Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2017, 11:31   #338
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Wzdłuż brzegu… Mamy kilka mil…- syknął Balthazaar, lecz nim zdołał dokończyć zdanie drzewa znów trzasnęły, a grupie ukazały się kolejne dwa ożywione trolle, które pierwszy raz widzieli kilka dni temu, nieopodal cmentarzyska trolli. Chwilę później, gdzieś między drzewami, zapulsowała fioletowa łuna otaczająca półorczą nekromantkę. Kobieta szła powolnym i triumfalnym krokiem. Towarzyszyły jej krążące wokół duchy i zjawy, które ujadały przeraźliwie. Widziała ich z drugiego brzegu. Przyglądała się Venorze i nie raz złapały wzrokowy kontakt. Półorczyca uniosła swój kostur mrucząc pod nosem zaklęcie, a towarzyszące jej trolle ruszyły biegiem w ich kierunku, odtrącając i depcząc każdego szkieleta i zombi po drodze.
Venora widząc to sama uniosła tarczę i uwolniła ochronne zaklęcie, które objęło ją swym działaniem. Było bardzo źle i nie zapowiadało się by miała być jakaś tego poprawa.
- Wynosimy się i to szybko! - czarnowłosa ponagliła towarzyszy i przywołała wierzchowca, nalegając by Balthazaar go dosiadł. - Ale nie możemy ich przecież zaprowadzić za nami... - syknęła gdy zdała sobie sprawę, że owszem są blisko celu, ale teraz z nekromantką za plecami, to tylko kłopoty sprowadzą na mędrca. - Musimy ich zgubić-

-Jaskinia… Pod wielkim dębem, nad jeziorem… Dotrzemy nią do posiadłości… - jęczał Balthazaar.
-A koń?- spytał krasnolud przejętym tonem
-Zmieści się! Szybko! Szybko wzdłuż brzegu…- poganiał ich jaszczur.
Przez krótką chwilę Venora już obawiała się, że będą jej kazali porzucić po drodze Młota. A tego nie była w stanie zrobić. Nie tracąc czasu na zbędne gadanie przyśpieszyła kroku.
- Że też musieli się do nas przyczepić... - pokręciła głową. Wiedziała, że w obecnym stanie nie mieli możliwości mierzyć się z nekromantką. - Dobrze chociaż, że wampirów się pozbyliśmy - dodała szukając jakiś pozytywów ich obecnej, jakże złej sytuacji.

Kompani pognali ile sił w nogach. Balthazaar po drodze wypił jedną miksturę leczniczą, którą wciąż trzymał w zanadrzu na taką właśnie chwilę -To tam…- wskazał pazurem wielki dąb, pochylający się z nad szczytu skarpy nad wąską plażą i taflą jeziora. Niestety na ich drodze pojawiły się dwie sylwetki. Był to ten sam tajemniczy osobnik, który towarzyszył Barunie ostatnim razem, lecz tym razem nie był sam.

Tuż obok niego, na ścieżce stał krasnolud. Co do tego Venora nie miała wątpliwości. Przygarbiony, odpowiednich gabarytów, o długiej i falującej brodzie. Osobnik podpierał się na kosturze, choć zapewne nie z powodu zdrowia. Czarodziejska laska przypominała przeklęty artefakt, a może po prostu ktoś wykonał ją z tak wielkiej pasji.
Krasnolud miał na sobie brązowy płaszcz z kapturem, który skrywał w półmroku jego tożsamość. Tajemniczy nekromanta wskazał Venorę palcem i odwrócił się na pięcie, odchodząc jak gdyby nigdy nic, zaś krasnolud ruszył energicznym krokiem na przeciw rycerki.



