Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2017, 20:28   #340
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Odejdźcie, zanim Baruna tu dotrze, bo ona nie zawaha się by wypełnić rozkazy Ligi- pokręcił głową wskazując im wolną drogę na wschód.
- Ona cię zabije i pośle za mną. Czemu jej tak zależy, żeby mnie dopaść? - zapytała z nadzieją, że krasnolud zechce jej choć trochę rozjaśnić sytuację.
-Nie zależy. To rozkaz Sariusa, po tym jak przegnaliście precz jego krwipijczych pupilków…- odpowiedział.
Panna Oakenfold poczuła coś na kształt ulgi.
- Do zobaczenia kiedyś, obyśmy wtedy nie byli zmuszeni skoczyć sobie do gardeł - stwierdziła z nadzieją w głosie i skinęła trmu głową. Po tych słowach odwróciła się na pięcie i pobiegła do swoich towarzyszy.

~***~

Ucieczka przed hordą umrzyków trwała kilka godzin. Venora wiedziała, że jeśli zatrzymają się chociaż na chwilę ożywione sługi półorczycy mogą ich dogonić i skraść cenny czas. Niedługo przed świtem kompani dotarli do wzniesienia, na którym stał mały zameczek. Niebo powoli szarzało, ale niestety ktoś już tam na nich czekał. Nekromanta, który nasłał na nich półorczycę, wampiry i na koniec bliźniaka Foigana siedział na tronie z kości, tuż przed pomostem łączącym wzniesienie i zamek. Mężczyzna widząc grupkę powstał a kości rozpadły się w pył. Powoli ruszył w kierunku Venory i jej towarzyszy, a każdy krok truł i plugawił glebę. Mag odsłonił skrawek twarzy spod kaptura ukazując złowieszczy uśmiech
-A kim jesteście, jeśli wolno spytać?- rzekł zatrzymując się w miejscu. Negatywna energia wokół niego zawirowała, a z ziemi wyłoniły się duchy przypominające gnijące trupy.


Venora poczuła silny zawód. Obawiała się, że nekromanta już zajął się mieszkańcami zamku, który stał za nim.
- Wędrowcami, na których musiałeś się uwziąć - odparła mu z bojowym nastawieniem, wychodząc na przód. Złapała do ręki buzdygan. Była zmęczona i miała naprawdę dość uciekania. Buzdygan rozświetlił się jasną poświatą gdy paladynka tchnęła w niego boską energię. - Ciągle wchodzisz nam w drogę. Koniec tego... - dodała w złości i rzuciła się szarżą na nieznajomego. Czuła od niego zło dlatego zamierzała porazić go mocą karcenia złych istot.
-To nie koniec, to początek nowej drogi! Kiedy cię zabiję, będziesz nosić mój kostur jako bezmózgie zombi bezczelna dziwko!- warknął i nakazał swoim przyzwańcom gestem ręki atak. Cienie wyjąc pomknęły w kierunku panny Oakenfold i jej towarzyszy. Nekromanta zaś zaczął wymawiać słowa wyzwalacz dla swojego zaklęcia.
Paladynka przystanęła.
- Dundein przywal w niego czymś! - rzuciła do kapłana i sięgnęła po symbol Helma. - Wiecznie Czujne oko, ześlij mi swą moc bym mogła przepędzić precz te splugawione dusze! - musiała pozbyć się najpierw cieni, bo mogły ją wykończyć nim w ogóle miałaby szansę dorwać się do nekromanty.

Symbol zabłysnął jaskrawą energią, która wystraszyła cienie. Nieumarli czmychnęli czym prędzej, a przeklęta materia “skupiająca ich ciała” aż zaskwierczała od boskiej mocy Helma. Nekromanta skrzywił się na ten widok, lecz już kończył inkantować swoje zaklęcie. Ziemia zadrżała a spod jej powierzchni, z całej okolicy wystrzeliły kościste szczątki, czaszki i fragmenty trupów, skupiając się na nekromancie. Całe jego ciało pokrył pancerz z tych wszystkich szczątek.
W tym samym czasie Dundein modlił się do Moradina o błogosławieństwo i pomyślność dla swoich towarzyszy.
-Od flanki go!- krzyknął Balthazaar ruszając wraz z Venorą w kierunku nekromanty.
~ Przynajmniej udało się oczyścić drogę ~ z tą myślą w głowie, paladynka zaszarżowała na nekromantę. Zrobiła zamach buzdyganem wkładając w ten cios energię karcącą zło.
Kości chroniące nekromantę chrupnęły gdy buzdygan rycerki uderzył. Mężczyzna skrzywił się z bólu, lecz nie wyglądał jakby go to miało zatrzymać. Na szczęście tuż obok pojawił się Balthazaar i poprawił swoim dwuręczniakiem. Na sam koniec nekromanta musiał sprostać potężnemu ciosowi krasnoludzkiego młota, które powaliło czarokletę na ziemię ze strzaskanym kolanem i krwawiącym bokiem.

-Myślisz, że mnie zabijesz? Baruna już tu prawie jest! Wskrzesi mnie! Jest potężna! Sam ją szkoliłem!- syczał czołgając się od Venory, lecz smoczydło szybko go dopadło i bez większego problemu podniosło silną łapą, stawiając przed obliczem rycerki. Pierwsze promienie słońca pojawiły się od wschodu, nad taflą jeziora Sember.
Venora uwiesiła buzdygan przy pasie, a za niego w dłoń wzięła Pożogę. Uniosła chłodne spojrzenie błękitnych oczu na twarz starego nekromanty.
- Możemy się przekonać CZY cię wskrzesi - mruknęła. - Ale przynajmniej twoja śmierć mocno osłabi siły pochodu zmarłych jaki wysłaliście - stwierdziła i zbliżyła się do niego. - A jeśli cię wskrzesi to jej przekaż, że lepiej dla was będzie, żebyście wczołgali się z powrotem do tej ciemnej dziury, z której wypełzliście - warknęła do niego. Uniosła miecz i przystawiła płonące ostrze do szyi nekromanty. Krótkim ruchem ręki rozcięła jego szyję, odzielając głowę od tułowia.

- Przeszukaj go - powiedziała spoglądając na Balthazaara. - Nie mamy czasu spalić ciała, więc zabierzemy głowę - powiedziała spoglądając po towarzyszach. - Bez kompletnego ciała będzie musiała użyć potężnej magii, żeby go wskrzesić. A tak co najwyżej zrobi z niego bezgłowego zombie. Chodźmy.
-O nie!- krzyknął Dundein a na wzniesieniu pojawiła się czoło hordy umrzyków. Było za późno by uciekać. Zostali okrążeni przez nekromantyczny pomiot z każdej, możliwej strony. Szkielety wypełzały z lasu, wspinały się obok mostu, odcinając Venorze i jej kompanom jedyną drogę ucieczki.
Ożywieńcy powoli zacieśniali przestrzeń dzielącą je do grupki. Młot prychał nerwowo podskakując raz po raz. W końcu ujrzeli Barunę, przed którą rozstępowali się jej podwładni. Dopiero teraz mogli się jej lepiej przyjrzeć. Zielona energia pulsowała i przybierała różnorakie kształty. Baruna uśmiechała się, nawet gdy dostrzegła rozczłonkowane zwłoki swego mistrza. Słońce wzeszło na niebie, ale nekromantka wcale się tym nie przejmowała.

Pierwsze promienie słońca pojawiły się na jej twarzy. Półorczyca uniosła ręce i wykrzyczała słowa wyzwalacz zaklęcia. Nagle spod nóg Venory wyłoniły się cienie. Nieumarli zawirowali wokół rycerki dotykając ją półmaterialnymi ramionami, które wysysały z niej życiową energię.

Venora poczuła jak robi jej się słabo i opada na kolana. Dundein próbował przepędzić truposzy, ale liczna grupa szkieletów ostrzelała krasnoluda z łuków.
-Venoro!- zawył Balthazaar i wiedząc, że musi coś w końcu zrobić, rzucił się w kierunku Baruny. Na jego drodze stała jednak liczna grupa zombich, którymi musiał zająć się najpierw. Venora czuła jak życie ucieka z jej bladej piersi.
~ Trzeba było nam rzucić się na nią wtedy! Oszczędzilibyśmy sobie tylko kłopotu skoro i tak ma się to skończyć w ten sposób... ~ czarnowłosa z całych sił starała się podnieść, ale ciało ją zawodziło.

-Ha ha ha ha!- grzmiała półorczyca, widząc jak jej sługi z łatwością rozbijają grupkę rycerki. Panna Oakenfold posłała ostatnie spojrzenie na leżące obok truchło nekromanty. Przez chwilę zastanawiała się czy naprawdę skończy jako żołnierz w hordzie umrzyków.
Niespodziewanie na niebie pojawił się błyszczący punkt, który w sekundę zwiększył swe rozmiary. Początkowo Venora myślała, że był to jakiś meteor.

Uderzenie zmiotło z ziemi dziesiątki szkieletów, a w miejscu gdzie przed chwilą stała Baruna unosiły się kłęby pyłu. Kurz i ziemia szybko zniknęły, a Venora ujrzała piękną istotę o anielskich skrzydłach, która dzierżąc dwuręczny młot unosiła się nad zmiażdżonym ciałem Baruny.
Była to młoda kobieta o kasztanowych włosach i nieziemsko błękitnych oczach. Jej skóra miała ciemną karnację, a ciało smukłe i umięśnione. Najpiękniejsze w tym całym obrazie były pierzaste skrzydła o rozpiętości pięciu metrów. Była wzrostu Balthazaara, dlatego z taką łatwością wywijała dwuręcznym młotem. Jej oręż był pięknie wykonany ze złotymi pierścieniami wokół głowicy i drzewca, z osadzonymi w nich kamieniami szlachetnymi. Anioł miał cudowną, aksamitną szatę w białym kolorze, przez którą prześwitywały jej krągłe piersi. Jedynym elementem zbroi były naramienniki z karwaszami i nagolenniki w złotym kolorze. Baruna leżała w kałuży własnej krwi z licznymi ranami. Nim Venora odpłynęła dostrzegła jak horda nieumarłych zamienia się w proch.


Rozdział VIII: Test mędrca

Zdobyte doświadczenie: 13000 PD
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline