Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-10-2017, 09:48   #361
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Panna Oakenfold poczuła się zagrożona pojawieniem parszywej kreatury. Przy niej klejąca się do niej ośmiornica wydawała się być milusia niczym mały kosmaty szczeniaczek. Dłoń czarnowłosej od razu znalazła się na rękojeści Pożogi, zaciskając na niej. Nie obnażyła ostrza tylko, dlatego bo pojawiła się jej myśl że to mógł być ów przywódca.
-Nie ty plugawa aberracjo rządzisz tym ludem! Gdzie jest władca tego ludu?!- powtórzył donośnie Saranis.
Rycerka nie wiedziała czy się cieszyć, że parszywiec nie okazał się być przywódcą. Venora skupiła się więc na obserwowaniu swojego towarzysza, który doskonale orientował się kto kim był w tym miejscu. Zabrała też rękę z miecza, bo było to zwyczajnie w złym tonie, gdy przychodziło się na negocjacje. W oczekiwaniu zastanawiała się nad wybraniem odpowiedniego momentu na rzucenie czaru mogącego zwiększyć jej siłę argumentów.
W półmroku panującym w chłodnej wodzie nagle pojawiła się dziwaczna istota przypominająca w połowie humanoida i rybę.


Jego plecy, tył głowy i ramiona porastała roztrojona płetwa grzbietowa o pomarańczowym odcieniu. Stwór był potężnych gabarytów i ważył dobre dwieście pięćdziesiąt kilo, a jego gruby i umięśniony ogon mógł ogłuszyć dorosłego mężczyznę. Jego żółte ślepia zerkały z zainteresowaniem na Venorę, lecz większość uwagi poświęcił Saranisowi. Istota trzymała w ręku piękny trójząb, falujący z wodą.
-Czego tu szukasz Saranisie, przyjacielu likantropów?- syknął w wodnym języku, który rycerka zrozumiała dzięki diademowi.
-Przybyłem tu postawić swoje żądania!- odparł mężczyzna nawet przez chwilę się nie zastanawiając.
-A jakieś to możesz mieć żądania wobec mnie i mych żołnierzy?!- syknął uśmiechając się parszywie pod nosem, na co Saranis przełożył halabardę do drugiej ręki i spojrzał przez ramię na Venorę i stojący za nią oddział swych współplemieńców.
Rycerka nie wtrącała się do rozmowy bo uznała, że nie zna zwyczajów podwodnych istot, ufając, że Saranis sobie poradzi. Jednak jej nadzieje na pokojowe rozwiązanie problemu mocno stopniały gdy w czasie ich rozmowy sama miała okazję dokładnie wybadać aurę władcy drugiej frakcji. A ta się paladynce nie spodobała i wzbudziła większą czujność.

-Mój król żąda by twoje sługi nie przekraczały umówionych granic, a pertraktacje nie wchodzą w grę! Nasze przymierze trwało od wielu topnień. Chcemy by tak pozostało!- kontynuował Saranis.
-Żądania twojego króla są dla mnie śmieszne. Czasy się zmieniły Saranisie. Rośniemy w siłę i nic tego nie zmieni. A jeśli armia się powiększa, to i potrzebuje więcej miejsca. Czy to nie logiczne?- spytał.
-Twoja armia to przywołańce i niewolnicy magii, które rozpierzchną się w mgnieniu oka, gdy tylko zniknie im znad głów twój batog!- odparł Saranis.
-Czyżby? A ona - człowiek ma ci w tym pomóc?- spojrzał na Venorę i nagle zniknął wszystkim z oczu.
Panna Oakenfold natychmiast położyła dłoń na rękojeści Pożogi, ale jeszcze jej nie wyciągnęła.

- Jeśli nas zaatakujesz odpowiemy tym samym. Przybyliśmy tu rozmawiać pokojowo, by przypomnieć o obowiązujących ustaleniach - odezwała się czarnowłosa w ich języku. - Jesteśmy tu, bo chcemy zapobiec agresji i napięciu między waszymi frakcjami. Toń Yeven powiększyła się, na pewno uda się dojść do porozumienia co do terytoriów - mówiąc to Venora skupiła się głównie na wyczuwaniu zła, które mogło ją ostrzec przed pojawieniem się tej złej istoty.
-He he he…- zarechotał złowrogo gdzieś za jej plecami. Venora odwróciła się i dostrzegła go idealnie na środku odległości dzielącej rycerkę od towarzyszy Saranisa. Stwór poruszał się pod wodą bardzo swobodnie. Był gibki i za pewne bardzo szybki. Trójząb miał ciągle uniesiony ostrzem do góry, ale nie zachowywał się pokojowo
-Zacna mowa… Jakby przemawiał przez ciebie sam Helm… Ale możesz ją zachować dla wieśniaków i głupców na powierzchni. Tu Helm ci nie pomoże, a ja z przyjemnością nakarmię ryby twoim trupem…- ukazał szereg ostrych zębów.

- Helm zawsze jest przy mnie, czy to w czeluściach Podmroku czy to głębinach wszelkich wód - odparła mu paladynka z pewnością siebie w głosie i ruszyła się z miejsca by stanąć mu na drodze do Saranisa i pozostałych. - Wyzywam cię na pojedynek - dodała chłodno, wpatrując się w oponenta.
-Podmrok? Powiedziałaś Podmrok?- spytał i obrócił głowę jakby nadstawiał ucha by lepiej słyszeć. -Podmrok to bułka z masłem w porównaniu z ostatnim poziomem Otchłani… A niebiosa… Skrzydłami aniołów będę wycierać swój trójząb!- skomentował szczerząc się jeszcze bardziej.
Venora nie dawała się podpuszczać jego pustym słowom i nie traciła pewności siebie. Brnęła w tą rozmowę, bo z jednej strony wciąż miała nadzieję, że obędzie się bez walki, a z drugiej starała się określić dokładniej jego aurę. I wtedy skojarzyła, że już miała do czynienia z kimś jego pokroju. Zmarszczyła brwi, gdy zrozumiała z czym ma do czynienia. Nagle słowa tej istoty zaczęły mieć sens, a otwarta wrogość wymierzona w lud Saranisa i zerwanie umów przestało dziwić. Paladynka zdała sobie w tym momencie, że wszelkie negocjacje właśnie straciły sens. Tego przeciwnika musiała zgładzić.

- Opętałeś to ciało, bo twój nosiciel był na tyle głupi by cię wezwać, czy może sama Otchłań cię wyrzuciła, demonie? - zapytała paladynka i sięgnęła do sakiewki. Wyciągnęła z niej pierścień zaklęć i uwolniła zaklęcie.
-Proszę… Nie dość, że waleczna to jeszcze bystra…- odparł stwór. -A jak sobie poradzisz z moimi sługami?- rozpostarł ręce na bok, a żywiołaki w zbrojach wzdrygnęły się jak jeden mąż.
~ Demony to jednak wdzięczni przeciwnicy, jak ich dobrze zagadać to dadzą czas na przygotowanie się do walki ~ usta Venory wykrzywiły się w zadziornym uśmiechu, gdy chowała pierścień na powrót do kieszeni. Wzięła za to w rękę tarczę i z kolei z niej uwolniła ochronne zaklęcie.
- Myślę, że mam i na nich rozwiązanie - stwierdziła i w końcu dobyła [i]Pożogi]/i]. Woda otaczająca jej ostrze zawrzała od ognia. - Helmie oświeć mnie blaskiem swej chwały, wspomóż w tej chwalebnej walce ze złem... - zaczęła modlić się do swojego patrona.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 15-10-2017, 22:40   #362
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Pół człowiek pół ryba uśmiechnął się pod nosem, kiedy Venora modliła się do Helma. Istota na pstryknięcie palca nagle zniknęła, a sekundę później rycerka usłyszała jak stęknięcie Saranisa. Demon teleportował się po raz kolejny i dźgnął nieświadomego niczego sojusznika Venory. Walka rozpętała się na dobre. Pływające zbroje od razu zaatakowały żołnierzy Saranisa, a ogromna, zmutowana ośmiornica od razu ruszyła w kierunku Venory.
Paladynka w pierwszym odruchu chciała zaszarżować na demona, ale powstrzymała się, czując jaki opór stawia jej woda. Musiała przyjąć taktykę w której będzie unikała nagłych zmian swojej pozycji. A to niestety już było ułatwieniem dla przeciwnika. Jej celem musiała być więc ośmiornica, która jeśli ona jej nie zajmie to mogła rzucić się na jej towarzyszy. Panna Oakenfold skupiła się, więc na boskiej energii i tchnęła ją w swój miecz. Wrząca wokół niego woda rozjaśniła się oświetlona blaskiem ostrza. Rycerka cofnęła się półtora kroku w tył, szykując na przyjęcie ataku ośmiornicy.

Paskudna bestia dysponowała kilkunastoma mackami, lecz tylko cztery były dość mięsiste i silne by mogły posłużyć za broń. Stwór uderzył wszystkimi ramionami na raz, jeszcze zanim zbliżył się do rycerki. Ramiona wystrzeliły błyskawicznie, ale tylko jedno trafiło na tyle mocno, aby Venora poczuła cios pod swoją, solidną zbroją. Potwór chciał jeszcze ugryźć rycerkę potężnymi żuwaczkami, ale na to już był za wolny, a Venora skutecznie uniknęła zębisk ośmiornicy.
Czarnowłosa z odrazą patrzyła na przeciwnika. Czując że wodne środowisko nie sprzyja jej typowej technice walki, ograniczyła się więc do krótkich pchnięć, w których łatwiej było jej prowadzić miecz. Cofnęła więc rękę z mieczem, zakrywając się tarczą i zaraz pchnęła ostrzem niczym rapierem, kierując jego ostry koniec w swojego przeciwnika.
Niestety olbrzymia ośmiornica pomimo swych gabarytów była zwinna jak diabli i z łatwością uniknęła bulgoczącego ostrza paladyńskiego miecza. Venora zamachnęła się ponownie, ale trzymała klingę pod złym kątem i przez co zamach stracił zupełnie na sile, a co więcej poleciał w kierunku innym niż zamierzony, wybitnie chybiając celu.
Rycerka chciała odmachnąć się w przeciwną stronę, by odciąć jedną z macek w zasięgu miecza, ale jej ręka zadrżała a miecz błyskawicznie opadł w ciemne czeluści podwodnej jaskini.

Gigantyczny głowonóg spojrzał Venorze w oczy i znów natarł wszystkimi mackami w jednym momencie. Cztery błyskawiczne i bardzo silne ciosy spadły na tors rycerki odbierając jej oddech z piersi. Bestia wykorzystała ten moment nieuwagi przeciwniczki i oplotła chwilowo osłabione ramiona i nogi rycerki mackami rozciągając ją z łatwością. Stwór przyciągnął rycerkę do szczęki by zatopić wielkie kły w odsłonięty brzuch, ale panna Oakenfold na czas odzyskała świadomość i wyszarpnęła się po krótkiej chwili. Niestety ciągle pozostawała bezbronna a paskudny stwór nawet nie był draśnięty.
Obolała paladynka chciała zanurkować w dół, w kierunku gdzie upadła jej klinga chcąc ją czym prędzej odzyskać. Na drodze jednak stały jej ramiona parszywca, którego nie była w stanie nawet drasnąć.
- Ośmiorniczko, znajdź mój miecz! - odezwała się do tego stworzonka, które pomagało jej do tej pory przy poruszaniu się pod wodą. Wolną dłoń położyła na swojej piersi i uleczyła się swoją mocą objawioną. Po tym sięgnęła za buzdygan.

Być może głowonóg Saranisa był mądrzejszy niż inne zwierzęta z tej rodziny, a może pomógł diadem rozumienia języków. Zwierzę chyba zrozumiało komendę panny Oakenfold i błyskawicznie ruszyło na dno. Potwór już miał atakować Venorę, gdy jego wyłupiaste oczy skupiły się na wlocie do jaskini, gdzie pojawiło się kilka płynących istot przypominających ludzi z głowami rekina. Venora przypomniała sobie jak demon nazwał Saranisa przyjacielem likantropów i wszystko stało się jasne. Na szczęście bestie zdawały się przybyć z odsieczą i kilku rzuciło się na uzbrojonych żywiołaków, a dwójka od razu natarła czekającego na drodze do Saranisa - mackowatego potwora.


Venora rozejrzała się za ośmiorniczką, ale nigdzie jej nie dostrzegła. Nie czekała więc tylko korzystając z rozproszenia jakie dały istoty rekinopodobne, zaatakowała buzdyganem wielką ośmiornicę, starając się uderzyć w jej głowę.
Wywijanie buzdyganem pod wodą było zgodnie z podejrzeniami Venory wyjątkowo trudnym zadaniem. Na szczęście jeden z ciosów sięgnął celu ułamując jeden z kłów potwora. Rekinołaki wgryzły się w głowę i mackę bestii, ale ta nie poprzestawała atakować rycerki. Jedna z macek uderzyła z głuchym łoskotem w napierśnik Venory, ale druga uderzyła pannę Oakenfold w głowę ogłuszając ją na krótką chwilę. Venora spojrzała kątem oka na Saranisa.
Mężczyzna trzymał się za paskudne rany po trójzębie na piersi i brzuchu, odprowadzając wzrokiem ciężko rannego demona, który z trudem wypełzał właśnie z wody do jaskini wyżej.

- Bierzcie go! Nie może uciec! - krzyknęła paladynka do likantropów i wskazała na uciekającego demona. - Dokończę walkę z tym bydlakiem - dodała i ponownie zamachnęła się na mackowatą istotę.
Rekinoludzie niestety nie byli tak posłuszni jak ośmiornica. Gdy w wodzie pojawiła się chmura krwi potwora, ich oczy poczerwieniały i popadli w coś jak barbarzyńska furia. Nic do nich nie docierało, a ich jedynym celem było rozszarpanie bestii.
Paladynka skrzywiła się. Naprawdę miała przed sobą krwiożerczych likantropów, którzy w amoku nie przyjmowali żadnych poleceń. Było źle, bo to oznaczało, że demon im ucieknie, bo ona sama nie miała jak za nim podążyć w pełnej zbroi, która trzymała ją w dole.
- Ośmiorniczko, przydałoby się, żebyś wróciła z mieczem! - rzuciła Venora i ponowiła atak na oponenta, który coraz mocniej krwawił. Dwie macki wystrzeliły w kierunku Venory, ale rycerka nawet nie odczuła ciosów. Wrogi wzrok poczwary zgasnął, a jej truchło opadło bezwładnie w kierunku dna. Likantropy nawet nie miały świadomości, że demon ucieka gdzieś im sprzed nosa i od razu porwały się do walki z żywiołakami.

Venora odetchnęła z ulgą widząc jak macki bezwładnie opadają. Odwróciła się i spróbowała o własnych siłach ruszyć za demonem, któremu nie mogła pozwolić uciec.
- Saranis! Pomóż mi się wydostać na górę za nim! - powiedziała do ciężko rannego towarzysza. - Ja spróbuję cię wtedy uleczyć - dodała na wypadek gdyby chciał stękać, że ledwo żyje.

Mężczyzna spojrzał na nią z grymasem bólu wymalowanym na twarzy. Jego kościsty paluch wskazał rycerkę, a ta poczuła jak woda za jej plecami zwyczajnie zaczyna ją wypychać, jakby wpadła w wartki nurt rzeki. Sekundę później woda wyrzuciła pannę Oakenfold na kamienisty brzeg jaskini. W środku panował straszny zaduch i smród trupów. Blade światło pochodni niewiele tutaj pomagało. Venora dostrzegła na ziemi ślad krwi czarta, prowadzący gdzieś za skały.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 16-10-2017, 12:33   #363
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
- Urocze miejsce... - mruknęła pod nosem z ironią i ruszyła po śladach. Była bardzo zła na siebie za zgubienie miecza, akurat kiedy był jej najbardziej potrzebny. Mocno zacisnęła dłoń na buzdyganie gdy tchnęła w niego boską energię, która rozświetliła go bladą poświatą. Idąc przed siebie przede wszystkim opierała się na swojej zdolności wyczuwania negatywnej energii, dzięki której miała nadzieję nie dać się zaskoczyć demonowi, który potrafił przecież teleportować się za plecy i atakować znienacka.
Rycerka ostrożnie zbliżyła się do zakrętu i oparła plecami o ścianę by bezpiecznie wyjrzeć na to, co ją tam czeka. Ślad krwi był wyraźny. Jaskinia była wąska i wiła się niczym żmija. Za trzecim zakrętem Venora zatrzymała się, gdy o mało co nie nadepnęła na wielki płat błękitnej skóry leżący na ziemi. Paladynka przyklękła i szturchnęła to coś buzdyganem by sprawdzić co to jest. Ochłap jeszcze wilgotnej skóry, którą najwyraźniej demon z siebie zrzucił. Przypominał taką jaką zostawiały węże.
~ Paskudztwo... ~ skrzywiła się Venora i odsunęła to na bok. Wyprostowała się i ruszyła dalej, uważnie rozglądając pod nogi. Wąski korytarz wił się bezustannie aż w końcu dotarła do miejsca, gdzie jej wrażliwość na zło dała o sobie w końcu znać. Venora przystanęła na chwilę i skupiła się jeszcze bardziej, aż po chwili była w stanie określić, że negatywna energią, którą wyczuwa nie płynie od demona, za którym podjęła pościg.

Kilka kroków dalej, Venora napotkała wąską szczelinę w korytarzu, prowadzącą gdzieś w ciemne odmęty jamy, gdzie swoje źródło miało zło. Teraz rycerka czuła je jeszcze intensywniej. To był jakiś nieinteligenty nieumarły, ale jego aura była silniejsze niż u zwykłego zombi czy szkieleta. Venora musiała jednak podjąć decyzję, czy iść dalej za śladami demona, czy sprawdzić co za zło czai się w odnodze korytarza.
~ Muszę najpierw dobić demona póki jest osłabiony, bo jeśli ucieknie to wróci i będzie mścić się na ludzie Saranisa ~ pomyślała i zrezygnowała z zajęcia się nieumarłym, który musiał być całkiem niedaleko, na granicy jej zdolności wyczuwania zła. Nie tracąc więcej czasu ruszyła dalej korytarzem, za śladem krwi. Korytarz zakręcił i w końcu wpadł do wielkiej jaskini. Masa głazów i fragmentów skał zajmowała większość powierzchni jamy, ale zostało wystarczająco dużo miejsca, by swobodnie przejść dalej. Venora czuła jak smród demona unosi się w powietrzu. W końcu zauważyła jego wijący się ogon. Rycerka przyspieszyła kroku i dostrzegła go w całej okazałości. Zmienił się fizycznie. Jego ciało pokrywała teraz ciemno zielona łuska, choć kształt ciała pozostał ten sam. Głowę miał porośniętą kostnymi grzebieniami, a spod żuchwy zwisały mu długie wąsy jak u suma.


Panna Oakenfold z zaciętą miną wpatrując się w demona, poprawiła chwyt na buzdyganie, który na nowo rozbłysł boską energią. Porozrzucane wkoło głazy uniemożliwiały jej zaszarżowanie na potwora. Musiała stąpać ostrożnie by nie skręcić sobie nogi. Bez zawahania skierowała swoje kroki ku przeciwnikowi. Ale choć demon był ranny to tym bardziej musiała na niego uważać, więc starała się kryć za kamieniami by nie miał on jej podanej na tacy.
Krótka chwila obserwacji wystarczyła, by Venora zrozumiała, że potwór wraz ze zrzuceniem skóry wyleczył swoje dotychczasowe rany. Na jego łuskowatej skórze nie było śladu krwi, ani żadnych ran. Jego parszywa morda wykrzywiała się w grymasie uśmiechu, ukazując haczykowate kiełki.
-Wywabiłem cię… Tak jak myślałem, poszłaś za mną nie szacując konsekwencji… Nie pokonasz mnie sama…- zarechotał pod nosem.

~ Bez mojej ulubionej broni wzmocnionej czarem, który by mi teraz życie ułatwił, bez wsparcia. Będę z siebie naprawdę dumna jak to wygram ~ przeszło paladynce przez myśl gdy przyglądała się demonowi, będącego już w pełni sił. Pocieszające jednak było to, że przeciwnik nie miał na sobie pancerza na łuskowatym ciele.
- Nie ciesz się tak, liczyłam się z tym, że się wyleczysz po drodze. Zawsze jest też szansa na to, że to właśnie ty źle to rozegrałeś... - odparła mu nie tracąc zapału. - Będziesz tak sterczał czy weź się w końcu do walki? - warknęła do niego Venora, podchodząc bliżej i szykując się do ataku.
-Hm… Zadziorna… Wezmę się do walki, ale najpierw uporaj się z nimi- podniósł wskazujący palec w jej kierunku, a Venora poczuła jak powietrze aż buzuje od negatywnej energii. Sekundę później w powietrzu pojawił się wirujący krąg purpurowej energii. To był portal, z którego wypełzło kilka poczwar przypominających zmutowanego moskita wielkości psa. Trzy stwory od razu rzuciły się na rycerkę, a główny przeciwnik rycerki zaczął inkantować jakieś potworne zaklęcie.

Paladynka spojrzała na piekielne istoty, ale nie zamierzała z nimi walczyć. Przyzwane istoty, do tego emanowało z nich zło. Póki nie wejdzie z nimi w konfrontacje to nie były w stanie jej tknąć, gdy chroniła ją aura zaklęcia tarczy. Venora w pełnym skupieniu rzuciła się na demona, robiąc szeroki zamach buzdyganem, a swój atak wzmocniła energią karcącą zło.
Wezwane przez demona, małe Tanar’ri piekliły się wokół rycerki, ale żaden z potworków nie był w stanie nawet się zbliżyć. Służka Helma pokonała dystans dzielący ją do demona i wyprowadziła dwa druzgocące ciosy buzdyganem. Łuski popękały, a stwór wyszczerzył zębiska. Teraz kiedy poczuł potężny ból już nie był taki radosny. Czart zamachnął się energicznie pazurzastą łapą, uderzając jedynie w naramiennik rycerki. Stwór chciał poprawić drugą łapą, ale Venora odsunęła się o pół kroku w tył unikając zadrapań. Potwór błyskawicznie obrócił się wokół własnej osi i świsnął grubym ogonem w kierunku paladynki, ale ta schyliła się na czas unikając ciosu po raz kolejny.

Venora nie spuszczała wzroku z demona, jednocześnie zupełnie ignorując wezwane przez niego istoty, które wciąż usiłowały ją sięgnąć, lecz nie mogły się przedostać przez jakąś niewidzialną barierę ją otaczającą.
- Los lubi mnie kierować ku demonom - powiedziała, gdy ponownie skupiła się na tchnięciu pozytywnej energii w swoją broń. Uderzyła po raz kolejny w oponenta buzdyganem i znów trafiła. Cios sprawił, że demon zawył i wykrzywił się z bólu, gdy po jego łuskach zaczęła spływać krew ze strzaskanego boku. Natychmiast cofnął się co uchroniło go przed kolejnym atakiem paladynki. Piekielna istota nerwowo zaczęła machać rękami inkantując zaklęcie. Venora nie odpuściła takiej okazji i ponownie przywaliła mu buzdyganem, tym razem prosto w czerep. Demon zachwiał się, ale po chwilowym otumanieniu udało mu się dokończyć zaklęci i zniknął.
- Wracaj tu tchórzu! - warknęła zirytowana jego ucieczką i zaczęła rozglądać się czujnie gdzie też on mógł się przeteleportować. Skupiła się na wyczuciu zła, bardziej niż zwykle, by odróżnić sylwetki przyzwańców, które ją otaczały i nadal dzielnie próbowały sforsować jej ochronną barierę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 17-10-2017, 11:48   #364
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Po czarcie nie było śladu, lecz rycerka wiedziała, że gdzieś tu jest i tylko czeka by uderzyć znienacka. Jego przyzwane pomioty gorączkowały się, krążąc nad głową Venory, ale nic nie mogły poradzić przeciwko jej świętej aurze.
Starając się zachować najwyższą ostrożność paladynka rozglądała się na boki i ruszyła przed siebie by obejść jaskinię, próbując odnaleźć swojego przeciwnika. Liczyła na to, że nie mógł daleko się teleportować, bo z tego co już miała okazję go poobserwować, nie był w stanie przenieść się na więcej jak kilka, kilkanaście metrów od swojej poprzedniej pozycji.
- Takie wielkie plany miałeś. Same niebo podbić... A teraz co? Uciekasz jak szczur przed ludzką kobietą, która ledwo pół roku temu pasowano na rycerza - powiedziała, kpiącym tonem by rozzłościć demona i sprowokować go do ujawnienia się. Jej głos rozszedł się echem po sklepieniu jaskini. - To będzie straszny wstyd przed innymi demonami. “Uciekał przed smarkulą, która ledwo w dorosłość weszła”. Zdecydowanie wyśmieją cię… - kontynuowała.

Venora minęła większą skałę i na krótką chwilę osłupiała. Demon stał trzymając zwłoki Balthazaara, z poderżniętym gardłem. Jego paskudny ryj uśmiechał się do rycerki złowrogo.
-O moją opinię się nie musisz martwić…- syknął oblizując się. Ciało smoczydła jeszcze drżało, a krew spływała po całym ciele aż do opuszków palców, kapiąc na podłoże.
Zimny dreszcz przeszedł jej po plecach widząc konającego Balthazaara. Natychmiast wróciły jej wspomnienia tego jak się czuła w śnie, gdzie przeżywała już jego śmierć. Dotknęło ją tamto pomimo, że jaszczura przecież wtedy nawet nie lubiła, a nawet ledwo co znosiła.
- Skąd on tu... - paladynka zamrugała oczami, szeroko je otwierając i wpatrując się w ten widok. Czuła się mocno wytrącona z równowagi widząc to.
~ Nie! To tylko iluzja! ~ pokręciła głową biorąc się w garść. Była pewna, że smoczydło nie podążyło za nią.
~ A może to on odstraszył smoka?! ~ wkradło się zwątpienie. - Nie, on nie miałby żadnego problemu w pokonaniu go!- stwierdziła już w pełni przekonana.

- Źle wybrałeś... - wycedziła przez zęby Venora i ruszyła na demona unosząc buzdygan, by zamachnąć się nim od góry w parszywca.
Ciało Balthazaara rozpłynęło się w powietrzu, a demon wykrzywił pysk, podnosząc ręce przed siebie. Z jego palców wystrzeliła ognista kula wielkości ludzkiej pięści. Sekundę później była wielkości koła wozu i eksplodowała tuż przed Venorą. Rycerka błyskawicznie podniosła tarczę, chroniąc się częściowo przed poparzeniami, ale na twarzy i stopach poczuła porażający ból. Gdy odsunęła sprzed głowy tarczę demona już nie było.
Panna Oakenfold dobiegła do miejsca gdzie powinien być jej przeciwnik i rozglądając się, wyciągnęła z torby miksturę i ją wypiła. Pusty flakon rzuciła o ziemię i szkło z brzękiem się rozleciało. Paladynka skupiła się na wyczuwaniu zła, bo przeciwnik musiał przecież być niedaleko.
Mikstura przyjemnie rozlała się po brzuchu rycerki, choć jej smak był za każdym razem tak samo paskudny. Napar pomógł gdyż poparzone nogi i skronie przestały tak doskwierać.

Aura demona pulsowała znowu w jaskini, za plecami Venory. Rycerka nie miała pojęcia, po co demon tam się wrócił zamiast próbować ucieć. Kobieta ruszyła w jego kierunku ściskając w dłoni rękojeść buzdyganu. Dotarło do niej, że do boju pcha ją żądza zabicia czarta, jakby jej się to spodobało. Po chwili dotarła do jamki i rozglądając się na boki próbowała dostrzec Tanar’ri między skałami, ale tego nigdzie nie było widać. Ponownie skupiła się na wykrywaniu zła i dopiero teraz dostrzegła pod jedną ze ścian pulsującą aurę demona. Potwór po raz kolejny używał iluzji do zmylenia rycerki. Bez słowa ruszyła na niego modląc się w duchu do Helma by znów jej nie uciekł sprzed nosa.
Venora podniosła w odpowiednim momencie rękę do zadania ciosu i w miejscu gdzie pulsowała czerwona aura demona pojawił się skulony i przerażony Pavel. Jej rodzony brat zasłaniał się przed nią ręką płacząc z przerażenia.
-Nie! Przestań! To ja! Pavel! Nie zabijaj mnie mała!- krzyknął gdy się do niego zbliżała.

Panna Oakenfold zagryzła zęby, aż zgrzytnęły. Ale choć głos był znajomy i osoba jej sercu bardzo bliska, to wiedziała doskonale, że to dokładnie ta sama sztuczka była co z martwym smoczydłem... Venora zmrużyła oczy by widzieć jedynie zarys postaci i w pełni zawierzyła odczuwaniu negatywnej energii.
Zamachnęła się buzdyganem i uderzyła w to co udawało jej tragicznie zmarłego brata, a źródłem było wyczuwanego przez nią zła.
Venora skupiona na iluzji przedstawiającej Pavla nawet nie zauważyła jak demon do niej się zbliża i wbija swoje paskudne kły w plecy. Jej ciało nagle znieruchomiało a w brzuchu i płucach zrobiło się niesamowicie zimno. Jej powieki zrobiły się ciężkie a ramiona wątłe. W głowie pojawiła się pustka i nagle ujrzała swój rodzinny dom. Była piękna pogoda. Czuła na twarzy ciepły letni wiatr. Nagle z domku wybiegli synowie Dornera goniąc się do drzewa. Wtem z nieba na dom spadł straszliwy komin ognia, zamieniając budynek w ogromne palenisko, a biegnące dzieci w dwa poczerniałe trupy. To było straszne uczucie. Venora krzyknęła i od razu opadła na kolana, a wizja się pogłębiała.
Na łące za domem wylądował czerwony smok. Ten sam, który wraz z Żelaznym zrujnował budynek świątyni w Suzail. Jego gadzie ślepia dokładnie lustrowały zachowanie Venory, choć był oddalony od niej o kilkadziesiąt metrów.

Paladynka nie ruszała się ze swojego miejsca próbują z całych sił opanować własne emocje. Wzrokiem powiodła za górującą nad wszystkim sylwetką smoka. Emocje w tym momencie wzięły górę nad nią. Podniosła się i zaczęła kierować się ku niemu. Ręce aż jej drżały z buzującej w niej złości. Wraz z pierwszym, postawionym krokiem wizja znikła a rycerka otrząsnęła się z tego otaczającego ją chaosu. Dalej była w jaskini, a kiedy tylko odzyskała świadomość kątem oka dostrzegła demona, stojącego tuż za nią. Teraz to on był pogrążony w koncentracji i skupieniu zatruwając umysł panny Oakenfold fałszywymi obrazami. To była idealna okazja aby rozbić mu głowę buzdyganem.
Venora, choć czuła podszept mówiący jej, że może to być kolejny z omamów demona, zdecydowała się zaryzykować. Zrobiła szeroki zamach ręką od boku, chcąc trafić bronią prosto w jego skroń. Buzdygan świsnął w powietrzu trafiając czarta w czerep, lecz twarde łuski zamortyzowały impet ciosu i demon nie wyglądał na uszkodzonego. Zanim stwór podjął działanie, rycerka natarła po raz drugi, tym razem trafiając bezbłędnie w odsłonięty brzuch, a demon aż zgiął się wpół od silnego ciosu. Stwór upadł na ziemię wijąc się w agonii, a jego mięsisty ogon omal nie trącił Venory.

Paladynka oddychała ciężko, coraz bardziej zmęczona walką. Stojąc nad swoim przeciwnikiem i starając się nie oberwać przypadkiem jego ogonem, szukała odpowiedniego momentu by sięgnąć go i dobić buzdyganem.
- Mógłbyś już dać spokój i dać się zabić... - warknęła i osłaniając się tarczą, dopadła do niego, uderzając bronią w jego korpus.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 06-12-2017 o 22:10.
Mag jest offline  
Stary 17-10-2017, 23:10   #365
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Potężny cios spadł na czarta z góry zamieniając jego ciało w śmierdzącą breję, która rozprysnęła się po podłożu i skałach wokół. Śmierdziało strasznie, ale nic nie przewyższało smaku zwycięstwa nad kolejnym Tanar’ri. Venora spojrzała z satysfakcją na zielonkawą maź na buzdyganie i swojej zbroi.
- Nareszcie... - westchnęła z wielką ulgą i opadła na kolana by złapać oddech. Czuła rozpierającą dumę, że sama sobie z nim poradziła. Po chwili sięgnęła dłonią do medalionu i zaczęła modlić się o uzdrowienie siebie. Helm najwyraźniej był równie zadowolony co Venora, gdyż modlitwa przyniosła dość spore ukojenie w jej bólu i cierpieniu.
Rycerka podniosła się z ziemi i oględnie otrzepała się z brudu, co skończyło się jedynie większym rozmazaniem go na pancerzu. Wezwane przez demona czarcie istoty zniknęły wraz z jego śmiercią. Została sama w jaskini. Spojrzała na pozostałości po jej przeciwniku.
~ Jeszcze ten nieumarły został ~ przypomniała sobie i spojrzała w kierunku korytarza, z którego tu przyszła. Najpierw jednak zdecydowała się sprawdzić co znajdowało się w korytarzu, który odchodził z jaskini.

Venora ostrożnie ruszyła na przód, krążąc między skałami. Ostatnia jaskinia była bardzo mała. Była na tyle niska, że rycerka musiała się lekko pochylił by nie zahaczyć głową o sklepienie. Było tu wilgotno i dość ciepło, a w powietrzu unosił się zapach zgnilizny. Rycerka już miała wracać, gdy dostrzegła ukryte za kilkoma kamieniami szare jajo wielkości ludzkiej głowy.
Paladynka zdecydowała się zabrać je ze sobą, licząc, że Saranis będzie wiedział co to jest. Zapakowała jajo do torby i ostatni raz omiotła spojrzeniem pomieszczenie, by w końcu wyjść z niego. Teraz czekało ją starcie z nieumarłym.
Pewnym krokiem ruszyła w drogę powrotną. Na szczęście nie dało się pomylić kierunków i już po kilku minutach Venora stanęła tuż przed szczeliną do jamy, gdzie miał się ukrywać nieumarły.
Idąc w to miejsce nieco ochłonęła i mocno przemyślała swoją sytuację. Ledwo udało jej się pokonać demona i czuła, że część z czarów które na siebie rzuciła zaczynały tracić na mocy.
~ Nie, to nie będzie mądre. Muszę zobaczyć co z Saranisem i resztą. ~ zdecydowała w końcu i odeszła od szczeliny. Kilka razy, idąc korytarzem spoglądała przez ramię by upewnić się, że nic jej nie śledzi.

W końcu po paru chwilach dotarła na brzeg podziemnego jeziorka, gdzie wypełzł czart, a wodny strumień Saranisa wyrzucił rycerkę na brzeg. W wodzie nie było widać walczących postaci. Ani likantropów, ani żywiołaków, ani Saranisa i jego żołnierzy.
- Nie jest dobrze... - mruknęła. Upewniła się że medalion oddychania ma na szyi i dopiero wtedy powoli zsunęła się do wody. Rozglądała się szukając kogokolwiek.
- Jest tu kto? Saranis? Ośmiorniczko? - rzuciła pytanie w wodną toń. Na razie zamierzała kierować się w powrotną drogę tą trasą, którą przybyła tu.
W wodzie unosiło się kilka strzępów mięsa po czarciej ośmiornicy. Rycerka nie widziała ani nie słyszała żadnej z towarzyszącej jej istot. Nie wiedziała też, czy ośmiorniczka Saranisa odnalazła Pożogę.
Paladynka pokręciła bezradnie głową. Skierowała swoje kroki w drogę powrotną, która wedle jej podejrzeń zapowiadała się na znacznie dłuższą niż gdy ją pokonywała za pierwszym razem, z pomocą głowonoga.

Marsz po dnie w ciężkim pancerzu był strasznie trudnym i męczącym doświadczeniem. Panna Oakenfold pokonała kilkadziesiąt metrów regularnie sprawdzając czy amulet zapewniający jej przeżycie pod wodą jest na miejscu. Sprawa skomplikowała się gdy na jej drodze pojawiła się szczelina w podłożu, szeroka na dziesięć metrów i głęboka tak, że nawet zdolność widzenia w ciemności nie była w stanie tu pomóc Venorze.
~ Gdzie oni się podziali? ~ pomyślała, rozglądając się nerwowo, zamartwiając co się z nimi stało. Nie było mowy by przekroczyła przeszkodę przed którą stanęła. Nie w pełnej zbroi. Musiała ją ściągnąć, żeby móc płynąć.
- Wszystko sobie zmoczę... - mruknęła niezadowolona i sięgnęła do torby. Schowała do niej buzdygan. Jeszcze nie próbowała pod wodą zdejmować pancerza ale w końcu zawsze musi być ten pierwszy raz. Ostrożne zaczęła odwiązywać od siebie elementy zbroi, od razu chowając do magicznej torby te płyty, które już z siebie ściągnęła.

Venora złapała za nagolennik i już miała zająć się jego zdejmowaniem, gdy nagle tuż przed nią, z głębi szczeliny wyłoniła się masa ogromnych bąbli powietrza, które uniosły się pod sklepienie. Rycerka wzięła głęboki wdech, a spod jej stóp poniosło się echem głośne warknięcie.
Paladynka spojrzała w dół chcąc zobaczyć na czym stanęła, ale jednocześnie zaczęła wycofywać się z miejsca gdzie stała, sięgając do torby po buzdygan.
Nagle z wyrwy wyłonił się ogromny smoczy łeb, a chwilę później potężna łapa i druga. Gad ledwie mieścił się w szczelinie i jaskini, ale poruszał się bardzo zwinnie. Jego bystry wzrok spoczął na służce Helma lustrując ją uważnie.
-Masz coś mojego…- warknął nieznacznie poruszając żuchwą.


Ściskając kurczowo buzdygan, rycerka musiała mocno zadrzeć głowę by spojrzeć na pysk górującego nad nią wielkiego jaszczura. W pierwszej chwili nie rozumiała o co mu chodzi. Nawet rozpatrywała zaatakowanie go. Ale w tym całym zaskoczeniu, nieco uspokoiła ją aura istoty. Nie była zła, choć agresja była wyraźna w nastawieniu.
- Ja... - Venora zrobiła szybki rachunek sumienia starając się zrozumieć o czym mówi gad. Otworzyła szerzej oczy. - Chodzi ci o jajo? Te które ukradł demon? - zapytała i od razu się żachnęła czemu wodny smok jest taki zły. - Tak, zabrałam je ze sobą po tym jak zabiłam demona. Chciałam się upewnić czy nie jest ono piekielnego pochodzenia.. Nie ma powodu się denerwować, skoro jest twoje to ci je oddam - zaczęła się szybko tłumaczyć, by jaszczur się nie denerwował bardziej.
- Oddaj czym prędzej to może pozwolę ci stąd odejść… - syknął, a jego gadzie źrenice zwężyły się w momencie.
- Spokojnie, jest bezpieczne, mam je w torbie... - odparła prędko, starając się uspokoić smoka i ostudzić jego zapędy. Ostrożnie upięła buzdygan do pasa, by jej nie zgubił się w głębinach i sięgnęła do torby, którą dla wygody położyła na dnie. Otworzyła ją i włożyła ręce. Wyciągnęła ze środka jajo. - Widzisz, jest całe - dodała, ostrożnie trzymając je w dłoniach. - Proszę. Demon skrył je między kamieniami w ciasnej jaskini na powierzchni - powiedziała i zrobiła krok ku gadowi.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 18-10-2017, 12:14   #366
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Wiem gdzie je skrył!- warknął, aż z pyska uleciała mu chmura pęcherzy powietrza -Co się stało z demonem?- spytał po krótkiej chwili, już spokojniejszym tonem.
- Zabiłam go - odpowiedziała paladynka, uważnie wpatrując się w smoczy pysk.
-Przysięgnij na swój honor i honor swojego zakonu!- zażądał smok, ukazując ogromne zębiska.
- Przysięgam. Jako paladyn nie mogę kłamać - odparła.
-Nie pusz mi się tu! Nie dbam do jakiego należysz zakonu, ani jakiemu władcy służysz!- warknął zbliżając się ostrożnie do jaja, nie spuszczając Venory z oczu. Teraz wydawał się jeszcze większy. Rycerka była pewna, że gdyby chciał mógłby ją zmieścić całą w paszczy.
-Ten czart to mistrz iluzji i manipulacji… Skąd pewność, że nie żyje?- dopytywał.

- Dobiłam go kiedy był skupiony na iluzji, z której udało mi się wyrwać. Nie czułam też już jego złej aury, a przyzwane przez niego istoty zniknęły w momencie jego śmierci - Venora wymieniła wszystkie fakty mówiące, że demon został pokonany. - Jego ciało rozpadło się w szlam, a smród rozniósł po całej jaskini
Smok wziął delikatnie do pyska swoje jajo i podniósł się na tyle, na ile pozwalała jama.
-Niech go Lolth albo inna demoniczna kurwa, bezcześci przez wieczność. Ten śmieć miał czelność mnie okraść z największego skarbu! Słał mnie na posyłki jak psa!- smok zamilknął i przyjrzał się uważnie Venorze.
-Chyba daleko od domu cię przywiało…- rzekł neutralnym tonem.

Panna Oakenfold w końcu uśmiechnęła się kiedy smok uspokoił się. To nawet było w pewien sposób zabawne, że gad jej się wyżalał. Ale też czuła się spełniona, że ta istota już nie jest szantażowana przez piekielny pomiot.
- Tak, bardzo daleko - skinęła głową. - Saranis, jeden z ludzi tych wód, obiecał mi pomóc w moich poszukiwaniach błękitnego klejnotu jeśli ja wspomogę go w walce z demonem. Choć gdy o tym że jest piekielną istotą dowiedziałam się dopiero stając z nim oko w oko. Ścigając go oddzieliłam się od nich. Trochę mi ta walka zajęła i gdy wróciłam to Saranisa i jego towarzyszy już nie było - wyjaśniła powód swojego przebywania w tym miejscu. - Właśnie próbowałam wrócić w miejsce, z którego ruszyliśmy... - wzruszyła bezradnie ramionami.
Smok lekko wzdrygnął łbem.
-Nie znam żadnego Saranisa…- rzekł chłodno -A do jakiego miejsca chcesz wrócić?- wyglądał na zagubionego w chaotycznej odpowiedzi Venory -I jak oddychasz pod wodą?- syknął na koniec zbliżając łeb do rycerki na tyle blisko, że gdyby nie była pod wodą poczuła by ciepło jego oddechu.

- Saranis sprawił, że mogę oddychać pod wodą - odpowiedziała na pierwsze z pytań. - Z błękitnym kamieniem muszę wrócić do zatopionej świątyni Helma. A z Saranisem wyruszyliśmy gdzieś... Z tamtego kierunku - wskazała machnięciem ręki.
-Świątynia Helma? Nic nie rozumiem z twoich słów…- smok spojrzał na zbroję Venory -Widziałem kiedyś takie zbroje. Byłem wtedy młody i żądny wędrówek, głodny wiedzy…- zamyślił się na chwilę.
- Świątynia to taka kamienna budowla, teraz już ruina. Znajduje się w miejscu gdzie rzeka Sember łączy się z rzeką Glaemrir w Toni Yeven. Dach tego budynku sięga aż powierzchni - powiedziała Venora, starając się wyjaśnić o co jej chodzi. - Wielu wyznawców mojego boga nosi podobne zbroje. Nasz bóg jest zawsze przedstawiany jako osoba zakuta w pełną zbroję płytową z przyłbicą - dodała.
-Wiem czym jest świątynia… Wiem, też kim jest twój bóg. Nie rozumiem dlaczego łączysz to wszystko z bramą portali… Jedyny zatopiony budynek postawiony przez humanoidów to właśnie brama portali…- wziął wdech -Czego tam szukasz?- spytał przeciągle.
- Brama portali? - Venora uniosła brew w zdziwieniu. Wyglądało na to, że smok miał sporą wiedzę o tych podwodnych rejonach i paladynka zapragnęła niego z niej zaczerpnąć. - Czy możesz mi opowiedzieć o tamtym miejscu?- zapytała, ale zaraz pośpieszyła z wytłumaczeniem po co ona się tam chce udać. - Zostałam tu wysłana by przejść próbę, której lata temu, gdy świątyni jeszcze była na powierzchni, podejmowali się najbardziej znamienici rycerze mojego zakonu. Nazywa się to rytuałem oczyszczenia... To ważne żebym do niego przystąpiła i to nie tylko dla mojego zakonu, ale dla wielu walczących z kultem Smoka - wodny smok nie miał w sobie aury zła dlatego zdecydowała się wyjawić nieco więcej.

-Rytuał oczyszczenia…- powtórzył za rycerką mrużąc oczy -pod gmachem świątyni znajduje się portal, prowadzący do miejsca, z którego możesz odwiedzić cały kontynent- odpowiedział rzeczowo.
- Chyba wczoraj właśnie byłam we wspomnianym przez ciebie miejscu. Ale portal jest niekompletny i nie można go uruchomić. Brakuje jednego z błękitnych kamieni w kręgu - przyznała czarnowłosa. - I właśnie wspomniany wcześniej Saranis mówił, że wie kto jest w jego posiadaniu. Czy mógłbyś mi jakoś pomóc? - poprosiła.
-Nie wiem, kto ma kamień… I nie wiem czy powinienem się angażować w misje nie dotyczące mnie w żaden sposób…- smok zdawał się zastanawiać nad taką możliwością, a to był i tak wielki krok w dyplomatycznych stosunkach z nim.
- Nie oczekuję niczego więcej ponad to byś pomógł mi się dostać w okolice osady Shalarinów - powiedziała i pochyliła się by zabrać z dna swoją torbę. - Choć tyle mógłbyś dla mnie zrobić w zamian za zwrócenie ci twojego skarbu... - wymownie skinęła na jego jajo.

-Nie pożarłem cię, czy to nie najcenniejszy rodzaj wdzięczności?- spytał zdziwiony protekcjonalnym tonem Venory.
- To niewątpliwie duży plus - mruknęła paladynka kręcąc głową. Płonne okazały się być nadzieje, że smok jej jakoś pomoże.
~ Może to i dobrze, jego osoba mogłaby wystraszyć rybi lud ~ przeszło jej przez myśl.
- W takim razie nie będę dłużej tracić twojego czasu - dodała Venora uprzejmym tonem i po tych słowach rozejrzała się. Wyglądało na to, że musiała wrócić do poprzedniego planu. Pochyliła się i zaczęła rozwiązywać pancerz, by tak jak wcześniej zamierzała, zdjąć go i spróbować popłynąć o własnych siłach w poszukiwanie Saranisa i jego ludu.
-Dawno temu, zanim znalazłem dom w odmętach tych wód spotkałem pewną elfkę… Kiedy dla mnie zaśpiewała, ptaki ucichły, a moje serce drżało. Potrafisz śpiewać?- spytał niespodziewanie smok.

Zaskoczył rycerkę tym pytaniem na tyle, że zastygła w bezruchu. Uniosła spojrzenie z naramiennika na smoczy łeb. Wzruszyła w końcu ramionami, a jej mina wskazywała na zmieszanie.
- Ja... Chyba nie. Nigdy nie próbowałam... W zakonie nie miałam czasu nawet uczęszczać do chóru... - odparła zastanawiając się na głos i wróciła do rozsznurowywania rzemieni. - Nie jestem tym typem delikatnej kobiety - dodała, bo jej samej głównie z takimi niewiastami kojarzyły się te potrafiące śpiewać.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 19-10-2017, 11:27   #367
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Mrrrr…- warknął przeciągle gad -Podaj mi chociaż jeden powód, czemu miałbym ci pomóc?- zwrócił się do rycerki niespodziewanie.
Venora musiała się mocno postarać, żeby powstrzymać pojawienie się uśmiechu na jej twarzy. Zaprzestała swojej czynności i wyprostowała się.
- Bo nic to ciebie nie będzie kosztowało? Zawsze to też będzie jakaś rozrywka dla ciebie - odparła i przekrzywiła lekko głowę. - Jak ci na imię? Ja jestem Venora Oakenfold, pochodzę z Cormyru - zapytała i jednocześnie przedstawiła samą siebie.
-Kiedyś nazywano mnie Qayphiarth Dostojny…- odpowiedział na jedno z pytań przyglądając się Venorze -Przybyłem tu dekady temu, z dalekiego południa. A usługiwanie śmiertelnikom nie jest dla mnie żadną rozrywką- ukazał zębiska, lecz to chyba był żart.
- No cóż, zwykle to inni koniecznie chcą do mnie dołączyć... - odparła Venora lekko się uśmiechając. Zastanowiła się nad tym co mogłoby tego smoka przekonać. Bogactw nie miała przy sobie, a słyszała, że na to każdy jego gatunku jest łasy. - Pomagając mi będziesz miał swój wkład w niedopuszczenie by Tiamat powróciła i zaczęła siać terror w naszych krainach - zasugerowała szczerze.

-Co ty pleciesz mały człowieczku?- warknął smok, a Venora dosłownie poczuła jak jego podejście znów się w stosunku do niej zmienia. Gad ukazał zębiska i zniżył ton głosu, mrużąc przy tym oczy.
-Nie próbuj mnie nabierać takimi słowami, bo sprawdzisz czy wszystko jest w porządku z moimi kłami…- zagroził rycerce.
Venora mimowolnie cofnęła się o krok.
- Nie mogę kłamać - odpowiedziała mu spokojnym tonem. - Moje kontakty donoszą mi informacje o wzmożonej aktywności kultystów. Tworzą drakolicze. Trzy w przeciągu niespełna dwóch czy trzech miesięcy
-Skąd wiesz czym są drakolicze?! To istoty stare jak świat, jak smocza pamięć. Od tysiącleci pochowane w podziemnych ruinach metropolii wymarłych ras!- odpowiedział stanowczo. Po krótkiej chwili gad uspokoił się i odsunął głowę od Venory.
-A jaki ty masz w tym interes, by ich powstrzymać?- spytał niespodziewanie.

- W zakonie uczono mnie o wszelkiego rodzaju nieumarłych, bestiach, kultystach... - odpowiedziała na pierwsze pytanie. - Walczyłam już ze smokami, smoczydłami, nekromantami, liczami, wampirami... - dodała. - A interes mam w tym taki, że nie chce by nasz świat został przemieniony w jałowe pustkowia, na których bieleją kości dobrych smoków, a ostatni ocaleńcy kryją się w jaskiniach
-Cóż… Cóż to za nonsens?- smok próbował to sobie wyobrazić.
Paladynka pokręciła głową.
- Modlę się o to bym nie miała okazji powiedzieć "a nie mówiłam?" - wzruszyła ramionami i spuściła wzrok. Znów złapała się za rozsupływanie rzemieni.
Smok wyglądał na zaskoczonego śmiałością Venory.
-Jak konkretnie miałaby… Miałaby wyglądać moja pomoc?- spytał przybliżając łeb do paladynki.

- Nie jestem wodną istotą i poruszanie tu mi sprawia olbrzymi problem. Do tego płynąć wpław stanowię wielką pokusę dla tutejszych drapieżników - mówiła i w końcu uwolniła się od naramiennika, który od razu schowała do torby. - W twoim towarzystwie byłabym bezpieczna. Gdybyś pomógł mi, tak jak wspominałam wcześniej, znaleźć Saranisa to byłabym bardzo wdzięczna. - stwierdziła i zabrała się za kolejny element swojego pancerza.
-A co potem? Co będzie cię czekało, kiedy już odnajdziesz tego, całego Saranisa?- dopytywał.
- Będę musiała odnaleźć kamień i wrócić z nim do świątyni. Znaczy do bramy portali. Chyba nie chcę wiedzieć gdzie mnie ona wyśle... - odparła markotnie, zdając sobie sprawę jak wiele jeszcze ją czeka, a przecież już była niemało zmęczona. W takich momentach wyjątkowo bardzo doceniła wygodę noszenia pierścienia wyżywienia. Rycerka uporała się z płytą i kolejny element jej elfiego pancerza zniknął w czeluści magicznej torby.

-A co jeśli ten kamień posiada, coś gorszego ode mnie?- spytał niespodziewanie.
Venora usiadła na wystającym głazie i podniosła spojrzenie na Qayphiartha. Skrzywiła się i wyraźnie zmartwiła.
- Wtedy będę musiała sobie z nim jakoś poradzić. Ale żywię wielką nadzieję, że mam już z górki… - wyznała rozsznurowując kolejne więzy.
-Kim ty właściwie jesteś?- smok ponownie zmrużył oczy.
Nim rycerka odpowiedziała, uwolniła nogę od ciężaru stali, upychając kolejny element zbroi do torby. Po tym zastanowiła się nad jego pytaniem.
- Zależy kogo zapytasz. Demony i diabły nie mają o mnie dobrego zdania - zażartowała sobie. - Za to moi mentorzy są pewni, że jestem wybrańcem, który ma zapobiec końcu świata. Sądząc po moich koszmarach, coraz bardziej im wierzę - powiedziała i zaczęła ściągać z siebie napierśnik.

-Znam wielu takich jak ty. Ty nie kłamiesz. Ty w to głęboko wierzysz… A to co mówisz… Powiedzmy, że ci wierzę… Może nawet pomogę. Czemu twoja misja ma dokładnie posłużyć?- dopytywał smok.
Panna Oakenfold zrobiła zaskoczoną minę. Odwróciła wzrok i wpierw schowała napierśnik. Odciążona czuła, że woda lekko ją zaczyna unosić.
- Jeśli przejdę próbę to nikt nie podważy mojego niebiańskiego rodowodu, ani tego, że jestem gotowa stanąć do walki z niemożliwym. Rytuał przechodzili tylko najlepsi z najlepszych - opowiedziała tyle ile sama wiedziała. - Niestety nie wiem na czym owa próba polega. W komnacie miałam znaleźć podpowiedzi, lecz poza kręgiem z błękitnych kamieni, nie widziałam nic co by mnie nakierowało. Zapewne kiedyś mieli łatwiej, bo budynek nie był zatopiony i porośnięty glonami... - wzruszyła ramionami, a ton głosu miała bliski temu jakby się skarżyła na te niedogodności.
-Dawno nie opuszczałem mojej jamy. Ostatnio wypłynąłem na powierzchnię, kiedy ten przeklęty czart nie miał pojęcia o istnieniu mojego leża… Skryj się za karkiem- zaproponował i odsłonił szyję oraz kostny kołnierz ochraniający jego szyję.

Paladynka chyba sama nie wierzyła w to co właśnie się działo z jej udziałem. Smok naprawdę chciał jej pomóc. To było miłe z jego strony i to pomimo tego, że tak długo ją przepytywał. Nie żałowała, że opowiedziała mu o sobie.
Sprawdziła jeszcze czy wszystko ma przy sobie i ostrożnie zbliżyła się do gada. Jeszcze nie miała okazji dotykać tak dużego smoka, a ona lada chwila miała płynąć na jego grzbiecie.
~ W to to już mi nikt nie uwierzy ~ pomyślała, gdy wyciągnęła rękę, żeby pochwycić kostną wypustkę, za którą miała zamiar się trzymać.
- To z pewnością będzie niesamowite przeżycie - skomentowała Venora, gdy w końcu usadowiła się na jego karku.
Smok ruszył w kierunku wyjścia z jaskini. Ledwie się w nim mieścił i momentami Venora musiała tulić się do błękitnej łuski na szyi by nie uderzyć głową w sklepienie jaskini. W końcu po paru chwilach smok uwolnił się z ograniczającej jego ruchy przestrzeni podwodnej pieczary i z impetem odbił się tylnymi łapami, a Venora poczuła opór wody i zrozumiała, że bestia jest piekielnie szybka.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 20-10-2017, 12:02   #368
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora pamiętała mniej więcej kierunek, w którym powinni się udać, by dotrzeć do kamiennej budowli na powierzchni. Saranis zapewne wyczekiwał jej powrotu. Przynajmniej taką miała nadzieję. Rycerka ciągnęła smoka za rogi w zależności od tego, w którą stronę miał zmienić kierunek. Ku jej zdziwieniu była to skuteczna metoda na pilotowanie ogromnego gada. W końcu minęli pierwsze patrole istot jak Saranis, a niedługo później dotarli do kopuły na powierzchni.
Qayphiarth wyłonił się z wody z ogromnym impetem wyrzucając w powietrze masę wody. Gdy Venora otworzyła oczy i rozejrzała się wokół ujrzała przerażonych mieszkańców Toni oraz Saranisa i kilku jego przybocznych na powierzchni, którzy na widok smoka o mało co nie rzucili się do ucieczki. Wszyscy zaniemówili.

Paladynka puściła się smoczego grzebienia i zsunęła się po jego przedniej łapie na ziemię, po czym przeszła tak by stanąć przed gadem. Powiodła spojrzeniem po tubylcach, zatrzymując je na chwilę na Saranisie. Następnie odwróciła się do smoka. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Serdecznie dziękuję ci za pomoc - skinęła mu z wdzięcznością głową i znów stanęła przodem do tubylców, kierując wzrok na tego, który zabrał ją na wyprawę. - Zostawiliście mnie tam samą... - powiedziała mrużąc oczy w niezadowoleniu tym faktem, świdrując Saranisa spojrzeniem.
-Mój przyjaciel szukał twojego oręża…- tłumaczył się prędko Saranis. - I trafił…- podniósł wzrok na gada -Na niego. Musieliśmy się wycofać. Byłem pewien, że jeśli tego nie zrobimy wszyscy skończymy w jego brzuchu! Jak to się stało?...- znów zerknął nieśmiało na gada.

Venora uniosła brew w zdziwieniu i pokręciła głową.
- Czyli jeszcze lepiej, zostawiliście mnie bez żadnego ostrzeżenia na pożarcie przez smoka - skrzyżowała ręce przed sobą. Na chwilę zamilkła wpatrując się w Saranisa. - Zabiłam demona i jak widzicie nie tylko was ten fakt cieszy - skinęła na Qayphiarth. - Znaleźliście chociaż mój miecz? - spojrzała wyczekująco na Saranisa.
-Tak! Oczywiście!- mężczyzna zdawał się dopiero teraz docenić zaradność rycerki. Kilka chwil później jedna z jego towarzyszek przyniosła miecz owinięty wilczą skórą. Saranis wziął go ceremonialnie do obu rąk i wyciągnął przed siebie pozwalając Venorze odebrać miecz.
-Żadne z nas nie jest doświadczonym wojakiem, czy strategiem. Wybacz mi najmocniej- odezwał się w końcu Saranis.
-Kto ma klucz do komnaty teleportów?!- zagrzmiał smok zniżając łeb do ziemi, po czym zbliżył się o trzy metry do Saranisa.
-Jest w wieży kapłana, na północno-wschodnim brzegu Toni. Stara wieża znajduje się na wyspie. Kiedyś musiałem z nim pertraktować i widziałem taki sam kamień, jakie zapamiętałem z komnaty, pod zatopioną świątynią!- odpowiedział Saranis.
-Dotrzemy tam w godzinę…- smok spojrzał na rycerkę.

Venora wyraźnie rozpogodziła się widząc swój miecz. Wzięła go w ręce.
~ Myślałam że już cię nie odzyskam ~ powiedziała w myślach do Pożogi, którą dążyła olbrzymim sentymentem.
Wyciągnęła z magicznej torby pochwę miecza, uważała ją u pasa i schowała w niej miecz.

Paladynka podniosła spojrzenie na smoka i skinęła mu twierdząco głową, po czym skierowała wzrok na Saranisa.
- Powiedz mi więcej o tej osobie? Jakiego boga wyznaje, czy jest tam sam? - zapytała.
-To sługa Talosa- odparł Saranis. -Wiele istot z powierzchni, które zamieszkują te okolice oddaje mu różnego rodzaju dary, by prosił swojego patrona o spokojną pogodę- wyjaśnił. -Gdy wizytowałem w poselstwie, strzegły go żywiołaki oraz żelazny gigant. To było kilka lat temu i możliwe, że skład jego ochrony się zmienił- wyjaśnił szybko.
-Darius…- warknął smok. -Słyszałem o nim…- skomentował gad.
- Rozumiem... - pokiwała głową Venora. - Jeśli chodzi o jaskinię w której krył się demon to mimo jego śmierci nie jest tam bezpiecznie. Rezyduje tam jeszcze jakiś silny upiór, więc nie radzę tam zaglądać. - przestrzegła Saranisa. - Gdy wrócę to postaram się z nim rozprawić - dodała po chwili zamyślenia nad tym kiedy znajdzie na to czas.

Wiadomość o tym kim jest osoba posiadająca potrzebny jej przedmiot była dobra w ocenie paladynki. Liczyła że uda jej się dojść do porozumienia z owym Dariusem.
- Dobrze więc, nie traćmy czasu. Muszę jak najszybciej zobaczyć się z kapłanem - stwierdziła spoglądając na Qayphiartha.
-Ruszajmy- odparł, po czym błyskawicznie zawinął się do tyłu i wskoczył z potężnym pluskiem do wody. Smok wystawił wielki łeb ponad powierzchnię wody oczekując aż Venora do niego dołączy.
- Mam nadzieję, że teraz gdy nie ma demona spokój na długo tu zagości - powiedziała na koniec rycerka spoglądając po tubylcach, zatrzymując wzrok na Saranisie. - Wisior jeszcze będzie mi potrzebny. Użyczę go jeszcze przez jakiś czas. Nic więcej za zgładzenie demona od was nie chcę. Gdy dotrę do portalu to zostawię wisior w sali, tak byście mogli go stamtąd odebrać
-Powodzenia Venoro z zakonu Helma- pożegnał ją Saranis. Paladynka wdrapała się na zmoczy kark i złapała kolców na głowie gada, a zanurzył się i zaczął rozpędzać się, wymachując ogonem i łapami.

~***~

Panna Oakenfold spędziła większość podróży “przytulona” do smoczego grzbietu. Każda próba podniesienia głowy, skutkowała nieprzyjemnym tarciem powodowanym oporem wody. Kiedy dotarli na miejsce smok wyłonił się z wody z takim samym impetem jak tam u Saranisa. Dopiero teraz Venora mogła w końcu się wyprostować. Wieża na wyspie wyglądała posępnie, ale nie wiedzieć czemu pozornie nie przypominała siedziby Talosyty. Inaczej to sobie rycerka wyobrażała.
-Co zamierzasz zrobić?- spytał gad płynąc już powoli i spokojnie w kierunku wyspy.

Venora z zatroskaną miną wpatrywała się w wieżę zastanawiając co dalej.
- Zdałam sobie sprawę, że pomylił mi się Talos z Tempusem i teraz już nie wygląda to tak dobrze jak na początku - przyznała i skrzywiła się. Widać zmęczenie zbierało swoje żniwa i miała nieco przytłumione myśli. Ale skoro jednak już tu była to nie widziała powodu by się wracać. Rozejrzała się po wyspie. - Chyba najpierw przed tym spotkaniem odpocznę. Tak na wszelki wypadek - stwierdziła nie widząc jeszcze komitetu powitalnego.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 24-10-2017, 04:57   #369
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-I myślisz, że będę tu sobie czekał, aż zbierzesz siły człowieczku?- zaprotestował smok. -Jeśli chcesz mojej pomocy, to ruszamy od razu. A jeśli chcesz odpoczywać, to dopłyniemy na brzeg, a ja wracam do swojej jaskini…- postawił sprawę jasno, tonem dziecka nieznoszącego sprzeciwu.
- I tak pozwolisz, żeby przygoda ci przeszła koło nosa? - paladynka zdobyła się na żartobliwy ton. - Talos to złe bóstwo szerzące chaos. Duża szansa, że jego kapłan będzie taki jak jego patron. Nie wykluczone, że mógł maczać palce w pojawieniu się w Toni demona. Może nawet z nim wszedł w pakt... - Venora wzruszyła ramionami rozmyślając na głos. - My dwoje możemy pójść na kompromis. Odstawisz mnie na brzeg i wrócisz do swojej jaskini. A następnego dnia, gdy słońce będzie w zenicie, przybędziesz po mnie i razem, już w pełni sił, tu wrócimy - zaproponowała swojemu łuskowatemu towarzyszowi.
-Jesteś okrutna… Udało ci się mnie przekonać do opuszczenia jamy. Zapragnąłem znów poczuć zew przygody i walki, a ty mi każesz czekać?- skomentował niezadowolony.

Venora zaśmiała się lekko, rozbawiona zapałem smoka.
- Wiem, czekanie nigdy nie było moją mocną stroną. Ale to wyłącznie moja troska o to by nie stała ci się krzywda. Zawsze staram się dawać z siebie wszystko by moi towarzysze byli bezpieczni w starciach, na które się z nimi porywam. - odparła mu. - Mój bóg mógłby się na mnie zezłościć gdybym ruszyła teraz, nie przygotowana na to spotkanie z wyznawcą złego boga. Saranis wspominał o żywiołakach, gigancie… Proszę, poczekajmy do jutra
-Stała mi się krzywda?- powtórzył za nią, a w jego głosie brzmiało rozbawienie -Niech będzie po twojemu…- odparł w końcu przynosząc rycerce ulgę. -Jutro, kiedy słońce będzie w zenicie- znów po niej powtórzył -Trzymaj się, dopłynę do brzegu- oświadczył i zanurkował. Kilka chwil później byli już na nieprzyjaznej, kamienistej plaży. Smok nie raczył nawet wyjść na brzeg, tylko wyłonił głowę i grzbiet z wody, po czym zniżył się by rycerka mogła z niego zejść.

Panna Oakenfold zeskoczyła z karku jaszczura wpadając w wodę po ramiona.
- Do zobaczenia jutro, czekam w zenicie na ciebie. I nie bądź spóźnialski jak Shalarianie - mrugnęła do niego, mówiąc to żartobliwym tonem i zaraz zaczęła płynąc do brzegu.
Niestety nie był to ten brzeg gdzie czekał na nią Młot. Była to zupełnie przeciwna, północno wschodnia strona Toni. Tą noc musiała spędzić zupełnie sama. Idąc dalej w ląd, zdjęła sobie z szyi medalion i schowała go do torby.
Dłuższą chwilę zajęło jej rozglądanie się i znalezienie miejsca na nocleg. Venora zebrała trochę chrustu na ognisko i w końcu rozbiła obozowisko. Ogień wznieciła z użyciem swojego miecza. Udało jej się to gdy słońce rzucało ostatnie promienie zza gór gdzie znikało na noc, rozświetlając na pomarańczowo-czerwono całe jezioro. Paladynka rozłożyła wszystko co miała mokre do suszenia i będąc tylko w jedynej w miarę suchej koszuli, okryła się kocem i usadowiła na posłaniu. Pożoga jak zawsze towarzyszyła jej na nim.


Venora uniosła spojrzenie w niebo, a później w dół, przyglądając się jak chmury spacerują po tafli wody. Wpatrywała się tak, zamartwiając tym co jej szykował kolejny dzień. Nagle zmarszczyła brwi zaskoczona tym co sobie przypomniała.
- "Na północny zachód od Wzgórza Berethina, tam gdzie łąki kwitną żółcią i bielą w lustrzanym odbiciu drogę wskażą ci niebiosa" - zacytowała z pamięci list Morimonda, który znała na pamięć. - Miejsce, o którym mi pisał musi znajdować się przy jakimś akwenie - stwierdziła i rozejrzała się czy może obecna okolica nie pasuje do tego opisu. Lecz szybko zrezygnowała z myślenia o tym.
- Muszę się skupić na tym co mam teraz do zrobienia. To jest obecnie najważniejsze... - zganiła siebie samą. Położyła dłonie na swojej piersi i uleczyła się z ostatnich skaleczeń jakie jej pozostały po walce z demonem. Następnie usiadła w klęczki i złożyła dłonie do modlitwy.
Tego wieczoru długo dziękowała Helmowi za pomyślność jaką jej zsyłał. Po modlitwie zajęła się czyszczeniem broni i pancerza. A kiedy noc była już całkiem czarna, panna Oakenfold w końcu ułożyła się do spania.

- Ciekawe jak mają się inni - mruknęła wpatrując się w gwiazdy na niebie. - [i]Może Carson i Arthon wrócili? Byłoby fajnie. Albrecht pewnie nudzi się w Suzail nie mniej jak Balthazaar w posiadłości Simona. No chyba, że jednak został w Ilipur... Źle się czuję nie wiedząc co dzieje się w Stolicy. Na tej wyprawie nawet nie mam jak przekazywać informacji co się ze mną dzieje… Dziś jest ostatni dzień miesiąca… Jeszcze nigdy nie byłam w tak dalekiej i długiej podróży[/i - westchnęła. - Wyprawa na Smocze Wybrzeże była prędka, nie to co teraz… I jeszcze ten portal… - Venora spochmurniała. - Dokąd on mnie zaprowadzi? Qayphiarth mówił, że można z niego zwiedzić cały kontynent… - ta informacja jej nie pocieszała. Przekręciła się na bok, ale nie mogła zasnąć. W tym momencie żałowała, że nie ma ze sobą żadnej książki, bo choćby tak mogła zająć głowę i może nie tęskniłaby za domem i bliskimi tak bardzo. Powierciła się na posłaniu jeszcze długo, w międzyczasie nawet dorzuciła chrustu do ogniska. Aż nareszcie sen zaszczycił ją swoją obecnością.

1 dzień Gaśnięcia. Toń Yeven

Spała długo, bo nic jej nie goniło. Nie musiała jeść, więc odchodziło jej szykowanie posiłku, miejsce obozu miała bezpieczne i dość dobrze skryte przez co nic jej nie niepokoiło. Obudziła się w dobrym nastroju bo nie miała tej nocy koszmarów. Śmiało mogła stwierdzić, że była wypoczęta. Jakiś czas po świcie Venora zaczęła powoli się pakować. Zbroję zaczęła na siebie ubierać gdy słońce zaczęło zbierać się do zenitu. W pełni uzbrojona udała się na brzeg Toni Yeven.
- Znowu będę cała mokra… - stwierdziła marudnie i nałożyła na szyję medalion od Saranisa.
Kilkanaście metrów od brzegu woda zabulgotała i Venora ujrzała ciemny kształt poruszający się pod powierzchnią. To był Qayphiarth. Smok ostrożnie wyłonił łeb zerkając ogromnymi ślepiami na rycerkę. Był tak samo piękny i niebezpieczny jak zapamiętała z poprzedniego dnia. Jego rogaty łeb zbliżył się by łatwiej jej było dosiąść jego grzbietu.
-Witaj Venoro Oakenfold. Jesteś gotowa na odrobinę wojaży?- spytał pogodnym tonem.
Paladynka uśmiechnęła się wesoło widząc pozytywnie nastawionego smoka.
- Bardziej gotowa nie będę - odparła wesołym tonem i ostrożnie wspięła się na jego grzbiet. - Miejmy nadzieję, że nie tylko nam dziś humor dopisuje - dodała gdy już się usadowiła.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 24-10-2017, 08:33   #370
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Co masz na myśli?- spytał kierując się powoli w kierunku wyspy z wieżą Talosyty.
- Żywię nadzieję, że kapłan nie będzie w bojowym nastawieniu - odpowiedziała. - A czy mogę zadać ci osobiste pytanie? - zapytała zaraz.
-Osobiste pytanie?- powtórzył po paladynce zerkając na nią kątem oka “przez ramię” -Słucham-
- Z początku założyłam, że jesteś samicą, po tym jak chciałeś odzyskać jajo. Więc zaczęłam się zastanawiać czy dla smoków to typowe gdy to samiec zajmuje się młodymi? - powiedziała co ją zaintrygowało.
-Podejrzewam, że to jajo jest starsze od ciebie, lecz smok przychodzi na świat kiedy uzna, że nadszedł ten czas, a nie kiedy ktoś go oczekuje. To jedyne co mi pozostało po pięknych czasach mej młodości. Mam nadzieję, że mój potomek nie uśnie na wieczność w skorupie…- odpowiedział niezwykle szczerym tonem.
To co jej powiedział, w ocenie Venory, było bardzo smutne i choć ciekawiła ją przeszłość jej towarzysza to uznała, że skoro jajo było jedynym co mu zostało z dawnych, chyba lepszych czasów, to musiało mu się coś bardzo złego w życiu wydarzyć. Ale gad wydawał się być pogodzony ze swoim losem. Nie mniej paladynka dowiedziała się czegoś o czym nie uczono jej w zakonie.
- Kto wie, może ostatnie jego przygody rozbudzą w nim chęci do wyjścia ze skorupy? - pocieszyła go Venora.

-Tego nie wiedzą nawet bogowie- mruknął pod nosem. Niedługo potem smok dopłynął do niewielkiej zatoczki, będącej częścią wyspy. Sama wyspa była bardzo mała i nieprzyjazna. Masa ostrych głazów, chłostanych nieustannie przez fale otaczała wyspę dookoła. Z zatoczki do wieży prowadziła udeptana ścieżka, którą Qayphiarth skierował się do celu. Wieża miała dziesięć metrów wysokości. Niewielki budynek przylegający do południowej ściany wieży musiał być jakimś magazynem lub zwyczajnie mieszkalną kondygnacją całej budowli, choć widać było, że od lat nikt tu nie prowadził prac konserwatorskich. Venora nie zsiadając z grzbietu gada rozglądała się uważnie. Póki co nikt nie wyszedł im na powitanie (choć Venora tego nie oczekiwała), a wyspa wyglądała na opuszczoną.
-Coś tu cicho…- mruknął smok zbliżając się do mieszkalnej części wieży.
- Saranis wspominał, że dość dawno był w poselstwie u kapłana... - odezwała się rycerka. - Może... Może on już po prostu nie żyje? - sama zdziwiła się na własne myśli, bo przecież nie było to wykluczone, a wraz ze śmiercią Dariusa mogły zniknąć pilnujące tego miejsca żywiołaki. - Skupię się teraz na wyczuwaniu zła. Przynajmniej tyle mogę zrobić. Na wszelki wypadek jednak zejdę już z twojego grzbietu, żeby w razie ataku nie krępować cię - dodała i zaczęła ostrożnie zsuwać się po jego boku.

-A co to do ciężkiej cholery za zwiedzanie?!- usłyszeli nagle męski głos ze szczytu wieży. Mężczyzna zerkał na Venorę i smoka, ledwie wychylony, że trudno było mu się dokładniej przyjrzeć.
- Szukam kapłana Dariusa - odparła głośno i wyraźnie panna Oakenfold zadzierając głowę by spróbować dostrzec osobę, której głos słyszeli. Niestety za wiele nie widziała i by coś zobaczyć to musiałaby cofnąć się kilka metrów w tył albo poprosić Qayphiartha by ją podsadził. Jednak ten drugi pomysł nie wydawał się być najlepszy z uwagi na zły stan wieży, która wyglądała jakby i bez pomocy smoka opierającego się o nią chciała się zawalić. Dlatego też czarnowłosa na razie czekała na to co odpowie jej ta osoba z góry.
-Lorda Grzmiącej Wieży - Dariusa!- poprawił ją mężczyzna -Czym sobie zasłużyłem na tę niebywale dziwną wizytę?- krzyknął.
- Oho, zapowiada się ciekawie... - mruknęła z ironią paladynka tak by tylko jej towarzysz ją dosłyszał. - Jestem lady Venora Oakenfold. Czy mógłbyś zejść na dół byśmy nie musieli się wydzierać na cały las Semberholm? Chciałabym z tobą porozmawiać - zaproponowała.

-Nie! Nie mógłbym! Wynocha mi stąd, inaczej pokażę wam taki huragan, że do końca życia go popamiętacie!- krzyknął.
- A nie martwisz się, że zdmuchniesz nią swoją wieżę? Zrobisz sobie tylko krzywdę - zauważyła rycerka. - Szukam błękitnego kamienia z zatopionej świątyni Helma. Doszły mnie wieści, że dobrze wiesz gdzie on jest. Pomóż mi go znaleźć, a odejdziemy stąd zostawiając cię w spokoju - dodała.
Darius wzdrygnął się nerwowo i teatralnie odszedł od barierek na szczycie psiocząc coś pod nosem. Venora spojrzała na smoka, a ten rozejrzał się profilaktycznie dookoła. W końcu mężczyzna pojawił się we frontowych drzwiach przybudówki wieży. Miał na sobie zieloną szatę oraz złote naramienniki. Jego krok był dziwny i pokraczny, jakby kulał. Na czarnych, uczesanych do tyłu włosach widniały spore pasma siwizny.
-Kim ty myślisz, że jesteś by mi jakieś żądania stawiać?- pogroził jej palcem. Venora czuła od niego zło. Negatywna energia, którą emanował była raczej wpojonymi od dziecka dogmatami w zakonie Talosa. Venora podejrzewała, że dusza Dariusa nie była tak spaczona, jak na przykład diabła czy demona.


-I po cholere zabrałaś ze sobą to bydle?!- krzyknął pokazując palcem na smoka, który ze zdziwienia aż otworzył szerzej oczy.
Paladynka wyraźnie nie była zadowolona z tego jak odnosił się on do smoka. Stanęła przed gadem, naprzeciw kapłana.
- Masz ten kryształ, prawda? - Venora od razu przeszła do konkretów.
-Oczywiście, że go mam!- krzyknął bez namysłu, jakby nie uznawał ani jej, ani tym bardziej smoka za zagrożenie. -I możesz tylko o nim śnić!- dodał szybko.
- Jesteś w takim razie w posiadaniu własności zakonu Helma - paladynka odparła spokojnie na to, nie zrażona jego tonem. - Proszę cię uprzejmie o przekazanie mi go - dodała.
-Zakonu Helma?- spytał zaskoczony. -Więc w takim razie wybacz mi najmocniej już po niego idę!- pokłonił się i ruszył w kierunku drzwi do budynku.
~ To poszło gładko... ~ ucieszyła się panna Oakenfold, która uznała, że jej słowa i obecność smoka skutecznie przekonały kapłana, że nie warto się spierać o przedmiot, który dla niego nie ma zapewne żadnej wartości i wyłącznie się kurzy gdzieś na regale pomiędzy książkami.

Paladynka kątem oka spojrzała na Qayphiartha i wzruszyła ramionami. Pewnym krokiem ruszyła za Dariusem, by zatrzymać się dopiero w przejściu do wnętrza wieży i zajrzeć do jej środka.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172