Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2017, 14:47   #348
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wszystko ucichło, równie szybko co się zaczęło. Smok dosłownie zniknął z nieba, a jego tajemniczy oponent nie wystawił nosa z leśnej gęstwiny. Może to nawet i lepiej, w końcu Venora była sama i nie warto było ryzykować. W końcu wzięła się w garść i ruszyła w dalszą drogę chcąc jak najszybciej opuścić to niebezpieczne miejsce.
Pędząc ścieżką na wschód miała cały czas Potok Sember po lewej stronie. Czasami na jakiś czas znikał jej z oczu, kiedy ścieżka oddalała się na południe, ale potem znów zbliżała się do tych spokojnych wód. Panna Oakenfold już do końca dnia nie wiele rozmyślała o przeszłości. Ciągle czuła oddech smoka i miała przed oczami ogromne zębiska, które niemal jej nie pochwyciły. Kolejny dzień wędrówki dobiegał końca. Nieubłaganie zbliżał się czas na odnalezienie odpowiedniego miejsca na rozbicie obozu. Sprawa była o tyle trudna, że Venora musiała wszystko zrobić sama. Na szczęście panna Oakenfold zawsze była zaradna i ze wszystkim sobie poradziła.


Przyznać jednak musiała, że najgorzej było pierwszej nocy. Wtedy to najbardziej ze wszystkiego obawiała się, że znów nawiedzą ją koszmary. Na szczęście odkąd była w drodze to sen miała spokojny i dzisiejszego wieczora nawet nie denerwowała się jak to miała w zwyczaju kiedy noc w noc coś ją dręczyło.
Venora jak przy każdym postoju na sen, rozsiodłała Młota, a z siebie zrzuciła elfi pancerz. Wszystko złożone z żołnierską dokładnością leżało pod ręką, gotowe do pochwycenia gdyby nadarzyła się jakaś nagła sytuacja. Życie w drodze niezmiernie ułatwiał jej magiczny pierścień dzięki, któremu szybko się wysypiała, a przede wszystkim nie musiała jeść. To znacznie odciążyło jej bagaż, ale na pewno nie sprawiło, żeby rycerka nie wzdychała za smakiem pieczonej sarniny smoczydła.
Noce były wciąż ciepłe, a obozowisko osłonięte krzakami chroniło ją od wiatru, przez co paladynka mogła pozwolić sobie na nie rozpalanie ogniska, które przecież mogłoby zwrócić na nią niepotrzebną uwagę.

Dzisiejszego wieczora udało jej się rozbić obóz tuż przy rzece, dzięki czemu miała okazję porządnie się wykąpać. Woda była zimna, ale w przyjemny sposób, a pod osłoną nocy nie musiała się obawiać, że ktoś przypadkiem będzie ją podglądał. Po kąpieli przebrała się i owinęła kocem, a następnie usiadła na swoim posłaniu. Żeby się choć trochę ogrzać po myciu w zimnym strumieniu, Venora oparła się o bok Młota, który ułożył się z jej powodu przy swojej pani. Rumak położył wielki łeb pod jej ręką i przymknął oczy, lecz jego uszy stały i czujnie wychwytywały odgłosy lasu.
Pannie Oakenfold bardzo doskwierała samotność. Wpatrując się w wodę strumienia, zastanawiała się co też porabiają jej bliscy, za którymi tęskniła. Trochę żałowała, że jednak nie zabrała ze sobą jakiejś książki, bo przynajmniej miałaby czym zająć myśli. Szczególnie dobra w tym była książka o wojnie między niebianami i diabłami. Była tak trudnym językiem napisana, że wymagała nie lada skupienia, żeby cokolwiek z niej zrozumieć.

Venora owinęła się szczelniej kocem i bardziej przytuliła do boku Młota. Przymknęła oczy i próbowała zasnąć.
Senność długi czas nie przychodziła. Venora momentami tęskniła za zwykłym zmęczeniem, które rozkładało ją w łożu szybciej niż bimber Dundeina. Teraz, kiedy sypiała znacznie mniej, trudniej było zająć ten czas, choć jak to Morimond zwykł mawiać: inteligentni ludzie nigdy się nie nudzili. Panna Oakenfold złożyła dłonie do modlitwy. To był najlepszy czas by podziękować Helmowi za protekcję, szczególnie za to, że nie skończyła w smoczej paszczy. Venora zamknęła oczy i już miała zacząć się modlić, gdy niespodziewanie krzaki, nieopodal jej obozowiska zaszeleściły cicho, a Młot nerwowo podniósł łeb, strzygąc uszami.

Paladynka natychmiast zerwała się ze swojego posłania i pochwyciła w dłoń pochwę z Pożogą, gotowa w każdej obnażyć jej ostrze.
- Zostań - mruknęła do wierzchowca i dalej, już w milczeniu, wyczekiwała czy odgłosy znów się pojawią, jednocześnie skupiła się na wyczuwaniu zła. Rycerka nadstawiła ucho i po krótkiej chwili dotarły do niej niskie, kocie pomruki. Tyle, że od wyjątkowo pokaźnego kota. Krzaki znów zaszeleściły.
Dla paladynki zabrzmiało to wystarczająco groźnie by zdecydować się na działanie. Wyciągnęła miecz, a jego ostrze zapłonęło. Czarny ogier, czując jej nastawienie, powstał na nogi. Przy Venorze, która mu wzrostem nie dosięgała do kłębu, wyglądał niczym góra. Młot odstraszająco uderzył przednimi kopytami o ziemię i zarżał złowieszczo.

Rycerka zamachnęła płonącym ostrzem.
- Pokaż się, albo wynoś stąd - powiedziała na wypadek gdyby to była jakaś inteligentna istota.
-Pyskataaaa…- usłyszała zza krzaków, a z liściastej zieleni wyłonił się ogromny łeb czarnej pumy. Dopiero po krótkiej chwili Venora dostrzegła siedzącą, na kocim grzbiecie niziołczycę w lekkiej zbroi, z włócznią w ręku.
-To niebezpieczne okolice! Czego tu szuka?!- warknęła charakterystycznym dla niziołków tonem głosu. Jej “wierzchowiec” wydał z siebie kolejny gardłowy pomruk, ukazując białe jak chmury zębiska.


Młot wyprostował się, unosząc wysoko głowę, przez co wyglądał jakby dwukrotnie urósł i ponownie tupnął wielkim kopytem o ziemię, jakby chciał pokazać co może spotkać łeb pantery.
Venora natomiast opuściła rękę trzymającą Pożogę i skinęła głową na powitanie niziołce.
- Jestem w trakcie podróży, tylko tu obozuję - wyjaśniła powód swojej obecności w tym konkretnym miejscu. - Jestem lady Venora Oakenfold - przedstawiła się z grzeczności. - Jeszcze przed świtem się stąd wyniosę - zapewniła nieznajomą.
-Słyszysz Midnight? Lady… Gościmy prawdziwą lady…- warknęła do kota, który poruszył pyskiem, jakby miałczał bezdźwięcznie.
-Gdzie twoi towarzysze?!- spytała niziołka marszcząc czoło.

Rycerka nie zamierzała na to odpowiadać, bo zdawała sobie sprawę, że jeśli ta kobieta należy do bandytów to z pewnością wspomnienie, że jest sama zachęci ich do ataku na samotną rycerkę.
- Czego ode mnie chcesz? - Venora zbyła jej pytanie swoim własnym. - Ja nie mam wrogich zamiarów względem ciebie, więc proszę odejdź i pozwól mi wypocząć w spokoju - powiedziała stanowczym tonem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline