Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2017, 22:32   #334
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Widok był przepiękny i tak bardzo kojący, że zmartwienia panny Oakenfold zeszły gdzieś na bok. Zupełnie nie dziwiła się temu z jakim entuzjazmem Balthazaar ich tu prowadził. Teraz to nawet Venora zapragnęła wykąpać się w tym jeziorze. To by było naprawdę przyjemne miejsce na rozbicie obozu. Zaczęła nawet rozglądać się za miejscem gdzie mogłaby w odosobnieniu się zamoczyć.
Na propozycję Dundeina, gdy zabrał jej z ręki wodze wierzchowca, który zaraz nerwowo prychną, paladynka pokręciła głową.
- Nie trzeba go wiązać, tylko zdjąć z niego wszystko. Sam się mnie pilnuje - odparła kapłanowi i poklepała po łbie Młota.

- Pomóż mi proszę ze zbroją - dodała. Krasnolud skinął jej głową i podszedł do niej, by wspólnymi siłami zdjąć z Venory płyty żelastwa. A trzeba przyznać, że czarnowłosa niecierpliwiła się przy tym.
Wkrótce pancerz złożony został położony pod pniem rozłożystego dębu, a po chwili też wylądowały tam wszystkie pakunki i siodło z grzbietu czarnego ogiera. Młot z wyraźnym zadowoleniem zbliżył się do jeziora i wszedł do wody, zanurzając się w niej do połowy nóg.

- Też się wykąpię - powiedziała paladynka i wyciągnęła z torby ubranie na zmianę. - Będę tam - wskazała. - Tylko niech żaden nie waży się tam podchodzić - dodała mocno poważnym tonem, spoglądając po Dundeinie i Balthazaarze. Nie czekając na ich odpowiedź ruszyła we wcześniej wskazane miejsce.

Woda była idealna. Po tym jak znalazła sobie odpowiednio osłonięte miejsce do zejścia do jeziora, pozbywając się całego odzienia, które powiesiła na gałęziach krzaków, zanurzyła się w jeziorze. Venora nawet sobie nie próbowała przypominać kiedy ostatni raz brała kąpiel. Zdała sobie sprawę, że właśnie takiego relaksu potrzebowała, bo ostatnie dni mocno dały jej w kość.
~ Nawet w snach nie mogę wypocząć... ~ pomyślała ze smutkiem. Ale odgoniła te myśli. Dziś zamierzała zapomnieć o bliźnie szpecącej jej klatkę piersiową, zignorować myśli o tym co ją czekało i zwyczajnie odpocząć od tego wszystkiego i pocieszyć chwilą. Zanurzyła się cała, by obmyć również włosy, a później wypłynęła odrobinę od brzegu, ale tak by czuć grunt pod nogami.

~***~

Kąpiel była długa i relaksująca, tak jak tego oczekiwała. Woda nie była tak ciepła jak przygotowana w szynku, w balii z olejkami przy świecach, ale również miała swój cudowny klimat. W końcu przyszedł czas na powrót do obozu. Venora założyła na siebie ubranie i lekkim krokiem wróciła do obozu, gdzie już wesoło trzaskało ognisko. Dundein siedział wygodnie na przyturlanym głazie. Balthazaara nigdzie nie było, lecz pamiętała jak odwiedziła go w jaskini, na plaży nieopodal Suzail. Wtedy smoczydło również spędzało wolny czas na nurkowaniu pod wodą.
-O! Wróciłaś!- rzucił wesoło witając ją gestem dłoni, dzierżącej kubek z bimbrem.

Paladynka uśmiechnęła się i przejęła naczynie.
- Jako dziecko nie rozumiałam czemu dorośli piją alkohol - skomentowała z rozbawieniem i upiła łyk. - Teraz chyba skuszę się na to by popaść w alkoholizm - dodała i oddała kubek Dundeinowi. Rozwiesiła przeorane ubranie na pobliskiej gałęzi i usiadła sobie przy ognisku. - To miejsce wydaje mi się być nierealne po tych wszystkich dniach... - chciała powiedzieć "w podróży", ale przecież nim wyruszyła z Suzail to też non stop coś się działo.
-Alkoholizm? A co to?- spytał zdziwiony brodacz.

- My ludzie tak nazywamy kiedy pijemy tyle co krasnoludy - mrugnęła do kapłana. - Ciągle nie może do mnie dotrzeć że już jutro będziemy na miejscu. Myślałam, że nigdy nie dotrę. Wszystko zdawało się działać przeciw - westchnęła przeciągle i wbiła spojrzenie w taflę jeziora, na której odbijały się gwiazdy i Selune.
Krótką rozmowę przerwał im Balthazaar, który niespodziewanie wyłonił się z wody, jak zwykle nagi i bez odrobiny krępacji. Venora natychmiast odwróciła spojrzenie. Smoczydło spokojnie nałożyło swoje odzienie, oraz skórzaną kurtę, w której chował kilka sztyletów.
-Co? Łusek nie widziałaś?- zażartował jaszczur, gdy tylko Venora na niego spojrzała z oburzeniem za jego publiczne negliżowanie się.
-Ej. Przypomniała mi się taka opowieść- odezwał się niespodziewanie kapłan -Kiedyś trafiliśmy w podziemiach na przeklętego drowa. Skurwiel był świetnym szermierzem, zabił wielu krasnoludów w sztolni Grondich, pod Mithrilową Halą- brodacz wspominał to z ekscytacją -W końcu nadworny mag samego Bruneora dowiedział się, że drow to demoniczny pomiot, który zawsze wracał do tych jaskiń przez klątwę demona, którego chciał przywołać. Ten drow był ofiarą klątwy, która nie pozwalała go zabić. Po wielu bitwach magowie odnaleźli księgę, która wspominała o tej klątwie, a pisali ją nasi dziadowie…- był podekscytowany i mocno się wczuł.

-Drowa można było unicestwić tylko pod warunkiem, że stanie się to w dwóch miejscach na raz. Próbowaliśmy magii, świętego orężu, palenia i topienia w kwasie. Zawsze wracał i przez wiele dni siał strach w sercach mieszkańców Mithrilowej Hali- brodacz upił łyk bimbru
-Któregoś razu zrozumiałem jak można go zabić tak by nigdy nie wrócił. Przedstawiłem mój plan Bruneorowi i moim braciom w świątyni. Zgodzili się i udostępnili środki na tę misję. Prędko ruszyliśmy mu naprzeciw i po wielu dekadniach intensywnych poszukiwań znaleźliśmy ukrytą jaskinię w opuszczonym szybie. Tam krył się czarci relikwiarz. Róg demona - wziął głęboki wdech. - Czym prędzej opuściliśmy Mithrilową Halę, a przeklęty elf za nami. Daliśmy radę uciec aż do granic Cormanthoru. Przebyliśmy całą pustynię Anauroch. Tam nas dopadł. Po ciężkim boju udało się go zabić. Uśmiechał się, kiedy ostatnie krople krwi opuszczały jego ciało. Przecież mieliśmy relikwiarz i zaraz miał się znów pojawić. Nie rozumiał, że pokonaliśmy go na granicy dwóch prastarych krain. Umarł w dwóch miejscach na raz…- skończył opowieść z dumą.
Paladynka słuchała krasnoluda, żywo zainteresowana jego historią. Gdy on opowiadał, czarnowłosa oczami wyobraźni widziała te walki z przeklętym mrocznym elfem. Podobno były one przebiegłe i bardzo sprawnie władały rapierami. Panna Oakenfold nie mogła się jeszcze pochwalić by miała okazję z takowym walczyć, ale pewnie w jej przypadku była to jedynie kwestia czasu.
- Jej, to było niesamowicie sprytne z twojej strony - powiedziała Venora, która była pod wrażeniem zakończenia opowieści. - Mina tego drowa musiała być bezcenna, gdy doszło do niego jak został przez was przechytrzony - stwierdziła z podziwem w głosie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline