęła rozpinać szekli od kabury pistoletu. Te położyła na tym czymś pod oknem co miało imitować stolik, a bardziej wyglądało jak mikro parapet. Zdjęła rękawiczki i rzuciła je na pistolet, a obok niego położyła nóż.
Rozpuściła długie blond włosy, które lekką falą opadły jej na plecy. Usiadła na dolnym łóżku i rozsznurowała buty, które po zdjęciu ułożyła równo obok łóżka. Spodnie i koszulę złożyła starannie, kładąc na butach, sięgnęła jeszcze po kaburę i nóż by wszystko razem wsunąć pod siedzisko. W bieliźnie i podkoszulku położyła się na kozetce, okrywając kocem. O dziwo tej nocy zasnęła szybko i bez problemu. Pewnie z radości, że opuszcza Nowy Jork.

***

Zaraz po przebudzeniu zerwała się, siadając wyprostowana na łóżku. Rozejrzała się po przedziale, starając pozbierać myśli, obudzić się. Po chwili doszła do wniosku, że jednak nie zaspała na nic, niczego nie przegapiła, ani nie zawaliła roboty. Odetchnęła lekko i na powrót opadła na łóżko. Zakryła ramieniem oczy i próbowała jeszcze chwilę sobie podrzemać, bo uznała, że przecież nic innego nie ma do robienia na teraz. Kac jej nie doskwierał, bo jak każdy wprawiony w bojach na tym polu, Alice miała na to swoje sposoby.
Gardło ją lekko bolało, ale to oznaczało tyle, że poprzedniego wieczoru nagadała się dużo więcej niż zazwyczaj. Albo za dużo podśpiewywania było...

W końcu zwlekła się z łóżka i zaczęła poranną gimnastykę. Przysiady, pompki, podciągania na stelażu górnego łóżka. Dopiero wtedy poczuła, że się obudziła. Łapiąc oddech, zaczęła sobie zaplatać włosy w jeden warkocz, a gdy skończyła zabrała się z ubieranie. Wstała, wyprostowała się i sięgnęła po kaburę wiążąc ją przy udzie. Narzuciła kurtkę, schowała nóż, założyła rękawiczki.
Wtedy zdecydowała się wyjść i rozejrzeć po pociągu. Idąc korytarzem zaczęła nucić sobie piosenkę.
- Just stuck, hollow and alone, and the fault is my own, and the fault is my own - schowała ręce do kieszeni kurtki i ruszyła do ambulatorium, zobaczyć jak bardzo sponiewierali się pozostali.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline