Pierwsza noc spędzona pod gołym niebem okazała się nie być tak straszna jak wydawało się z początku. Posłanie było twarde, lecz anielica właśnie takie lubiła. Nic jej nie uwierało podczas snu, bo nim się na nim położyła dokładnie oczyściła podłoże pod nim z kamyków.
W zebraniu do drogi najwięcej pomógł jej opiekun, który widząc nieporadność podopiecznej od podstaw pokazywał młodej jak należy pakować ekwipunek.
Rankiem ruszyli w dalszą drogę przez tą tajemniczą krainę. Z pewnością dla Ori taka ona była. Księżniczka o dziwo łatwo się adaptowała i przyzwyczajała. Aura tego miejsca nadal była złowieszcza, ale to jak z przyzwyczajeniem do smrodu. Wystarczy odpowiednio długo w nim przebywać by przestał być nieznośny.
Dlatego też całą drogę chłonęła otoczenie niczym morska gąbka wodę z mydlinami w kąpieli. Ciekawsko niczym dziecko rozglądała się. Po kilku godzinach drogi zaczęła się też przyglądać Kaz. Zainteresowana jej osobą wpatrywała się w upadłą. Nawet na dworze nie miała okazji poznać innych skrzydlatych niż jej ojciec, brat i najmłodsza siostra. Stąd też brało się zaciekawienie Ori. A przyglądała się Kaz nawet nie starając się ukrywać tego.
Przez całą podróż Ori nie mogła określić co myśli o rodzeństwie Moonrii i jej bracie. Złotowłosa wydawała się być wręcz eteryczną postacią, która myślami jest w zupełnie innych wymiarach. Jej brat choć miły, nie wzbudzał w księżniczce chęci poznawania go bliżej. Było w nim coś co nie zachęcało do tego Origi, ale nie była w stanie określić co to jest.
I ta ich relacja... Księżniczka odkąd widziała jak oboje tulą się na jednym posłaniu poczuła się mocno skonsternowana. I bardzo niezręcznie w ich towarzystwie.
Dlatego też przez resztę drogi starała się ich unikać.
A sposobności ku temu miała wiele, dzięki opiekunowi.
Księżniczka darzyła go coraz większą sympatią. Przy pierwszym treningu z użyciem prawdziwej broni anielica nieco się obawiała, bardzo zachowawczo wyprowadzała ciosy. Lecz z każdym kolejnym treningiem czuła się pewniej i wiedziała, że ma dość umiejętności, by nie zrobić krzywdy ani sobie ani przypadkowo swemu nauczycielowi.
Ostatniego dnia podróży w końcu dotarli do celu. Przynajmniej tak twierdziły ich przewodniczki. Origa spojrzała na Ahri skonsternowana jej ostatnimi słowami.
~ Po co mieliby nas zabijać skoro mamy pomóc? ~ przeszło jej przez myśl, ale nie powiedziała tego na głos. Sama nic nie rozumiała z tego co się działo z jej udziałem i wątpiła, że prędko będzie jej dane cokolwiek zrozumieć.
Lecz mimo to nie traciła dobrego humoru. Wpatrywała się w twierdzę nie mogąc się doczekać kiedy dostaną się do środka. Mimo wszystko miała już dość spania na ziemi i chciała dostać własną komnatę by móc się porządnie wyspać na łóżku, w pościeli.
- Marzę o porządnej kąpieli. Takiej z pianą i pachnącymi olejkami... - westchnęła tęsknie księżniczka.