- Helmie ześlij na mnie swą łaskę, wspomóż mnie w walce ze złem - wypowiedziała paladynka i wtem jasna poświata otoczyła ją. - Zajmę się nimi, nie zwalniajcie - nakazała towarzyszom, a sama ile sił w nogach popędziła zaatakować wrogiego krasnoluda.
Brodacz wykonał kilka energicznych gestów rękami, uderzył kosturem o podłoże, a kamienie pod nogami wszystkich zaczęły drżeć aż nagle wystrzeliły w powietrze skupiając się w jednym miejscu. Przed Venorą wyrósł metrowy mur odgradzając Venorę i jej świtę od krasnoludzkiego czaroklety.
Paladynka z irytacji uderzyła mieczem o murek, aż poszły iskry. Ze swoją zbroją co najwyżej mogła się wywalić przy próbie sforsowania zasieków. Spojrzała w tył i ujrzała jak sługi nekromantki zbliżają się do nich. Istniała szansa, że jeśli by próbowała dorwać krasnoluda to po walce z nim, zostałaby okrążona przez umarłe i uzbrojone trolle.
Była zbyt blisko celu by poddać się pokusie wejścia w tą walkę. Ostatecznie po prostu odpuściła i obchodząc długi mur z ziemi, biegiem skierowała się do jamy wskazanej przez Balthazaara.
- Szybko! - wydyszała, ale bardziej do siebie niż towarzyszy, którzy byli przed nią.

Widząc jak grupka przeciwników podejmuje próbę ucieczki krasnolud uśmiechnął się i zdjął z głowy kaptur. Rycerka przez krótką sekundę zastanawiała się czy aby już kiedyś nie widziała czaroklety i nagle przypomniał jej się Foigan, łudząco podobny do tego krasnoluda, który właśnie inkantował kolejne zaklęcie.
- Foigan?! - słowo mimowolnie opuściło usta Venory, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Ale to nie mógł być on. Ten tu...
~ On szukał brata. Mówił, że zaginął... ~ przypomniało jej się natychmiast. Zacisnęła mocniej zęby. Nie mogła nic zrobić poza ucieczką. I modleniem się na raz do Helma i Tymory by pozwolili im wyjść z tego z życiem. Krasnolud uniósł w powietrze swój kostur, trzymając go oburącz z szeroko rozpostartymi ramionami. Inkantując słowo wyzwalacz zaklęcie poruszał się energicznie, jakby tańczył ze splotem. Po chwili kostur zabłysnął granatową energia, a za plecami krasnoluda pojawił się wirujący krąg energii, z którego wyskoczył ogromny dzik, niewiele mniejszy od Młota. Bestia ważyła kilkaset kilo, a spod czarnej i gęstej szczeciny wyłaniały się liczne kolce.

-To złowieszczy dzik! Spróbuję go przegnać!- krzyknął Dundein łapiąc za swój święty symbol. Twarda mowa krasnoluda poniosła się echem po okolicy brodacz skończył inkantację, lecz nic się nie wydarzyło a wielki dzik w końcu do niego dobiegł i go staranował. Kapłan padł na ziemię z rozoranym paskudnie barkiem. Dzik nawet się tym nie przejął, Venora widziała, że przyzwana bestia interesuje się Młotem.

- Balthazaar! On szarżuje na ciebie! Jedź szybciej! - krzyknęła rycerka, by ostrzec kompana. Sama nie zamierzała pozwolić by przywołana istota miała wolną drogę i zdecydowała się zająć ją i zaatakowała dzika w bok, wyprowadzając cios zamaszystym ruchem.
Miecz rozciął bok odyńca pozostawiając śmierdzącą i krwawą ranę. Dzik zawył gromko i niemal zatrzymał się w miejscu obierając sobie za cel rycerkę.
-Venoro! Uważaj!- krzyknął Dundein zbierając się z ziemi. Widząc to Balthazaar od razu pociągnął za wodze i zatrzymał Młota. Teraz, kiedy już miał z powrotem swój dwuręczniak czuł się znacznie pewniej i mimo przykazu rycerki, smoczydło zeskoczyło z grzbietu rumaka i pognało jej z pomocą.
- Dam sobie radę! - warknęła Venora, rozeźlona, że jaszczur zupełnie na opak jej słowom zadziałał. Na dowód swoich słów natarła ponownie na złowieszczego dzika, ponownie celując w jego bok.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline