-
Dziękuję - mruknę Panna Oakenfold do niebianina, biorąc w dłonie księgę. Poczuła ekscytację mając ją w rękach. Na ten moment czekała odkąd przeczytała list od Morimonda, który przyniósł jej Balthaazar. Tyle dekadni minęło od tamtego momentu, tak wiele walk w międzyczasie stoczyła, by móc zagłębić się w treść zapisaną na tych pożółkłych stronach. Opanowała ją trema nie mniejsza jak podczas szykowania się do walki z trudnym przeciwnikiem. Venora rozejrzała się po bibliotece za jakimś krzesłem, przy którym mogłaby usiąść. Dostrzegła stolik ze stojącym przy nim zdobionym fotelem, który wyglądał na całkiem wygodny i zaraz tam podeszła. Rozsiadła się i położyła księgę na blacie. Założyła na głowę diadem i zaczęła czytać od miejsca w które wskazał jej Michael jako ważne.
Cytat:
(...) Mówi się, że wizje Halanisa Krwawoustego były jednymi z najgorszych jakie opowiedziano i zapisano w historii Myth Drannor. Elfi magowie przez wiele dekad ignorowali dramatyczne opowieści jednego z najlepszych magów wieszczenia w elfim królestwie. Jedni twierdzili iż Halanis postradał zmysły, a perfekcyjnie opanowana magia wieszczenia spaczyła jego umysł i zatarła granicę między pojmowaniem prawdy a sennymi marami.
Nie było jednak tajemnicą, że śnił każdej nocy podczas medytacji, co było niezwykłą rzadkością pośród długowiecznego ludu, pięknych elfów. Każdy ze snów zapisywał na pergaminie, a jego przywołane sługi ryły ów zapiski w kamiennych kolumnach na dworku Halanisa.
Arcymag przewidział wiele kataklizmów. Jego umysł ujrzał upadek Myth Drannor na długo przed tymi wydarzeniami. Wiele razy opowiadał o mrocznych elfach, o złych smokach i demonach, ale jego krewniacy nie dawali wiary. Elfy były zaślepione potęgą Mythalu i uwierzyli, że jest on niezniszczalny, a moc chroniąca królestwo nigdy nie minie.
Jego wizje dotyczyły różnych okresów w historii Torilu, lecz bez wątpienia przed śmiercią najczęściej opisywał sny dotyczące końca ery ludzi, pod rządami boga – arcyczarta Tiamat. Pięciogłowa smoczyca stała się tematem jego notatek na okres kilku lat.
Odnalezione w ruinach królestwa zapiski świadczyły, że duchowni Correlona nawet badali sprawę i modlili się do swego boga o mądrość. Matka smoków wtenczas była strąconym i uśpionym demonem, którego aura pozostawała w ukryciu przed czujnością Larethiana.
Być może właśnie wtedy wizje Halanisa zostały ostatecznie odrzucone i skreślone. Krwawousty widział w swoich wizjach, że Tiamat zrozumiała, iż jej sprzymierzeńcem jest czas. Bogini smoków ukryła się, pozwalając innym o sobie zapomnieć. Elfi arcymag wieszczenia widział w snach, jak demon o pięciu, smoczych łbach budzi się do życia po wiekach letargu, z jeszcze większą żądzą mordu i pustoszenia. Jej krzyk miał zbudzić wszystkie uśpione smoki i służące im stworzenia.
Świat miał utonąć w morzu ognia, krainy i królestwa miały pogrążyć się w mroku i zmienić w ogromne pustkowia raz na zawsze. W swoich wizjach Halanis nie dostrzegał żadnego ratunku, aż do czasu gdy w swej sennej marze nie ujrzał drobnej istoty, której losy zaplanowali bogowie. Opisywał ją jako drobne dziecię o charakterze przywódcy i lidera jakiego jeszcze świat nie widział. Sam Halanis nazwał przybysza wybrańcem, a w prowadzonych notatkach opisywał go jako istotę o śniadej cerze, od której biła anielska aura, budząca zaufanie i szacunek.
Krwawousty przewidywał, że wybraniec jest kluczem do zniweczenia planu Tiamat. Pogrążony w swoich wizjach elf opuścił wspaniałe kolegium wysokich magów i udał się na poszukiwanie ratunku. Nikt już nie prowadził notatek z wizji i proroctw elfiego arcymaga, lecz pogłoski i szczątkowe informacje świadczyły o zawiązaniu paktu z rycerskim zakonem. Prawdopodobnie były to jedyne osoby, które zawierzyły Halanisowi na słowo. Ich celem stało się przygotowanie świata na powrót arcydemona oraz próba zapobiegnięcia tych wydarzeń (...) |
Venora wzięła głęboki oddech kiedy skończyła czytać. Zmrużyła oczy analizując w głowie tą treść.
-
A więc tak powstało bractwo, do którego należał dziadek i sir Morimond - skomentowała paladynka, gdy odsunęła się od księgi. W jej opinii owy wieszcz wydawał się być wiarygodny. Przewidział w końcu coś czego nikt się nie spodziewał i nie brał nawet w najgorszych snach pod uwagę. Ale dla panny Oakenfold tak naprawdę wystarczyło to co w opisie zgadzało się z jej własnymi snami. Czarnowłosa uniosła wzrok na niebianina.
-
Simon uważa, że to o mnie mowa jako wybrańcu? - zapytała go. -
Opis tej osoby jest dość mglisty. Ja pasuję do niego ze względu na wspomnienie niebiańskiego pochodzenia i tego o zaufaniu - dodała z przekonaniem co do opinii jaką jej osoba miała. -
Tylko, że brak mi śniadej cery - stwierdziła na koniec, opierając się wygodnie plecami na fotelu. Jej obliczu było daleko od bycia śniadym. Jej bladą cera, prawie w porcelanowym odcieniu dodatkowo podkreślały włosy czarne jak krucze pióra. Za śniadą można było ją uznać jedynie gdy wracała z walki, umorusana kurzem, potem i tym czymkolwiek krwawili jej przeciwnicy.
-
To tylko słowa z kroniki. Nie można tego traktować dosłownie- odparł Michael, odbierając od rycerki księgę. Niebianin zapakował ją starannie i odłożył do kufra -
Ale udało ci się przejść bardzo ważną i trudną próbę- dodał przez ramię. -
A to wystarczający dowód by Simon mógł myśleć, że to ty jesteś wybrańcem- dodał na koniec.
-
A co Ty o tym myślisz? - bez skrępowania zapytała skrzydlatego.
-
Myślę, że spełniasz wszystkie warunki z przepowiedni. Z resztą twoje czyny i przeżycia są jasnym dowodem, że bogowie mają co do ciebie jakieś plany- niebianin zamknął kufer i odwrócił się do niej.
Venora, pogrążona w myślach o sobie samej, oparła głowę o zagłówek fotela i wbiła spojrzenie w sufit.
-
A to na pewno. W końcu to co się dzieje moim udziałem w przeciągu ostatnich miesięcy nie jest normalne. To każdy kto miał ze mną okazję podróżować może stwierdzić - zgodziła się z Michaelem, kierując na niego swój wzrok. Powoli podniosła się z miejsca i z niepewnie rozejrzała się wkoło. W tej chwili nie miała pomysłu jak zabrać się do ratowania świata przed jego końcem, ale coś musiała zadecydować.
-
Jutro, z samego rana, wyruszę do Suzail. Później zobaczę co mi los rzuci pod nogi - powiedziała i skrzyżowała ręce przed sobą.
-
Myślę, że nasze drogi jeszcze się skrzyżują- odpowiedział ze spokojem, mierząc Venorę wzrokiem od stóp do głów.
Paladynka wyraźnie speszyła się jego zapewnieniem, a to z powodu okoliczności przy jakich spotykała go najczęściej. Dla niej jego słowa nawiązywały właśnie do tych momentów kiedy przedwcześnie opuszczała Faerun.
-
Będę starać się być tak ostrożna jak to tylko możliwe - zapewniła Michaela i lekko pokłoniła mu się. Nie chcąc by ta rozmowa zeszła na tory jej umierania, Venora nie czekała tylko szybkim krokiem przemierzyła bibliotekę by wyjść z niej.
Odetchnęła gdy zamknęła za sobą drzwi i znalazła się na korytarzu.