Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2017, 23:39   #382
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Nie, nie zrozumiałeś. Masz się stąd wynieść. Teraz - powiedziała ostro do maga rycerka. Mężczyzna nie wyglądał na kogoś kto by się zbytnio przejmował groźbami służki Helma. Mimo jej groźnego tonu, stał nieruchomo obserwując co nastąpi.
W tej samej chwili kapłanka pomodliła się do swego przeklętego boga, a jej ciało zalśniło krwiście czerwoną aurą. Agness dobyła buzdyganu i z uśmiechem na ustach ruszyła Venorze naprzeciw.

Panna Oakenfold zaczęła podejrzewać, że kultystka musiała zawrzeć pakt z siłami demonicznymi skoro była tak pewna. Ta pewność postawiła paladynka w stan czujności i rycerka zatrzymała się.
- Lusian, zajmij się magiem. Jak nic to zasadzka i przyszła tu specjalnie po mnie... - mruknęła Venora do niziołka i sięgnęła ręką po Pożogę. Ostrze miecza zapłonęło językami ognia, by po chwili, po tchnięciu w nie boskiej energii rozświetlić się jasnym blaskiem. Paladynka nie szła naprzeciw kultystce. Wyczekiwała ją, a w międzyczasie pod nosem wyrecytowała objawione zaklęcie, które czyniło jej miecz ostrzem zguby.
-Co znaczy zajmij się magiem?!- syknął zdezorientowany wynalazca -Myślisz, że Darius pozwalał mi studiować Ognistą kulę, albo inne ofensywne czary?!- spytał, choć jego głos zanikał gdzieś w tyle, a Venora widziała tylko swój cel. Czaromiot Agness nadal czekał cierpliwie na rozwój wydarzeń. Rozpędzona kapłanka natarła potężnie buzdyganem na swoją nieco młodszą przeciwniczkę. Rycerka poczuła ból w biodrze, ale gorsze cierpienie brała na barki i nawet nie miała zamiaru się tym przejmować.

Panna Oakenfold nie zdekoncentrowała się, wzięła zamachnęła od dołu Pożogą i poprowadziła ostrze pchnięciem w bok kultystki, wzmacniając swój cios energią karcącą zło.
Panna Oakenfold błyskawicznie wyprowadziła dwa druzgocące wręcz ciosy Pożogą.
Krew Czarnej kapłanki obficie wypłynęła spod stalowych płytek jej ciężkiej zbroi. Gdyby nie pancerz, to pewnie Venora ujrzała by jej bebechy. Boska moc, którą paladynka natchnęła swój płonący miecz potężnie pokiereszowała Agness, która w sekundę zbladła, zatoczyła się do tyłu i przewróciła trzymając za krwawiący bok. Już nie była taka pewna siebie, znów przypominała skamlącego psa z podkulonym ogonem. O ile pozwalał jej ból, czołgała się na plecach do tyłu, jakby miała nadzieję, że uda jej się znów uciec Venorze.
Na skroń panny Oakenfold spadła kropla deszczu, a po chwili następna i kolejne. Ulewa huknęła z niebios w krótkiej chwili, lecz dla paladynki to nie miało znaczenia. Odniosła kolejne zwycięstwo, niezwykle ważne ze względu na jego osobisty charakter. Czuła się jak wtedy, gdy pokonała Żelaznego. Twarz Agness krzywiła się w grymasie bólu, lecz uporczywie próbowała się odczołgać, zostawiając na ziemi krwawy ślad.

Venora dotknęła dłonią swojego napierśnika, lecząc swoje rany. Stanęła nad kultystką i spojrzała na nią z odrazą jaką do niej czuła.
- Porwałaś moich małych bratanków. Jednego sprzedałaś w niewolę, z drugim bogowie wiedzą co też chciałaś zrobić. Twoje szczęście, że krzywda im się nie stała. Odpuściłam ci - powiedziała powoli wypowiadając słowa. - Kiedyś sprawię, że nawet słudzy twojego boga będą mnie wspierać - dodała z przekonaniem. - Lecz ty tego już nie doczekasz - zamachnęła się pożogą, by skrócić ją o głowę.
Agness widząc gniew w oczach Venory zasłoniła się ręką -Litości! Błagam!- krzyknęła. Panna Oaknfold osłupiała, gdy pod karwaszem, na wysokości nadgarstku kapłanki ujrzała tatuaż przedstawiający byka z dwoma ogonami.
Venora w ostatniej chwili zatrzymała ostrze swojego miecza, które było tak blisko od rąk czarnej kapłanki, że ta mogła poczuć na skórze gorąco bijące od Pożogi.
- Żebyś znów nachodziła mnie, moich bliskich, licząc że przy kolejnym razie jednak mnie zabijesz? - warknęła do niej. - Już przed tobą był jeden głupiec, który pełen pychy przyszedł po mnie do samego zakonu Helma. Na pamiątkę pokonania go zostawiłam sobie jego pierścień. Podaj mi choć jeden powód, dlaczego mam nie skończyć, tu i teraz, twojego parszywego żywota?

-Wiem, gdzie jest ukryty hełm. Kolejny element Bastionu rycerza!- kapłanka opuściła rękę i złapała się za krwawiący bok. -Wylecz mnie albo tu skonam…- mówiła ze łzami w oczach.
- Myślisz że zależy mi na jakimś kawałku zbroi?! - krzyknęła na nią ze złością Venora. - Przysięgnij mi wierność do końca istnienia twojej duszy, a zachowasz swoje życie! - warknęła.
-Ja… Ja…- była zaskoczona tym warunkiem i mocno ze sobą walczyła -Przysięgam…- odpowiedziała w końcu plując krwią.
Rycerka schowała miecz i pochyliła się nad konająca. Położyła dłonie na zakrwawionej piersi kultystki.
- Jeśli kiedykolwiek zdradzisz tą przysięgę to, jeśli nie ja, to któryś z moich sojuszników na pewno zadba byś cierpiała - powiedziała cichym szeptem, spoglądając zimnym spojrzeniem błękitnych oczu jej prosto w twarz. Dopiero wtedy kultystka poczuła jak błogie ciepło leczniczej energii spływa na jej ciało.

Agness nic nie powiedziała. Patrzyła Venorze głęboko w oczy, drżąc ze strachu i cierpienia. Widoczna ulga na jej twarzy była jasnym i wyraźnym świadectwem miłosierdzia Venory. Czarna kapłanka, otarła krople potu z czoła i przełknęła ślinę -Zhentowie mnie zabiją… A ciebie zaraz po mnie…- wybełkotała.
- To się będą musieli ustawić w kolejce - westchnęła zupełnie tym nie przejęta panna Oakenfold i chwyciła za swój medalion. Zaczęła wymawiać słowa modlitwy do Helma i dotknęła Agness, ponownie obdarzając ją lecząca mocą wprost od Wiecznie Czujnego.
- Co tu robisz? - zapytała i wyprostowała się. Wyciągnęła rękę, by pomóc kultystce wstać.
-Jak to co? Przybyłam by cię zabić- odparła bez ogródek -Pokonałaś mnie kolejny raz… Do tej pory myślałam, że to tylko przypadek. Ale teraz już wiem, że jesteś ode mnie lepsza…- ze wstydu opuściła wzrok, posyłając gniewne spojrzenie ziemię powoli zamieniającą się w błoto.
- W takim razie wysłano cię na pewną śmierć - stwierdziła Venora, która musiała się postarać, żeby nie roześmiać po tym co powiedziała kultystka.
~ Tak, bo zupełnym przypadkiem można roznieść kultystów w zaledwie trzy osoby - przeszło jej przez myśl.

- Co z tym twoim magiem? - zapytała paladynka, ale nie spojrzała w jego kierunku.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline