Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2017, 00:19   #159
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Po pierwszej nieudanej próbie nawet nie pomyślała o tym by się zastanowić, że coś może być nie tak, ale przy drugim podejściu... Erika poczuła jak zrobiło jej się cholernie gorąco. Prawie w panice, próbowała sobie przypomnieć kiedy ostatni raz się przemieniała. I wtedy zdała sobie sprawę, że zupełnie naga stoi na środku wielkiego hangaru. Węgierka czym prędzej wróciła do stołu i krzesła gdzie zostawiła swoje rzeczy. Ubrała się szybciej niż uciekający z sypialni kochanek. I usiadła ciężko na krześle.

W tej właśnie chwili konieczność odwołania spotkania i wiążące się z tym niezadowolenie kanclerz Niemiec zupełnie nie obeszły Eriki. Blondynka w tej chwili miała zupełnie inne zmartwienia. Choć czy powinna to tak nazywać?
Wzięła kilka głębszych oddechów i w międzyczasie uspokoiła nerwy. Nawet lekko się do siebie uśmiechnęła. Ostatnie kilka miesięcy było dla niej cudowne i chyba nigdy wcześniej nie czuła się tak szczęśliwa jak teraz. To dawało jej energię i chęci do zmagania się z problemami jakie na co dzień miała w pracy. A tych zawsze było dość.
- Muszę jak najszybciej zadzwonić do Willa - powiedziała do siebie z coraz większym uśmiechem. - Nie - pokręciła energicznie głową. - Najpierw muszę się upewnić... - zdecydowała i wstała. Nie mogąc przestać się cieszyć, ruszyła do wyjścia z hangaru.


- Kurt, odwołaj wszystko - zaczęła od progu, gdy tylko jej spojrzenie wyłapało chłopaka. Sama od razu skierowała się do gabinetu jej zastępcy.

- Hej, Vince. Mam nagłą sprawę. Muszę wyskoczyć i będę za jakieś dwie godziny - odezwała się do Francuza, który uniósł brwi w zaskoczeniu, że Erika mu się z czegoś tłumaczy.
- Wiem, nie muszę, ale właśnie wystawiam Merkel, więc spodziewaj się wyrazów niezadowolenia - i nie dając mu szans na odpowiedź, wyszła zamykając za sobą drzwi. Przeszła do swojego pokoju i zabrała torebkę, razem z kluczami do służbowego mercedesa.




Wybyła z terenu bazy wojskowej tak szybko jak to było możliwe. Skierowała się autostradą na wschód. W międzyczasie zadzwoniła do lekarza by jak najprędzej umówić wizytę.
Niecały kwadrans później srebrny mercedes zjechał z trasy na rozjeździe i mijając McDonalda, wjechała w wewnętrzne drogi. Dojechała do centrum handlowego i zaparkowała tam. Wyszła z auta by wstąpić do apteki. Nieco skrępowana kupiła to co potrzebowała ponownie znalazła się w aucie.
- Chyba najlepiej jak wrócę do mieszkania… - pomyślała spoglądając na swoją torebkę, która leżała obok niej, na fotelu pasażera. Odpaliła silniki, którego w wyciszonym wnętrzu zupełnie nie było słychać, a następnie wyruszyła w dalszą trasę.
Jeszcze przez chwilę rozważała powrót do biura, ale odpuściła sobie. Potrzebowała spokoju, no i nie chciała by ktokolwiek dowiedział się o jej “problemie”.


Musiała odczekać pięć minut. Niby krótko, ale czas dłużył jej się niemiłosiernie. Przespacerowała się już po salonie, kuchni i nawet wróciła do sypialni by tam zasłać łóżko. Niestety wciąż jeszcze czas nie chciał upłynąć. Wróciła do kuchni i nastawiła wodę na herbatę. Wtedy usłyszała alarm jej telefonu, dobiegający z łazienki. Od razu tam się udała i spojrzała na zlew.


Usiadła na brzegu wanny i przyglądała się temu plastikowemu badziewku, nie mogąc oderwać oczu. Nagle wróciły jej wszystkie wspomnienia kiedy ostatnim razem nie mogła się przemienić. Była pierwszą osobą, która… Cztery lata temu tak po prostu nie była w stanie się przemienić. Owszem zdarzali się Obdarzeni którym przemiana nastręczała wielkiego problemu, ale to zawsze szło w niepamięć już po drugiej przemianie. Osobie doświadczonej nigdy to nie przytrafiało, niezależnie od stanu zdrowia. No chyba, że był pod wpływem blokera. Albo było się Eriką Lorencz, która cztery lata temu na sali treningowej nie mogła przyjąć postaci zbroi.
Wiele badań później okazało się to co dziś. A jej życie uległo dramatycznej zmianie.

Węgierka poczuła rosnące w niej zdenerwowanie w związku z tamtymi wydarzeniami, ale szybko się opanowała.
- Teraz będzie zupełnie inaczej. Nie jestem sama i… Tego chyba chciałam… - zaczęła mówić, by uspokoić samą siebie. W końcu oderwała spojrzenie od testu ciążowego i sięgnęła po telefon. Natychmiast wybrała numer do swojego męża i rozpoczęła połączenie.
Odebrał po trzecim sygnale.
- Słucham, moja żono? - jak zwykle w jego głosie czuć było tą wesołość, która go od kilku miesięcy nie opuszczała.

Erika już otworzyła usta by się odezwać, ale głos uwiązł jej gardle. Chwilę zbierała myśli zastanawiając się co i jak powiedzieć. O dziwo nie było to łatwe. Zupełnie jak wykrztuszanie z siebie "tak", gdy Will przyklęknął przed nią, wyciągając z kieszeni pierścionek. Odrząknęła bo przedłużające się milczenie mogło przecież zaniepokoić go.
- Will, ja... - w myślach zaczęła samą siebie poganiać by w końcu to wypowiedzieć. - Nie mogę się przemieniać - słowa które opuściły jej usta zaskoczyły nią samą. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo rozkojarzona była tym odkryciem. - Znaczy, ja... W ciąży jestem - aż odetchnęła z ulgą, że udało jej się w końcu to powiedzieć.
Po drugiej stronie odpowiedziała jej cisza. Miała wrażenie, że słyszy powolne bicie serca swojego męża. Trwało to aż nienaturalnie długo, ale w końcu się odezwał.
- To… - odetchnął, by się uspokoić. - Erika… To… - widać nadal był w szoku. - Nie wiem co powiedzieć, nie spodziewałem się… Ale… To cudowna wiadomość!

Obdarzona odetchnęła z wielką ulgą słysząc jego słowa. Nie podejrzewała Willa o inną reakcję, ale te chwile gdy milczał podniosły jej ciśnienie... Węgierka miała okazję swoje przeżyć, jak choćby reakcję biologicznego ojca Izsaka, która na tą sytuację była zgoła inna.
"Przemień się i będzie po sprawie" brzmiały jego słowa i już od tamtej chwili nie była w stanie patrzeć na Vidora. Rzuciła wtedy wszystko i czym prędzej wróciła na Węgry. Myślała nawet o tym, żeby definitywnie skończyć pracę dla Światła, by tylko nie musieć już więcej na niego patrzeć.

Erika przetarła dłonią twarz i dopiero wtedy poczuła, że policzki ma mokre od gorących łez. Dopiero teraz spojrzała w lustro i zobaczyła swoje odbicie. Twarz miała całą czerwoną od emocji i dopiero teraz zauważyła, że ręce jej się lekko trzęsą. Sama była w szoku po tym jak zdała sobie sprawę jak tak naprawdę spięta i zestresowana była.

- Will, ja... Tak bardzo się cieszę, że ciebie mam... - powiedziała przez zaciśnięte gardło, usilnie starając się nie pozwolić by płaczliwy ton.
- Erika… - mężczyzna też się rozczulił. Przełknął ślinę i zadał pierwsze pytanie jakie mu przyszło do głowy, byleby zacząć mówić i się dzięki temu ogarnąć - Jak się zorientowałaś?
- Poczekaj... - Węgierka wstała z niewygodnego brzegu wanny i przeszła do kuchni. Woda w czajniku już się zagotowała, więc ustawiła telefon na tryb głośnomówiący i położyła smartfona na blacie, sięgając po puszkę z herbatą. W międzyczasie opanowała emocje i mogła już mówić.
- Bo ja tak mam... Ostatnim razem też tak było. Nie mogę się przemieniać, kryształ mi na to nie pozwala - powiedziała. - Blokuje mi przemianę. A wiadomo jak ona się by skończyła w moim stanie...
- Nie możesz się przemieniać? Bo jesteś w ciąży? - powtórzył to, żeby się upewnić. - To chyba… Nie słyszałem nigdy o czymś takim. To w ogóle możliwe? Może to jakaś twoja podświadomość?

Erika zalała herbatę i biorąc kubek wraz z łyżeczką usiadła przy kuchennym stole, jej służbowego mieszkania.
- No nie mogę. Jestem pierwszym takim zbadanym przypadkiem - odpowiedziała mu. - I to leży właśnie w krysztale, bo on nie przekazuje sygnału do rozpoczęcia przemiany. Tak twierdzą ci którzy mnie badali gdy ostatnim razem byłam w ciąży.
- Czyli… Nie będziesz mogła się przemieniać przez następne.. Dziewięć miesięcy? To chyba… Jakiś urlop dostaniesz? - zapytał niezbyt pewny. Nie dostawało się urlopu od bycia Obdarzonym.


Na wspomnienie o pracy aż zamarła w bezruchu, z ręką nad kubkiem, trzymającą łyżeczkę, którą miała zamieszać herbatę.
- Nie wiem... Cholera... Nie wiem. Szef się wścieknie - jęknęła na koniec, bo jeszcze nigdy żaden nadzorca nie poszedł nigdy na zwolnienie lekarskie.

- Hmm… Myślę, że i tak nie będzie miał teraz wyboru - jego ton sugerował, że chciałby powiedzieć coś jeszcze, ale się powstrzymał ze względu na to, że to jednak była rozmowa telefoniczna, którą ktoś mógł podsłuchać.
- Jeszcze dziś idę do lekarza. Już mam umówioną wizytę, żeby wszystko potwierdzić - wspomniała. - Kończę, bo teraz czeka mnie umówienie rozmowy z szefem. Zupełnie nie wiem czego się spodziewać. Odezwę się jak już będę po wszystkim - zapewniła go.
- Czekam z niecierpliwością - odpał. - Do usłyszenia - i się rozłączył.

Dosłownie w tej samej chwili odezwał się jej telefon służbowy. Dzwonił Kurt.
Erika westchnęła przeciągle i niechętnie patrzyła na telefon. W końcu odebrała.
- Co się pali? - zapytała nim jej podwładny mógł się odezwać.
- Pani Angela prosi o określenie się, na kiedy przełożyła pani ten obiecany przelot. Powiem szczerze, trochę głupio mi ją tak zbywać...

- Na razie można jej powiedzieć, że w tym roku na pewno się nie doczeka - odparła Obdarzona. - Przekaż Boyardowi, żeby umówił mi rozmowę z Białym, najlepiej na jutro. Ja teraz jadę do lekarza, będę w biurze za jakieś dwie godziny - dodała.
- Eee… Tak jest - jej adiutant był mocno zaskoczony, ale nie dopytywał się. Na pewno wizyta Obdarzonej u lekarza była czymś dziwnym. Przecież zwyczajnie w jakichkolwiek problemach zdrowotnych wystarczyło się przemienić.
- Do zobaczenia później - odparła swojemu podwładnemu i rozłączyła się.
Erika nie podejrzewała Kurta by jakkolwiek mógł się domyślić co jest na rzeczy. Jednakże gdy przekaże to co powiedziała Vincentowi to on już może połapać się. W sumie dla niej byłoby całkiem wygodnie, gdyby to jej zastępca wygadał się Białemu z jej stanu.

Obdarzona rozsiadła się wygodnie na kanapie i sięgnęła po herbatę. Podejrzewała, że tak właśnie może się skończyć, bo przecież nie bez powodu nie zabezpieczali się przed tym. Początkowo Erika może i miała obiekcje, bo przecież praca, praca, praca… Ale szczerze mówiąc to nigdy nie będzie miała mniej pracy. Jej obowiązków i zajęć tylko przybywało i wyłącznie jej wrodzona zdolność organizowania sobie pracy, sprawiała, że była w stanie to całkiem sprawnie ogarnąć w osiem godzin i móc z w miarę czystym sumieniem wyjść z biura i odciąć się. No oczywiście telefony po pracy też miała, ale każdy jej podwładny wiedział, że jeśli nie chce by szefowa się na niego uwzięła to lepiej, żeby miał dobry powód zakłócania jej strefy zen.
I przede wszystkim Erika widziała jak wspaniałym ojcem był William. Przy nim Izsak wydawał się nabierać charakteru i o dziwo też większej ogłady. Węgierka coraz częściej łapała się na tym, że teraz jedyne czego im potrzeba do pełni szczęścia to kolejne dziecko. I teraz wszystko wskazywało na to, że właśnie to marzenie im się ziściło.


Wizyta w klinice przebiegła bardzo sprawnie. Wygoda prywatnych placówek. Badania krwi potwierdziły to co Erika już wiedziała. Była w ciąży.
Uradowana wyszła z kliniki, dzierżąc naręcze ulotek i recept. Teraz czekały ją trudne miesiące dla niej jako Obdarzonej. Posiadacze kryształów nie musieli przejmować się tym co jedzą, ile tego jedzą, a już na pewno zakażenia nie były im straszne. Wszelkie dolegliwości odchodziły zaraz po przemianie. Lecz kiedy nie można było tego robić, to zaczynały się schody, bo nagle na wszystko trzeba było uważać.
Erika już raz to przechodziła, więc miała pojęcie co ją czeka. Teraz będzie musiała łykać całe naręcze suplementów i niemało czasu poświęcić na czytanie o tym jak powinna się odżywiać i o siebie dbać.
Pierwszy telefon wykonała do swojego męża. Cieszył się jeszcze bardziej i nie mógł przestać dopytywać ją o szczegóły. Po tej rozmowie Erice zupełnie nie chciało się już wracać do biura, bo jej myśli nie potrafiły zejść z tylko jednego tematu. Na badaniach zeszło jej się więcej niż się spodziewała i już była godzina na tyle późna, że wszyscy zdążą ewakuować się z biura zanim ona dojedzie. Zadzwoniła więc do Vincenta dopytując się, czy działo się coś co nie mogło czekać do jutra. Krótka rozmowa sprawiła, że przestała się martwić. Na szczęście to była Europa i tu Obdarzeni mimo wszystko potrafili się zachowywać.

Opuściła mieszkanie tylko po to by zrobić duże zakupy. Po powrocie wzięła długą kąpiel, rozkoszując się ciszą i spokojem ducha. Nigdy nie była tak zrelaksowana jak odkąd wszystko ulożyło jej się Williamem. Wprost nie mogła nacieszyć się dzisiejszym dniem.
Z łazienki wyszła owinięta w puchaty szlafrok i zajęła sobie miejsce na kanapie w salonie. Rozsiadła się wygodnie wraz z wcześniej przygotowanymi przekąskami leżącymi na stoliku kawowym i położyła sobie laptop na kolanach. Włączyła jeszcze telewizor, żeby nie siedzieć w zupełnej ciszy i najpierw zajęła się przeglądaniem służbowych maili. Dobrze nie zaczęła jak zadzwonił Will. Ustawiła go na głośnomówiący tryb i gdy ona kończyła sprawy służbowe, on ekscytował się w pełni wieścią, że badania potwierdziły ciążę.

Resztę wieczoru więc skończyła na przeglądaniu informacji o tematyce ciążowej i rozmowie z mężem oraz synem. Izsak prędko stwierdził, że chce mieć brata. Rozłączyli się dopiero przed północą i Erika od razu przeszła do sypialni padając zmęczona emocjami tego dnia.


Rankiem kolejnego dnia wszyscy witali ją pytającymi spojrzeniami. Vincent śpieszył się na jakieś super ważne spotkanie, rzucił jej przez ramię informacje na kiedy Kalipso ma umówioną rozmowę z Białym.
Erika podziękowała mu i udała się do swojego biura. Olbrzymie akwarium stojące tam było świetnym pomysłem. Przy tak stresującej pracy jaką było piastowanie stanowiska Nadzorcy Europy patrzenie jak rybki pływają sobie spokojnie w zbiorniku, sprawiało, że człowiek odcinał się od świata i mógł uspokoić nerwy.

Dziś powierniczka żywiołu nie miała pojęcia czego spodziewać się po swoim przełożonym. Niby to jej sprawa prywatna czy ma rodzinę czy nie. Ale niestety w przypadku Obdarzonych dochodził jeszcze ten problem okresu kiedy nie mogła się przemieniać. A to już było problemem dla bezpieczeństwa ogółu.
Węgierka wzięła się za pracę, by nie tracić czasu na rozmyślanie o czymś, o czym dowie się już lada chwila.
A kiedy został jej ledwie kwadrans do wideorozmowy, dopiła kawę i przeczesała włosy palcami. Otworzyła laptop i czekała na nawiązanie połączenia.

Na ekranie pojawiła się wiadomość o gotowości do rozmowy zaledwie na kilka sekund po umówionym terminie. Erika potwierdziła i zobaczyła zmęczoną twarz swojego szefa.
Miał podkrążone oczy, ale siedział prosto. To się nigdy nie zmieniało.
- Kalipso - przywitał się krótkim skinieniem głowy i zamilkł czekając na jej rewelacje.
- Witaj szefie - odparła i od razu przeszła do konkretów. - Zgłaszam, że nie jestem w stanie przemieniać się. Jestem w ciąży.
Whistler zamrugał, jakby się przesłyszał.
- Słucham?! - źrenice mu się rozszerzyły gdy dotarło do niego co oznajmiła. - Czyś ty oszalała?! Kurwa mać! - zaklął i uderzył pięścią w biurko. Obraz z kamery zadrżał. Whistler ukrył twarz w dłoniach i zastygł w bezruchu. - Czy to taka sama sytuacja jak poprzednio? - dopytał cicho.

W czasie kiedy jej przełożony klął, Węgierka przyglądała się temu w zdumieniu. Nigdy nie widziała Whistlera tak wściekłego. Po plecach przeszedł jej nawet zimny dreszcz a reakcja obronna organizmu była za tym, by wszystkiego się zacząć wypierać, bo może jednak nie jest pewna bycia w ciąży… Ale wzięła się w garść.
- E... Ta... Tak, tak samo... - wydusiła z siebie, a na koniec odrzchąknęła i wyprostowała się, bo nawet nie wiedziała kiedy skuliła się. Nie zdziwiło ją, że Biały pamiętał, bo choć w tamtym czasie była nic-nie-znaczącą-dwójką to jednak jej przypadek już był dużą ciekawostką przyrodniczą.

Whistler oddychał głęboko starając się uspokoić. W końcu położył ręce na biurku i spojrzał na nią.
- Wybrałaś najgorszy możliwy moment. Postąpiłaś niesamowicie nieodpowiedzialnie i nawet nie chcę sobie wyobrażać, jakie będą tego konsekwencje - starał się mówić spokojnie, ale czuć było zimną złość, za którą kryło się zmęczenie. - Potwierdź to u naszych lekarzy jeszcze. W każdym razie… Będziesz pełnić nadal funkcję nadzorczą. Informacja o twoim stanie ma jak najdłużej pozostać tajemnicą. Kiedy nie będziesz już mogła ukryć brzucha przed podwładnymi przeniesiesz się do swojego domu, skąd będziesz pracować zdalnie. Mrok musi myśleć, że nadal jesteś dla nich zagrożeniem. Zrozumiano?
Erika pokiwała głową.
- Tak, zrozumiano - odpowiedziała po chwili. - To wszystko szefie... - dodała.
Biały cały czas na nią patrzył. Wydawało się, że pierwszy gniew mu powoli przechodził. W końcu sięgnął po kubek z kawą, upił łyk i ponownie na nią spojrzał.
- Tak poza pracą… To gratuluję. Życzę zdrowego potomstwa - wysilił się nawet na coś w rodzaju ciepłego uśmiechu. - Będziemy w kontakcie - dodał i się rozłączył.

Obdarzona jeszcze długą chwilę dochodziła do siebie po tej rozmowie. Pierwsze co, to odetchnęła długo i przeciągle. Zamknęła laptop i wbiła spojrzenie w akwarium, kiedy starała się zapanować nad zdenerwowaniem. Nie przejęła się szczególnie bardzo komentarzem, że wybrała najgorszy moment. Zawsze tak o każdej chwili można było powiedzieć. Ale czy była nieodpowiedzialna? Nie, zdecydowanie nie, jeśli chodziło o jej punkt widzenia. Część niej uważało, że Whistler zrozumiałby ją, gdyby powiedziała mu o wszystkim. Ale jednak to drobne ziarenko niepewności sprawiało, że była daleka od podjęcia jakichkolwiek prób w tym temacie.

Dopiero po prawie godzinie dotarło do niej wszystko to co powiedział Biały.
- Będę mogła pracować zdalnie… - ucieszyła się. Oznaczało to, że nie będzie musiała pięciu dni w tygodniu spędzać w Niemczech, tylko będzie całymi dniami w domu siedzieć, razem z jej chłopakami. Dla Eriki wspomnienie przez Białego jak kluczowe jest by Mrok nie dowiedział się o jej stanie było dość… Komiczne. W końcu to Desolator tak urządził Kalipso.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=3i7n8ei13E0[/media]
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 21-02-2018 o 19:22.
Mag jest offline