Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2017, 12:03   #346
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
~***~

Niebo przysłaniały szare chmury. Najwyraźniej pogoda miała nie sprzyjać rycerce tego dnia, ale Venora nie przejmowała się tym zbytnio. Pod wysokim żywopłotem czekał już na nią Balthazaar z Dundeinem oraz Michaelem.
-Niechaj Moradin ma cię w swojej opiece- pobłogosławił ją Dundein, zostawiając ich samych.
-Już mi powiedział, że musisz ruszyć tam sama- Balthazaar zabrał głos jako drugi.
- Co poradzić - wzruszyła ramionami. - Przynajmniej sobie odpoczniesz ode mnie - dodała uśmiechając się lekko do niego. Zaraz też spojrzała na niebianina. - Mam nadzieję, że mogę liczyć na jakąś mapę - powiedziała do niego.
-Droga jest prosta. Udasz się wzdłuż brzegu na wschód aż dotrzesz do miejsca, gdzie spotykają się dwie rzeki z jeziorem. Właśnie tam powinnaś znaleźć świątynię- wyjaśnił.
Skinęła głową. Miała nadzieję, że trasa faktycznie będzie taka prosta jak twierdził niebianin.
- Jak daleko jest do tego miejsca? - dopytała.
-Kilka dni na pewno. Zależy jak szybko będziesz się poruszać i jak często będziesz robić postoje-

- I czy nic w międzyczasie nie postanowi się na mnie rzucić z zębami - dodała krzyżując przed sobą ramiona. - Na szczęście nie muszę wiele spać, więc może to choć trochę przyspieszy moją podróż
-Weź to. To prezent od Simona. Nie zmarnuj jej pochopnie- Michael wręczył rycerce flakon wielkości kciuka, w którym znajdowała się bardzo gęsta, błękitna substancja.
-Las jest dość bezpiecznym miejscem, o ile nie wdepniesz w gniazdo jakiegoś zwierza. Niestety Toń Yeven, już takie bezpieczne nie będzie. Powinnaś uważać, bo można tam trafić od przemytników, po ukrywających się rabusiów i oprychów z Dolin- przestrzegł ją niebianin.
Rycerka wzięła do ręki podarek, przyjrzała mu się uważnie. Wyglądał podobnie jak te, które dostała od Virga gdy wybierała się na smocze wybrzeże. Schowała fiolkę do torby.
- Dziękuję za miksturę i ostrzeżenie. Będę starać się nie pakować w kłopoty - zapewniła. -[ Na mnie już czas. Do zobaczenia wkrótce - dodała i spojrzała na smoczydło. - Zaprowadzisz mnie do stajni? - poprosiła Balthazaara.

Jaszczuroczłek skinął jej głową i ruszył we wskazanym kierunku. Smoczydło zerkało na towarzyszkę zdrowym okiem raz po raz buchając parą z nozdrzy
-Dasz sobie radę?- spytał lekko kpiącym tonem.
- Zobaczymy - odparła idąca obok Venora, która odwróciła spojrzenie od smoczydła. - Ale tobie przynajmniej się szykuje dłuższe wolne. Korzystaj, przyda ci się to bo gdy wrócę to będzie już tylko pod górkę - powiedziała z powagą.
-Skąd pewność, że tu będę czekał? Znając ciebie i twoje ładowanie się w kłopoty nie będzie cię kilka dekadni- wzruszył ramionami.
- Jest taka możliwość, że wrócę tu dopiero za miesiąc albo i dwa - skrzywiła się, bo to całkiem realnie mogło jej tyle zająć, tym bardziej, że niewiadome było jak jej próba miała wyglądać. - A co? - spojrzała na Balthazaara i uśmiechnęła się zadziornie. - Umówiony gdzieś jesteś? Ostatnio też mnie straszyłeś, a jakoś nadal tu jesteś - wypomniała mu.
-No wiem i na co mi to było…- burknął, po czym ukazał kły w czymś na kształt uśmiechu.

- Oj tam, wyglądasz jakbyś całkiem dobrze bawił się walcząc z tym co ja ściągam na siebie - stwierdziła i uśmiechnęła się do niego ciepło. - No może poza tym jednym razem kiedy zniknęłam w lesie... Albo jak wampiry mnie dopadły.. Ale ogólnie sam przyznasz, że na nudę nie narzekasz - zaśmiała się lekko.
-Uważaj na siebie- Balthazaar położył jej dłoń na ramieniu, mówiąc już zupełnie poważnie.
- Ty to jednak trochę lubisz mnie - mrugnęła do niego. - Oho, Młot się już niecierpliwi. Naprawdę nie służy mu siedzenie w boksie - dodała wbijając spojrzenie w budynek stajni, do którego się zbliżyli. Zwierz radośnie prychnął na widok swojej pani.
-Nie zapomnij, że będziesz tam sama. Wycofaj się, kiedy tylko zajdzie potrzeba. Szkoda by było, żebyś poległa teraz, kiedy tak wiele osiągnęłaś- klepnął ją w ramię.
- Obiecuję - powiedziała całkiem poważnym tonem. - A jak wrócę, to spróbuję coś poradzić na twoje oko. To będzie dobre sprawdzenie dla moich umiejętności leczenia
-Odpierdol się od mojego oka…- warknął, znów ukazując swoje zębiska. Smoczydło odwróciło się na pięcie i opuściło starą stajnię, gdzie przebywał tylko Młot. Balthazaar nie lubił pożegnać i najwyraźniej chciał mieć to już za sobą.
- Dam ci spokój jak je wyleczę! - rzuciła za smoczydłem.

Venora położyła swoje rzeczy na skrzyni i wypuściła wierzchowca z boksu. Jej rumak domagał się uwagi, więc zanim dał się osiodłać, paladynka musiała go dokładnie wygłaskać. Dopiero po tym Młot w końcu stanął w miejscu i pozwolił narzucić na siebie siodło, a po nim całą resztę.
Rycerka dokładnie sprawdziła mocowania pasów, upewniając się, że nic nie obciera skóry ogiera. Młot wyraźnie nie mógł się doczekać wyruszenia w drogę przestępując z nogi na nogę. W końcu paladynka dosiadła go i już na grzbiecie zrobiła ostatnie sprawdzenie czy zabrała wszystko.
- Teraz musimy sobie poradzić tylko we dwoje - powiedziała do wierzchowca i poklepała go po szyi. Młot prychnął i ochoczo ruszył naprzód, że aż Venora musiała go powstrzymywać by nie wpadł jej w galop.

26 dzień Słonecznego zenitu. Południowy brzeg Potoku Sember

Od wymarszu z dworku Simona minęły już trzy dni, a Venora ciągle nie mogła przywyknąć do ciszy i samotności. Jej wierny ogier regularnie o sobie przypominał domagając się uwagi, ale w środku rycerka czuła, że trudno jej będzie się teraz odzwyczaić. Okolica była piękna, ale bardzo monotonna. Jak okiem sięgnąć na południe las, a od północy woda (i las na drugim brzegu). Spokojna toń jeziora w końcu przemieniła się w nurt potoku, który kierował się wprost do miejsca, gdzie zmierzała panna Oakenfold. Droga była stosunkowo spokojna i bezpieczna, tak jak z resztą prognozował niebianin. Nawet pogoda jej sprzyjała, choć w pierwszym dniu wyprawy, tuż po wymarszu zaczęło padać niemiłosiernie.
Potok był znacznie węższym akwenem od jeziora Sember i z łatwością można było wypatrywać co działo się na drugim brzegu. Na szczęście po za dziką zwierzyną, nic nie zakłócało spokojnej wędrówki Venory.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline