Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2017, 11:48   #364
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Po czarcie nie było śladu, lecz rycerka wiedziała, że gdzieś tu jest i tylko czeka by uderzyć znienacka. Jego przyzwane pomioty gorączkowały się, krążąc nad głową Venory, ale nic nie mogły poradzić przeciwko jej świętej aurze.
Starając się zachować najwyższą ostrożność paladynka rozglądała się na boki i ruszyła przed siebie by obejść jaskinię, próbując odnaleźć swojego przeciwnika. Liczyła na to, że nie mógł daleko się teleportować, bo z tego co już miała okazję go poobserwować, nie był w stanie przenieść się na więcej jak kilka, kilkanaście metrów od swojej poprzedniej pozycji.
- Takie wielkie plany miałeś. Same niebo podbić... A teraz co? Uciekasz jak szczur przed ludzką kobietą, która ledwo pół roku temu pasowano na rycerza - powiedziała, kpiącym tonem by rozzłościć demona i sprowokować go do ujawnienia się. Jej głos rozszedł się echem po sklepieniu jaskini. - To będzie straszny wstyd przed innymi demonami. “Uciekał przed smarkulą, która ledwo w dorosłość weszła”. Zdecydowanie wyśmieją cię… - kontynuowała.

Venora minęła większą skałę i na krótką chwilę osłupiała. Demon stał trzymając zwłoki Balthazaara, z poderżniętym gardłem. Jego paskudny ryj uśmiechał się do rycerki złowrogo.
-O moją opinię się nie musisz martwić…- syknął oblizując się. Ciało smoczydła jeszcze drżało, a krew spływała po całym ciele aż do opuszków palców, kapiąc na podłoże.
Zimny dreszcz przeszedł jej po plecach widząc konającego Balthazaara. Natychmiast wróciły jej wspomnienia tego jak się czuła w śnie, gdzie przeżywała już jego śmierć. Dotknęło ją tamto pomimo, że jaszczura przecież wtedy nawet nie lubiła, a nawet ledwo co znosiła.
- Skąd on tu... - paladynka zamrugała oczami, szeroko je otwierając i wpatrując się w ten widok. Czuła się mocno wytrącona z równowagi widząc to.
~ Nie! To tylko iluzja! ~ pokręciła głową biorąc się w garść. Była pewna, że smoczydło nie podążyło za nią.
~ A może to on odstraszył smoka?! ~ wkradło się zwątpienie. - Nie, on nie miałby żadnego problemu w pokonaniu go!- stwierdziła już w pełni przekonana.

- Źle wybrałeś... - wycedziła przez zęby Venora i ruszyła na demona unosząc buzdygan, by zamachnąć się nim od góry w parszywca.
Ciało Balthazaara rozpłynęło się w powietrzu, a demon wykrzywił pysk, podnosząc ręce przed siebie. Z jego palców wystrzeliła ognista kula wielkości ludzkiej pięści. Sekundę później była wielkości koła wozu i eksplodowała tuż przed Venorą. Rycerka błyskawicznie podniosła tarczę, chroniąc się częściowo przed poparzeniami, ale na twarzy i stopach poczuła porażający ból. Gdy odsunęła sprzed głowy tarczę demona już nie było.
Panna Oakenfold dobiegła do miejsca gdzie powinien być jej przeciwnik i rozglądając się, wyciągnęła z torby miksturę i ją wypiła. Pusty flakon rzuciła o ziemię i szkło z brzękiem się rozleciało. Paladynka skupiła się na wyczuwaniu zła, bo przeciwnik musiał przecież być niedaleko.
Mikstura przyjemnie rozlała się po brzuchu rycerki, choć jej smak był za każdym razem tak samo paskudny. Napar pomógł gdyż poparzone nogi i skronie przestały tak doskwierać.

Aura demona pulsowała znowu w jaskini, za plecami Venory. Rycerka nie miała pojęcia, po co demon tam się wrócił zamiast próbować ucieć. Kobieta ruszyła w jego kierunku ściskając w dłoni rękojeść buzdyganu. Dotarło do niej, że do boju pcha ją żądza zabicia czarta, jakby jej się to spodobało. Po chwili dotarła do jamki i rozglądając się na boki próbowała dostrzec Tanar’ri między skałami, ale tego nigdzie nie było widać. Ponownie skupiła się na wykrywaniu zła i dopiero teraz dostrzegła pod jedną ze ścian pulsującą aurę demona. Potwór po raz kolejny używał iluzji do zmylenia rycerki. Bez słowa ruszyła na niego modląc się w duchu do Helma by znów jej nie uciekł sprzed nosa.
Venora podniosła w odpowiednim momencie rękę do zadania ciosu i w miejscu gdzie pulsowała czerwona aura demona pojawił się skulony i przerażony Pavel. Jej rodzony brat zasłaniał się przed nią ręką płacząc z przerażenia.
-Nie! Przestań! To ja! Pavel! Nie zabijaj mnie mała!- krzyknął gdy się do niego zbliżała.

Panna Oakenfold zagryzła zęby, aż zgrzytnęły. Ale choć głos był znajomy i osoba jej sercu bardzo bliska, to wiedziała doskonale, że to dokładnie ta sama sztuczka była co z martwym smoczydłem... Venora zmrużyła oczy by widzieć jedynie zarys postaci i w pełni zawierzyła odczuwaniu negatywnej energii.
Zamachnęła się buzdyganem i uderzyła w to co udawało jej tragicznie zmarłego brata, a źródłem było wyczuwanego przez nią zła.
Venora skupiona na iluzji przedstawiającej Pavla nawet nie zauważyła jak demon do niej się zbliża i wbija swoje paskudne kły w plecy. Jej ciało nagle znieruchomiało a w brzuchu i płucach zrobiło się niesamowicie zimno. Jej powieki zrobiły się ciężkie a ramiona wątłe. W głowie pojawiła się pustka i nagle ujrzała swój rodzinny dom. Była piękna pogoda. Czuła na twarzy ciepły letni wiatr. Nagle z domku wybiegli synowie Dornera goniąc się do drzewa. Wtem z nieba na dom spadł straszliwy komin ognia, zamieniając budynek w ogromne palenisko, a biegnące dzieci w dwa poczerniałe trupy. To było straszne uczucie. Venora krzyknęła i od razu opadła na kolana, a wizja się pogłębiała.
Na łące za domem wylądował czerwony smok. Ten sam, który wraz z Żelaznym zrujnował budynek świątyni w Suzail. Jego gadzie ślepia dokładnie lustrowały zachowanie Venory, choć był oddalony od niej o kilkadziesiąt metrów.

Paladynka nie ruszała się ze swojego miejsca próbują z całych sił opanować własne emocje. Wzrokiem powiodła za górującą nad wszystkim sylwetką smoka. Emocje w tym momencie wzięły górę nad nią. Podniosła się i zaczęła kierować się ku niemu. Ręce aż jej drżały z buzującej w niej złości. Wraz z pierwszym, postawionym krokiem wizja znikła a rycerka otrząsnęła się z tego otaczającego ją chaosu. Dalej była w jaskini, a kiedy tylko odzyskała świadomość kątem oka dostrzegła demona, stojącego tuż za nią. Teraz to on był pogrążony w koncentracji i skupieniu zatruwając umysł panny Oakenfold fałszywymi obrazami. To była idealna okazja aby rozbić mu głowę buzdyganem.
Venora, choć czuła podszept mówiący jej, że może to być kolejny z omamów demona, zdecydowała się zaryzykować. Zrobiła szeroki zamach ręką od boku, chcąc trafić bronią prosto w jego skroń. Buzdygan świsnął w powietrzu trafiając czarta w czerep, lecz twarde łuski zamortyzowały impet ciosu i demon nie wyglądał na uszkodzonego. Zanim stwór podjął działanie, rycerka natarła po raz drugi, tym razem trafiając bezbłędnie w odsłonięty brzuch, a demon aż zgiął się wpół od silnego ciosu. Stwór upadł na ziemię wijąc się w agonii, a jego mięsisty ogon omal nie trącił Venory.

Paladynka oddychała ciężko, coraz bardziej zmęczona walką. Stojąc nad swoim przeciwnikiem i starając się nie oberwać przypadkiem jego ogonem, szukała odpowiedniego momentu by sięgnąć go i dobić buzdyganem.
- Mógłbyś już dać spokój i dać się zabić... - warknęła i osłaniając się tarczą, dopadła do niego, uderzając bronią w jego korpus.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 06-12-2017 o 22:10.
Mag jest offline